#FINOALLAFINE

Polowanie na Wilki

Polowanie na Wilki

Szanowna Pani Rosello Sensi,

W imieniu polskich fanów Starej Damy dziękuję za wspaniałą gościnę w Pani rodzinnym mieście. Przykro mi, że piłkarze klubu, któremu kibicuję, nie zastosowali się do wygłaszanych przez Panią ze śmiechem nie dalej, jak pod koniec stycznia przewidywań. Była Pani wówczas uprzejma stwierdzić, że Juventus będzie potrzebował “całych lat”, by zacząc wygrywać. Jako kibic wyśmianego przez Panią Klubu, wyrażam szczery żal z powodu Pani nieuchronnego ustąpienia z piastowanego od prawie trzech lat, niewątpliwie zaszczytnego stanowiska. Nie widać wcale po Pani, by od momentu udzielenia podlinkowanego wyżej wywiadu do czasu pokonania 2:0 Pani ukochanej Romy w jej olimpijskiej twierdzy minęły już, przepowiedziane z właściwym Pani znawstwem tematu, “całe lata”. Wyglądała Pani bowiem zupełnie tak, jakby udzielała wywiadu wczoraj, no może tydzień lub góra dziewięć tygodni temu. Najmocniej w imieniu swoim i zawodników mojego ulubionego klubu przepraszam za to, jak szybko upłynęły te dwa miesiące i sześć dni, po których wraz z kolegami kibicami miałem przyjemność podziwiać Pani uroczą minę po domowej porażce z “niezdolnym do wygrywania” Juventusem. Do zera. Aby wynagrodzić Pani niedzielne rozczarowanie po naszej dwubramkowej, biało-czarnej wizycie, podsyłam wspaniałą lekcję sztuki trafnego prognozowania, której udzielił onegdaj mój wielki rodak, błogosławiony mistrz w tej dziedzinie. On to przed laty swoimi odważnymi, transmitowanymi na antenie TVP wystąpieniami przyczynił się do upadku Muru Berlińskiego, Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, polskich barów mlecznych i przy okazji również Związku Radzieckiego. Wysłuchajmy zatem w skupieniu lekcji, jaką nam pozostawił. Wprawdzie trochę jeszcze Pani do Niego brakuje, ale proszę pamiętać, że ćwiczenie czyni mistrza. W sumie nie ma się przecież czym przejmować – historia pokazuje, że nie jest Pani pierwszą związana z Rzymem kobietą, której marnie poszło typowanie zwycięzcy

Z poważaniem,
Kaczor Donald.

Wyruszyli wczesną wiosną z przeklętej krainy, nory Belzebuba, Doliny Złamanego Piszczela, Vinovo także zwanej. Prowadził ich stary łowca, zaprawiony w łowach na niewielką skalę, jednak znany z tego, że zawodził, jeśli przyszło do prawdziwego, wielkiego polowania. Czytelna taktyka łowiecka i niezbyt zaskakujące wroga pułapki jak cień kładły się na reputacji doświadczonego dowódcy. Wśród myśliwych rozszedł się szmer, gdy idący krok w krok za sędziwym wodzem pieśniarz wspomniał tych, których zabrakło tym razem w ich gronie. Opłakiwali brak kapitana, który od blisko osiemnastu lat niemal siedemkroć po sto razy prowadził szarżę na okopy nieprzyjaciela lub szturmował pozycje oblegających, gdy przyszło do obrony macierzystego obozu, wracając po zdobyciu szańców wroga z łącznie – chwała mu! – blisko trzema setkami przebogatych łupów. Opłakiwano dwóch rosłych mężów, którzy od lat odpowiadali za zabezpieczenie dwugwiazdkowej bramy Grodu Byka. Tu, w Bykogrodzie każdy wiedział, kim są generał Buffi, syn Adriano z Doliny Marmuru i jego adiutant Giorgio spod Krzywej Wieży, syn swojego ojca (niech wielbłądy jego będą błogosławione, a stada owiec nieprzeliczone), którego imienia nie napisali niestety na Wikipedii. Próżno było szukać trwogi w spojrzeniu wędrownych łowców. Nie mieli ochoty wracać, skąd przyszli, gdyż starożytne proroctwo głosiło: “za sto dni góra, a nawet mniej jeszcze, nowy dom dostaniecie, wy siódme w lidze leszcze”. Tedy bez lęku wkroczyli w spowity mgłą tunel, u wylotu którego czekała na nich brama. Wyryty na niej przed wiekami, ku przestrodze, ręką nieznanego autora napis, głosił:

Przeze mnie droga w stadion utrapienia

Przeze mnie droga w miasto wiekuiste

Przeze mnie droga w tifosich marzenia

Tego, który wchodzi, wnet spodenki czyste

Zawartość swą zmienią pod meczu ciśnieniem

Witając rzeczywistość, pożegnaj nadzieję

Czy sny piękne snułeś, czy ból, koszmar kaźni

Obudź się, walcz! Wytchnienia użycz wyobraźni.


