Rewolucja
Cannavaro, Molinaro, Tiago, Trezeguet, Zebina, Camoranesi, Poulsen, a także Giovinco oraz Diego. Odejścia jednych szkoda mniej, drugich bardziej, a jeszcze innych szkoda, że wciąż tkwią na listach płac Starej Damy. Mowa tutaj o bezużytecznym Salihamidzićiu oraz o słabo spisujących się Grygerze i Grosso. Tak czy inaczej w miejsce tych, którzy odeszli przyszli inni. Czy lepsi? “Magari” napisałby Włoch, czyli “dobrze by było”… Na pewno młodsi, a ich płace zdecydowanie mniej obciążają klubowy budżet.
Trezeguet i Camoranesi rozwiązali za porozumieniem stron kontrakty z Juventusem
W tym roku Juventus pożegnał aż dziewięciu piłkarzy. Wśród nich ci, którzy zapisali wiele pięknych kart historii klubu: Trezeguet oraz Camoranesi. Wyżej wymienieni piłkarze odchodzili w różnych okolicznościach. Fabio Cannavaro skończył się zwyczajnie kontrakt. Giovinco i Tiago zostali wypożyczeni. Włoch, całe szczęście, że nie na zasadzie transferu definitywnego do Parmy, a Portugalczyk wręcz przeciwnie, szkoda, że niedefinitywnie do Atletico Madryt. Natomiast z Trezeguet, Camoranesim i Zebiną klub rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron. Stara Dama pieniądze otrzymała jedynie za Molinaro (3,8 mln euro), Poulsena (5,5 mln euro) oraz Diego (15,5 mln euro). W ogólnym rozrachunku na tych trzech piłkarzy Juventus stracił około 14 milionów euro. Jednak z drugiej strony wiele oszczędził uwalniając się od bajońskich kontraktów m.in. Trezeguet, Camoranesiego, czy Poulsena.
Sprzedaż Diego i wypożyczenie Giovinco jest o tyle niezrozumiałe i trochę zaskakujące, że odbyło się wbrew pierwszej części planu Beppe Marotty, mianowicie “odmładzania drużyny”. Włoch, który ze względu na skromne 164 centymetry wzrostu i dużą szybkość, przez dziennikarzy potocznie nazywany jest “la formica atomica” (atomowa mrówka), ale wśród fanów Starej Damy zyskał nowy przydomek “wieczny talent”. To z tego powodu, że więcej mówi się o jego talencie niż faktycznie pokazał go na boisku. W Juventusie bowiem kolejni trenerzy wciąż sadzali go na ławce. Najwięcej grał za Claudio Ranieriego, ale absolutnie nie można nazwać tego regularnymi występami. Sebastian Giovinco w sezonie 08/09 w różnych rozgrywkach pojawił się 27 razy z czego tylko 4 mecze zagrał pełne 90 minut. W meczach, w których wystąpił, na boisku przebywał średnio 52 minuty, zdobył 3 bramki, a przy 8 asystował.
W następnym sezonie było jeszcze gorzej. W nowej taktyce Ciro Ferrary, Giovinco na murawie pokazał się jedynie 19 razy i tylko dwukrotnie pełne 90 minut. Za czas, który mu podarowano odpłacił się jedną bramką i jedną asystą. Sprawiedliwa wymiana. Na drodze do regularnych występów “atomowej mrówce”, czy jak ktoś woli “wiecznemu talentowi”, najpierw stanął Pavel Nedved, a następnie Brazylijczyk Diego. Nie wiem jaki talent trzeba posiadać, żeby wygrać miejsce w podstawowym składzie z legendarnym, niezwykle doświadczonym i mimo swojego wieku niezmordowanym Nedvedem, czy równie utalentowanym i mimo wszystko bardziej doświadczonym Diego. Jednak począwszy od swojego debiutu w dorosłej drużynie Juventusu jeszcze w Serie B, kiedy to popisał się świetną asystą przy bramce Trezeguet, gdy już wchodził na murawę zazwyczaj pokazywał się z dobrej strony. Przeważnie skutkowało to przyspieszeniem gry Starej Damy. Jednak brak regularnych występów nie ułatwiały rozwinięcia skrzydeł i Sebastian Giovinco nie uzyskując gwarancji częstszej gry, także od nowego sztabu technicznego Starej Damy, chcąc ratować swoją piłkarską karierę, zmuszony był opuścić Juventus. Zabrakło inteligentnej rotacji, czy może trenerskiej odwagi?
Diego i Giovinco – wielu tifosich to właśnie w nich upatrywało szansy powrotu na szczyt…
Szkoda odejścia Govinco również z tego powodu, że jest on wychowankiem klubu. Optymistyczne jest jednak to, że młody Włoch został jedynie wypożyczony z możliwością wykupienia po roku połowy jego karty przez aktualny klub – Parmę. Tak czy inaczej jeśli tylko Juventus znów uwierzy w swojego małego, wielkiego piłkarza będzie mógł go sprowadzić z powrotem. Nie będzie miał takiej możliwości natomiast w stosunku do Brazylijczyka Diego, którego nowy dyrektor generalny Starej Damy Beppe Marotta sprzedał do Wolfsburga za 15,5 miliona euro. Jest to strata nie tylko z ekonomicznego punktu widzenia. Jeśli sprowadzony w jego miejsce Quagliarella – jako ten, który rzekomo bardziej pasuje do nowej taktyki Del Neriego 4-4-2 – nie spełni oczekiwań, to bedzie to także strata z punktu widzenia sportowego. Urodzony w Napoli i stamtąd przybyły Włoch wcale nie ma nisko zawieszonej poprzeczki. Tamten sezon co prawda nie należał do udanych, jednak na tle całej drużyny obok Chielliniego i Del Piero, Diego był wyróżniającą się postacią. W rozegranych 33 meczach w Serie A strzelił 5 bramek, a przy 11 asystował. Natomiast łącznie wraz z Pucharem Włoch oraz Pucharami Europejskimi zdobył 7 bramek i 16 asyst. Śmiało można powiedzieć, że w tamtym sezonie pełnym mroku to on prowadził drużynę na powierzchnię Serie A i może właśnie dzięki niemu nie sięgnęła dna.
Jego bramki lub asysty bardzo często były decydujące. Z 16 asyst, które miał, aż 8 otwierało wynik bądź dawało końcowe zwycięstwo Starej Damie. Diego wyróżnił się jeszcze jednym. W ubiegłym sezonie był mistrzem w strzelaniu bramek otwierających wynik w pierwszych 25 minutach (5/7). Szybko strzelona bramka bardzo pomaga w dalszym rozgrywaniu meczu od strony taktycznej, ale także z punktu widzenia komfortu psychicznego. Te statystyki jednak pokazują inne pewne zjawisko z udziałem Brazylijczyka. Bowiem z Diego często bywało tak, że pierwsze pół godziny miał dobre, po czym po kilku ostrych wejściach rywali zwyczajnie gasł, dopasowując się do reszty zespołu, za co też trudno go jednoznacznie obwiniać. Rywalom bowiem łatwiej jest wyłączyć z gry jednego kreatywnego zawodnika niż gdyby było ich kilku, a Diego tym samym miał z kim rozgrywać akcje. Pewnie prawda leży gdzieś pośrodku. Tak czy inaczej z Brazylijczykiem było tak jak powiedział Beppe Marotta w jednym z pierwszych swoich wywiadów w roli nowego dyrektora generalnego Juventusu: “O Diego pytają różne kluby. Dla nas drużyna i taktyka Del Neriego ma priorytet, a nie jestem przekonany, czy Brazylijczyk pasuje do ustawienia 4-4-2. Jeśli więc otrzymamy atrakcyjną ofertę, zaczniemy myśleć o sprzedaniu Diego”.
Brazylijczyk grał i był przygotowywany do rozpoczęcia sezonu w pierwszej jedenastce, bo siłą rzeczy był najlepszym zawodnikiem do pary z Amaurim, czy Iaquintą. Jednak gdy pojawiła się konkretna oferta został sprzedany, a w jego miejsce sprowadzony typowy napastnik, mogący grać również na pozycji cofniętego. W ten sposób Diego dołączył do grupy zawodników, którzy opuścili szeregi Starej Damy.
By mieć Milosa w swoich szeregach Juventus zapłacił CSKA Moskwa 15 mln euro
Na miejsce tych, którzy odeszli przyszli inni. Motta, Rinaudo, Traore, Aquilani, Pepe oraz Quagliarella na zasadzie wypożyczenia. Cała szóstka kosztowała klub w przybliżeniu 9,5 miliona euro. Następnie już na zasadzie transferu definitywnego do klubu dołączyli Storari (4,5 mln), Bonucci (15,5 mln), Martinez (12 mln) oraz Krasic (15 mln). Łącznie na wszystkie transakcje klub wyłożył ponad 56 milionów euro.
Beppe Marotta za główny cel mercato postawił sobie przede wszystkim obniżenie kosztów pensji piłkarzy oraz odmłodzenie kadry i widocznie to samo w sobie ma wzmocnić drużynę. Przed działaniami nowego zarządu średnia wieku Starej Damy wynosiła blisko 30 lat, teraz równo 28 lat. Jednak różnica jest większa niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Przed tym oknem transferowym aż piętnastu zawodników miało co najmniej 30 lat, teraz ta liczba została zmniejszona do dziesięciu. Zapewne konkretne wzmocnienia zaczną się dopiero od następnego okienka transferowego. Ci, którzy się sprawdzą zostaną, inni odejdą. Próbując przewidywać już teraz działania Juventusu podczas kolejnego mercato można spodziewać się kolejnego ataku na Wolfsburg po Dżeko, dla którego alternatywą będzie Pazzini. Drugim frontem powinien być Hamburg w sprawie Holendra Eljero Elia, gdyż atak i lewa pomoc to dwa dość słabo obsadzone pozycje Starej Damy, które należałoby wzmocnić przy najbliższej okazji. W ataku poza Amaurim nie ma drugiego wysokiego napastnika pasującego do taktyki 4-4-2. Iaquinta bowiem w imię odmładzania drużyny zapewne za rok odejdzie. Do pary dla silnego odgrywającego dla równowagi ma być ktoś bardziej kreatywny. I tutaj jest Quaglirella, a w obwodzie Del Piero, który raczej nie zakończy kariery na tym sezonie i dopóki będzie chciał grać dopóty klub nie sprowadzi nikogo nowego w jego miejsce.
Natomiast lewe skrzydło w tej chwili co prawda jest obsadzone, ale z konieczności przez Pepe, ewentualnie przez Lanzafame i Martineza. Żaden z tych zawodników nie jest przyszłym Camoranesim, i przy wzmacnianiu składu godnym Juventusu mogą liczyć jedynie na rezerwę. Podobnie jak Pepe nie jest Camorensim, Marco Motta nigdy nie będzie Zambrottą i chcąc mieć naprawdę silne boki także tą pozycje należy wzmocnić przesuwając solidnego Włocha na rezerwę. Na przeciwległej stronie wypożyczony Traore wydaje się mieć większy potencjał od Marco Motty i jeśli tylko szybko wkomponuje się w drużynę nie tylko posadzi na ławce rezerwowej De Ceglie, ale może nawet stać się silnym punktem drużyny.
Chielllini wkoncu ma równorzędnego partnera w obronie?
Inne pozycje wydają się obsadzone dobrze. Trudno znaleźć drugi klub nawet w całej Europie, który miałby aż trzech tak dobrych bramkarzy: Buffon, Storari i Manninger. Bonucci w parze z Chiellinim mają wszystko by stać się najlepszą parą stoperów we Włoszech, do tego w razie absencji któregoś z nich jest doświadczony Legrotaglie oraz Rinaudo – błędnie uważany za rezerwowego Napoli – bowiem w ubiegłym sezonie w Serie A rozegrał 20 meczów. Imponująco wygląda natomiast środek pomocy. Kwartet: Melo Sissoko, Marchisio i Aquliani pozwala nie tylko na dużą rotacje, ale na zaskakujące kombinacje taktyczne ze względu na dużą różnorodność tychże pomocników. Do grona dobrze obsadzonych pozycji można zaliczyć także prawą flankę, na której ma szaleć i zapewne będzie to robić Milos Krasić. Serba mogą zastąpić, pod warunkiem, że tylko na „chwilę” obustronni Martinez i Pepe.
Także twierdzenie przez Beppe Marotte oraz Luigiego Del Neriego, że Juventus nie potrzebuje rewolucji było, może nie zasłoną dymną, co po prostu najzwyczajniej ostrożnością i próbą spuszczenia powietrza z balonika, który i tak został mocno nadmuchany po słowach Johna Elkana: “Juventus dysponuje obecnie środkami, jakie może wykorzystać na transfery. Do dyspozycji ma kwotę 80 milionów euro” – powiedział. Zapewne ta wypowiedź szefa Juventusu zaszkodzi Marottcie w ocenie jego działań na tegorocznym mercato w oczach kibiców. Tymczasem raczej niesłusznie bowiem John Elkann słowa te wypowiedział 30 kwietnia, a więc trzy tygodnie przed zakontraktowaniem Beppe Marotty (Juventus oficjalnie powitał Beppe Marottę 19.05). Możliwe, że ex-dyrektor Sampdorii miał inny pomysł. Zamiast dużo wydawać, dużo wypożyczać. Po pierwszych strategicznych spotkaniach na linii Marotta-Agnelli-Blanc zarząd klubu już ostrożniej wypowiadał się na temat planów na mercato: “Wydamy pokaźną sumę pieniędzy na transfery, ale ile dokładnie – tego nie powiem w tej chwili.” – powiedział po jednym z takich spotkań Jean Claude-Blanc. O tyle jest to lepsza strategia aktualnie dla Juventusu, że oczywiście 80 mln euro wydaje się dużą kwotą, ale nie na wymianę prawie całego składu. Plusem strategii Marotty jest to, że jest wiele mniej ryzykowna. Już w tej chwili Juventus wydał przecież ponad 56 milionów, a gdyby chciał kupić tych, których wypożyczył musiałby zapłacić prawie drugie tyle. Aquilani 16 mln, Qugliarella 10,5 mln, Motta 5 mln, Pepe 7,5 mln Rinaudo 5 mln euro oraz Traore – kwota odstępnego nie została ustalona, ale zawodnik wyceniany jest na ok 2,5 mln euro.
To na nich teraz spoczywa odpowiedzialność. Podołają wysokim oczekiwaniom?
Działania nowego zarządu na pewno pozwalają na osiągnięcie miejsca gwarantującego grę w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Del Neri i Beppe Marotta co prawdą mogą wypowiadać się ostrożnie na temat celów w tegorocznych rozgrywkach Serie A, ale zapewnienie sobie gry w Lidze Mistrzów to dla Juventusu minimum i bardzo ważny krok ku dalszemu wzmacnianiu się. Niżej nawet nie wpada mierzyć. Składem jaki dysponuje Juventus, Del Neri – biorąc pod uwagę że w poprzednim roku z Sampdorią osiągnął 4 miejsce, po prostu gorszego zająć nie może. Miejsca 3-4 są dla Juventusu zarówno minimum jak i maksimum, bo w tej chwili Stara Dama wciąż jest o dwa kroki za Interem i jeden za Milanem. Jednak jest to dobra pozycja do dalszego rozwoju. I choć szczególnie po sprzedaniu Diego zdaniem wielu szanse Juventusu na dobry wynik spadają, to rewolucja na dłuższą metę może w końcu sprowadzić Juventus na „nowe tory”, a raczej na te stare, sprzed 2006 roku. Bowiem, jak historia pokazała już wiele razy, rewolucja dosięga nie tylko to co złe, ale także usuwa sukcesy starej władzy, by stworzyć własne fundamenty. I to jest jeden z jej minusów. Jednak znajdując się w miejscu bez wyjścia, gdy rewolucja jest jedyną deską ratunku, trzeba ją zaakceptować, całą, razem z jej plusami i minusami, w imię długofalowej strategi przywrócenia Juventusu na jego właściwe miejsce we Włoszech i Europie.
Autor: Bartek(Juventino)