Wywiad z Claudio Ranierim
Wywiad z Claudio Ranierim
Ostatnia prosta w tegorocznym wyścigu ligowym jest tuż za zakrętem. Ekipę Bianconerich czeka ostatni sprint ku mecie, a są tacy, którzy cały czas wierzą, że i po scudetto. Choć nie czas jeszcze na ostateczne podsumowania sezonu, dziennikarze La Stampa poprosili o rozmowę Claudio Ranieriego, który odpowiedział na kilka pytań dotyczących pracy w tym roku. Oto, co miał do powiedzenia trener Starej Damy…
Panie Ranieri, trzeba powiedzieć, że tegoroczne rozgrywki wchodzą już w decydującą fazę. Uda się wam jeszcze coś wygrać w tym sezonie?
Zawsze powtarzam, że siłą tej drużyny jest ogromna wola walki o najwyższe cele, zarówno w turniejach, jak i w każdym meczu. Na podsumowania pozwolimy sobie, kiedy będzie już po wszystkim.
Czy bez plagi kontuzji oglądalibyśmy inny sezon w wykonaniu Juve?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, ale myślę, że nie – choćby ze względu na to, co udało nam się mimo wszystko zdziałać. Pojechaliśmy na boiska Europy, by zwyciężać. Ci, którzy zagrali, pokazali swoją klasę.
Prezydent Cobolli Gigli mówi, że macie 30% szans na scudetto. A jakie są Pana kalkulacje?
Nie mam takowych. Wiele nie zależy po prostu od nas. Musimy pamiętać, skąd wyszliśmy, jakie były nasze plany i projekty i czy je realizujemy. Bo ja uważam, że tak: droga, którą wytyczyło nam kierownictwo klubu i którą konsekwentnie kroczymy do przodu, jest właściwa.
Blanc powiedział, że do Juve dołączy “mistrz, który zajmie miejsce Nedveda”. Czy to wystarczy, by zdobyć scudetto?
Na pewno wystarczy na to, czego dotyczyć będą projekty Juve. Cały świat stanął teraz w obliczu kryzysu. My również musimy przeć do przodu z arsenałem, który już mamy do dyspozycji. Odejdzie od nas wielki mistrz, musimy więc pozyskać następnego, choć zastąpienie Nedveda jest według mnie niemożliwe. Będziemy musieli jednak spróbować to zrobić, zobaczymy jeszcze, w jaki sposób.
Proszę wybrać: Hamsik, Diego, Silva.
Nie zajmuję się mercato. Wielu piłkarzy mi się podoba i poradziłoby sobie w naszym zespole.
Tardelli powiedział, że prawdziwymi transferami Juventusu byli tylko Amauri i Sissoko. Co Pan na to?
Skoro dobrnęliśmy tu, gdzie jesteśmy, powiem, że przeprowadziliśmy świetną kampanię transferową.
A Giovinco?
To nie jest tak, że po dwóch czy trzech dobrych meczach zmieniam swoje zdanie na temat zawodnika. Giovinco to chłopak, który ma swoje osiągi, dlatego słusznie dostaje swoje szanse.
W przyszłym sezonie również zobaczymy go w koszulce Juve?
Z pewnością.
Czy da się zmienić taktykę Juventusu, czy też 4-4-2 jest nie do ruszenia?
Nie widzę przeciwwskazań. Z drużyną Fiorentiny, kiedy to sięgnąłem trzeciego miejsca, wygrałem Coppa Italia i Superpuchar Włoch, graliśmy rombem – dwóch pomocników plus Rui Costa.
Camoranesi powiedział swego czasu, że z takim stylem pracy potrzeba przynajmniej dziesięciu lat, by odbudować Juventus do poziomu drużyny Fabio Capello. Zgadza się Pan z tym?
(śmiech) Może i sto lat nam nie wystarczy. O tamtym Juventusie trzeba już zapomnieć. Budujemy drużynę od nowa, używając materiałów, które w tym momencie mamy do dyspozycji.
Czy na zdobycie scudetto również potrzeba w takim razie całej dekady?
Wierzę, że nie, ale nie mam przed sobą kryształowej kuli. Powtarzam, pracujemy nad tym, by sięgnąć po scudetto i stać się drużyną absolutnie konkurencyjną.
Del Piero powiedział, że nadszedł czas, by w końcu coś wygrać.
Odkąd usiadłem na ławce trenerskiej Juve, myślałem tylko o zwycięstwach, o niczym innym. Pracujemy nad tym, by robić postępy – sukces to nasz stały gwóźdź programu. Nie ma jednak potrzeby nabierać kibiców. Musimy powiedzieć to sobie jasno i wyraźnie: nie jesteśmy Juventusem sprzed trzech lat.
Czy żałuje Pan czegoś z minionych dwóch lat?
Nie, niczego nie żałuję.
Etykieta, jaką przyklejono do Claudio Ranieriego: zbudował Valencię i Chelsea, a i tak wygrywali inni.
Śmiać mi się chce, kiedy inni mówią, że nie potrafię wygrywać, jednocześnie wymieniają nazwiska trenerów, którzy faktycznie nic nie wygrali bądź wygrali dużo mniej niż ja. Drużyny pokroju Valencii i Chelsea stały się wielkie, kiedy ja je trenowałem. Wcześniej były co najwyżej zespołami ze środka tabeli. Chciałbym się dowiedzieć, który to trener włoskiego klubu, pomijając Ancelottiego, wygrał więcej niż ja. Albo który to trener Juve, wyłączając Capello, miał na koncie więcej tytułów, kiedy tu przyszedłem.
Nigdy nie prowadził Pan drużyn, które po prostu musiały coś wygrać?
Valencia po 25 latach wygrała ze mną La Coppa del Rey, wróciła też na arenę europejską. Tak samo było z Chelsea: wprowadziłem ją do gry w Champions League bez ani jednego centa Abramowicza.
Mówi Pan, że realizujecie plany klubu, Pana kontrakt wygasa w 2010 roku… Dlaczego nie słychać nic o przedłużeniu współpracy z Juve?
Mnie mówienie o tym nie interesuje. Najpierw muszę wypracować wyniki, które zadowolą kierownictwo klubu. Jeśli potem obie strony nadal będą chciały ze sobą współpracować, zaczniemy rozmawiać o nowym kontrakcie. Teraz jednak nie czuję takiej potrzeby i nawet nie wydaje mi się, żeby było to właściwe. Nie zapewniłoby mi to też żadnego bezpieczeństwa posady. Nie boję się o swoją pracę.
Poszedłby Pan na kolację z Mourinho?
Nie.
Co chciał mu Pan wtedy przekazać przez telefon?
To moja sprawa i szczerze mówiąc prawie już o tym zapomniałem. Nic istotnego, ewidentnie.
Czy jego drużyna jest zobligowana do odnoszenia sukcesów?
Są pod presją zwycięstwa w Champions League, bo w lidze póki co sobie radzą.
Kiedyś powiedział Pan: “Kto mnie krytykuje, nie zna się na piłce”. Podtrzymuje Pan to twierdzenie?
Było trochę inaczej. “Kto krytykuje to, co robimy, nic nie rozumie” – tak powiedziałem, nie mówiłem o znaniu się na piłce w ogólnym znaczeniu. Kierownictwo klubu ma pewien plan, który jest przez nas realizowany, z roku na rok: dlaczego więc ciągle to trener jest pod obstrzałem krytyki?
Zdobycie scudetto z Juventusem będzie uwieńczeniem Pana kariery trenerskiej?
Nie, to będzie dopiero początek. Ja dopiero zaczynam prawdziwą trenerkę. Do tej pory tylko się bawiłem.
Autor: Massimiliano Nerozzi
Źródło: www.lastampa.it
Przetłumaczył: mnowo