Wychowany z Nestą
1 października w świetle jupiterów Stadionu Alpejskiego w Turynie rozegrał się dramat, którego bohaterem był MARCO DI VAIO. W wyniku zderzenia z obrońcą Newcastle bezwładnie upadł na murawę, stracił przytomność i zaczął dławić się językiem. Jego życie znalazło się w niebezpieczeństw, które na szczęście zażegnali lekarze. Skończyło się więc na wstrząsie mózgu oraz strachu, a Marco szybko powrócił do składu Juventusu. Szefowie klubu oraz trener Marcello Lippi bardzo się z tego ucieszyli, bo Di Vaio rozpoczął sezon doprawdy w wielkim stylu, idąc łeb w łeb z Alessandro Del Piero.
Ostatni mecz w barwach Parmy rozegrał 25 sierpnia w Trypolisie, gdzie odbył sie Superpuchar Italii. Przeciwko Juventusowi zaprezentował się znakomicie, strzelił jedynego gola dla swojego zespołu, dziennikarze wybrali go najlepszym piłkarzem meczu. To jednak mistrzowie Włoch wygrali 2:1.
Nie było takiej siły, która mogłaby Marco zatrzymać dłużej w Parmie. Tam przez trzy sezony systematycznie czynił postępy i wyrósł na jednego z najlepszych napastników Serie A. Gdyby zależało to tylko od niego, powróciłby do Lazio. Jednak więcej zapłacił Juventus.
Z początku wydawało się, że przeznaczony będzie mu Inter, właśnie osierocony przez Ronaldo. Ostatecznie Hector Cuper, mając do wyboru Hernana Crespo i Marco Di Vaio, wskazał na swego rodaka. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Natychmiast nadeszła propozycja z Turynu. Juventus zapłacił Parmie 26 milionów euro i na dwa lata bezpłatnie wypożyczył zdolnego pomocnika Matteo Brighiego.
Kadra Marcello Lippiego powiększyła się o piątego napastnika. Niby dużo, ale w tej formacji Juventus dysponuje zawodnikami o godnej pozazdroszczenia różnorodności. Del Piero – kompletny i uniwersalny, który w przypadku nagłej konieczności może odgrywać rolę pomocnika, Trezeguet – specjalista od gry głową, lewonożny Salas, nieobliczalny i silny fizycznie Zalayeta oraz Di Vaio, którego największymi zaletami są szybkość i dynamika. “Juventus zrobił swoje, płacąc ogromne pieniądze. Teraz kolej na mnie, muszę strzelić tyle goli, aby ktoś nie powiedział, że te pieniądze zostały wyrzucone w błoto. Nigdy nie przypuszczałem, że trafię do Juventusu. Nie dlatego, że nie lubiłem tego klubu. Po prostu wydawał mi się zbyt wielki, jak dla mnie” – mówił 26-letni zawodnik.
W innych wywiadach powtarzał, że jedynym klubem, na którego sygnały zawsze pozostanie obojętny i głuchy jest Roma. A to dlatego, że sentymentalnie czuje się mocno związany z Lazio. Tam stawiał pierwsze piłkarskie kroki. Dziś rocznika 1976 nie można nazwać inaczej, jak złotym lub wybornym. Od najmłodszych lat razem trenowali Alessandro Nesta i Marco Di Vaio. Początkowo obaj grali w ataku: Marco na środku, a Alessandro jako prawoskrzydłowy. Ze względu na wrodzoną szybkość Di Vaio pozostał napastnikiem, natomiast Nesta powoli był przysposabiany do roli obrońcy. Lazio nie miało sobie równych wśród rówieśników. “Regularnie wygrywaliśmy różne turnieje. Ja przywoziłem nagrodę dla najlepszego zawodnika, a Marco wygrywał klasyfikacje strzelców” – wspominał Nesta. W 1995 roku poprowadzili drużynę do mistrzostwa Włoch juniorów. Na dwie nastoletnie gwiazdki musiał zwrócić ówczesny trener pierwszego zespołu, ekscentryczny Zdenek Zeman.
Di Vaio musiał pokonać liczne zakręty na drodze do dzisiejszej sławy. Pierwszy raz w Serie A wystąpił 20 listopada 1994 roku, kiedy bianco-celesti pokonali Padovę 5:1. W sumie wiele sobie w Lazio nie pograł: skończyło się na ośmiu meczach, w których strzelił trzy gole. W listopadzie 1995 roku trafił od Hellas Werona. Tam rozpoczął się najtrudniejszy okres w jego karierze. W Weronie praktycznie nie zaistniał i rozstano się z nim bez żalu. Kolejną szansę otrzymał w drugoligowym Bari. Grał więcej, ale skutecznością nie grzeszył. Dopiero trzecie wypożyczenie okazało się strzałem w dziesiątkę. W połowie 1997 roku Di Vaio trafił do Salernitany. Walnie przyczynił się do jej awansu do Serie A. Dzięki 21 golom strzelonym w 36 meczach został królem strzelców drugiej ligi. Klub z Salerno za niewielkie pieniądze wykupił go z Lazio.
Salernitanie nie udało się pozostać w ekstraklasie dłużej niż rok. Di Vaio już nie powrócił do Serie B. W Parmie zorientowali się, że warto zainwestować w zawodnika, który dla bardzo przeciętnego zespołu strzelił aż dwanaście goli. Wyłożyli więc 10 milionów dolarów, dzięki czemu Di Vaio przesedł do historii Salernitany, jako jej najdroższy piłkarz. W Parmie czekały go nowe wyzwania: walka o mistrzostwo Włoch, gra w europejskich pucharach i rywalizacja o miejsce w składzie z takimi gwiazdami, jak Hernan Crespo, Marcio Amoroso czy MArcio Stanić. Kiedy po roku odszedł Crespo, a poniżej oczekiwań zaczał grać trapiony przez kontuzje Amoroso, na pierwszy plan wysunął się najmłodszy w tym towarzystwie. W sezonie 2000-01 Marco strzelił piętnaście goli i przeszedł do historii drugiego klubu. Wszystko za sprawą meczu z Bari. Parma wygrała 4:0 i wszystkie gole były dziełem Di Vaio, który jako pierwszy i jak na razie jedyny dokonał podobnej sztuki w Parmie. Do poprzedniego sezonu przystąpił jako gwiazda. I nie zawiódł. Gdyby nie on, to Parma dziś mogłaby grać w drugiej lidze. Ostatecznie zajęła 10 miejsce, a Di Vaio strzelił 20 z 43 goli całej drużyny.
Zasługiwał na powołanie do kadry na mistrzostwa świata. Jednak Giovanni Trapattoni nie zabrał go na World Cup 2002. Dziś Di Vaio, który zadebiutował w drużynie narodowej 5 września 2001 roku, znów znajduje się w orbicie zainteresowań selekcjonera. Marco ma słabość do tatuaży. Nie zamierza poprzestać na dwóch obecnie posiadanych. Lubi muzykę, ale nie tę w wykonaniu włoskich artystów. Sporo czasu pochałania mu Internet i można przypuszczać, że wkrótce powstanie dedykowana mu strona. Jego popularność rośnie i coraz częściej jest gościem telewizyjnych programów. Dzięki wizycie w jednym z nich poznał swoją obecną narzeczoną. Blondwłosa Cristina należała do zespołu tanczeczno-baletowego. Marco nadal też przyjaźni się z Nestą. Z tego też powodu rywalizacja w tym sezonie między Juventusem a Milanem nabrała dodatkowego smaczku.
Autor: Tomasz Lipiński
Źródło: Piłka Nożna Plus (11/2002)
Wyszukał: Martin