Wielki show
Wielki show
“To najważniejszy mecz między Milanem a Juventusem w Serie A, od kiedy ja mam w futbolu coś do powiedzenia, a to już przeszło dziewiętnaście lat” – taką rangę niedzielnemu wydarzeniu nadał honorowy prezydent klubu z Mediolanu i premier Włoch – Silvo Berlusconi. A jakim ten mecz się okazał? Pięknym i emocjonującym do ostatnich sekund!
W maju Mediolan kwitnie. Piękna i słoneczna pogoda, temperatura dochodząca do 30 stopni Celsjusza, na ulicach wielonarodowy tłum koncentrujący uwagę na zwiedzaniu, jedzeniu i kupowaniu.
Jeszcze w sobotę wydawało się, że nikt w stolicy Lombradii nie jest zainteresowany tym wielkim wydarzeniem sportowym. Meczu jakby w ogóle miał nie być. Żadnych informujących plakatów, specjalnych przygotowań, zapowiedzi. Cisza, być może w myśl zasady, że prawdziwie wielkie widowisko nie potrzebuje reklamy. Tylko w nielicznych miejscach pojawiły się na murach i słupach ogłoszenia typu: “Jeśli nie udało ci się kupić biletu, zadzwoń pod ten numer.” Ceny u koników dochodziły do 200 euro.
Nieugięte władze
Jednak staranne przygotowania do meczu, którego wynik miał przybliżyć gospodarzy do 18 tytułu mistrzowskiego lub gości do 28, trwały od kilku dobrych dni. Pierwsze przystąpiły do nich stacje telewizyjne. Starały się wywrzeć nacisk na Lega Calcio (organizacji zarządzającej rozgrywkami), aby te najważniejsze spotkanie 35 kolejki przesunęła z godziny 15 na 20:30. Piłkarskie władze pozostały jednak nieugięte, argumentując decyzję tym, że regulamin jest regulaminem i skoro od lat stoi w nim napisane, że wszystkie mecze w czterech ostatnich kolejkach mają się odbywać w niedzielne popołudnie o jednakowej porze, to nie można robić odstępstw od reguły.
Kiedy telewizje, pogodziły się z zaistniałym faktem, to krzyk podnieśli działacze innych klubów. Bo oto uzmysłowili sobie i przestraszyli zarazem, że chęć obejrzenia hitu, spowoduje, iż kibice zamiast wybrać się na trybuny, pozostaną w domu przed telewizorami. By ograniczyć ryzyko co poniektóre kluby, lecz głównie te z niższych klas – stworzyły na potrzeby chwili ciekawe promocje, na przykład bilet za 1 euro lub wstęp wolny dla pań.
Pierwszy występu na San Siro mógł być pewny Pierluigi Collina, bo już w piątek ogłoszono, że to on poprowadzi wielki mecz. Niby nic dziwnego, w końcu kto miał to zrobić, jeśli nie najlepszy z Włochów w tej dziedzinie, ale Collina miał po prostu szczęście w losowaniu. Na takiej bowiem zasadzie dobiera się w Italii arbitrów do prowadzenia meczów. Potencjalnie do sędziowania w niedziele na San Siro wyznaczonych było trzech panów: Collina, Gianluca Paparesta oraz Matteo Treffoloni i to los wskazał na łysego arbitra z Viareggio, który po tym sezonie zakończy karierę i obejmie funkcję przewodniczącego sędziowskiego związku.
Collina nie zawiódł, choć kibice oraz piłkarze Milanu mieli do niego wcale niemałe pretensje. “Najbardziej sprawiedliwym wynikiem byłby remis, choćby z tego powodu, że z trzech kontrowersyjnych sytuacji w polu karnym Juventusu, należał nam się przynajmniej jeden rzut karny”, oceniał Carlo Ancelotti.
Asysta przewrotką
Zanim jednak rozpoczęły się uwielbiane przez Włochów pomeczowe spory i skrupulatne – klatka po klatce – analizy spornych sytuacji, odbyło się pasjonujące, zwłaszcza w drugiej połowie, spotkanie. Przed przerwą na boisku istniała tylko jedna drużyna i był nią Juventus. Gospodarze sprawiali wrażenie bardzo zmęczonych środową walką o finał Ligi Mistrzów w Eindhoven i nie potrafili oddać nawet jednego celnego strzału na bramkę Gianluigego Buffona. Bianco-neri byli szybsi, agresywniejsi i co najważniejsze skuteczniejsi.
W 28 minucie akcję, kto wie – być może na wagę 28 tytułu mistrzowskiego dla Juve – rozpoczął Pavel Nedved, którego brutalnie sfaulował Alessandro Nesta. Ponieważ goście utrzymali się przy piłce, Collina pozwolił kontynuować atak. Kilka sekund później Alessandro Del Piero przewrotką (!) dośrodkował do Davida Trezegueta, który uderzeniem głową pokonał Didę. Dla trapionego przez kontuzję Francuza był to dopiero szósty gol w tym sezonie. Najcenniejszy.
Siedem tysięcy kibiców z Turynu oszalało ze szczęścia, zamilkło natomiast ponad 70 tysięcy fanów rosso-nerich. A dokładnie niedzielny hit w Serie A obejrzało 79 tysięcy 232 widzów i za ich sprawą zysk wyniósł 1,7 miliona euro.
Po przerwie każda ze zmian, na które zdecydował się trener Ancelotti, okazała się trafiona. Po lewej stronie szarpał i znakomicie dośrodkowywał Brazylijczyk Serginho – wielki ulubieniec Berlusconiego. Energia rozpierała Filippo Inzaghiego, ale w decydujących momentach brakowało mu spokoju i wyczucia: raz trafił w słupek, później źle opanował piłkę. Beznadziejną grę pomocników poprawił Portugalczyk Manuel Rui Costa.
To jednak było ciągle za mało na uważny w defensywie Juventus, który w drugiej połowie stworzył tylko jedną sytuację: Del Piero trafił w poprzeczkę. W tym, że napór mistrzów Włoch nie przyniósł im ostatecznie powodzenia, największa zasługa trzech zawodników: fenomenalnego Fabio Cannavaro, twardego Liliana Thurama oraz pewnego Gianluigiego Buffona, które wyjątkowo zmobilizowała rywalizacją z Didą o miano bramkarza numer 1 i to nie tylko w Serie A.
Wielkie niemowy
Bohaterowie z Turynu nie zechcieli skomentować wielkiego triumfu. Wszyscy zignorowali setki dziennikarzy i przedefilowali przed nimi w milczeniu. W ten sposób kontynuowali protest przeciw nierzetelności włoskich żurnalistów. Radości nie ukrywał Fabio Capello, który jest coraz bliżej tego, aby przejść do historii jako pierwszy trener, który zdobędzie mistrzostwo z trzema różnymi klubami: Milanem, Romą i Juventusem. Aby stało się to faktem w meczach z Parmą, Livorno i Cagliari jego podopiecznym wystarczy zdobyć siedem punktów.
W asyście ochrony i syna Piersilvio szatnię gospodarzy opuścił Berlusconi. “Jestem smutny. Wolałbym, abyście dzisiaj mnie nie fotografowali” powiedział uśmiechając się od ucha do ucha. Choć w ostatnich latach w końcówkach sezonu ligi włoskiej zdarzyły się różne cuda, to prawdopodobnie nawet premier Italii utracił wiarę w potknięcie Juventusu. Na pocieszenie jemu i Milanowi pozostanie finał Ligi Mistrzów.
Autor: Tomasz Lipiński
Wyszukał: DeeJay
Źródło: Piłka Nożna (19/2005)