Nesta o finale z Juventusem: “Przeciwko Juve nie da się grać na luzie”
Alessandro Nesta wielokrotnie mierzył się z Juventusem w ligowych klasykach i finałach. Największe emocje przeżył jednak w Manchesterze, gdzie w barwach Milanu walczył z Bianconerimi o Puchar Europy. "Każdy był spięty. Nawet Maldini" - wspomina legenda włoskiego futbolu.
acmilan.com
lessandro Nesta przez lata stanowił jeden z symboli rywalizacji z Juventusem, zarówno jako kapitan Lazio, jak i filar obrony Milanu. Kibice Bianconerich doskonale pamiętają go z wielu klasyków Serie A oraz dramatycznego finału Ligi Mistrzów w Manchesterze w 2003 roku. Teraz, po latach, w wywiadzie opowiada nie tylko o końcu kariery, ale także o kulisach najważniejszych meczów przeciwko Juventusowi, w tym o rzucie karnym, który musiał wykonać przeciwko samemu Buffonowi.
Nesta o odejściu z Milanu i zakończeniu kariery
Zaczyna od końca – pożegnania najpierw z Milanem, a potem z futbolem: “Powiedziałem dość po operacji, gdy musiałem brać dwa voltareny dziennie, byłem wykończony. Ciało zaczynało mówić mi dość. Rok wcześniej zagrałem dwa mecze z Barceloną przeciwko Messiemu, sam nie wiem, jak je przetrwałem. Rok później mówiłem sobie, że jeśli trafi mi się ktoś taki znowu, to mnie zniszczy – więc uznałem, że pora kończyć. Milan zaproponował mi jeszcze jeden rok kontraktu, ale odmówiłem. Jestem obrońcą, muszę gonić ludzi, więc zrozumiałem, że to koniec. Napastnikom trudniej to zrozumieć “.
Pożegnawszy się z klubem z Mediolanu, zawodnik z rocznika ’76 zakończył karierę zagranicznymi epizodami – najpierw w Kanadzie, w Montreal Impact, a potem w Indiach, w Chennaiyin: “Miałem już wszystko gotowe na wyjazd do Kanady. Nie byłem mentalnie gotowy, by całkowicie przestać grać – przejście od 100 do 0 było dla mnie trudne. Po zakończeniu gry w Montrealu, po 6-7 miesiącach zadzwonił do mnie Materazzi, który był grającym trenerem w Indiach. Ustawiał się jako trequartista, a taktyka polegała na wrzucaniu mu piłki, a reszta miała ruszać na jego zgrania “.
Problem pojawił się, gdy rzeczywiście zakończył karierę. “Po Indiach powiedziałem sobie dość. Potem pojechałem z żoną do Miami, zostaliśmy tam 10 lat. Mieliśmy już dom, jeździliśmy tam latem i lubiłem to miejsce. Ale siedziałem tak długo na kanapie, że psychicznie się załamałem, przyznaję. Cierpiałem naprawdę – każdy dzień był taki sam. Żona zabrała mnie na Karaiby, hotel był super, a ja po jednym dniu chciałem wracać. Żona nie wyrzuciła mnie z domu tylko dlatego, że mnie kocha – jest święta. Wtedy powiedziałem sobie, że muszę się znów zaangażować. Brakowało mi adrenaliny, rywalizacji. To nie była ciężka depresja, ale byłem nieznośny w domu. Nawet pies za chwilę by mi to powiedział. Musiałem wrócić do piłki i jedyny sposób, by to zrobić, to zostać trenerem. Dyrektorem nie – to nie dla mnie. Jestem człowiekiem boiska, muszę coś zmieniać co niedzielę. To ścieżka, którą podejmę i może mnie gdzieś zaprowadzi. Grać jest fajniej, ale potem mnie to wciągnęło – adrenalina wraca, zmieniasz mentalność “.
