Thierry Henry wyrzutem sumienia Starej Damy – zaledwie pół roku w Turynie

fot. @ juventus.com

Pewnego styczniowego popołudnia czarne Porsche przekroczyło bramę stadionu Communale. Pierwotnie zamiast skręcić w lewo, w stronę siedziby Juventusu pojechało prosto, w stronę Centrum Medycyny Sportowej. Błąd, krótkie zakłopotanie i nawrotka na odpowiednią drogę, co jest pewną symboliką nie do końca dobrze obranego kierunku rozwoju kariery.

Nowa rola na boisku

Francuski napastnik dołączył do giganta z Turynu jeszcze kiedy u sterów był Marcello Lippi. Szkoleniowiec niedługo później został jednak zastąpiony przez Carlo Ancelottiego, a sam Henry nie mógł odnaleźć się w nowych realiach. Będąc jeszcze 21-letnim młokosem, chociaż już Mistrzem Świata z 1998 roku, miał trudności z zaakceptowaniem swojej roli na boisku. Henry czuł się napastnikiem i chciał grać jak napastnik, a zamiast tego Carlo Ancelotti kierował go na lewe skrzydło.

Teoretycznie miał zastępować nieobecnego przez kontuzję Alessandro Del Piero i skupiać się na kreowaniu gry i tworzeniu sytuacji dla pozostałych napastników, ale częściej grywał praktycznie jako boczny obrońca. Początki miał ciężkie i dopiero po trzech miesiącach odnalazł drogę do siatki rywala, zdobywając dublet przeciwko Lazio.

Teoretycznie dotknięty „trzęsieniem ziemi” Juventus nie był odpowiednim miejscem dla Henry’ego, ale czasami los bywa zaskakujący: „Jeśli zdecydowałem się dołączyć do Juventusu, to dlatego, że nadszedł czas, aby dojrzeć. Jest tu dwóch mistrzów takich jak Zidane i Deschamps, oni mi pomogą”. Bianconeri w sezonie przed przybyciem Francuza zajęli dopiero dziewiątą lokatę w lidze, a rok później szóstą.

Początkowo Lippi sadzał Thierry’ego na ławce, ale zawsze wpuszczał go jako środkowego napastnika. Zupełnie inaczej robił „Carletto”, który prawie przykuł go do lewej linii i nakazał zabezpieczać całą lewą stronę. Juventus bowiem grywał wtedy w systemie 3-5-2. Męki zawodnika zaczęły się powoli kończyć wraz z upływającym sezonem i coraz lepszymi występami. Francuz coraz lepiej rozumiał swoje zadania i przyzwyczajał się do tempa Serie A. Zdecydowanie lepiej dogadywał się z kolegami z drużyny i poczuł się jej częścią.

Zaskakująca oferta

Juventus zapłacił za Henry’ego około 20 miliardów lirów, czyli niemal połowę tego co oferował Arsenal, inny zainteresowany zawodnikiem klub. Okoliczność ta wzbudziła podejrzenia dwóch byłych prawników Francuza, z którymi związana jest inna historia. Otóż, swego czasu niedoinformowany młody zawodnik podpisał dwa kontrakty równocześnie, jeden z Monaco a drugi z Realem Madryt. Za ten precedens otrzymał grzywnę i pogonił jednego z nich. Przyjęcie oferty Juventusu za Thierry’ego Henry’ego przez prezydenta Monaco było uznane za próbę złagodzenia sporu pomiędzy dwoma klubami za brak sprzedaży obiecanych wcześniej Turyńczykom Thurama i Petita. Do Turynu zawitał ogromny i surowy jeszcze talent, który w ocenie innych był porywczy, ale nigdy we własnej: „Nigdy nie byłem na dyskotece, nigdy nie kochałem morza, nigdy nie siedziałem do późna, nigdy nie cierpiałem z powodu tęsknoty za dawnym miejscem życia”.

Moggi i Henry – konflikt i rozstanie

Thierry Henry na pewno jest jednym z największych żalów w historii Juventusu. Sprzedany zaledwie po pół roku, między innymi również z powodu nieporozumienia taktycznego, chociaż zupełnie inaczej było to przedstawiane przez Luciano Moggiego, ówczesnego dyrektora sportowego Juventusu: „Cierpiał z powodu ciasnego krycia i był smutny, że siedzi na ławce”.

Kompletnie inaczej widział to sam zainteresowany: „Zacząłem dobrze grać, strzelać i kreować okazje, lecz potem stało się coś, co ma związek z Moggim, za którym nie przepadam – nie chcę jednak wchodzić w szczegóły sprawy. Poszedłem w odstawkę, bo jestem szczerym chłopakiem i – jak dla mnie – był to brak szacunku wobec mnie. Gdyby do tego nie doszło, prawdopodobnie dalej grałbym w koszulce Juventusu. Ale z powodu tego braku szacunku powiedziałem im, że nie chcę grać tam dłużej… i odszedłem”.

Luciano Moggi oskarżony o bycie sprawcą tego błędu bronił się: „Pamiętam, że Henry miał trudności z dopasowaniem się w nowe realia ze względu na problemy związane z młodym wiekiem, twardością włoskich rozgrywek i problemami z udowodnieniem swoich umiejętności w świetnym zespole. Może to było dla niego wtedy zbyt dużo. O walorach technicznych nie ma co się kłócić, ale zawodnik potrzebował przestrzeni z piłką u stóp, a jego gra nie była dostosowana do gry zespołu, który zawsze musiał mierzyć się z presją rywala. Walczył o to by przydać się drużynie i naraził się na krytykę, na którą nawet nie zasłużył. W tym roku rozegrał szesnaście meczów, z czego dziewięciu nie dokończył, a to przecież nie ja byłem trenerem”.

„Biorąc pod uwagę, że zdobył już pewne doświadczenie, pomyślałem o wypożyczeniu go na rok do mniej wymagającego zespołu, co dałoby mu szansę na rozwój i przystosowanie się do naszych mistrzostw ze spokojem ducha. Uznałem Udinese za odpowiednie rozwiązanie, biorąc pod uwagę jak entuzjastycznie podszedł do tego Pozzo [w drugą stronę miał prawdopodobnie powędrować Marcio Amoroso, co miało być również kością niezgody – przyp. red.]. Henry ciężko to zniósł i do dziś nie rozumiem dlaczego. Ta historia zakończyła się odejściem Henry’ego. Byłem zmuszony go sprzedać i pomimo z pewnością nie ekscytującego sezonu udało mi się pozyskać od Arsenalu 32 miliardy lirów. Kupiony za 20 i wkrótce potem odsprzedany za 32. Znaczący przyrost kapitału, który nie umniejszył wartości drużyny. Tak naprawdę w kolejnych sezonach Juventus znów zaczął regularnie wygrywać. Więcej niż Arsenal. I niejaki Trezeguet przybył do Juventusu”.

Kilka lat później Carlo Ancelotti dodał do całej sprawy swoją mea culpa: „Popełniłem błąd co do Henry’ego. Uważałem go za skrzydłowego, nie zdawałem sobie sprawy, że jest bardzo silnym środkowym napastnikiem”.

Podczas przygody w Juventusie Thierry Henry rozegrał łącznie 20 spotkań. Popularny „Titi” zdobył w nich jedynie 3 bramki i zanotował 2 asysty.

Zapisy na Juventus-Milan!

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

Lub zaloguj się za pomocą: