Wywiad z Mauro Camoranesim
Powrót do przeszłości
Dzisiejszy mecz Juventusu z Veroną jest dla Mauro Camoranesiego pojedynkiem szczególnym. Naturalizowany Włoch, urodzony w argentyńskim Tandil po raz pierwszy zagra przeciwko swojemu byłemu klubowi, który przed czterema laty pomógł mu na oścież otworzyć drzwi do światowego futbolu. Piłkarskie kroki stawiał w zespole Aldivisi. Już po roku jego umiejętności dostrzegł meksykański Santos Laguna, gdzie spędził jeden sezon. Stamtąd trafił do argentyńskiego Banfield by po roku wrócić do Meksyku i reprezentować barwy Cruz Azul. Szybko stał się gwiazdą meksykańskiej Primera Division Nacional. W 78 meczach strzelił aż 32 bramki, grając na pozycji pomocnika. W 2000 roku po zawodnika zgłosili się włodarze Hellas Verona. Oferta gry w Europie była nie do odrzucenia. Przez kolejne dwa sezony Camoranesi reprezentował barwy Gialloblu, gdzie świetnymi występami przetarł sobie drogę do Juventusu. W przeciągu czterech lat spędzonych w Turynie Mauro trzykrotnie zdobywał scudetto i dwa razy Superpuchar Włoch. Otrzymał także propozycje gry we włoskiej reprezentacji, z której skorzystał bez wahania. Dzięki tej decyzji przed kilkoma miesiącami Mauro Camoranesi został mistrzem świata.
Jakie były twoje początki w lidze włoskiej?
Przez pierwszych sześć miesięcy było mi bardzo trudno przyzwyczaić się do nowego otoczenia. Przede wszystkim ze względu na trudności w komunikacji. Po włosku nie potrafiłem ani słowa. Bardzo pomógł mi jednak Adailton, brazylijski napastnik, z którym przed tygodniem rywalizowałem przy okazji spotkania Juventusu z Genoą. Był on wówczas zawodnikiem Hellas i dzięki mieszaninie języka hiszpańskiego i portugalskiego pomagał mi adoptować się w nowej drużynie.
Czy zauważyłeś jakieś istotne różnice pomiędzy włoską a południowoamerykańską piłką tuż po przyjeździe?
To co zaskoczyło mnie najbardziej, to trenerzy, którzy spędzali z zawodnikami mnóstwo czasu na omawianiu taktyki, pokazując im przeróżne diagramy, wykresy, statystyki… Byłem bardzo zdziwiony. Wszystko było dokładnie rozplanowane, nawet najkrótszy trening. Mieliśmy postawione konkretne cele. Tam gdzie grałem wcześniej, nikt specjalnie nie zastanawiał się nad tym co będzie dalej. Wyjeżdżaliśmy by wygrać każdy mecz. Czasem się udawało, czasem nie. We Włoszech jest zupełnie inne, bardzo oryginalne podejście do futbolu.
Zawsze grałeś jako pomocnik?
Tak, od początku mojej przygody z piłką trenerzy ustawiali mnie w pomocy. Podczas moich ostatnich sześciu miesięcy w Meksyku zacząłem grać na lewej stronie. Prócz tego okresu zawsze grałem na prawej flance.
Jak wspominasz swój pobyt w Veronie?
Mam bardzo wiele wspomnień z tamtego okresu, wszystkie jak najbardziej pozytywne. To był mój pierwszy klub w Europie. Życie w Weronie było fantastyczne. Czułem, że wszystko co otacza mnie i moją rodzinę sprzyja nam. Przede wszystkim mojemu synkowi, który miał wówczas zaledwie dwa lata.
Czy jest ktoś z Verony, z kim utrzymujesz kontakt do dziś i któremu wiele zawdzięczasz?
Wraz ze mną do Hellas przybyło wielu bardzo utalentowanych graczy. Gdyby ten skład utrzymał się do dziś, uważam, że moglibyśmy walczyć o miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów. Grałem wówczas u boku Adailtona, Cassettiego, Ferrona, Gilardino, Mutu, Oddo czy Abbruscato. Jeśli miałbym komuś podziękować, to przede wszystkim trenerowi Attilio Perottiemu, pod wodzą którego poznawałem włoską piłkę. To wielki człowiek i trener, dzięki któremu nauczyłem się bardzo wiele.
Czy kiedykolwiek grałeś już przeciwko Hellas w biało-czarnym trykocie?
Nie, to będzie pierwszy raz. Nigdy o tym nie myślałem, nie wiem co będę czuł na boisku. Mam nadzieje, że nie sparaliżuje mnie to.
Które pojedynki wspominasz najmilej od momentu przybycia do Turynu?
W pamięci utkwiły mi dwa ważne dla mnie spotkania, z sezonu 2002/2003 . Pierwszym była potyczka z Perugią. Pamiętam nawet dokładną datę. Było to 22 grudnia. Trener powiedział, że jeśli nie wygramy tego spotkania będziemy mieli o trzy dni krótszą przerwę świąteczną. Na boisku pojawiłem się na pięć minut przed końcem spotkania. W 91 minucie zdobyłem zwycięskiego gola. Zarówno ja, jak i koledzy z drużyny byli zachwyceni. Drugie spotkanie to potyczka z Bologną. Przegrywaliśmy w pewnym momencie już 0:2. Na 1:2 strzelił Zambrotta. Trener ponownie wpuścił mnie na końcowe minuty a ja ponownie zdobyłem bramkę. W 95 minucie zapewniłem Bianconerim jeden punkt. Łącznie w tych dwóch meczach przebywałem na boisku zaledwie dziesięć minut!
Dziesięć zwycięstw i cztery remisy. Czy Juventus zdominuje Serie B?
Szybko odrobiliśmy straty. Gdyby nie punkty ujemne, bylibyśmy już zdecydowanym liderem. Serie B jest bardzo konkurencyjna. My jednak wiemy jak grać i wygrywać.
Czego spodziewasz po dzisiejszym spotkaniu?
Verona spróbuje zagrać albo zespołowo, albo będą liczyć na indywidualne umiejętności swoich zawodników. Ich drużyna znajduje się obecnie w dołku. Wydaje mi się jednak, że są nieco niedoceniani.
Pomówmy trochę o Pucharze Świata. Czym jest dla Ciebie wywalczenie takiego trofeum?
Szczerze powiedziawszy do dziś ciężko jest mi w to uwierzyć. Jedno jest jednak pewne. Spełnił się mój największy sen, coś o czymś kiedyś nie śmiałbym nawet pomarzyć.
Który moment tego lata jest Twoim ulubionym?
Każdy dzień spędzony w Niemczech był wyjątkowy. Zanim odjeżdżaliśmy, obiecałem sobie, że będę czerpał maksimum z każdej chwili spędzonej tam. To były moje pierwsze mistrzostwa. W wieku trzydziestu lat być może była to dla mnie ostatnia szansa, by wywalczyć Puchar Świata. Dlatego nie jestem w stanie wyróżnić jakiegoś konkretnego momentu. Wszystkie chwile pamiętam doskonale, jakby to było wczoraj.
Źródło: www.juventus.com
Przetłumaczył: DeeJay