Nesta został sprzedany przez Sergio Cragnottiego wraz z Hernanem Crespo z powodu problemów finansowych Lazio – Argentyńczyk trafił do Interu, a Nesta do Milanu, gdzie rozpoczęła się jego prawdziwa piłkarska epopeja. “Na początku nie chciałem odchodzić. Rok wcześniej dzwonił do mnie Real Madryt i nie poszedłem, chciałem zostać w Lazio – byłem wtedy trochę specyficznym chłopakiem (śmiech). Potem pojawił się Milan, Lazio już się praktycznie rozsypywało… W pierwszym roku wygraliśmy Ligę Mistrzów i Puchar Włoch. Milan był topowym klubem. Można było wynająć dowolny dom, a oni płacili czynsz. Potem, jeśli chciałeś, zabierali cię do sklepu meblowego i kupowali wszystkie meble. Powiedziałem mojej żonie: ‘Nie zachowujmy się jak Rzymianie…’ (śmiech). Naprawdę, musiałeś myśleć tylko o grze. Na początku, gdy rozstałem się z Lazio, czułem się źle, ale potem, gdy zrozumiałem, w jakim jestem klubie, zakasałem rękawy. Przez pierwsze cztery miesiące grałem fatalnie. Pierwszy mecz w Modenie, mój debiut – byłem pośmiewiskiem. Ale potem ruszyłem, Paolo (Maldini) mi pomógł. Na początku nie byłem jeszcze gotowy, żeby rozstać się z Rzymem… Ale potem ruszyłem i w pierwszym roku mieliśmy szczęście, bo wygraliśmy Ligę Mistrzów “.
Nesta o triumfie w Manchesterze przeciwko Juventusowi
Wspominając finał w Manchesterze z Juventusem, Nesta mówi: “Nikt nie spał. Bo jeśli przegrasz z Manchesterem United, nikt nie ma pretensji, ale jak przegrasz z Juventusem… Było bardzo nerwowo, nawet Maldini był spięty – gdy go takim zobaczyłem, zaniepokoiłem się. Dzieliłem pokój z Pirlo – Andrea wydawał się spokojny, ale też był spięty. U nich był Di Vaio, który był jak mój brat. Powiedziałem mu: trzymaj się (śmiech). Żartuję. Rozmawialiśmy też z trenerem Lippim. To było piękne. Liga Mistrzów przenosi cię w inny świat – dopóki tam nie dojdziesz, twój status jako piłkarza nie rośnie. Tak samo jak kiedy wygrywasz mundial. To był mecz dwóch napiętych drużyn, Juve było twarde i solidne. Nie grali pięknie, ale ciągle byli na tobie. Dla mnie to był brzydki mecz. W pierwszej połowie dominowaliśmy my, w drugiej oni… Mało okazji, Buffon świetnie obronił strzał Pippo, oni trafili w poprzeczkę po uderzeniu Conte. A potem doszło do rzutów karnych… “.
Nesta o swoim rzucie karnym przeciwko Buffonowi
Nesta również podszedł do “jedenastki” i pokonał Buffona: “Uderzyłem trochę jak ‘maledetta’ (śmiech). Buffon dotknął piłki palcem… Wcześniej wykonywałem tylko jeden rzut karny, w kadrze U21. Przed karnymi niektórzy kuleli, inni mówili, że nie dadzą rady… Ja powiedziałem, że chcę strzelać, ale trener udał, że mnie nie widzi przy pierwszym podejściu (śmiech). Potem, jak zobaczył, że nikt się nie zgłasza, zapytał, czy jestem pewny – powiedziałem, żeby się nie martwił. Nigdy wcześniej nie strzelałem karnego. W karierze miałem momenty, kiedy zawiodłem – na przykład w jednym derbowym meczu zszedłem w przerwie, Montella strzelił mi trzy gole i nie wiedziałem, co się dzieje. Byłem wtedy zawiedziony samym sobą “.
“Wtedy musiałem znaleźć okazję, żeby się zrehabilitować. Musiałem być wiarygodny dla samego siebie, nie obchodziło mnie, co pomyślą inni. Czułem, że muszę strzelać tego karnego, musiałem zamknąć tamtą historię. I podszedłem. Przygotowałem się: czekałem do ostatniej chwili i gdy tylko Gigi się ruszył, posłałem piłkę. Podchodzę gotowy do strzału, ale Buffon się nie rusza, zostaje w miejscu. Nie miałem planu B, więc w ostatniej chwili musiałem otworzyć strzał i wyszło trochę na chybił-trafił… Ale Gigione nie obronił. Potem już szaleństwo, niesamowita impreza. Całą noc byliśmy w Manchesterze. To była wyjątkowa grupa “.
