Wywiad z Ciro Ferrarą
Wywiad z Ciro Ferrarą
Kiedy wygrał z Juventusem swoje dwa pierwsze mecze jako trener, okrzyknięto go niemal zbawicielem, który miał naprawić to, co rzekomo zepsuł Claudio Ranieri. Ciro Ferrara miał być jakże potrzebnym powiewem świeżości, miał uleczyć Juve nowym spojrzeniem na drużynę, której kiedyś sam był przecież częścią. Po sześciu miesiącach i serii coraz gorszych wyników stracił posadę. Długo milczał, ostatnio jednak udzielił kilku wywiadów, w których skomentował sytuację, w jakiej znalazł się turyński klub. Niedawno rozmawiał z Claudio Zulianim z radia MilanInter.
Panie Ferrara: dwa słowa o tym, czym pan się teraz zajmuje.
Jestem w Turynie. Dużo się uczę, nabywam nowej wiedzy. Kilkanaście dni spędziłem w Anglii, pomiędzy obozami Manchesteru City, Arsenalu. Chciałem zobaczyć na żywo, jak pracują na treningach Mancini, Ancelotti i Zola.
Komentując pana sytuację Jose Mourinho powiedział kiedyś, że trener, któremu udaje się skończyć sezon na ławce tego samego klubu, jest bohaterem. Co pan na to?
Nie wiem, czy możemy postrzegać to w taki sposób. Bohaterami są inni. Ale to porównanie, którego użył, świadczy o tym, że we Włoszech trzeba nastawić się po prostu na pewne warunki pracy. Na pewno presji we Włoszech nie brakuje, bo i jest z kim rywalizować. Przyznam, że Mourinho bardzo pozytywnie mnie zaskoczył tymi słowami, bo bądź co bądź stanął w obronie rywala. Nie sądzę, że zrobił to dlatego, bo czuł, że i tak jestem od niego gorszy – myślę, że powiedział to naprawdę szczerze. Byłem w trudnym położeniu, miałem na koncie wiele porażek. Początkowe cele były zupełnie inne, więc klub musiał podjąć w tej sytuacji odpowiednie kroki.
Tymczasem do klubu dołączył Andrea Agnelli i zrobił istne czystki w kadrze kierowniczej.
Faktycznie, miała miejsce pewna rewolucja i wszyscy chyba życzymy sobie, żeby to coś dało, żeby coś zmieniło się w końcu na lepsze. Chcę podkreślić, że Juventus nie zepsuł się przez ostatnie lata – przecież po powrocie z Serie B obserwowaliśmy niezłe wyniki drużyny. Po prostu ostatni sezon był do niczego.
Wydaje się jednak, że wszyscy trenerzy ‘post-calciopoli’, w tym i pan, obserwowaliście te same problemy Juve…
Chyba jednak mimo wszystko najtrudniej miałem ja, choć pamiętam, że i w przeszłości zdarzało się nieciekawie, Lippi przecież złożył aż dymisję. Problemy były i kiedyś, choć w tym sezonie były po prostu większe. Nie uważam jednak, że wszystko jest do kompletnego przekreślenia. Nie ma potrzeby robić większych rewolucji. Z punktu widzenia technicznego, Del Neri odciśnie na drużynie swoje własne piętno.
Po porażce z Bayernem Monachium i odpadnięciem z Ligi Mistrzów drużyna wyraźnie straciła motywację.
Cóż, piłkarze są przyzwyczajeni do walki o określone cele, ale kiedy ich nie osiągają, na pierwszy plan wysuwają się inne. Trzeba pamiętać, że tu chodzi też o szacunek dla barw klubowych. Nie sądzę, że piłkarze się wystraszyli albo że im opadły ręce, że stracili z oczu cele. Niestety, nie należy zapominać o fali krytyki, jaka zamiast wsparcia spadła na nich wtedy, kiedy potrzebowali móc pracować w spokojnej atmosferze.
Czy dało się odczuć brak człowieka w zarządzie, który faktycznie zna się na piłce?
Po to właśnie został sprowadzony Bettega. Klub funkcjonuje jednak w nieco inny sposób, kiedy przychodzi mu walczyć ze wszystkim i ze wszystkimi. Koniec końców mieliśmy do czynienia ze straconym sezonem. W przeszłości podobne zaliczyli Milan i Inter, na Juventus widać przyszła pora w tym roku.
Co z drużyną piłkarzy? Jest wystarczająco dobra, czy trzeba ją totalnie przebudować?
Nie sądzę, żeby trzeba było budować ją od podstaw. Po prostu trzeba wskrzesić zwycięską mentalność, budowaną od lat, współpracując z tymi spośród piłkarzy, którzy mieszczą się w filozofii trenera i którzy są gotowi do wspólnej walki o konkretne cele. Na pewno już dziś Juventus ma wiele ważnych elementów drużyny.
Dlaczego więc po pozytywnym dla drużyny okresie światło i nadzieja zgasły tak nagle?
Zaczęliśmy dobrze, niestety, po pierwszych porażkach drużyna straciła wiarę w siebie, a być może dobiła nas porażka w Lidze Mistrzów.
Mówiło się, że był pan dla niektórych piłkarzy za bardzo kumplem, a za mało trenerem…
Słyszałem to od samego początku. Decyzji trenerskich dokonywałem jednak bazując na rozumie, a nie na sercu. Kiedy trzeba było posadzić na ławce dobrego przyjaciela, sadzałem go na ławce. Niestety, przylepiono mi etykietkę niedoświadczonego żółtodzioba, dlatego mam nadzieję, że w przyszłości już nie spotka mnie nic takiego.
Kontuzje. Skąd ich aż tyle w Juve?
Nie wiem, czy istnieje odpowiedź na to pytanie, jeśli tak, to ja jej nie znam. Mówiło się o boiskach w Vinovo, o przygotowaniu atletycznym, o ciągłej grze tymi samymi piłkarzami. Trudno postawić na pewno na któreś z tych rozwiązań, tym bardziej, że z drużyną pracowały przecież różne osoby, o różnej metodologii wykonywania swoich zadań. Trzeba chyba oddzielić problemy czysto fizyczne od tych psychologicznych. Wydaje mi się też, że choć problemy z kontuzjami mieli też inni, celowo patrzono głównie na Juventus. Przecież inne drużyny również wyjeżdżają za granicę i przygotowują się do sezonu w ten sam sposób, w jaki zrobiliśmy to my.
Czy Diego i Felipe Melo powinni dostać kolejną szansę od Juventusu?
Myślę, że tak, tym bardziej, że trudno było im się odnaleźć w drużynie. Trzeba też zwrócić uwagę na to, jak obaj mają się do taktyki Del Neriego. W tym przypadku na gorącym krześle siedzi Diego…
Autor: Claudio Zuliani
Źródło: www.tuttojuve.com
Przetłumaczył: mnowo