9. minuta, Marco Storari broni strzał Vucinicia

Już w piątej minucie operujący po lewej stronie trzyosobowego ataku Simone Pepe posłał piłkę obok dalszego słupka bronionej przez Brazylijczyka Doniego bramki. W drużynie gospodarzy dwa podania z rzędu zmarnował Simone Perrotta, reprezentujący od blisko siedmiu lat barwy stołecznej drużyny. Mistrz Świata z 2006 roku i były (w latach 1998-1999) piłkarz Juventusu był bardzo ofensywnie usposobiony od samego początku spotkania. Wbiegając raz za razem w pole karne Bianconerich stwarzał pierwsze tego wieczoru, realne zagrożenie dla bronionej przez Marco Storariego bramki. W 9. minucie Mirko Vucinić w świetnym stylu przedarł się przez obronę Turyńczyków, minął zwodem ospałego Bonucciego i tylko pierwszej tego dnia, świetnej interwencji Storariego goście zawdzięczają fakt, że wynik, pomimo wspaniałej próby grającego z numerem 9. reprezentanta Czarnogóry, ciągle się nie zmieniał. W tej części spotkania miało również miejsce, przypomniane w komentarzu zahora, groźne “wypuszczenie Tottiego za plecy obrońców – gdyby tylko przyjął dobrze piłkę, to Storari byłby bez szans“. W 15. minucie spotkania egoistycznie zachował się biegnący na przebój Miłosz Krasić. Serb nie zauważył nadciągającego po lewej, niepilnowanego (sprytne wyprzedzenie Mexesa) Alessandro Matriego.

Kilkadziesiąt sekund później francuski stoper Wilków dobrze zastawił Krasiciowi drogę do pola karnego gospodarzy. W tym kontekście słuszne staje się pytanie, jakie postawił na forum w pomeczowym temacie Delle_Alpi: “kto pozwala Krasiciowi biegać na środku pola?“. Potwierdzają się również słowa zahora, który stwierdził, że “dziewięć na dziesięć podań do Serba to stracone piłki“. Tymczasem bezpańską piłkę przejął wychowanek klubu z Wiecznego Miasta, Alberto Aquilani, lecz piłka po jego strzale przeleciała wysoko ponad poprzeczką bramki Giallorossich. W 18. minucie meczu groźną akcję Romy zakończył potężnym strzałem z dystansu John Arne Riise. Chociaż Norweg uderzył piłkę już po gwizdku prowadzącego zawody arbitra z Firenze, Rocchiego, to Marco Storari bez wahania rzucił się do obrony kolejnego groźnego strzału. Pozyskany latem z Milanu golkiper interweniował tak, jak miał czynić to już do końca spotkania – pewnie, skutecznie, bez zarzutu, zatem rozumiem forumową irytację Negriego, który pytał: “Ciekawe, co jeszcze musi pokazać Storari, żeby Buffon sobie posiedział na ławie przez dłuższy czas?“.

tabo89: Grazie o Signore per avermi la Storari!

Świetne zawody rozgrywał również Fabio Grosso. Najpierw w czternastej minucie były reprezentant Włoch pokazał swoje opanowanie, powstrzymując zbiegającego na prawą stronę Francuza Jeremy Meneza. Równo dziesięć minut później piłkarzowi Romy udało się co prawda minąć doświadczonego rywala, jednak piłkę przejął dobrze ustawiony w polu karnym Turyńczyków Felipe Melo. Jak zauważył psychol_sympatyk: “To, co dzisiaj grał Melo i sposób, w jaki współpracował z linią defensywy, to była najwyższa półka. Zero strat, głupich piłek, wszystko przemyślane, ogarnięte“. Tymczasem kolega Brazylijczyka z zespołu, były piłkarz US Palermo, Interu Mediolan i Olympique Lyon obejrzał w 25. minucie pierwszą (i na szczęście dla siebie tamtego dnia ostatnia) żółtą kartkę za ostry faul na grającym z numerem 94. przeciwniku. Po upływie kolejnych 180 sekund uderzenie 48-krotnego reprezentanta Włoch trafiło w dobrze ustawionego obrońcę ekipy gospodarzy. Żadnego efektu nie przyniosło również następne, bardzo ofensywne wejście lewego obrońcy Starej Damy w 30. minucie spotkania, kiedy sprytnie rozegrał piłkę z Claudio Marchisio. Wychowanek Starej Damy – jak zwykle – schodził stale na lewą stronę boiska.

