#FINOALLAFINE

Liga włoska wraca i ma być piękniejsza niż kiedykolwiek

Wojciech Szczęsny mówi, że to nudna liga, bo wiadomo kto ją wygra. Rzecz w tym, że ten sezon może być przełomowy. I to nie tylko w kwestii mistrzostwa i ewentualnego zepchnięcia Juventusu z tronu, ale też gry pozostałych zespołów. Bo wielu tu znakomitych trenerów, wiele różnych stylów, wiele historii do śledzenia i wielu Polaków. Czas start!

Wracają doskonali trenerzy, przychodzą nowi piłkarze, gwiazdy zostają. I teraz, gdy transferowa karuzela zwalnia, kluby zaczynają się chwalić dokonaniami: Lorenzo Insigne mówi, że jeszcze nie grał w tak silnym Napoli, Romelu Lukaku dołącza do Interu i deklaruje walkę o mistrzostwo, bo skład został znakomicie wzmocniony. Roma ma się odbudować, o czym zapewnia Edin Dżeko, a Juventus to Juventus. Ma zrobić swoje – w stylu piękniejszym niż wcześniej, bo teraz ich gra nie będzie już zaprogramowana przez analityczny umysł Massimiliano Allegriego, a napędzana fantazją Maurizio Sarriego. To pobudza wyobraźnię kibiców Juve. Ale też nadzieję rywali.

Kilka historii nie do przegapienia

Antonio Conte w Interze, Carlo Ancelotti w Napoli, Paulo Fonseca w Romie, Marco Giampaolo w Milanie, Gian Piero Gasperini w Atalancie i Maurizio Sarri w Juventusie. Sześciu świetnych trenerów i sześć różnych myśli taktycznych. Dość powiedzieć, że każdy z tych zespołów będzie ustawiony w innej formacji. Fonseca i Gasperini to szalona ofensywa, Giampaolo – nadzieja na mniej toporną grę Milanu, Sarri – szaleństwo w świetnie zorganizowanej drużynie, Ancelotti – niezwykłe doświadczenie i skład mocniejszy niż przed rokiem, Conte – pragnienie sukcesu i łatka drużyny gotowej dogonić Juventus. La Gazzetta dello Sport podsumowuje to jednym zdaniem: w ojczyźnie catenaccio nadszedł czas piękna. Bo poza wielkimi klubami są też średniacy, których trenerzy zawsze grali widowiskowo, do przodu. Czasem nawet kosztem wyników. Jest utalentowany Roberto De Zerbi z Sassuolo. Eusebio Di Francesco w Sampdorii, u którego wreszcie w ofensywie będzie mógł się wyszaleć Bartosz Bereszyński. A w Genoi Aurelio Andreazzoli, który w poprzednim sezonie spadł z Empoli, ale tak pięknie, że błyskawicznie znalazł nowy klub.

W tym sezonie historia goni historię: Conte to przecież Juventino. Ale teraz ma przerwać serię kolejnych mistrzostw, którą siedem lat temu sam rozpoczął będąc ich trenerem. A Sarri? Niedawno pokazywał kibicom Juventusu środkowy palec, a teraz ma wprowadzić ich piłkarzy w inny wymiar grania. Tak efektowny, jak w Napoli, którego fani nie potrafią mu wybaczyć, że przyjął pracę w Turynie. Terminarz ułożył się tak, że mistrz i wicemistrz spotkają się już w drugiej kolejce, ale że Sarri się rozchorował, to na ławkę do tego czasu nie wróci. Pod Wezuwiuszem wszyscy są przekonani, że to jak z paluszkiem i główką – zwykłe miganie się i strach przed konfrontacją z byłym zespołem. Ale w pozostałej części Włoch, wiedzą, że sprawa jest poważniejsza, bo Maurizio zmogło zapalenie płuc. Podobno wynikające z niedoleczonej wcześniej grypy. Albo tych 60 papierosów dziennie, które przyznaje wypalać. Na razie Sarri ogląda wszystkie treningi Juve dzięki transmisjom w internecie i z łóżka koordynuje pracę asystentów. Powinien wrócić na mecz z Fiorentiną w trzeciej kolejce. Zapewne z tytoniem w ustach.

