Ledwo przyszedł, wyszedł już?
Chyba tylko styl, w jakim pożegnano się półtora roku temu z Alessandro Del Piero, wywołał wśród kibiców Juventusu równie silne i negatywne emocje wobec władz klubu, co niedawna deklaracja prezydenta Andrei Agnellego o prawdopodobnie rychłym odejściu Paula Pogby.
“Jeśli zarówno do klubu, jak i samego piłkarza nadeszłaby naprawdę wielka propozycja, to nie jesteśmy w stanie go zatrzymać. Nie stać nas na to ” – popłynęły z Londynu słowa Agnellego i wywołały w Turynie powódź.
Wszystko na sprzedaż?
Kibice, którzy żyją wspomnieniami, w których Juventus bił na głowę krajową konkurencję i budził respekt w całej Europie, byli wściekli. Poczuli się obrażeni i oszukani. Z dużym udziałem Pogby Juve już odzyskał dawną markę w Serie A, ale bez niego zbliżenie się w krótkim czasie do najwyższego z europejskich szczytów zdaje się mało prawdopodobne lub wręcz niemożliwe. Pogba oczywiście jest niezbędny dla drużyny, ale poruszony temat jego odejścia równie dobrze można potraktować szerzej. To niepokojący dla fanów sygnał wysłany w świat przez Agnellego. Zgoda na to, że Juventus jest i będzie słabszy niż bogatsi konkurenci, że nie będzie im stawiał oporu w żadnym przypadku, jeśli na stole położą 40 lub 50 milionów euro. A przecież porażek (jak najbardziej personalnych, a nie finansowych) na transferowym rynku nie da się później ukryć na boisku.
“Takie jednak są ekonomiczne realia i trzeba się z tym pogodzić ” – mówi Agnelli i dodaje, że Serie A straciła dawny urok i przestała być marzeniem dla każdego piłkarza. Jest tylko przystankiem i startem do lepszego świata. Kibice się pieklą i klną na czym świat stoi, bo wbrew prawom rynku chcą widzieć wielki Juventus, ale kiedy się uspokoją i pójdą za tokiem myślenia swojego prezydenta, ogarną ich jeszcze większe obawy. Za chwilę odejdzie Pogba, po nim być może Antonio Conte, Claudio Marchisio i Arturo Vidal, który wprawdzie przedłużył kontrakt na gwiazdorskich warunkach, ale to przecież tylko nic nieznaczący papierek.
I to wszystko dzieje się w jednym z silnych włoskich klubów, mającym solidne podstawy i spełniającym europejskie standardy. W nie wpisuje Bianconerich prywatny stadion, z którego roczne dochody przekraczają 40 milionów euro i z roku na rok rosną. A co mają powiedzieć i robić inni?
Raiola i wszystko jasne
Za sukcesem Pogby stoi kilku ludzi. Po pierwsze – Giuseppe Marotta. Dyrektor Juventusu umiał zareagować na czas, wykorzystać luki w przepisach i wykraść francuski brylant z jaskini lwa, czyli sir Aleksa Fergusona. Na zamknięcie ust i łatwiejsze przełknięcie gorzkiej pigułki Manchester United dostał milion euro, czyli z dzisiejszej perspektywy tyle, co nic.
Po drugie – Mino Raiola. Kuty na cztery nogi piłkarski agent, który ze swojej stajni puszcza na największe gonitwy Zlatana Ibrahimovicia i Mario Balotellego. W przypadku Pogby zwietrzył szansę na kolejny złoty interes. Mniej więcej półtora roku temu wyczuł, że to już właściwy moment na to, żeby jego młody klient zaczął krążyć po świecie, zwracać na siebie uwagę, zarabiać większe pieniądze, także dla swojego menedżera. Raiola uruchomił kontakty, z jednym porozmawiał osobiście, do drugiego zatelefonował i postępował zgodnie z własną regułą: gdy gra idzie o pieniądze, nie obowiązują żadne sentymenty. Właśnie nazwisko Raioli powinno przekonać nawet największych niedowiarków myślących ciągle, że skoro Pogba tyle zawdzięcza Juventusowi, to za kilka srebrników nie zdradzi go z dnia na dzień, że jednak będzie inaczej. Raiola widzi w Pogbie maszynkę do robienia dużych pieniędzy. A na czym się najwięcej zarabia? Na transferach oczywiście. Pogba będzie więc piłkarskim bezpaństwowcem, dziś tu, jutro tam, jak starszy brat Ibra.
Po trzecie – Antonio Conte, który w porę zrozumiał, z kim ma do czynienia. Dla nastolatka znalazł miejsce w pomocy obok Andrei Pirlo, Arturo Vidala i Claudio Marchisio. Nie pozwala nosić głowy w chmurach, każe twardo stąpać po ziemi, za najmniejsze odstępstwo od przyjętych w klubie zasad wyciąga konsekwencje (zdarzyło się to raz. najwyżej dwa razy). Jest jak wymagający profesor na piłkarskim uniwersytecie, do którego Pogba porównał grę w Serie A.
Po czwarte – za sukcesem Pogby stoi sam Pogba. Piłkarski geniusz zbudowany na skrajnościach. Silny i lekki jak motyl. Młody i dojrzały. Postrzelony i trzymający się w taktycznych ryzach. Uniwersalny, asystujący, bramkostrzelny. Umiejący wszystko i jeszcze trochę. Ktoś zaryzykował stwierdzenie, że gdyby przy wykorzystanym limicie zmian Gianluigi Buffon doznał kontuzji, to w bramce mógłby go zastąpić tylko on. O większym potencjale niż Frank Rijkaard i Patrick Vieira, do których go porównywano. Dla niego punktem odniesienia był Kaka, są Yaya Toure i Abou Diaby.
Słabsi, czyli mocniejsi
Kibice Juventusu muszą powoli oswajać się z jutrem bez Pogby. I pocieszać na wiele sposobów. Inter Mediolan najlepszy sezon po ponad półwieczu rozegrał zaraz po sprzedaniu Ibrahimovicia do Barcelony, za którego wziął niemałą gotówkę i żywego Samuela Eto’o. W historii Starej Damy też nie trzeba długo grzebać, żeby znaleźć podobne przykłady. W zabiegu, do którego przygotowuje się Agnelli, lubowała się słynna triada: Luciano Moggi – Antonio Giraudo – Roberto Bettega. Jedno z haseł (akurat to uczciwe), pod którym rządzili, brzmiało: sprzedać, żeby się wzmocnić.
W 1995 roku puścili do Milanu Roberto Baggio, zwolnili miejsce dla Del Piero i jeszcze kupili użytecznego Vladimira Jugovicia. Rok później nie przedłużyli kontraktu z Gianlucą Viallim i zarobili na sprzedaży Fabrizio Ravanellego do Middlesbrough, w ich miejsce przyszli młodsi i tańsi Christian Vieri, Nicola Amoruso i Alen Boksic, a do pomocy trafił Zinedine Zidane. Minął kolejny rok i Moggi wykonał największy transferowy numer w swojej barwnej karierze. W poniedziałek obiecał Gianniemu Agnellemu, że Vieri zostaje i jest nie na sprzedaż, a we wtorek porozumiał się z Atletico Madryt. W zamian kupił króla strzelców z Atalanty Bergamo – Filippo Inzaghiego. Wreszcie 2001 rok, zwany rokiem rewolucji. Okazało się, że zwycięskiej, choć wcale się nie zapowiadało. Triada złamała serca kibicom, sprzedając Zizou do Realu Madryt (w tym samym okienku odszedł niespecjalnie kochany w stolicy Piemontu Superpippo), i zainwestowała w Gianluigiego Buffona, Liliana Thurama, Pavla Nedveda i Davida Trezegueta.
Teraz niektórzy już dzielą skórę na niedźwiedziu i wydają ciągle wirtualne pieniądze za Pogbę. Najmniej 45 milionów, najwięcej – tego nie wie nikt. – “Skoro Bale kosztował 100 milionów, Pogba jest wart dwa razy tyle ” – oceniał Raiola. Jak, sprzedając, się wzmocnić?
Najrozsądniejsze byłoby zainwestowanie w wykonawców do systemu 1-4-3-3. Conte lamentuje, że teraz, choćby chciał, to nic może przejść na bardziej ofensywne i widowiskowe ustawienie, bo brakuje mu skrzydłowych, którzy potrafią wygrywać pojedynki. Za jednego Pogbę kupi dwóch albo nawet trzech takich, jak potrzebuje. Znów okaże się, że teoretycznie nie ma piłkarzy niezastąpionych, ale drugiego takiego skarbu w Turynie szybko nic odkopią.
Autor : Tomasz Lipiński
Źródło : Piłka Nożna 42/2013Wyszukał: s00p3L