Mimo teoretycznej zmiany taktyki, ciągle jeszcze nie było po drużynie gości widać, oczekiwanego przez fanów, nowego, bardziej skutecznego pomysłu na grę. Gdyby Rzymianie byli skuteczniejsi, a Storari choć raz zawiódł, spotkanie mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Tuż przed upływem pół godziny gry, grającemu z numerem szóstym obrońcy Juve zdołał w końcu uciec Francesco Totti. Uderzenie kapitana Romy najpierw we wspaniałym stylu obronił Marco Storari, a potem piłkę niemal z linii bramkowej wybił Leonardo Bonucci. Samael zauważył, że “tam było czterech zawodników Juve i tylko dwóch Romy, a mimo to środkowych nie było tam, gdzie powinni być, a Grosso i Motta zamiast obserwować, co się dzieje za ich plecami, to sobie truchtali w pole karne“. Tymczasem kapitan Romy znów musiał obejść się smakiem. Być może gorycz kolejnego pudła skutecznie osłodziła mu, niesłabnąca ani na chwilę, wyrażana w kolejnych okrzykach i widoczna na licznych transparentach miłość jego fanów. Porównywalne z ich zachwytami zdają się być jedynie słowa, które o innym spośród rzymskich wodzów, cesarzu Konstantynie, onegdaj wygłosił Euzebiusz z Cezarei. Duch jego zdawał się ustami nieprzeliczonej, miejscowej publiczności powtarzać z wciąż niesłabnącą mocą starożytne słowa uwielbienia: “Nieme stają się moje usta i rozum, gdy spoglądam w natchnieniu na tę duszę po trzykroć błogosławioną, zjednoczoną z Bogiem, wolną od wszelkich ziemskich nieczystości, spowitą w szatę jaśniejącą niby błyskawica, przystrojoną w wiecznie promieniejący światłem diadem“.


30. minuta, Storari broni strzał Tottiego z najbliższej odległości

Nadeszła 34. minuta, a wraz z nią kolejne, bardzo ofensywne wejście świetnie usposobionego od samego początku spotkania Grosso. Piłkarz Juve zbiegł na drugi słupek, po czym niecelnie uderzył głową mocno wkręconą w pole karne przez Claudio Marchisio piłkę. Kapitan Starej Damy starał się, jak mógł, lecz to rosły, mierzący 190 cm wychowanek klubu Renato Curi Angolana był bohaterem wieczoru. Mimo, że – jak zauważył arszawin – “trochę przesadził z solarium“, to “jeśli ma grać tak, jak dziś” dla kolegi kosciu88może być i czarny“. Rzeczywiście, nie minęło wiele czasu, gdy popisał się kolejną dobrą główką. Tym razem Fabio zabłysnął w defensywie, pewnie zażegnując niebezpieczeństwo, które powstało po mocnym dośrodkowaniu piłki w pole karne przez grającego z numerem 17. w barwach stołecznego klubu Norwega Riise. Wyprowadzona w odpowiedzi środkiem pola akcja Krasicia zakończyła się niestety szybką stratą na połowie gospodarzy.

Serb swoim stylem gry irytował fanów i kolegów z drużyny, co nie może dziwić, skoro – jak napisał Samael – zwykle “biegnie w to pole karne albo pod linię jak koń z klapkami na oczach“. Już w doliczonym czasie gry, żywa legenda Giallorossich, Francesco Totti wystawił piłkę De Rossiemu i chociaż ten spróbował pokonać Storariego uderzeniem z ponad dwudziestu metrów, to bramkarz Juve po raz kolejny był tam, gdzie być powinien. Ostatnie słowo w pierwszej odsłonie należało jednak do drużyny gości. Niezmordowany Grosso przejął straconą przez upadającego Mexesa piłkę i po przebiegnięciu kilkunastu metrów wypuścił schodzącego na lewą stronę Marchisio. Wychowanek Bianconerich dostrzegł dobrze ustawionego w szesnastce Matriego, jednak pozyskany zimą z Cagliari snajper nie zdołał opanować na czas zagranej zbyt mocno piłki. Uderzenie “na drugie tempo” było już z kolei zbyt słabe, by zaskoczyć dobrze ustawionego Doniego i piłkarze zeszli z boiska przy niezmienionym od pierwszego gwizdka sędziego wyniku.


45+1. minuta, Storari broni groźny strzał De Rossiego

W poprzednim odcinku:
a, nieważne, patrzcie co będzie dalej
!


to dzięki Niej Matri gra tak dobrze

Żywiołowo komentujący i przeżywający spotkanie Grande Paolino

I wybiegli, a odkąd w “bulu i nadzieji” padł Marco Motta, epidemia Grygery szerzyła się w drużynie ciężkozbrojnych łowców, którzy na grzebietach swych niezmordowanych, pasiastych jak pan Darwin przykazał zebr bojowych przemierzali niziny, wyżyny, doliny, kotliny, depresje, parowy, żleby, jary, wąwozy i cyrki lodowcowe. Pomimo narastającego zmęczenia i schorowanej prawicy, wciąż byli na tyle odważni, by wybiec z lasu w poszukiwaniu upragnionej zdobyczy. Nie minęły dwie minuty, gdy młodego, jasnowłosego myśliwego z Serbii zaskoczył silny wilk o rudej sierści. Wyrosły w górach Norwegii nieprzyjaciel okazał się tym razem zbyt silną przeszkodą dla dumnego syna słowiańskiej ziemi. Szalony jeździec bez głowy stanął początkowo jak wryty i zawahał się. Jęknął i choć spiął poślady, to zaparł się, zaparł po trzykroć. Była z nim wszakże moc Xenny, wojowniczej tabletki, która naturalnie pobudza organizm do działania i skutecznie pomaga usunąć nawet najtrudniejsze zaparcia. Nie poddał się tedy i przymierzył, cwałując wciąż jak opętany. Strzelił celnie, prosto w plecy dzikiego, skandynawskiego drapieżnika. Słysząc skowyt bólu, zmęczeni pościgiem myśliwi wzdrygnęli się, nie omieszkali jednak wznieść swoim zwyczajem broni w geście zasłużonego triumfu. Nieustraszonego brazylijskiego wojownika, Felipe Melo Vicente de Carvalho, po upływie pięciu minut zaatakował jeden z przywódców sfory, który, naprężywszy mięśnie, skoczył i choć nie sięgnął łowcy pyskiem, to zdołał wściekle zaatakować jego głowę prawą, tylną łapą. Naonczas, z mocy wilczej krwi, nastąpiła przemiana…

hen, w górskiej pułapce tkwił

w czarnego lasu objęciach

aż zbudził zew wilczej krwi

zabójcę, wilkołaczego księcia

gdy syn jutrzenki powstawszy

cień śmierci gotowy był ponieść

wilk pierwszy skowyt wydawszy

śród nocy wykrzyczał swą boleść


W sumie, kogo obchodzą jakieś wilkołaki, kiedy tańczy dziewczyna Matriego, Federica Nargi…

Tak, chyba już czas wrócić na Ziemię, gdzie nieudana próba strzału przewrotką, którą podjął Matri po dośrodkowaniu Krasicia, poprzedziła piękną, otwierającą wynik bramkę Serba. Precyzyjne uderzenie z woleja po świetnym podaniu od wyrastającego na bohatera Fabio Grosso i Bianconeri wychodzą na prowadzenie. Mina ośmieszonego w tej sytuacji Daniele De Rossiego, który najpierw kopał w głowę Felipe Melo, by potem nabrać się tuż przy końcowej linii boiska na kiwkę Grosso była daleka od szczęśliwej. W 62. minucie interwencja dobrze ustawionego Riise zapobiegła przejęciu piłki przez nadciągającego prawą stroną boiska Krasicia, który – zdaniem Gumy_10 – “mógł dzisiaj rozerwać Romę, gdyby wykorzystał to, co miał i gdyby podawał wtedy, kiedy trzeba“.

Trzy minuty później Doni pokazał swój kunszt, broniąc mocny strzał Simone Pepe z najbliższej odległości. Gospodarze zrewanżowali się w 69. minucie, jednak strzał z dystansu De Rossiego minął bramkę Storariego w bezpiecznej odległości. Dobry obrót Simone Pepe, oszukany Pizarro bezradnie ogląda sie za siebie, gracz Juve oddaje kolejny strzał i kolejny raz Doni jest na posterunku. Trzy minuty później znów pokazał się Grosso, zatrzymując akcję Perrotty i wyprowadzając w pojedynkę kontrę Juventusu. Lupi nie czekali długo z odpowiedzią. Najpierw wypuszczony przez Tottiego Menez trafił w spojenie słupka z poprzeczką, a potem lekki strzał kiwającego się w polu karnym gości Vucinicia bez trudu wybronił Storari. Juventus odgryzł się za sprawą wspaniałego, prostopadłego podania Alberto Aquilaniego do Miłosza Krasicia, jednak uderzenie Serba zdołał wybronić Doni. Nie zmienia to faktu, że Milos – jak zauważył baka – jest obecnie graczem, “który miał zastój i teraz, po dwóch ostatnich meczach, wraca do dawnej formy“.


73. minuta, podanie Aquilaniego do Krasicia i strzał

Dwie zmiany w drużynie Romy poprzedziły gola na dwa zero dla Juventusu. Świetne podanie Grosso, błąd spóźnionego Juana, kóry fatalnie zepsuł pułapkę ofsajdową Wilków i wybiegający sam na sam z Donim Matri strzela płasko, po ziemi, wymierzając sprawiedliwość nieudolnej w tej sytuacji defensywie Giallorossich. Jak to ujął komentator Canal+ Sport: “Matri zrobił to, co przez całe życie robią klasycy gry na linii spalonego (…) coś a’la SuperPippo Inzaghi“. Nic dodać, nic ująć. W 83. minucie dobrze ustawiony Barzagli zablokował dośrodkowanie aktywnego do końca Johna Arne Riise. W 89. minucie spotkania Storari obronił mocny strzał z dwudziestu metrów, który na jego bramkę oddał Rodrigo Taddei. Po chwili sędzia zagwizdał po raz ostatni, kończąc mecz, w którym – pomimo braku Buffona i Chielliniego – udało nam się wygrać, zachowując czyste konto. Środek obrony nie funkcjonował może jeszcze wzorowo, ale – jak to określił Elo_Melo:) – “Barzagli widać, że już z niejednego pieca chleb jadł, a Bonucci się jeszcze wyrobi i będzie z niego pożytek“.

Próby podsumowania przyczyn zwycięstwa podjął się torin, pisząc, że “zespół pokazał już, że potrafi grać właśnie tak, jak grał dziś – z kontry i pod warunkiem, że rywal, narzucający swymi atakami styl i tempo meczu, nie będzie miał najlepszego dnia lub nie będzie, podobnie jak my, grać atakiem pozycyjnym. Niestety, taka gra cechuje ligowych przeciętniaków“. Podobnego zdania był Azrael, ktory zauważył: “jesteśmy Juventusem i w większości meczów występujemy w roli faworytów, więc z założenia musimy atakować przeciwników. W meczach takich, jak z Romą, Milanem czy Interem (tj. w najlepszych meczach, które rozegraliśmy w tym sezonie) graliśmy jako ci teoretycznie słabsi i mogliśmy kontrolować grę “zza podwójnej gardy”, odgryzając się rywalowi skutecznymi kontrami. Tak też było w dzisiejszym meczu. W rywalizacji z drużynami pokroju Lecce, Ceseny, czy nawet Palermo i Udinese to nie przechodzi. Takie mecze paraliżują naszych graczy, gdyż ci muszą grać atakiem pozycyjnym, czego nie potrafią“.

IGI: Grosso nigdy nie był perfekcyjny w obronie i nie sądzę, by ktokolwiek tego od niego oczekiwał

Po arcyciekawej, 31. kolejce, w Serie A powstały cztery grupy drużyn. Pierwsze trzy (Milan, Napoli i mimo wszystko Inter) mają jeszcze szanse na mistrzostwo. Zajmujące kolejne miejsca Udinese, Lazio, Roma i (patrząc bardzo optymistycznie) Juventus liczą się ciągle w walce o awans do LM. Pięć ekip środka pola (miejsca 8-12) nie walczy już praktycznie o nic, podczas gdy każdy z następnych siedmiu zespołów będzie zapewne do końca walczyć o utrzymanie. Osobny przypadek to Bari, czerwona latarnia ligi, której prawdopodobnie nic już w tym sezonie nie uratuje przed spadkiem.

Bianconerich, póki istnieje – choćby matematycznie – cień szansy, najbardziej interesuje sytuacja wśród drużyn z tegorocznej “drugiej półki”. Najgorszy terminarz ma przed sobą zajmująca wysokie, czwarte miejsce ekipa Friulanich. Team prowadzony przez Francesco Guidolina ma jeszcze przed sobą cztery arcytrudne mecze: wyjazd do Neapolu i domowe pojedynki z całą resztą ligowej czołówki: Romą, Lazio i Milanem. W świetle ich ostatniej porażki z Lecce, strata ośmiu punktów nie wydaje się być niemożliwa do odrobienia. Tak, jak w niedzielę grająca Roma nie ma prawa pokonać Milanu, może mieć także problemy w wyjazdowych spotkaniach z Udinese i Catanią, która będzie również u siebie gościć lokalnego rywala Wilków. Biancocelesti jadą potem do Mediolanu na trudny mecz z Interem, podejmują u siebie Juventus, a w trzech ostatnich meczach grają na wyjeździe z walczącym pewnie wówczas o udział w pucharach Udinese i z mającym już dziś nóż na gardle zespołem Lecce. Uważam, że grający tak, jak jesienią lub w rewanżowych pojedynkach z Interem i Romą Juventus nie przyniesie swoim fanom wstydu występując w następnej edycji Champions League, zwłaszcza, jeśli mercato zostanie mądrze przeprowadzone. Jednak jeśli naszą prawdziwą twarzą jest ta, która dominowała przez całą, beznadziejną zimę, to absolutnie nie mamy czego szukać w gronie najlepszych drużyn kontynentu.

Trzymajmy mocno kciuki za Juve mimo wszystkich przeciwności!

Juventus w tym roku potrafi zaskoczyć – częściej na minus, rzadziej na plus. Brak stabilnej formy, dobrej motywacji ze strony trenera i wreszcie skutecznego na dłuższą metę pomysłu na grę sprawia, że jako kibic Starej Damy czuję się obecnie tak, jak to opisał Vimes, bo przecież “jeżeli spojrzeć na sprawę chłodno, to nie mamy szans na awans do Ligi Mistrzów. Tylko jak tu powściągnąć emocje, kiedy idzie o piłkę nożną? Mam wrażenie, że los sobie po prostu z nas drwi. Wydaje nam się, że marchewka (LM) jest blisko – wystarczy tylko po nią sięgnąć. Niestety, w ostatecznym rozrachunku wierzący w to kibic okazuje się osłem. Na szczęście dzisiejszego meczu udało się nie schrzanić, jednak mam wrażenie, że to tylko przedłużanie złudzeń. Piłkarze tym razem nie zawiedli, czyli znowu pomachali nam tą marchewką przed nosem i w osiołku obudziła się nadzieja, że może jednak Liga Mistrzów nie jest stracona. Tym bardziej, że za tydzień mecz Udinese-Roma i kolejna szansa na odrobienie punktów. Z drugiej strony musielibyśmy wygrać trzeci mecz z rzędu, a to zadanie niełatwe. Rozum mówi, że na Ligę Mistrzów nie ma szans, ale “ośle” serce wciąż jednak na coś liczy. W ostatecznym rozrachunku z osiołka pozostanie pewnie salami“.

Autor: JuveCracow

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
20 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
Super juve
Super juve
12 lat temu

A po co Wam ten Osioł!?

Mniopek
Mniopek
12 lat temu

Bardzo ciekawie i barwnie opisane spotkanie.
Czekam na część kolejną

Sayrax
Sayrax
12 lat temu

Storari musi pozostać w bramce! MUSI!

emilio juve
emilio juve
12 lat temu

Wyczuwam lekką woń nienawiści do Pani Rosello Sensi 😀
Tekst bardzo dobry

kosciu88
kosciu88
12 lat temu

Dobre, czekam na 2 czesc:D

*Nedved*
*Nedved*
12 lat temu

Ciekawie, ciekawie opisane.

@kicab
Amauri to jedynie potrafił włosy poprawiać.

19
19
12 lat temu

te zdjecia laski matriego dodaja uroku Twojemu artykułowi

19
19
12 lat temu

szacun

Maggot8
Maggot8
12 lat temu

EX DEO m/

pumex
pumex
12 lat temu

szacun za to, że Ci się chciało to pisać. Będzie co czytać w piątkowy wieczór 😀

JuveCracow
JuveCracow
12 lat temu

do Super Juve no co, to już autor nie może do własnego tekstu swojej podobizny wstawić?:P A tak poważnie, to ten obrazek jest nieodłączną częścią celnego podsumowania naszej sytuacji autorstwa Vimesa, tak, jak w tekście stoi.

Po szczęśliwej publikacji na JP mojego pierwszego tekstu czas na podziękowania. Wędrują przede wszystkim do -Lucasa- za wrzucenie obu części "Polowania" (razem z zapowiedziami) na stronę oraz za stałą współpracę w trakcie nadawania oprawie wideo i szacie graficznej ich ostatecznego kształtu. Dziękuję także tabo89 za udostępnienie na forum niezbędnych do pracy nad meczowym raportem materiałów wideo ze spotkania oraz Railisowi za ich późniejszą obróbkę, której efekty można obejrzeć powyżej w postaci hiperłączy i okienek playera z wyciętymi fragmentami meczu. Grazie!

JuveCracow
JuveCracow
12 lat temu

Dziękuję wszystkim za lekturę pierwszej części mojego tekstu i kibicom wypowiadającym się wyżej za komentarze!

Wiesz j@ro, słowa "to win they need years", na których się opierałem, można interpretować różnie, np. jako wyrażony ze śmiechem (jak wynika z tekstu na goal.com) brak wiary w to, że Juventus może w ciągu najbliższych lat cokolwiek wygrać. Chodziło mi o ogólny - wyraźnie prześmiewczy - sens jej wypowiedzi, który w moich uszach brzmiał tak: "haha, pokonaliśmy was, spadajcie, może i na papierze jesteście "świetnym" zespołem, Agnelli, szacunek, tradycja, ale co z tego, skoro niczego przez lata nie wygracie, jesteście z góry skazani na porażkę". Szlag mnie trafił jak to w styczniu przeczytałem. A potem ogrywamy jej Romę - i to w ostatnim domowym meczu Wilków przed finalizacją transakcji, na mocy której Rzymianie ostatecznie zmienili właściciela 🙂

stahoo
stahoo
12 lat temu

Pocztątek genialny 🙂 Właściwie dla mnie ten hmm... felieton? 😀 mógłby się zakończyć na zdjęciu pani Sensi.

kicab
kicab
12 lat temu

nieno bez jaj ale z tym melo to przesada.smiech co nie miara.tez melo pokazal klase w meczu z calgiari przy bramce na 0-1.:D i ot to caly brazylijczyk ala amauri.

deszczowy
deszczowy
12 lat temu

Może się czepiam, ale tu czuję lekki przerost formy nad treścią. To po prostu obszerna relacja z udziwnieniami 🙂

Czekam na drugą część.

Corcky
Corcky
12 lat temu

nie rozumiem tej podniety meczem ze słabą Romą.. No ale jak chce Ci się pisać to pisz

kolarz15
kolarz15
12 lat temu

To zdjecie laski Matriego obledne, a felieton bardzo fajny

j@ro
j@ro
12 lat temu

@JuveCracow
owszem teksty zawsze moge miec rozne podteksty (i tu sie z Toba zgadzam), jednak dla mnie jako czlowieka ktory jest po anglistyce i 20 latach uczenia sie angielskiego, wiem ze ten tekst ma jedno znaczenie. Wygrywania jako calosci 🙂 a nie pojedynczych meczow - tym bardziej swiadczy o tym slowo na koncu zdania, a mianowicie "successful" 🙂 Moze sie czepiam. Co do artykulu, to naprawde fajnie to napisales, ale ten jeden fakt mi po prostu nie odpowiada 😛

j@ro
j@ro
12 lat temu

Drogi AUTORZE...Pani Sensi owszem powiedziala ze Juve bedzie potrzebowalo czasu, ale na WYGRANIE jako calosci (czyli jakichkolwiek pucharow), a nie pojedynczych meczow. Czytaj wywiad ze zrozumieniem!

Maly
Maly
12 lat temu

może i przerost formy nad treścią jak napisał deszczowy ale gratuluję pomysłu i wykonania, na pewno kilka wieczorów i kilkanaście gram trawy do takiego czegoś było potrzebne 😉