Wywiad z Mario Mandżukiciem

Mario Mandżukić nie należy do największych fanów rozmów z mediami. Poprzedniego lata obiecał jednak chorwackiemu dziennikowi Sportske Novosti obszerny wywiad podsumowujący kończący się rok 2015 i słowa dotrzymał – korzystając ze świątecznej przerwy w rozgrywkach Serie A opowiedział m.in. o kulisach zamiany Madrytu na Turyn i trudnych początkach w drużynie mistrza Włoch. Wywiad rozpoczął się nietypowo, bo… od pytania ze strony zawodnika o to, dlaczego chorwackiej redakcji tak bardzo zależało na przeprowadzeniu tej rozmowy.

Ludzie chcą wiedzieć, jak sobie radzisz, szczególnie po tym, jak zamknąłeś pierwszą połowę sezonu w świetnej formie, a jeszcze miesiąc temu wszystko wyglądało dramatycznie, zarówno dla ciebie, jak i dla Juve. Nie rozmawialiśmy od kiedy zmieniłeś drużyny, wiem też, że nie rozmawiałeś z naszymi włoskimi kolegami po fachu.

Nie rozmawiałem. Nie jestem wielkim fanem wywiadów, wolę swój własny spokój. Nie jestem obrażony na dziennikarzy, nie winię ich, mimo iż piszą różne rzeczy… Rozumiem jednak, że o czymś muszą pisać. Myślę, że najważniejsze jest to, co pokazuję na boisku, poziom mojej gry. Każdy może dokonywać własnych ocen.

Porozmawiajmy więc o twojej grze. Pierwszą połowę sezonu z Juventusem zakończyłeś z 18 występami, 9 bramkami i asystą na koncie. Średnio w meczu spędzałeś na boisku 66,3 minuty. To twoje standardy. Co stało się na początku, gdy kryzys uderzył w Juventus, notujący słabe wyniki i w ciebie, grającego słabo?

Muszę powiedzieć, że Juventus rozpoczął sezon bardzo dobrze, wygraliśmy Superpuchar Włoch, strzeliłem gola w tym zwycięskim starciu z Lazio, wszystko wyglądało bardzo obiecująco. Zaraz potem weszliśmy jednak w zły okres, zaliczyliśmy dwie porażki i remis, co przy reputacji Juventusu spowodowało natychmiastowe powstanie presji. To wszystko odbiło się na drużynie i na mnie osobiście. Nie tylko grałem źle, pojawiły się też problemy z kontuzjami. Złapałem infekcję, która długo nie chciała ustąpić i która mnie osłabiła. Zdarzało się, że nie spałem przez całą noc, zastanawiając się co się ze mną dzieje. Wyglądało na to, że kompletnie się zablokowałem. Byłem naprawdę zdesperowany, ponieważ nie widziałem wyjścia z tej sytuacji, która nigdy wcześniej nie zdarzyła się w mojej karierze.

Masz 29 lat, więc to normalne, że kontuzje się na tobie odbijają, zwłaszcza jeśli przez ostatnie trzy lata trzy razy zmieniałeś klub, miasto, kraj i metody pracy. Dlaczego nie powiedziałeś nic publicznie?
To by nie pomogło, mówiliby wtedy, że szukam alibi. Na początku tego pechowego meczu z Udinese uderzyłem łokciem w billboard. Rana została opatrzona, ale później zaczęła boleć i dokuczać mi w nocy. Wdarła się infekcja, musiałem brać antybiotyki, ból nie ustawał przez przynajmniej dwa miesiące. Podczas treningów, meczów, każdy dotyk był piekielny. Nie chciałem narzekać, nie jestem taką osobą, ale na pewno nie byłem wtedy sobą. Mój system odpornościowy był osłabiony, ja sam nie czułem się silny, a słaby. Później przyszła kontuzja ścięgna, kolejna przerwa i praca indywidualna dodawana do normalnych treningów. Tragiczny okres…

To do ciebie bardzo niepodobne, do wiosny byłeś niczym czołg, odporny na wypadki i obciążenia. Nie jest tak, że to, co działo się od momentu kontuzji kostki odniesionej przeciwko Bayerowi w Lidze Mistrzów to swojego rodzaju wyrównanie rachunków za ostatnie lata?
Nie wiem, co mam powiedzieć. W Atletico grałem na swoim poziomie do czasu kontuzji, po której zacząłem odczuwać duży ból. Nie chciałem robić sobie przerwy, nie chciałem żadnej pomocy, zmuszałem się do wysiłku, co było oczywiście błędem. W taki sposób nie byłem w stanie się wyleczyć i wrócić do formy.

Czy możemy wrócić do powodów, dla których opuściłeś Atletico?
W Madrycie czułem się bardzo dobrze. Wszystko mi pasowało – drużyna, trener, miasto, sposób życia, liga. Wszystko zostało zakłócone przez kontuzję, ponieważ nie jestem taki sam, gdy nie czuję się w stu procentach gotów do walki. Gazety pisały wiele rzeczy, na przykład o moich złych relacjach z trenerem, ale to nie była prawda. Simeone zawsze był wobec mnie uczciwy, wspierał mnie i zachęcał, podkreślał moje znaczenie dla drużyny. Bardzo dobrze dogadywałem się z kolegami z szatni. Kiedy jednak rzeczy zaczynają się źle układać, trudno jest odwrócić negatywny trend.

Dlaczego więc zdecydowałeś się na tak wczesne pożegnanie z Madrytem? Kupiłeś tam dom, okazując wolę pozostania na lata.
Nikt nie kazał mi odejść, chcieli abym został. Kiedy w mediach pojawiła się historia o moich złych stosunkach z trenerem, kilka klubów okazało mi swoje zainteresowanie.

Jakie były to kluby?
Nie ma sensu wymieniać ich teraz, mogę mówić tylko o Juventusie.

Słuchamy.

Jestem chłopakiem, który lubi nowe i trudne wyzwania. Naprawdę planowałem zostać w Madrycie na długo, ale w tym dziwnym okresie i atmosferze, przy zainteresowaniu innych klubów, powoli dojrzewała we mnie wizja transferu. Uznałem, że lepiej będzie, jeśli zarówno ja, jak i Atletico, pochylimy się nad poważnym zainteresowaniem wielkiego Juventusu.

Pamiętamy wywiad, który udzieliłeś La Gazzetta dello Sport przed meczem Bayernu z Juventusem dwa lata temu. Powiedziałeś, że Gigi Buffon był twoim idolem z dzieciństwa, podoba ci się włoska piłka i styl życia, a Juventus był jednym twoich ulubionych klubów.

To prawda. Miałem poważny kontakt z Juventusem przed Euro 2012, ale później pojawiła się oferta z Bayernu, który chciał mnie u siebie. Grałem w Bundeslidze, Bayern był więc szczytem. Poszedłem do Monachium, a trzy lata później los zabrał mnie do Turynu.

Wiemy o szacunku, jakim darzysz najbardziej doświadczonych graczy Juve: Buffona, Chielliniego, Bonucciego, Barzagliego. Czy gdy byliście rywalami, nie była to jedynie kwestia grzeczności?

Miałem wielki szacunek do tych świetnych piłkarzy zanim tutaj przybyłem. Barzagliego pamiętałem ze wspólnych czasów w Wolfsburgu, pozostałych poznałem w starciach klubowych i reprezentacyjnych. Jak mówiłem, Buffon był moim idolem z dzieciństwa. Z Chiellinim toczyłem twarde pojedynki, ale po meczach zawsze wymienialiśmy uścisk dłoni – to były starcia dwóch prawdziwych mężczyzn, bez poklepywania się po plecach czy płakania. Naprawdę doceniam tych graczy. Przed transferem znałem już bardzo dobrze połowę składu Juventusu, co z pewnością było jednym z czynników, dla których zaakceptowałem ofertę.

Trener Allegri przywitał cię z otwartymi rękoma, nawet jeśli kibice byli sceptyczni po tym, jak drużynę opuścili Tevez, Pirlo i Vidal. Czy jego rola była kluczowa w trudnym okresie, gdy zbierałeś krytykę za swoją grę?
Trener mocno mnie wspierał, wyrażał swoje przekonanie o moim potencjale. Wiedziałem, że był zwolennikiem mojego transferu, a to bardzo ważny czynnik przy podejmowaniu decyzji przez każdego zawodnika. Trener zawsze był blisko mnie, okazywał mi swoją wiarę, a to znaczy dla mnie naprawdę wiele.

Teraz wszystko wydaje się być na dobrej drodze, ale we wrześniu i w październiku dużo mówiło się o nietrafionych transferach, w tym także o tobie, oraz o złości kibiców.

Pierwsza rzecz, z której zdałem sobie sprawę po przybyciu do Turynu to wielkość klubu. Juventus to instytucja. Na każdym kroku można spotkać kibiców, media mocno interesują się klubem. Nie było nic dziwnego w tym, że seria słabych wyników po czterech latach dominacji wywołała pewne napięcia i dyskusje. Byłem zafascynowany reakcją klubu. Kierownictwo pojawiało się na treningach i sama ich obecność podkreśliła powagę sytuacji. Była to jednak obecność dyskretna, nie było w tym paniki czy zamieszania – po prostu chęć nakłonienia nas do pokazywania maksymalnego zaangażowania i wyrażenie konieczności powrotu na poziom godny Juventusu.

Źródło: www.vecchiasignora.com
Tłumaczenie: bendzamin

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
11 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
ZalayetaMarcelo
ZalayetaMarcelo
8 lat temu

Bylem w Turynie na Stadionie Juve i Muzeum. Klub jest naprawde wielki. Moze nie spotkalem na kazdym kroku kibicow Juve ale w sumie sie nie zaglebialem bardzo w miasto. Zrobilem sobie duzo zdjec na stadionie a za 5 euro mozna dostac fotografie z meczu juve z wasza twarza obok innych pilkarzy.

Lubie bardzo Chorwata za bezpardonowa walke z obroncami i skutecznosc. To dzieki niemu Dybala ma wiecej miejsca i gra mu sie latwiej. Jesli Allegri przechytrzy Guardiole to ogramy Bayern.

damszn
damszn
8 lat temu

Szkoda że nie mogli razem z Tevezem zagrać - 2 czołgi z przodu 🙂

Odkąd widziałem jak grał w Bayernie pokazywał że jest świetnym napastnikiem i dziwiło mnie że zastępują go Lewym ale taka polityka, podkupowanie najlepszych w lidze. Wtedy nawet nie marzyłem że trafi do nas. Jak jest w formie to poza golami odwala czarną robotę na boisku, jakby jeszcze mniej dyskutował z sędziami bo zdaje się że 3 kartki tak dostał.

Forza Mario 🙂

Friqu
Friqu
8 lat temu

Drewniany jest i tyle . Nie umie grac ani biegac . Dno powinien zostac Matrii ;/

Friqu
Friqu
8 lat temu

Świetny chlopak głupiepolskie media go niszczyły bo był rywalem Lewandowskiego ...

Super ze ktos taki u Nas jest :))

TheDreamer
TheDreamer
8 lat temu

Dobra robota z tymi wywiadami panowie 😉 przyjemnie sie to czyta. Mario spoko gość, początek miał bardzo słaby, ale po tym wywiadzie można go usprawiedliwić, najważniejsze jest to, że w końcu odpalił i razem z Dybala tworzą ciekawy i mega skuteczny atak ;))

Forza Mario, strzelaj tak dalej ! 🙂

kapucyn69
kapucyn69
8 lat temu

fajny pan

deban
deban
8 lat temu

grajek świetny, typowy lis.
Ale gdybyście jechali na urlop na Chorwę, to w ichniejszych telewizjach Mario reklamuje wszystko. Od pomidorów po proszki do prania..

qurter
qurter
8 lat temu

Mario strzelaj jak najwięcej i poprowadź nas do zwycięstwa z Bayernem

mietek90
mietek90
8 lat temu

I niech ktos jeszcze powie ze Juve to maly klub(czesto komentatorzy do tgo nawiazuje ze zaskoczenie its.) z aspiracjami gdy wszyscy gracze przychodzacy z zagranicy wspominaja ze nie wiedzieli jak wielki to klub.

ps. zagadka z plastrem na lokciu w koncu rozwiazana 🙂

namelessKING
namelessKING
8 lat temu

Forza Grande Mario!

misza
misza
8 lat temu

Hrvatska maszynka robi swoje,oby tak dalej Mario 🙂