Nesta i niesamowity finał w Stambule z Liverpoolem
Dla Nesty jednak najmocniejszy Milan to ten, który przegrał finał w Stambule z Liverpoolem w 2005 roku: “Z Jaapem Stamem, bestią. Mamma mia. W pierwszej połowie mieliśmy ich roznieść, byliśmy nakręceni. Byliśmy skoncentrowani. Świętowaliśmy w szatni? Ależ skąd. To jakiś idiota z tamtej drużyny – nawet nie wiem, jak się nazywa – powiedział takie rzeczy… My natomiast się kłóciliśmy, atmosfera była napięta, wiedzieliśmy, że to jeszcze nie koniec. Wiesz, kto ich trzymał przy życiu? Gerrard. Był wszędzie, był niesamowity. A potem w drugiej połowie straciliśmy gola, potem drugiego, nie wiadomo jak, i przyszła panika. Już w przerwie wiedzieliśmy, że trzeba będzie zagrać mocno. To się już zdarzało, że traci się gole… Przy 3-2 już trochę zabrakło… Przy 3-3 zaczęliśmy od nowa, Dudek zrobił niesamowitą paradę, sam nie wie jak: otworzył rękę, a Sheva strzelił z metra i piłka poleciała w górę. Potem karne i przegraliśmy. To była katastrofa… Wszystko poszło źle. W Superpucharze strzeliłem karnego i trafiłem, też przeciwko Gigione. Ale potem już mi nie ufali. Kiedy jechaliśmy do Stambułu, znów się zgłosiłem, ale trener mnie nie wybrał. W szatni nikt się nie odzywał, nikt nie śmiał nic powiedzieć. Byliśmy z rodzinami, poszliśmy coś zjeść i zapanowała cisza… Byliśmy jak martwi. Rino latem chciał odejść, ale Galliani go przekonał, choć wszyscy byliśmy w depresji. Przez całe lato, przez tę jedną sekundę po przebudzeniu mówiłem: ‘To niemożliwe, to nie może być prawda’. A potem, kiedy się znów spotkaliśmy, znów się nakręciliśmy. Mieliśmy mocną grupę Włochów, właściwych ludzi. Powiedzieliśmy sobie, że to nie może tak się skończyć. Zaczęliśmy od nowa. Maldini powiedział to, co trzeba – mówił mało: ‘Zakasać rękawy, zaczynamy od nowa’. Trzeba było tylko przez to przejść. Rino był załamany, myślę, że całe lato się sam karcił. Cierpiał, wiesz, jaki on jest. Ale w końcu się pozbierał, to on dawał impuls – dwa kopniaki i zaczynał się trening. I tym razem miał rację. Paolo, Rino, Andrea, Ambro… Wszyscy byli właściwi i ruszyliśmy z powrotem “.
Nesta o Maldinim: “Wprawia mnie w zakłopotanie”
O swojej defensywnej współpracy z Paolo Maldinim Alessandro Nesta powiedział: “Graliśmy już razem w kadrze, a potem trafiłem do Milanu. To najlepszy obrońca w historii, biorąc pod uwagę jego cechy fizyczne i mentalne. Też popełniał błędy, bardzo rzadko, ale nawet wtedy nic go to nie ruszało. Zawsze skupiony, mówił mało. Najlepszy w światowej piłce. Nauczył mnie mentalności. Ja przyjechałem z Rzymu z prostowanymi włosami, w sandałach i bermudach, a on pokazał mi, jak się zachowywać w Milanie. Miał niesamowitą siłę… W wieku 40 lat biegał jak pociąg. Był najlepszy, jedyna osoba, przy której czuję zakłopotanie. Dlaczego? Nie wiem. Zakłopotanie w sensie – on jest po prostu inny niż wszyscy “.
Nesta i mistrzostwa z Milanem
Po mistrzostwie z Lazio w 2000 roku, Nesta zdobył jeszcze dwa tytuły z Milanem – w 2004 i 2011 roku. “Najbardziej związany jestem z tym pierwszym. To był rok, w którym odpadliśmy z Ligi Mistrzów i uratowaliśmy sezon. Ale to mistrzostwo z Lazio zostaje mi najbardziej w sercu. Bo w Mediolanie… “.
“Mistrzostwa, puchary… Tam byli do tego przyzwyczajeni. Świętujesz dzień. W Rzymie świętowaliśmy miesiąc. W Milanie naprawdę się świętuje tylko wtedy, gdy wygrywasz Ligę Mistrzów. Mistrzostw zdobyliśmy niewiele. Trzy finały Ligi Mistrzów i tylko dwa tytuły mistrzowskie… Klub był bardziej nastawiony na Champions League, podobnie jak kibice. W tych rozgrywkach rzadko zdarzało nam się zagrać słabo, natomiast jak jechaliśmy, dajmy na to, do Reggio Calabria, to potrafiliśmy zremisować. Trener ( Carlo Ancelotti – przyp. red. ) był stworzony do Ligi Mistrzów, widać to też teraz w Realu Madryt. Klub był skupiony na Champions League, ale także kibice – czuło się inne napięcie, inny klimat “.
Po Stambule przyszedł czas na Ateny
Po ogromnym rozczarowaniu w Stambule, dwa lata później – w 2007 roku – przyszła zemsta w Atenach: “Znak przeznaczenia. Byliśmy przekonani, że wygramy. Przeznaczenie znów ich postawiło przed nami, nie mogliśmy przegrać tego meczu, nie mogliśmy nie wygrać. Graliśmy gorzej niż wtedy, gdy przegraliśmy, ale byliśmy solidniejsi. Już od początku spotkania byliśmy pewni zwycięstwa. Pippo Inzaghi ledwo stał na nogach, był prawie naderwany… Gilardino był wtedy w niesamowitej formie. Wszyscy liczyliśmy, że to on zagra. Ale to są właśnie te genialne intuicje trenera, które pozwalają ci wygrać Ligę Mistrzów – on wiedział, że nawet poskładany Inzaghi ma większą szansę strzelić gola niż Gila. Pomyślcie, jak ten mecz zmienił życie Pippo… Byliśmy mniej spięci niż wcześniej, przekonani, że wygramy w każdy możliwy sposób. Mieliśmy Kakę w znakomitej formie. Oni grali czwórką w środku, a on co chwilę wyrywał się z impetem… Byliśmy pewni zwycięstwa. To samo było z Boca Juniors. Wygraliśmy Ligę Mistrzów, przegraliśmy z Boca, znów wygraliśmy Champions League i ponownie trafiliśmy na Boca – i znów wygraliśmy. Liverpool miał w sobie jeszcze trochę świeżości. Wygrali dwa lata wcześniej, a jak wygrywasz, to trochę schodzisz z ciśnienia. Ale oni wiedzieli, że to mecz dla nas. Wiedzieli to także oni “.
Nesta o kłótniach z Seedorfem
“To był potężny Milan. Później mieli nosa do sprowadzenia dwóch-trzech graczy, których nikt nie znał, jak Ricardo Kaka: przyszedł i wyglądał jak listonosz. A potem okazało się, że biega jak maszyna – nikt się nie spodziewał, że będzie aż tak mocny. Thiago Silva przyszedł z Rosji, wszyscy pytali, kto to w ogóle jest. A okazał się fantastyczny. Thiago Silva, Stam, Maldini, Kaladze… To była potęga “.
A co z Seedorfem? “Kocham go jak brata. Mam trudny charakter, ale on też. Kłóciliśmy się. Kłóciliśmy się sporo, zawsze chciał robić odwrotnie. Ale żeby pokazać wam, jaką mamy relację: raz Clarence pojechał do Los Angeles i zostawił mi swojego syna na 4-5 dni w domu w Miami. To wielki przyjaciel. Ale z Clarence’em, przez nasze charaktery, zderzaliśmy się… To super gość, zawodnik, który wygrywa mecze, ale czasem miał aż za dużo osobowości (śmiech). Jest wielki. Złoty chłopak “.
Choć od tamtych pojedynków minęły już lata, nazwisko Alessandro Nesty wciąż budzi emocje wśród kibiców Juventusu. Finał w Manchesterze, przegrany przez Starą Damę po serii rzutów karnych, to jedno z tych spotkań, które na zawsze pozostaną w historii nie tylko Milanu, ale i Juventusu. Dziś Nesta buduje swoją drugą karierę, tym razem jako trener, i być może już wkrótce znów stanie naprzeciw Bianconerich, choć tym razem nie na boisku, a przy linii bocznej.