#FINOALLAFINE

Tragedia na Heysel


30 lat temu nie tylko sportowym światem wstrząsnęły wydarzenia, do których doszło w Brukseli przed meczem finałowym Pucharu Mistrzów. W wyniku zamieszek na trybunach stadionu Heysel zginęło 39 osób, a kilkaset zostało rannych.

59 tysięcy widzów miało obejrzeć z trybun Heysel finał Pucharu Mistrzów w 1985 roku.

29 maja 1985 roku był tak zwaną piłkarską środą, bo wtedy mecze europejskich pucharów rozgrywano właściwie tylko tego dnia tygodnia. To była jednak szczególna data, bo o 20:15 na brukselskim stadionie miał się rozpocząć jubileuszowy, 30 finał Pucharu Mistrzów. Broniący trofeum Liverpool miał się zmierzyć z Juventusem, w którym grał Zbigniew Boniek.

Nic dziwnego, że w Polsce kibice piłki nożnej pędzili z pracy i szkół do domów ze zdwojoną energią, żeby obejrzeć w telewizji taki mecz. Tego typu atrakcje były u nas w owym czasie rzadkością, i na przykład, gdy dwa lata wcześniej Juve już z Zibim w składzie również grało w finale tych rozgrywek z Hamburger SV, to w TVP transmisji z Aten nie było. Tym razem na futbolową ucztę czekano nie tylko u nas, ale w niemal 80 krajach, do których miał być przekazywany bezpośredni obraz z Heysel. Wśród akredytowanych ponad trzystu dziennikarzy z całego świata był między innymi nasz były redakcyjny kolega, nieżyjący już Grzegorz Stański, który wtedy pracował w katowickim “Sporcie”. Wydarzenia, do których doszło 29 maja 1985 roku, wywarły na nim ogromne wrażenie. Wspominał, że wprawdzie w dniu meczu pewien niepokój wzbudzali rozjuszeni i podchmieleni kibice angielskiej drużyny, ale nikomu nie przychodziło do głowy, że wieczorem może dojść do tak ogromnej tragedii. Bruksela tonęła w słońcu, na ulicach przeważali kolorowo ubrani kibice szykujący się do wielkiego święta piłkarskiego, do meczu, który miał zostać zapamiętany na wiele lat.

I takim jest, tyle że najważniejsze nie były w nim akcje piłkarskie, ale to, do czego doszło, zanim szwajcarski sędzia Andre Daina dał gwizdkiem sygnał do rozpoczęcia spotkania Liverpool – Juventus. Dramat na trybunach zaczął się wkrótce po godzinie 19. Zwolenników kibiców obu drużyn rozmieszczono po przeciwległych stronach za obiema bramkami stadionu z bieżnią lekkoatletyczną, o ile Włosi swoje trzy sektory zajęli, o tyle Anglicy tylko dwa z przydzielonych, zaś w trzecim, w którym według organizatorów mieli znajdować się miejscowi fani futbolu, również byli jednak sympatycy Juventusu, głównie ekonomiczni imigranci z Włoch. W ten sposób przedstawiciele dwóch wrogich obozów znaleźli się w sąsiedztwie w sektorach pod tablicą świetlną. Atmosfera gęstniała tam z minuty na minutę, agresywni Anglicy zaczęli rzucać czym popadło w kierunku Włochów, a ci starali się jakoś bronić. Następnie chuligani mieniący się fanami The Reds przedarli się przez płot oddzielający ich od zwolenników Juventusu, którzy ratowali się ucieczką i w popłochu zaczęli się tratować. Na dodatek pod naporem tłumu spadła na nich betonowa trzymetrowa ściana będąca krawędzią końcową trybuny. Obiekt był przestarzały i tak naprawdę nie nadawał się do rozgrywania meczów o tak wielkim ryzyku.

Juventus pokonał Liverpool na stadionie Heysel, ale w świat poszła przede wszystkim informacja o wielkiej tragedii na trybunach. Dramat zaczął się wkrótce po godzinie 19.

