Wywiad z Patrickiem Vieirą
W rozmowie Patrick Vieira jest człowiekiem szczerym i bezpośrednim. Ostatnie poczynania wskazują, że jest także przepełniony energią. W pierwszej części swojej autobiografii przyznaje, że odchodził z klubu z bólem serca. Służył Arsenalowi przez prawie dekadę, dając z siebie wszystko co mógł. Wyjaśnia, że klub był w błędzie, zachowując dystans do tego co działo się wokół jego osoby. Zwraca również uwagę na napięte stosunki z Manchesterem oraz Ruudem Van Nisterloyem, którego nazwał oszustem i tchórzem.
“Widziałem siebie kończącego karierę w Arsenalu. Wtedy David Dein powiedział mi, że Juventus złożył propozycję transferu, a klub jest w tej sprawie neutralny i mogę przyjąć tą propozycję, bądź ją odrzucić. Nie rozumiałem podejścia klubu oraz ich stanowiska. Zastanawiali się mocno i długo latem poprzedniego sezonu jak mnie zatrzymać i zapewne gdyby rozmawiali ze mną i tym razem w podobny sposób, nadal grałbym w barwach Arsenalu.“
“Byłem bardzo zły, zaskoczony i niezadowolony,” mówi 29-letni piłkarz. „To nie była kwestia dobrego bądź złego kontraktu. Słowem, które przykuło moją uwagę było ‘neutralny’“.
Mówiło się nawet, że stary wróg – Manchester United, sięgnie po zawodnika po odejściu Roya Keane’a. Dodawali oliwy do ognia spekulując, że jego drugi pobyt we Włoszech może być krótszy niż poprzedni pobyt w Milanie.
Vieira szybko zdementował te jak i wcześniejsze pogłoski łączące go z klubem z Old Trafford. “Nigdy nie odrzuciłem oferty Manchesteru ponieważ nigdy wcześniej nie było takowej – wystarczająco klarownej i jednoznacznej. Właściwie to nigdy nie wiedziałem o niczym takim, może po części z mojej winy ponieważ miałem już wielu agentów, przez co panowało drobne zamieszanie.“
Tymczasem, jak ujawnia gazecie Calcio Italia, magazynowi, który czyta regularnie, jest bardzo szczęśliwy we Włoszech. Jednoznacznie odrzuca wszelkie pogłoski o swoim powrocie do Premiership.
Patrick jest w dobrym nastroju, grzecznym, uprzejmym rozmówcą. Jego agresywna postawa na boisku jest zupełnie odmienna poza nim. Vieira ma wielką posturę, ale jest jednocześnie czarujący i łagodny. Zmieniając język z angielskiego na francuski i włoski, opowiada o swoich pierwszych miesiącach w Turynie.
Patrick, na samym początku zapytam, czy nie jesteś już zmęczony udzielaniem wywiadów?
Patrick Vieira: Nie. Wręcz przeciwnie. To miłe. Mam w zwyczaju udzielanie wywiadów, kilka razy do roku i prawdę powiedziawszy dostarcza mi to wiele radości.
Jak idzie aklimatyzacja do Turynu?
Bardzo dobrze. Właściwie to fantastycznie. Znalazłem wreszcie dom w centrum miasta po czterech miesiącach mieszkania w hotelu.
Jak radzisz sobie z językiem włoskim?
Do tej pory uczyłem się sam. Na prawdziwą naukę będę miał czas, gdy wszystko będzie załatwione, gdy zaaklimatyzuje się już w 100%. Tak czy inaczej, mój poprzedni pobyt we Włoszech w Milanie nie poszedł na marne. Muszę przypomnieć sobie tylko wszystko to, co już umiałem. Muszę wydobyć to z pamięci. Fakt, że jest tutaj kilku piłkarzy mówiących po francusku znacznie ułatwia sprawę. Nie ma jednak czegoś takiego jak bariera językowa, którą muszę przeskoczyć.
Którym językiem porozumiewasz się w szatni z kolegami?
Mieszanką włoskiego, francuskiego i angielskiego. To bardzo kosmopolityczne środowisko, co jest wspaniałe.
Czy po Londynie, Turyn nie wydaje się tobie bardziej spokojny i cichy?
Nie możesz porównać takiego miasta jak Turyn do Londynu czy Paryża. To znacznie mniejsze miejsce. Ale to bardzo urocze miasto. W tej chwili jest tutaj sporo pracy, przygotowującej miasto do Olimpiady. Kiedy to wszystko zostanie skończone Turyn będzie jeszcze ładniejszym i ciekawszym zakątkiem.
Jesteś zainteresowany Igrzyskami Zimowymi?
Nie byłem, zanim tutaj nie przybyłem. Myślę, że teraz jestem. Chciałbym zobaczyć kilka wydarzeń, skorzystać z nadarzającej się okazji, jaką jest tak duże przedsięwzięcie.
A na boisku. Jak znalazłeś swoje miejsce?
To było łatwe. Atmosfera w szatni jest wyjątkowa. Na boisku przejście i odpowiednie wkomponowanie się przyszło szybko. W tak świetniej drużynie bardzo łatwo się zaadaptować
Zwracając uwagę na taktyczne aspekty piłki, jakie różnice dostrzegasz pomiędzy Serie A, a Premiership?
To dwie ligi stojące na bardzo wysokim poziomie. Śmiało można powiedzieć, że są najtrudniejszymi na świecie. W Anglii futbol to pasja. Taktycznie na boisku więcej swobody ma się tam, aniżeli tutaj. We Włoszech przestrzeń bardzo się kurczy, gdy zbliżasz się do pola karnego rywala. Także presja kibiców i mediów jest większa tutaj.
Czy było coś szczególnego, co okazało się pomocne w przenosinach?
Mając w składzie trzech Francuzów, którzy są tutaj od kilku lat było bardzo pozytywnym aspektem, ponieważ otrzymałem od nich masę cennych wskazówek.
Czy twoje poprzednie doświadczenie w Milanie było użyteczne?
Owszem, dzięki temu posiadałem jakąś wiedzę o włoskim futbolu, ale grając przez tyle lat w Arsenalu, z cała pewnością jako piłkarz zostałem ukształtowany właśnie tam.
Czy Fabio Capello zmienił się od 1996 roku, kiedy go poznałeś?
Nie. Nie zmienił się. Cały czas charakteryzuje się wielkim pragnieniem zwyciężania i tą samą pasją do gry, co czyni go wspaniałym trenerem.
Co czyni Juventus klubem, który odnosi tyle sukcesów?
Głód. Głód wygrywania. Głód podnoszenia swoich umiejętności. Głód walki o każdą piłkę.
Czy są jakieś różnice pomiędzy organizacją na boisku pomiędzy Arsenalem, a Juve?
Niewielkie. To dwa wspaniałe kluby. Fakt, że od tylu lat odnoszą sukcesy na arenie międzynarodowej oraz we własnych krajach jasno to potwierdza.
Każdego roku Juventus kupuje jednego kluczowego gracza. Czy w tym roku spodziewasz się podobnego zakupu?
Nie wiem. To decyzja, która należy do klubu. Myślę jednak, że pragnienie utrzymania wysokiego poziomu zaowocuje podobnymi ruchami transferowymi.
Ostatnimi czasu pojawiło się wiele spekulacji o przyjściu Willego Sagnola z Bayernu Monachium, który będzie dostępny na zasadach wolnego transferu.
Tego nie mogę potwierdzić. Rozmawiamy często, kiedy jesteśmy na zgrupowaniu kardy, ale Willy nie rozmawiał ze mną o tej sprawie.
Nie uważasz, że walka o Scudetto teraz jest już walką pomiędzy dwoma klubami: Milanem i Juve?
Nie. Sezon jest bardzo długi. Myślę, że Inter ma wiele czasu by nadrobić straty
Czy walka zaostrzy się w dalszej fazie sezonu, kiedy dojdą do tego ważne mecze w Lidze Mistrzów?
Oczywiście. Wzrośnie presja. Dodatkowo kluby będą borykały się ze zmęczeniem i kontuzjami. Jednak tak jak powiedziałem, sezon jest bardzo długi, wiele rzeczy może się wydarzyć, a Inter ma wiele czasu by odrobić straty.
Co z Ligą Mistrzów? Możesz w końcu zdobyć puchar po tylu nieudanych próbach w Arsenalu?
To bardzo ważny turniej i każdy piłkarz marzy o tym by go wygrać. Próbowaliśmy w Arsenalu, ale w kluczowych momentach zawsze nam czegoś brakowało. Mam nadzieje, że to odpowiedni czas dla mnie. To było oczywiste podczas mojego przybycia, jak bardzo właśnie te rozgrywki są tutaj dla każdego ważne. Poza tym, patrząc na siłę tej drużyny mogę stwierdzić, że to najsilniejsza ekipa w jakiej grałem. Dodatkowo, nas francuzów motywuje fakt, ze finał rozgrywek zostanie rozegrany na Stade de France. Wznieść puchar właśnie tam, gdzie zostawałem mistrzem świata, to kolejne doznanie, którego nie da się opisać słowami.
Jak środkowa linia Juventusu ma się do tej z Arsenalu, w której występowałeś razem z Petitem?
Kiedy grałem z nim w Arsenalu, moje zadania były bardziej defensywne. Byłem wtedy także młodszy, a co za tym idzie mniej doświadczonym piłkarzem. W Juventusie moje pozycja jest zupełnie inna. To Emerson jest bardziej defensywnym graczem, a ja mam więcej zadań ofensywnych, które zresztą preferuje. Oboje mamy duże możliwości do przystosowania się, co jest bardzo istotne taktycznie. Emerson to bardzo wyjątkowy piłkarz. Im dłużej ze sobą gramy, tym nasza współpraca jest bardziej owocna.
Co sądzisz o stwierdzeniu Capello, że ty i Emerson stanowicie najsilniejszą i najlepszą linię pomocy na świecie?
Faktem jest, że jest tylko kilka drużyn, które mogą wystawić tak kompletną i zgraną dwójkę. Teraz wszystko należy do nas. Musimy udowodnić, że zasługujemy na tak wspaniałe wyróżnienie. Musimy pracować ciężko na boisku, trenować po treningach i grać lepiej z każdym kolejnym meczem. Moje relacje z Emersonem zaczęły się w najlepszy z możliwych sposobów, a granie u boku tak doświadczonego i uznanego na arenie międzynarodowej piłkarza jest bardzo ekscytujące.
Jesteś zaskoczony tym, ile bramek już strzeliłeś?
Tak. To bardzo przyjemny aspekt mojej gry. Tak jak powiedziałem, mam więcej zadań, moja gra jest bardziej zaawansowana, więc mogę być w różnych miejscach, gdy akurat coś się dzieje. Styl gry jaki prezentujemy bardzo mi odpowiada. Nasi napastnicy to także bardzo dobrzy piłkarze, świetnie radzą sobie z piłką i stwarzają więcej miejsca dla pomocników. Fakt, że Mauro Camoranesi i Pavel Nedved strzelają bramki, także to podkreśla.
W składzie Juventusu znajduje się wielu utalentowanych napastników. Czy zagospodarowanie ich umiejętności jest jakimś problemem?
Patrząc na drużynę, w której gra tylu świetnych zawodników jak David Trezeguet, Alex Del Piero, Zlatan Ibrahimovic, Adrian Mutu i Marcelo Zalayeta, z całą pewnością nigdy nie będzie brakowało bramek. To świetny zbiór napastników i każdy z nich ma wkład w wyniki drużyny.
Czy Milan był najlepszą drużyną z jaką grałeś w tym sezonie?
(długie zastanowienie) Nie, przypuszczalnie to był Bayern. Te dwa mecze w Lidze Mistrzów były najcięższe.
Czy rywalizację z Milanem można porównać do tej z Manchesterem?
W każdym kraju ma miejsce rywalizacja pomiędzy największymi. Popatrz na Hiszpanię, czy na Anglię. Najlepsze drużyny zawsze toczą ze sobą wielkie bitwy.
W poprzednim meczu pomiędzy Juventusem, a Milanem rossoneri zdominowali środek pola naciskając na ciebie i Emmersona. Czy Gattuso jest włoskim odpowiednikiem Roya Keane’a?
(szorstka odpowiedź) Nie, pod żadnym piłkarskim względem nie jest taki jak Roy Keane. Nie ma żadnej możliwości, żeby ich ze sobą porównywać.
Który z twoich obecnych kolegów z drużyny zrobił na tobie największe wrażenie?
Mauro Camoranesi. Jest fantastyczny. Przyznam, że wcześniej nie znałem go zbyt dobrze. Świetnie radzi sobie na skrzydle i w środku pomocy. Ponadto jest bardzo energiczny i ma świetną technikę.
Gianluca Zambrotta i Ashley Cole są uznawani za najlepszych lewych obrońców na świecie. Grałeś z obydwoma. Jak można ich porównać?
Są bardzo różnymi graczami. Cole to piłkarz, który bardzo lubi atakować, dośrodkowywać i pędzić do przodu jak pociąg. Jest także trochę niedoświadczony i młody. Gianluca jest inny. Bardzo solidny zawodnik. Doświadczony. O bardziej defensywnym nastawieniu, jednak potrafi być także bardzo przebiegły.
Czy pod koniec swojej piłkarskiej kariery masz zamiar przejąć więcej defensywnych obowiązków na boisku?
Jestem bardzo zadowolony z tego jak i na jakiej pozycji gram teraz. Bardzo odpowiada mi środek boiska. Widzę wtedy więcej. Jestem bardziej zaangażowany w to co dzieje się na murawie. Lubię kierować grą właśnie z tej pozycji.
Czy po zakończeniu swojej piłkarskiej planujesz pozostać w futbolu i zająć się trenowaniem?
Nie wiem. Przyszłość może przynieść wiele rzeczy. Chciałbym jednak pozostać w świecie piłki bo to kocham. To moja pasja. Jest wiele rzeczy, które chciałbym robić w przyszłości, ale na obecnym etapie bardzo trudno to wszystko zaplanować. Nie jestem w stanie wybiec myślami tak daleko.
A Mistrzostwa Świata? Jesteś podekscytowany?
Oczywiście. Po trudnych kwalifikacjach to rekompensata za cały trud. Dla każdego z nas mistrzostwa to coś wyjątkowego. Cały czas mamy w sobie potencjał, dobrą drużynę dlatego możemy marzyć.
Jaki jest minimalny plan dla reprezentacji Francji?
Jak dla każdej innej silnej drużyny. Chcemy zajść jak najdalej, wygrać mistrzostwa. Nie możesz wyobrażać sobie niczego mniej. Najważniejszym jest przygotowanie, by trafić z formą na cały miesiąc trwania turnieju. To bardzo istotny aspekt.
Co poszło nie tak w Korei i Japonii?
To nie jest kwestia jednej sprawy, lecz wielu nakładających się czynników. Nie graliśmy najlepiej. Popełnialiśmy błędy. Przypuszczalnie po trzech latach dominacji przyjęliśmy pewne rzeczy za oczywiste, byliśmy zbyt pewni. Ale kiedy się zorientowaliśmy, było już po wszystkim.
Czy kiedy stawałeś do strzelania karnego podczas meczu z Manchesterem, myślałeś, że to twój ostatni mecz, ostatnia chwila w barwach Arsenalu?
Nie. Skoncentrowałem się tylko na tym by strzelić. Nie spodziewałem się, że to będzie moje ostatnie kopnięcie jako piłkarza Arsenalu. Planowałem zostać w londyńskim klubie. Bardzo chciałem wygrać ten puchar.
Ale nie był to zły koniec tej przygody – pokonanie rywala?
Ciężko jest myśleć o tym w ten sposób, jak o pozytywnej rzeczy, zważywszy na to jak się to skończyło.
Autor: Peter Bourne
Źródło: Calcio Italia (Grudzień 2005, numer 124)
Wyszukał i przetłumaczył: Behemot