Do Włoch z rekordowymi planami wrócił też Gianluigi Buffon, który będzie oczywiście zmiennikiem Wojciecha Szczęsnego, ale w ośmiu ligowych meczach wystąpi na pewno, żeby pobić rekord Paolo Maldiniego i przejść do historii jako zawodnik z największą liczbą występów w Serie A. To nie w smak kibicom Milanu, którzy rok temu cieszyli się z jego odejścia do PSG, bo rekord ich legendy miał przetrwać jeszcze długie lata. Gigi wrócił szybciej niż się wszyscy spodziewali. Do ligi wraca też Mario Balotelli – a z nim zawsze jest ciekawie. W dodatku, dołącza do Bresci – prawdopodobnie najlepszego beniaminka od lat, w składzie którego jest już chociażby Alfredo Donnarumma, strzelec aż 46 goli w dwóch ostatnich sezonach Serie B. Za nim, w środku pola biega Sandro Tonali, włoski supertalent, który do Andrei Pirlo jest porównywany od kiedy pierwszy raz kopnął piłkę. Ma już tego dosyć. “Mogę nawet ogolić się na łyso, byle nikt nie widział we mnie nowego Pirlo” – mówi.

W tle tego wszystkiego będziemy kibicować Sinisy Mihajloviciowi, który przed rozpoczęciem sezonu poinformował, że walczy z białaczką. Nie chciał przerwy. Gotowy jest walczyć na dwóch frontach jednocześnie. “Choć gdy się o tym dowiedziałem, przez dwa dni płakałem w pokoju. Ale nie ma już we mnie strachu, bo wiem, że wygram” mówił na wyjątkowej konferencji prasowej. Kibice obejrzeli jego wyznania i ruszyli pod bramę ośrodka Bologny, by go wspierać. Pojawili się zanim wyjechał i otoczyli miłością – głaskali po głowie, ściskali za rękę, klepali po plecach. Zapewniali, że wszystko będzie dobrze. Kibicowanie Sinsy zjednoczy Włochów jeszcze bardziej niż wspólne marzenie o odebraniu scudetto Juventusowi.

Sezon, w którym ma nastąpić przełom

Klubem gotowym na rzucenie wyzwania siedmiokrotnemu mistrzowi z rzędu ma być rozsądnie wzmocniony Inter. Bo skoro w ostatnich sezonach mistrzostwo Włoch zawsze zdobywał zespół z najlepszą defensywą, to szanse Interu mającego Godina, de Vrija i Skriniara wyglądają naprawdę poważnie. Już pisze się we Włoszech, że to trio na miarę legendarnego turyńskiego BBC – złożonego z Bonucciego, Barzagliego i Chielliniego.

Uwagę od procesu budowania nowego zespołu odciąga na razie serial z Mauro Icardim w roli co najwyżej drugoplanowej. Bo pierwszoplanową w całej tej historii wydaje się odgrywać jego żono-agentko-mentorka Wanda Nara, która kilka dni temu stwierdziła, że skoro klub zabrał jej mężowi dziewiątkę i dał ją Romelu Lukaku, to on będzie w nowym sezonie grał z siódemką. Ale będzie grał! Choćby Inter nie wiadomo jak się upierał na sprzedaż. Doniesienia o tym, że jej ukochany jest znienawidzony przez bałkańską część szatni, wydają się nie mieć wpływu na ich niesłabnącą chęć pozostania w Mediolanie. Tego lata, jak zwykle zresztą, ona stanęła przed mikrofonami i mówiła, a on uzupełniał ją zdjęciami wrzucanymi na Instagram. To sprzed kilku dni – na którym osobiście dogląda budowy apartamentu z widokiem na nową siedzibę Interu w Porta Nuova – jest dość jednoznaczne. Najnowsze informacje wskazują na to, że odrzucając wszystkie oferty, które przyjął za niego Inter, dopięli swego. Icardi został zgłoszony do rozgrywek. I to z tą siódemką, na którą upierała się Wanda!

Na szczęście to jedyne szaleństwo w tej części Mediolanu. Dalej jest aż nadto spokojnie: przemyślane transfery, dość szybko zrealizowane i to w iście “juventusowym” stylu. Sprowadzono zawodników, którym wygasła umowa i byli do wzięcia za darmo. Za Diego Godina, jednego z najlepszych środkowych obrońców świata, nie zapłacono więc ani jednego euro. Podobnie jak przed rokiem za Kwadwo Asamoaha i Stefana De Vrija. Tak, jak kiedyś Giuseppe Marotta za niewielkie pieniądze zbudował w Turynie jeden z najlepszych środków pola, tak teraz to samo robi ze środkiem obrony w Interze. To jego styl. Jego pieczątka, którą nie mógł już stemplować kolejnych transferów w Juventusie, więc z całą wiedzą i metodami przeniósł się do Mediolanu. Juventus kupił Cristiano Ronaldo, mimo że on upierał się, by do transferu nie doszło. Wziął z powrotem Leonardo Bonucciego, chociaż on wolał zatrzymać w składzie Mattię Caldarę. W Interze jego zdanie znów jest kluczowe. Chciał środkowych pomocników – Stefano Sensiego z Sassuolo i Nicolo Barellę z Cargliari – to ma. Włoski Sky Sports stwierdza, że to środek pola, którym również reprezentacja Włoch może grać przez najbliższe 10 lat. Do tego Valentino Lazaro z Herthy Berlin i Romelu Lukaku, którego udało się wyrwać w ostatniej chwili Juventusowi. Dlaczego? Tłumaczy sam Lukaku: – Bo na ławce jest Antonio Conte. Szanuję go jako trenera i wiem, że on też bardzo mnie chciał. Marzyłem o współpracy z nim. Blisko było już w Chelsea, ale spotykamy się w Interze.

Wzmocnienia Interu to jedno. Nadzieja kibiców na przerwanie mistrzowskiej serii Juventusu wiąże się przede wszystkim z przyjściem Maurizio Sarriego, który do turyńskich salonów w swoim ulubionym dresie pasuje nijak. Na pierwszą konferencję wbił się co prawda w garnitur, ale ci, co go widzieli, wiedzą, że coś nie grało. W opinii większości tak, jak Sarriemu nie pasował ten garnitur, tak on nie pasuje do Juventusu. Z wielu względów: od wybuchowego charakteru, przez maniactwo, które działało w Napoli, ale już w Chelsea okazało się męczące, po styl gry, którego wdrożenie wymaga czasu. Pomysł Conte wydaje się łatwiejszy, bardziej przystępny i szybszy do przyswojenia. Niedoskonałości w grze Juve, przede wszystkim na początku, może być zatem sporo. To szansa, która szybko może się nie powtórzyć, bowiem Sarri jeśli tylko nie pokłóci się z piłkarzami albo kimś ważniejszym od niego, to za chwilę Juventus znów będzie piekielnie mocny. A do tego może jeszcze spektakularnie grać. Rywalom chodzi o to, by wykorzystać tę chwilę potrzebną na wgranie nowego systemu. Włosi przypominają, że gdy instalował go w Napoli, pierwsze zwycięstwo przyszło dopiero po miesiącu.

A co z Polakami?

Mamy ich aż siedemnastu, co czyni z nas trzecią najliczniejszą grupę obcokrajowców na równi z Francuzami. Więcej jest tylko Brazylijczyków i Argentyńczyków. Regularnie występować powinni nasi bramkarze: Szczęsny, Drągowski i Skorupski. Poza tym: Zieliński, Linetty, Bereszyński, Cionek, Salamon i Piątek. Aurelio De Laurentiis uciął plotki o odejściu Arkadiusza Milika, zapewniając, że na pewno zostanie w klubie. La Gazzetta przewiduje, że sezon w wyjściowym składzie rozpocznie Dries Mertens, ale Milik pozycję w Napoli wciąż ma silną i powinien regularnie pojawiać się na boisku – czy tylko wchodząc z ławki, czy z czasem grając od początku -; to się okaże.

Z piłkarzy, którzy pojawili się we Włoszech tego lata, największe szanse na grę ma Sebastian Walukiewicz w Cagliari, gdzie trener Rolando Maran wydaje się nim być zachwycony i regularnie wystawiał go w sparingach. Przed sezonem niezłe recenzje zbierał też Arkadiusz Reca, który powinien częściej pojawiać się na boisku, bo jego Atalanta będzie grała w Lidze Mistrzów i wymiana podstawowych zawodników nie raz będzie konieczna. Szymon Żurkowski na razie we Fiorentinie jest zmiennikiem i pewnie sytuacja nie zmieni się, dopóki trenerem będzie Vincenzo Montella, który uparcie stawia na środek pola: Benassi, Pulgar i Badelj. Zdecydowanie mniejsze szanse na grę mają Filip Jagiełło w Genoi i Paweł Dawidowicz w Hellas. Możliwe jednak, że podobnie jak Paweł Jaroszyński z Genoi i Patryk Dziczek z Lazio, zostaną wypożyczeni do klubów grających w Serie B.

Attaccare! które kiedyś miał wykrzyczeć w szatni Milanu Silvio Berlusconi, w tym sezonie padnie przed niejednym meczem. Do ataku! Sezon czas zacząć.

Autor: Dawid Szymczak
Źródło: www.sport.pl

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze