Rusza 104. sezon w Serie A
Szanse na to, że inny klub niż Inter Mediolan, Juventus Turyn lub AC Milan zdobędzie w nadchodzącym sezonie mistrzostwo Włoch są niemalże zerowe.
Kto z tej trójki okaże się najlepszy, kto stanie się czwartą siłą w Serie A oraz kim będą spadkowicze – to najistotniejsze pytania w przededniu sezonu 2005-2006, a po burzliwym, pełnym skandali i kłótni lecie.
Pięciu debiutantów
O korupcyjnej aferze z udziałem Genoi oraz ogromnych długach Torino pisaliśmy w “PN” obszernie i na bieżąco, zatem nie ma potrzeby do tego wracać. Decyzje zostały podjęte: druga i trzecia drużyna poprzedniego sezonu w Serie B nie zagrają w pierwszej lidze. Ich miejsca zajęły drużyny z piątego i szóstego miejsca (czwarta Perugia popadła w jeszcze większe finansowe tarapaty niż Torino), czyli Ascoli i Treviso. Dla Ascoli oznaczało to powrót do Serie A po trzynastu latach, natomiast Treviso świętował pierwszy historyczny awans i nie szkodzi, że wywalczony przy zielonym stoliku. Trzecim beniaminkiem już jak najbardziej legalnie i normalnie zostało Empoli.
Na pewno wśród tria beniaminków należy upatrywać kandydatów do spadku (także w tym sezonie o klasę niżej spadną trzy kluby). Niskie są też notowania Sieny, Regginy oraz Chievo. Ci ostatni przystąpią do rozgrywek z trenerem bez pierwszoligowego doświadczenia – Giuseppe Pillonem. Zresztą absolutnych debiutantów wśród szkoleniowców będzie więcej: Angelo Gregucci w Lecce, Mario Somma w Empoli, Marco Giampaolo w Ascoli i Attilio Tesser Tesser w Cagliari. W sumie w aż dziesięciu klubach nastapiły zmiany na trenerskich stanowiskach.
Zagrożony rekord
Jednak w najsilniejszych klubach niemalże wszystko pozostało bez zmian. Prezydent Interu niezmiennie i bezgranicznie ufa Roberto Manciniemu. Dla jego lepszego samopoczucia i komfortu pracy nie zawahał się nawet poświęcić Christiana Vieriego (trener pozostawał z nim w konflikcie), któremu wypłacił wielkie odszkodowanie za zerwanie kontraktu i umożliwił odejście do Milanu.
Mancini zbudował bardzo ciekawy zespół, w którym nowi piłkarze wydają się od razu gotowi do wielkich czynów, bo z jednej strony są to doświadczone gwiazdy jak Luis Figo, Walter Samuel i Santiago Solari, zaś z drugiej – od lat niezwykle szanowani piłkarze w Serie A jak choćby David Pizarro. Jednak najsilniejszym argumentem przemawiającym za Interem jest to, że jeśli nie teraz, to kiedy? Wreszcie musi nadejść taki sezon, że uda mu się zdobyć oczekiwane już od 1989 roku scudetto.
Tymczasem na papierze zdecydowanie najlepiej wygląda Milan. Wprawdzie nie udało się zatrzymać Argentyńczyka Hermana Crespo, ale też nikt po nim długo nie płakał, bo jak z nieba spadł Vieri, a wkrótce potem honorowy prezydent Silvo Berlusconi dołożył wszelkich starań, aby sprowadzić Alberto Gilardino z Parmy. Kosztował aż 24 miliony euro, ale dwukrotny wicekról strzelców z pewnością nie zawiedzie oczekiwań. Wobec takiej konkurencji spasował Duńczyk Jon Dahl Tomasson i przeniósł się do VfB Stuttgart, a Filippo Inzaghiemu po wyleczeniu kontuzji, co powinno nastąpić w październiku, będzie bardzo trudno wskoczyć do podstawowego składu. Tylko pozycja Andrija Szewczenki pozostaje niezagrożona.
Jednak nie o napastnikach Milanu będzie mówiło się na samym początku sezonu najwięcej. Co by się nie działo, to w cień usunie ich nieśmiertelny kapitan Paolo Maldini, który prawdopodobnie w drugiej kolejce wystąpi po raz 570 w Serie A i tym samym wyrówna rekord liczby meczów w lidze włoskiej należący do Dino Zofia. Ciekawe też, czy będzie mu odpowiadało ustawienie z trójką defensorów, co usilnie podczas letnich przygotowań ćwiczył Carlo Ancelotti?
Zmartwienie Capello
Im bliżej inauguracji sezonu, tym więcej zmartwień miał Fabio Capello. Największym stała się kontuzja Gianluigiego Buffona podczas przegranego 1:2 meczu o Puchar Luigiego Berlusconiego z Milanem. Zwichnięty bark oznaczał operację i trzymiesięczny rozbrat z boiskiem. Wobec tego działacze Juventusu w ekspresowym tempie załatwili roczne wypożyczenie Christiana Abbiatiego z Milanu, który w przeszłości już raz skorzystał na pechu bardziej utytułowanego kolegi po fachu. Na Euro 2000 pojechał tylko dlatego, że niemal w przededniu tamtego turnieju numer 1 w reprezentacji złamał rękę.
Hitem Juventusu był transfer Patricka Vieiry za 20 milionów euro, choć być może zdąży go przebić Antonio Cassano. Linia pomocy mistrzów Italii z Vieirą, Emersonem, Mauro Camoranesim i obsesyjnie pragnącym wygrania Ligi Mistrzów Pavlem Nedvedem musi budzić respekt. I właśnie to, że głównym celem Bianco-nerich będą europejskie rozgrywki stawia ich niżej od Interu, który z kolei w Serie A musi wreszcie wygrać, a w Champions League tylko może.
W poprzednim sezonie za nieosiągalnym tercetem turyńsko-mediolańskim uplasowało się Udinese. Teraz zwłaszcza po ewentualnym awansie do Ligi Mistrzów, podwojeniu obowiązków, powtórzenie ligowego sukcesu stanie się prawie niemożliwe. A zatem czwartej siły w Serie A należy upatrywać w Fiorentinie lub Palermo. Dlaczego nie w Romie? Bo tam znów lato stało pod znakiem kłótni, napięć, niepewności i ogólnej braku stabilizacji. Jak więc w takich warunkach nawet z ciągle bardzo dobrymi piłkarzami i nowym trenerem Luciano Spallettim zbudować sukces?
Do 15 maja
Kiedy w Rzymie wiele rzeczy jest postawionych na głowie, to we Florencji i Palermo wszystko funkcjonuje jak należy. Gwarancją dobrych wyników Fiorentiny jest ceniony szkoleniowiec młodszej generacji Cesare Prandelli, który jeszcze przed początkiem sezonu 2004-05 zrezygnował z posady w Romie z uwagi na stan ciężko chorej żony. Żona wyzdrowiała, Prandelli powrócił, a działacze kupili mu tej klasy piłkarzy co Luca Toni (kosztował 10 milionów), Stefano Fiore, Sebastien Frey czy Giuseppe Pancaro.
Na Sycylii wierzą w odrodzenie Luigiego Del Neriego, któremu ostatnio nie powiodło się ani w FC Porto, ani w Romie. W zespole, w którym gra aż czterech reprezentantów Włoch i udało się sprowadzić duet niesłychanie ciekawych napastników w osobach Andrei Caracciolo i Nigeryjczyka Stephena Makinwy, inne niż czwarte miejsce będzie porażką.
Zatem mistrzostwo dla Interu, dalej Milan, Juventus i Fiorentina, do spadku Ascoli, Treviso i Chievo, a na weryfikacje tych prognoz trzba poczekać do 15 maja 2006.
Autor: Tomasz Lipiński
Wyszukał: DeeJay
Źródło: Piłka Nożna
(34/2005)