#FINOALLAFINE

Lepszy model


Piłka Nożna PLUS
Kibice Juventusu Turyn są więcej niż pewni: gdyby w finale Ligi Mistrzów nie zabrakło Pavla Nedveda, to nie Milan, lecz właśnie bianco-neri zdobyliby po raz trzeci w historii najcenniejsze z klubowych trofeów. I trudno ten argument podważać.


Zbigniew Boniek twierdzi: – Mogę sobie wyobrazić zwycięski Juventus praktycznie bez każdego piłkarza, nie wyłączając Alessandro Del Piero czy Davida Trezegueta, ale Nedved jest nie do zastąpienia. Wydarzenia poprzedniego sezonu kazały przyznać rację Zibiemu, do którego zresztą włoscy dziennikarze lubią często porównywać czeskiego pomocnika.

Robocop futbolu


Kiedy z powodu kontuzji przez kilka tygodni pauzował Del Piero, a jeszcze dłużej Trezeguet, to zespół od zwycięstwa do zwycięstwa prowadził niezmordowany Nedved. Niejako symboliczny w jego wykonaniu był mecz Juventus – Inter (3:0) z 23 kolejki. Nadzwyczajny występ – tak podsumowała jego grę „La Gazzetta Dello Sport”. Dalej nazwała go Robocopem futbolu. Bo naprawę trudno komukolwiek było w racjonalny sposób wytłumaczyć fakt, jak piłkarz, który w 20 minucie miał grymas bólu na twarzy i wyraźnie domagał się zmiany, dotrwał do ostatniego gwizdka sędziego i praktycznie w pojedynkę przesądził o wyniku takiego meczu. Nie było osoby, która nie komplementowałaby wówczas Czecha. Roberto Mancini mówił:- On może grać na każdej pozycji i nie ma dla niego różnicy między treningiem a meczem. Gra z takim samym zaangażowaniem. Strzela bramki, asystuje przy golach kolegów i jest świetny w defensywie, moim zdaniem zasługuje jak mało kto na „Złota Piłkę”. Z kolei Marcello Lippi powiedział: –Nedved ma zaraźliwy entuzjazm.
Także najwyższą klasę pokazał w rewanżu półfinału Ligi Mistrzów przeciw Realowi Madryt. Był bez wątpienia najlepszym piłkarzem na boisku: znakomicie podawał, strzelił efektownego gola i walczył ze wszystkich sił. I właśnie sportowa ambicja go zgubiła. Brakowało niewiele minut do końca rozstrzygniętego już na korzyść Włochów dwumeczu, kiedy Nedved zdecydowanie zaatakował w okolicach środkowej linii boiska Steve’a McManamana i sędzia Urs Meier słusznie ukarał go żółtą kartką. Czech przez kilka sekund nie podnosił się z murawy, skrywając twarz w dłoniach. Ta kara oznaczała, że na finał do Manchesteru mógł pojechać tylko w charakterze ekskluzywnego kibica. Cała Italia i chyba Europa współczuła piłkarzowi, który na występ w finale zasłużył bardziej niż ktokolwiek inny. Po meczu tłumaczył tym, którzy uważali, że mógł odpuścić i nie faulować Anglika: – Nieważne, czy jest pierwszy czy ostatnia minuta, czy przegrywamy, czy też gromimy rywala, ja nie potrafię się nie angażować.
Niektórzy dziennikarze odważyli się skrytykować Marcello Lippiego, który powinien był wcześniej ściągnąć Nedveda z boiska. – To piłkarz, którego ot tak sobie się nie zmienia – spokojnie odpierał zarzuty trener.

Juventus pozbawiony lidera i motoru napędowego zawiódł w finale. Wprawdzie Milan potrzebował dopiero rzutów karnych, aby wykazać wyższość, ale ona nie podlegała dyskusji przez wcześniejsze 120 minut walki. Od tamtego majowego wydarzenia dwa najbardziej utytułowane włoskie kluby zmierzyły się już dwukrotnie w meczach, których stawką były inne dwa prestiżowe puchary. W obu wystąpił Nedved i w obu góra byli aktualni mistrzowie Włoch. Najpierw w krajowym superpucharze tym razem Juventus miał więcej szczęcia w rzutach karnych, a później w meczu i Puchar Luigiego Berlusconiego pokonał Milan na San Siro 2:0.

Dopiero po maturze


Pavel Nedved 30 sierpnia skończył 31 lat. Treningi zaczynał w drużynie RH Cheb, zreszt a piłkarze tego klubu był także jego ojciec – Vaclav. Pavel już w szkole podstawowej otrzymał propozycję gry w Pilznie. W drugoligowej Skodzie zadebiutował wkrótce po osiemnastych urodzinach. Do stolicy Czech i klubu Sparta mógł przenieść się już w 1988 roku, ale nie zgodził się na to ojciec. Powodem był brak uzyskania przez syna promocji do następnej klasy. Na podbój Pragi pojechał więc dopiero po uzyskaniu średniego wykształcenia. Najpierw w drużynie Dukli odbył służbę wojskową, a po kilku miesiącach znalazł się w Sparcie. Z nią świętował raz mistrzostwo Czechosłowacji, dwa razy mistrzostwo Czech i raz puchar Czech.

Przełomem był udział w mistrzostwach Europy przed siedmiu laty. Strzelając gola przyczynił się do zwycięstwa Czechów nad Włochami, a następnie awansu do finału. Dopiero drużyna Dušana Uhrina nie sprostała Niemcom. Lazio Rzym kupiło Nedveda za 4,5 miliona dolarów. Choć wielkim zwolennikiem pozyskania rodaka był ówczesny trener rzymskiego klubu Zdenek Zeman, to niewiele brakowało, aby nie doszło do transferu. A wszystko dlatego, że Nedved jeszcze przed wyjazdem na Euro 96’ podpisał kontrakt ze słowackim 1.FC Koszyce. Formalnie był zawodnikiem tego klubu jeszcze przez miesiąc po mistrzostwach, ale nie stawił się na żadnym treningu. Miał atrakcyjne propozycję – z PSV Eindhoven i właśnie Lazio. Menedżer Zdenek Nehoda zatrudnił najlepszych prawników, aby uwolnić Nedveda od wcześniejszych zobowiązań. I udało się. Z Lazio zdobył mistrzostwo i Puchar Włoch, a także Puchar Zdobywców Pucharów. 19 maja 1999 roku w finale Lazio – Mallorca (2-1) strzelił ostatniego gola w historii tych rozgrywek.

Za Zizou


Pewnego lipcowego dnia 2001 roku z Pragi do Turynu przetransportował Nedveda prywatny samolot braci Agnellich, honorowych prezydentów Juve. Szybko ustalono szczegóły tansferu. Lazio otrzymało 34,5 miliona dolarów, a sam zawodnik przez cztery sezony gry w biało-czarnych barwach miał zarobić 4,5 miliona dolarów na rok. Dzięki temu transferowi stał się najdroższym zawodnikiem z krajów należących do dawnego bloku wschodniego. Wyprzedza Szewczenkę, Rebrowa, Rosickiego i Kollera. Jego odejściu do Turynu towarzyszyły gwałtowne protesty kibiców Lazio, którzy w liczbie kilkuset wylegli na ulice Rzymu, sformułowali też pismo, w którym miedzy innymi napisali: Nie wierzymy już Cragnottiemu (to ówczesny przezydent klubu-dop.Lip), który składa obietnice bez pokrycia. Drużyna jest coraz słabsza, a abonamenty – droższe. Cragnotti precz!.

Nie byłoby Nedveda w Juventusie, gdyby wcześniej z Turynu nie odszedł Zinedine Zidane. W znacznym stopniu z pieniędzy uzyskanych od Realu sfinalizowany zakup Czecha. Początki w Turynie miał nadspodziewanie trudne. Długo nie potrafił strzelić gola, zawodził. Dopiero kiedy Marcello Lippi przesunął go z lewej pomocy na pozycję, na której wcześniej występował Zizou, ten zaczął grać na miarę wyjątkowego talentu. Dziś nikt w Turynie nie żałuje odejścia Francuza, co więcej kibice, gdyby tifosi tylko znali przebój Kasi Klich, to mogliby mu zanucić słowa: – Zamienię cię na lepszy model.

Nie sposób oczywiście rozstrzygnąć kto jest obiektywnie lepszym piłkarzem, ale dla potrzeb Juventusu bez wątpienia bardziej pasuje styl gry Czecha.

Album od Anny


Na pewno nie znamy Nedveda takim, jakim go widzi żona Ivana z którą ma dwoje dzieci: sześcioletnią córkę… Ivanę i dwuletniego syna… Pavla. – W domu jest leniem – ujawnia w jednym z wywiadów małżonka. – Jeśli akurat nie gra meczu, to właśnie kładzie się spać i wstaje skoro świt, ma dwie lewe ręce, zatem cały jego talent ogranicza się do nóg. Natomiast sam Nedved mówi: – Kiedy oglądam telewizję i widzę, jak kłócę się z sędziami i przeciwnikami, jak fauluje, to z trudem siebie rozpoznaje. Poza boiskiem jestem przecież innym, bardzo spokojnym człowiekiem – nie wiele rzeczy jest w tanie wyprowadzić mnie z równowagi.
Od najwcześniejszych lat jego boiskowy pseudonim to Meda. Wziął się on z przekręcenia nazwiska na Medved, a meda po czesku oznacza właśnie niedźwiedzia. Włosi dokonali tłumaczenia i wołają na niego orno. W przeszłości czescy koledzy z drużyny wołali na niego również „Wariat”. A to ze względu na jego ciągłą ochotę trenowania. – Nie znałem co to dzień wolny. Trenowałem nawet w Boże Narodzenie. Treningi mnie nie nużyły, ale relaksowały. Latem wstawałem o 6, żeby pójść pobiegać. Kiedy zaczynałem dzień od przebieżki i ćwiczeń na siłowni, później czułem się lepiej.

W ojczyźnie cieszy się ogromną popularnością, spotyka się z jej licznymi dowodami. A jeden z kibiców zasługuje na szczególne wyróżnienie. To kobieta, ma na imię Anna i 62 lata. Po zakończeniu każdego sezonu, otrzymuje od niej prezent w postaci wielkiego albumu. Zawiera on podsumowanie i chronologię meczów, w których Nedved brał udziałem zdjęcia z gazet i najciekawsze artykuły mu poświęcone. – Z przyjemnością je przeglądam – mówi piłkarz. A być może w albumie podsumowującym rok 2003 znajdzie się zdjęcie Pavla Nedveda ze „Złotą Piłką”.

Autor: Tomasz Lipiński

Źródło: Piłka Nożna Plus (9/2003)
Wyszukał: DeeJay

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze