Pożegnanie w Afryce
Pożegnanie w Afryce
Z konieczności wakacje przedłużyły się dla niego aż do połowy listopada, ale nie tylko z powodu późniejszego startu chciałby wydłużyć ten sezon najbardziej jak tylko się da. Alessandro Del Piero w niedzielę 22 listopada rozpoczął wyścig, w którym nagrodą jest udział w czwartych w karierze finałach mistrzostw świata.
O tym, że przez prawie trzy miesiące był największym nieobecnym tego sezonu, zdecydowały kontuzje. W pierwszej połowie sierpnia uskarżał się na bóle kręgosłupa, a później doszły kłopoty z lewym udem, więc lekarze zalecili miesiąc odpoczynku. 27 września znalazł się w kadrze Juventusu na mecz z Bologną i w 84 minucie zmienił Amauriego, zaliczając zarazem czterechsetny występ w Serie A. Z doliczonym czasem gry uzbierało się dziesięć minut i to jego cały udział w obecnych rozgrywkach, bo 1 października na treningu naciągnął nieszczęsny mięsień lewej nogi i znów czekała go parotygodniowa kuracja. Po raz pierwszy od czterech lat miał tak duże problemy ze zdrowiem.
Choć chwilowo znalazł się na marginesie wielkiego futbolu, to oczywiście we Włoszech nie mogły przejść niezauważone jego 35 urodziny, które obchodził 9 listopada. 602 mecze rozegrane i 262 gole strzelone dla Juventusu, puchary, tytuły, mistrzostwa, a nade wszystko dwoje dzeci – dwuletni syn Tobias i półroczna córka Dorotea – to największe powody do dumy. “Wracam głodny gry i zwycięstw bardziej niż kiedykolwiek,” oznajmił.
22.11.2009 – 52. minuta meczu Juventus-Udinese (1:0)
Del Piero wraca do gry
Cel numer 1 na ten sezon to powrót do reprezentacji Włoch i pożegnanie z nią mistrzostwami w Afryce. Niedawno selekcjoner Marcello Lippi oświadczył, że ma już 17 pewniaków na wyjazd do RPA, brakuje mu jeszcze sześciu nazwisk. I właśnie w tym wąskim gronie musiałby się znaleźć Del Piero. Już na mistrzostwach świata w Niemczech nie zaliczał się do pewniaków, co więcej bardziej się tam sprawdził jako dżoker i w tej roli postawił kropkę nad i w półfinale z Niemcami. Po przeszło trzech latach od tatmych wydarzeń jego pozycja w drużynie narodowej znacznie osłabła. Ostatni raz, który zarazem był jego 91, zagrał w narodowej koszulce 10 września 2008 roku. Jego szanse na zrealizowanie marzeń realnie są bardzo niewielkie. No, chyba że z Juventusem i w Juventusie dokona naprawdę wielkich rzeczy.
Ale kiedy on się leczył, konkurencja nie spała. O jedną długość wszystkich napastników wyprzedził aktualnie leczący kontuzję Vincenzo Iaquinta, o nominację od Lippiego walczy też Amauri (prawdopodobnie w marcu wreszcie otrzyma włoski paszport), przypomniał sobie, jak trafiać do bramki, David Trezeguet. Jest jeszcze Diego, który może grać w pierwszej lub drugiej linii, podobnie zresztą jak Del Piero.
Ten sezon w Serie A mijał nie tylko bez Del Piero. Podczas wakacji z pozycji gwiazdy do persona non grata został zdegradowany Goran Pandew. Napastnik wszedł w konflikt z prezydentem klubu Claudio Lotito, ponieważ nie chciał przedłużyć kontraktu na warunkach zaproponowanych przez klub. Nie on jeden zresztą. Podobnie zachowali się Lorenzo de Silvestri i Cristian Ledesma. By zmiękczyć rebeliantów, Lotito odsunął ich od pierwszej drużyny: żadnych treningów, o meczach nie wspominając. Nikt się nie ugiął. De Silvestri ostatecznie odszedł do Fiorentiny, ale Pandew i Ledesma cierpieli w osamotnieniu. Zbawieniem dla Macedończyka były i są powołania do reprezentacji. Niedawno strzelił dwa gole Kanadzie i jednego Iranowi. W styczniu za stosunkowo niewielkie pieniądze (około czterech milionów euro) odejdzie do Interu lub Juventusu.
W Rzymie katurze przeżywają dwaj Brazylijczycy: Julio Baptista i Cicinho, ale oni akurat winy muszą szukać tylko w sobie. Łapią kontuzje, jakby byli z kryształu, a kiedy wracają do treningów, nie wysilają się. Doszło do tego, że Claudio Ranieri woli wprowadzić na boisko niedoświadczonych Stefano Okaka Chukę czy Stefano Gubertiego niż mającego przeszłość w Arsenalu i Realu Madryt Baptistę.
W Interze jak nie mieli, tak nie mają żadnego pożytku z portugalsko-brazylijskiego duetu: Ricardo Quaresma-Mancini, który prezydenta Massimo Morattiego kosztował ponad 40 milionów euro. Po przejściu z Cagliari do Atalanty słuch zaginął o Robercie Acquafresce. Gra mało i na dodatek nieskutecznie. Poprzedni sezon zakończył z 14 golami, w tym – na jego liczniku widnieje zero.
Autor: Tomasz Lipiński
Wyszukał: Majos
Źródło: Piłka Nożna (47/2009)