Zachodziło prawdopodobieństwo, że w ogóle może nie dojść do meczu finałowego, bo piłkarze w tej sytuacji nie chcieli grać. Długo w szatni trwały pertraktacje, aż wreszcie na płycie boiska pojawili się kapitanowie obu drużyn – Phil Neal z Liverpoolu i Gaetano Scirea z Juventusu i ogłosili, że jednak zagrają. 20 minut przed godziną 22 spotkanie się zaczęło. Podobno organizatorzy obawiali się, że jeśli mecz się nie odbędzie, to może dojść do zamieszek na ulicach Brukseli. Ponadto organizatorom zarzucono zbyt małą liczbę sił porządkowych i policjantów na stadionie. Ludzie zgromadzeni na trybunach Heysel oraz przed telewizorami zamiast meczu piłkarskiego oglądali akcję ratunkową. Śmierć poniosło 38 Włochów i jeden obywatel Belgii.

Mecz finałowy nie był wielkim widowiskiem, bo i w zaistniałej sytuacji być nie mógł. Zespół Starej Damy wygrał 1:0, a gola w 58 minucie strzelił Michel Platini z rzutu karnego podyktowanego za faul na Bońku, popełniony jednak przed linią 16 metrów. Drużyna Juventusu pierwszy raz w historii zdobyła Puchar Mistrzów, ale trofeum przekazano jej nie w loży Stade du Heysel, lecz w szatni. Dla Liverpoolu był to piąty mecz finałowy w tych rozgrywkach, ale pierwszy zakończony porażką. W konsekwencji zamieszek na trybunach w Brukseli The Reds zostali wykluczeni na sześć sezonów z europejskich pucharów, zaś pozostałe drużyny angielskie na pięć lat.

W autobiograficznej książce wydanej w latach 80. XX wieku zatytułowanej Prosto z Juventusu Boniek tak napisał o tym, co się zdarzyło wówczas na Heysel: “Później spotkaliśmy się z zarzutami, że zupełnie zapomnieliśmy o tym, co stało się na stadionie przed dwiema godzinami. To nieprawda, zresztą wystarczyło popatrzeć na zawodników, którzy zmuszeni byli wyrzucać aut. Bali się iść po piłkę, jeśli spadła ona gdzieś dalej od boiska. Wszędzie mnóstwo psów, koni, policji. I ta tragiczna zrujnowana trybuna. Po meczu ani w szatni, ani podczas kolacji nikt się nie odzywał. Ten puchar, na który tak czekaliśmy, okazał się zupełnie nieznaczący, zniknął w cieniu tragedii. Oczywiście nie było nawet mowy o szampanie czy jakimś innym fetowaniu zwycięstwa“.

Mija właśnie 30 lat od tamtych tragicznych wydarzeń. Strzelec jedynego gola w meczu Juventus – Liverpool Francuz Michel Platini jest teraz prezydentem UEFA i 6 czerwca w Berlinie z loży honorowej Stadionu Olimpijskiego będzie wręczał Puchar Mistrzów kapitanowi zwycięskiej drużyny. Może będzie nim pełniący taką funkcję teraz w zespole Starej Damy Gianluigi Buffon, który miał siedem lat, gdy doszło do tragedii na Heysel. W Brukseli nie ma już tak nazywającego się stadionu, bo jego nazwa fatalnie się wszystkim kojarzyła. W tym samym miejscu 20 lat temu postawiono obiekt noszący imię Króla Baudouina I. Mimo tej zmiany od 1985 roku w stolicy Belgii już nigdy nie rozegrano meczu finałowego Pucharu bądź Ligi Mistrzów.

Autor: Zbigniew Mroziński
Źródło: Piłka Nożna 21/2015

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
rafalkomza
rafalkomza
8 lat temu

A u nas <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡° )> płaczą, że w Knurowie zastrzelili jakiegoś kretyna, który z takim samym zamiarem leciał na trybunę gości razem z bandą podobnych sobie kretynów. Może lepiej gliniarze mieli nic nie robić i dopuścić do takiej tragedii jak w 1985? Jak słyszę o jakichkolwiek akcjach kiboli to mnie krew zalewa...