Pierwsze sprzedane derby. Sprawa Gigiego Allemandiego
W 1927 roku Półwysep Apeniński obiegła informacja o ustawionym meczu, którego twarzą był zawodnik Juventusu – Luigi Allemandi.
Ustawianie spotkań w futbolu jest na porządku dziennym w wielu ligach i w wielu krajach. Na najwyższym szczeblu rozgrywek takie sytuacje są w teorii trudniejsze do wykrycia, natomiast w niższych ligach pewnie umykają opinii publicznej. Podobnie jest w Italii, gdzie przez lata odkrywano afery związane ze sprzedawaniem meczów, m.in. „Totonero”, czyli skandal z lat 80-tych XX wieku.
Otwarte okno i odkrycie
Mieszkanie z otwartym oknem, które de facto było umeblowanym pokojem w pensjonacie przy Piazzetta Madonna degli Angeli w Turynie. Wewnątrz znajdują się Luigi, znany jako Gigi Allemandi, 24-letni pochodzący z Cuneo student prawa, jeden z najsłynniejszych piłkarzy krajowej sceny, grający przez dwa sezony w Juventusie oraz Francesco Gaudioso, człowiek w tym samym wieku, student inżynierii z Syrakuzy. Obaj są najemcami w tym pensjonacie. W pobliskim pokoju mieszka także Roberto Ferminelli, rzymski dziennikarz, który przeprowadził się do Turynu, aby pracować jako korespondent sportowy. Wygląda przez okno, pali papierosa i słyszy głosy dwóch kłócących się mężczyzn, obok których nie mógł przejść obojętnie.
Obaj panowie rozmawiają o pieniądzach, o umowie, rozegranym meczu i złamanej obietnicy. Wymieniają nazwisko Guido Naniego, menedżera Torino, którego Ferminelli również zna. Gaudioso krzyczy, że ustalona kwota już nie istnieje i Allemandi nie powinien jej żądać. Trzaśnięcie drzwi i cisza. Dziennikarz słucha, łączy elementy i pisze historię. Następnego dnia „Il Tifone”, jeden z najlepiej sprzedających się w tamtych czasach periodyków satyrycznych startuje z bombą. Okazuje się, że Torino kupiło derby z Juventusem płacąc Allemandiemu 50 000 lirów. Skandal wstrząsa Włochami.
Inna wersja wycieku tych informacji głosi, że to sam Gaudioso był wściekły na brak pieniędzy od dr. Naniego chciał doprowadzić do samooskarżenia, celem skłonienia szefa Torino do zapłaty obiecanej kwoty, z obawy przed wybuchem skandalu.
Sfałszowane derby
Jednakże należy nakreślić odpowiednie tło wydarzenia. Przedmiotowe sfałszowane derby rozegrano 5 czerwca 1927 roku na boisku Corso Marsiglia (dawny stadion Juventusu). Wówczas Torino znajdowało się na szczycie tabeli, Juve było niżej, ale wciąż liczyło się w walce o tytuł. Dwa sezony później Serie A rozgrywano już w systemie jednej grupy, ale mistrzostwa 1926-27 były pierwszymi ze zorganizowaną grupą na szczeblu krajowym (wcześniej mistrza wyłaniano na podstawie meczu pomiędzy zwycięzcami grupy A oraz B). Derby della Mole zakończyły się zwycięstwem Torino, a Allemandi został uznany za jednego z lepszych na boisku. Miesiąc później Torino zostało mistrzem Italii.
Wkrótce potem, gdy w Tyfone pojawił się artykuł Ferminellego, FIGC wszczęła śledztwo. Prezydentem włoskiej federacji był wówczas Bolończyk Leandro Arpinati, również burmistrz Bolonii. Wysłał sekretarza federalnego Gualtiero Zanettiego celem zbadania sprawy, a ten niczym sprawny detektyw dokonał niesamowitego odkrycia. Przeszukując mieszkanie Allemandiego znalazł w koszu strzępy podartego na kawałki listu. Starannie go poskładał i odkrył, że był to list, w którym piłkarz Juventusu prosi Guido Naniego o dotrzymanie umowy i zapłatę uzgodnionej kwoty. Zapłacono 35 tysięcy, brakował 15.
Przesłuchania
Właśnie po tym odkryciu Gigi Allemandi został przesłuchany wraz z innymi oskarżonymi przez Gaudioso piłkarzami Juventusu – Federico Muneratim i Piero Pastore. Wszyscy jednym głosem zaprzeczali a Allemandi oświadczył, że jest niewinny, bo jego pensja w Juventusie zupełnie mu wystarcza. Opinia publiczna była podzielona. Sugerowano, że dziennikarz zmyślił całą historię otwartego okna i wszystko co później się wydarzyło zrobił po to, żeby zemścić się na Torino, które nie przyznało mu akredytacji na mecze. Gaudioso kilkukrotnie zmieniał zeznania, ale ostatecznie to jego wersji dano wiarę. Oskarżył siebie w roli pośrednika między doktorem Nanim a Allemandim i wyjaśnił, że druga transza nie została przekazana zawodnikowi, gdyż zarzucono mu, że zbyt dobrze grał podczas derbów i w związku z tym nie wywiązał się z umowy.
Co ciekawe zaprzeczający Munerati, który został wyrzucony z meczu, przyznał się, że otrzymał skrzynkę alkoholu od prezesa Granaty Cinzano. Natomiast Pastore obstawiał porażkę swojej drużyny. Obaj jednak nie przyznali się do jakichkolwiek korzyści finansowych od Torino. W związku z tym Allemandi został sam jak palec.
Dochodzenie
Wszczęto pierwsze w historii piłki nożnej śledztwo federalne. Trwało ono cztery miesiące. Torino, które było winne próby korupcji zostało z odebranym mistrzostwem, które ostatecznie nie zostało nikomu przyznane. Logicznym rozwiązaniem byłoby ukoronowanie drugiej w tabeli Bologni, ale ówczesny prezes federacji, który na dodatek był związany przyjacielskimi stosunkami z Mussolinim, nie zgodził się na ten ruch, gdyż obawiał się jawnemu kojarzeniu całego procesu z przyznaniem tytułu klubowi z jego miasta. Krótko mówiąc, nie chciał by posądzono go o ukartowanie wydarzeń.
Poza odebraniem Scudetto z Torino wyrzuceni zostali zarówno prezes Cinzano jak i menadżer Nani. Zawodnicy Munerati i Pastro zostali ostatecznie jedynie formalnie ostrzeżeni. Natomiast Allemandi został dożywotnio zawieszony. W międzyczasie Juventus zdążył sprzedać piłkarza do Ambrosiany Inter (dzisiaj Inter). Sytuacja nabierała kształtu opery mydlanej, bowiem sama matka zawodnika napisała list do Federacji Piłki Nożnej oraz króla Włoch, błagając o łaskę dla syna. I dopięła swego, chociaż tak po prawdzie amnestia ogłoszona przez prezydenta włoskiego komitetu olimpijskiego objęła wszystkich Włochów zawieszonych dyscyplinarnie, w tym też wierchuszkę Torino. Po zaledwie pięciomiesięcznym zawieszeniu zawodnik kontynuował karierę w Mediolanie, gdzie w barwach Ambrosiany zdobył mistrzostwo kraju. Ponadto 26-krotnie pojawił się w koszulce Squadra Azzurra i zdobył mistrzostwo świata w 1934 roku. Przed przejściem na piłkarską emeryturę pojawił się jeszcze w barwach Romy, Venezii i na koniec Lazio.
Jednak ktoś trzeci?
Kilka lat po przeminięciu świetnych lat Granaty, Adolfo Baloncieri powiedział, że w grę wchodził również ktoś inny. Zawodnik znany i niepodważalny i sugerował, że Allemandi został kozłem ofiarnym, odpokutowując m.in. za brak legitymacji członka Partii Faszystowskiej. Udało mu się jednak uniknąć niekończących się oskarżeń o oszustwo, czego dowodem był występ w pamiętnych derbach. Uwagę wszystkich zwracał wtedy Virginio Rosetta, najlepszy w tamtych czasach włoski obrońca i … przyjaciel Gaudioso. Podczas tych sławnych derbów, jak donosiły wiadomości, w trakcie wykonywania rzutu wolnego przez Balacicsa w niewytłumaczalny sposób rozłożył nogi, przepuścił piłkę i oszukał swojego bramkarza. Co prawda, Rosetti był przesłuchiwany przez federację, ale od początku oskarżał wyłącznie Allemandiego.
Kontrowersje i niejasność sprawy
Tak po prawdzie, to do dzisiaj nie zostało do końca wyjaśnione czy rzeczywiście była to pierwsza udowodniona korupcja we włoskim futbolu, czy jedynie ukartowany spektakl. Allemandi całą karierę zaprzeczał informacjom o jakichkolwiek pieniądzach, a rzekomy list uważał za sfałszowany. Być może nawet sam Gaudioso ukartował wszystko, bo niedługo później pospłacał wszystkie długi i wydawał pieniądze na dobra luksusowe. Pozostali piłkarze Juventusu, którzy mieliby wziąć łapówkę oskarżali młodszego kolegę.
W tle pojawili się faszyści, którzy mogli wziąć sobie obrońcę Juventusu za cel i zechcieć „ukarać” go za brak przynależności do partii. Mówiono również o rywalizacji międzyklubowej na poziomie właścicielskim, na której cierpieli zawodnicy. Teorie się gromadziły, a całkowitej prawdy najprawdopodobniej nie poznamy nigdy.
„Powiedzieli, że Allemandi sprzedał ten mecz. To kłamstwo, nie wierzę w to. Ciągle mi groził, że jeśli zbliżę się do niego zbyt blisko, to połamie mi nogi” – były napastnik Granaty, Gino Rosetti.