Wywiad z Simone Pepe

Simone Pepe sobotnie spotkanie Pescary z Juventusem obejrzy wprawdzie z trybun, jednak i tak będzie to ważny dzień w jego życiu. Zawodnik, który po tym sezonie zawiesi buty na kołku, w wywiadzie udzielonym dziennikowi Il Centro wspomina pięć lat swojej piłkarskiej kariery spędzone w Juventusie.

Udało Ci się pozostać w sercach kibiców Juventusu. Jak to zrobiłeś?
To dla mnie powód do dumy. Udało się być może dlatego, że zawsze widzieli we mnie “ducha Juve”. Nie poddaję się i staram dawać z siebie wszystko na boisku. Juve zwyciężanie ma we krwi i ja podobnie.

Jak zyskałeś przydomek “Er chiacchiera”? (Gaduła – przyp. red.)
Tak trudno zrozumieć? Nie zamykałem ust ani na sekundę. Byłem największym pleciuchem w szatni.

Któremuś z trenerów przeszkadzało to szczególnie?
Antonio Conte. Zwykł mawiać, ze poza boiskiem mogę gadać, co mi ślina na język przyniesie, ale podczas treningów mam siedzieć cicho. A ja nie słuchałem i podczas stretchingu żartowałem ze wszystkimi wokół.

W Juventusie trenował Cię Delneri, Conte a na końcu Allegri. Co zmieniło się w tym czasie?
Pierwszy sezon zakończyliśmy na siódmym miejscu, dla Juventusu taki wynik to tragedia. Dawałem z siebie wszystko, ale rozmawiamy o zespole, który jeszcze niewiele wcześniej miał w składzie takie gwiazdy, jak Zambrotta, Thuram, Nedved, Camoranesi, Ibra, Cannavaro czy Trezeguet. Po odnowieniu składu było trochę wątpliwości i dopiero rok później Antonio Conte rozpoczął nowy cykl. Conte niesamowicie odcisnął się na tym zespole, docenił też wielu piłkarzy.

Jaka jest Twoja opinia o tym trenerze?
Najlepszy trener jakiego miałem. Był moim mistrzem. Wie, jak rozmawiać z zawodnikami, jak wyciągnąć z nich maksimum ich możliwości. Założenia taktyczne tłumaczy bardzo szczegółowo. Jest jednocześnie trenerem, psychologiem i dba o przygotowanie fizyczne.

A Max Allegri?
Trafił do Juventusu we właściwym momencie. Drużyna potrzebowała właśnie takiego trenera. Allegri jest mniej surowy niż Conte, ale świetnie poradził sobie z zarządzaniem drużyną. Przyniósł ze sobą własne pomysły i wykazał się sporą inteligencją wiedząc od razu, jakie struny trzeba w nas poruszyć.

Niezapomniany mecz?
Juve-Parma. Pierwszy mecz w sezonie 2011/2012. Pierwszy mecz o punkty na nowym stadionie. Conte zapiął wszystko na ostatni guzik. To był początek nowego cyklu, a my byliśmy jak machina wojenna.

Z kim przyjaźniłeś się w Juventusie?
Bonucci, Chiellini, Barzagli, Tevez, Storari. Szczególnie z Chiellinim jesteśmy blisko zaprzyjaźnieni. Z kolei kiedy po kontuzji mięśniowej operowano mnie w Pawii, Storari był moim pierwszym gościem w klinice. Stał za drzwiami sali operacyjnej. Chiellini był najbliżej mojej rodziny w chwili, gdy rodził się mój drugi syn, ale Bonucci to także świetny facet. Często do siebie dzwonimy i jesteśmy mocno ze sobą związani.

Ile Juventusu jest w Twoich tatuażach?
Trochę tego jest. Na przykład daty, kiedy zdobywaliśmy mistrzostwa Włoch. Jak łatwo zauważyć, całe ramiona mam w tatuażach. Reprezentują moje życie – dzieci, hobby, golf. Jest też grzybek z SuperMario – miałem fioła na punkcie tej gry.

W trakcie swojej kariery pracowałeś w wielu miastach. Jednak można zauważyć pewną klamrę – zaczynałeś w Teramo, a kończysz w Pescarze. Abruzja jest Ci przeznaczona?
Jestem przywiązany do tego regionu. Teramo dało mi naprawdę wiele. Przypominam sobie prezydenta Malavoltę, który chciał mnie niezależnie od kosztów. To było niezwykłe doświadczenie, które pozwolił mi dojrzeć zarówno jako piłkarzowi, ale też jako człowiekowi. Z zielonej trawy Trigorii (znajduje się tam ośrodek treningowy Romy – przyp. red.) trafiłem na boisko z ubitej ziemi w Colleatterrato (dzielnica Teramo – przyp. red.). Niesamowity rok, aż śmiać mi się chce gdy myślę o tych wszystkich podróżach na treningi busikiem z Morisem Carrozzierim i Leo Rastellim za kierownicą. Zresztą ostatnio widziałem się z moimi dawnymi kolegami – Molinarim, De Angelisem i Faietą.

Nie minęło kilka miesięcy, a już zdążyłeś zakochać się w Pescarze. Czemu?
To miasto ma wszystko. Są góry, jest morze, wszystko jest na miarę człowieka. Dobrze się tu jada. Nie rozumiem ludzi, którym Pescara się nie podoba. Nawet zimą jest tu pięknie. Moją bazą wciąż jest Rzym, ale chętnie zostaję w Pescarze, bo dobrze mi się tu żyje i pracuje.

Zostaniesz managerem klubu. To prawda?
Tak. Jako piłkarz najpewniej nic już nie mogę dać calcio, więc chciałbym spróbować swych sił na innych polach. Chcę się sprawdzić. Mogę wiele nauczyć się od dyrektora sportowego. Manager to łącznik pomiędzy drużyną a władzami klubu, współpracuje też ściśle z dyrektorem sportowym – to zawód, który chcę wykonywać.

Co sądzisz o Zemanie?
Uderzyło mnie jakim spokojnym jest człowiekiem, choć nie owija w bawełnę. To wielki mistrz piłki. Ma pomysły, na które nie wpadłby nikt inny. To właściwy człowiek, jeśli potrzeba ci nowego startu.

Co nie wyszło w przypadku Oddo?
Zapłacił tylko i wyłącznie za kiepskie wyniki. Włoska kultura piłkarska przykłada do nich niestety dużą wagę.

Co robiłbyś, gdybyś nie został piłkarzem?
Pracowałbym na stacji benzynowej. Gdy byłem dzieckiem zawsze chciałem być pracownikiem stacji, bo widywałem ich zawsze z wypchanymi portfelami…

Jaki będzie wynik w meczu Pescara-Juventus?
Mogę prosić o inny zestaw pytań? W piłce nie ma rzeczy niemożliwych. Zagramy z bardzo silną drużyną, ale Crotone też na papierze nie miało szans z Interem. Choć muszę przyznać, obecny Juventus jest lepszy od tego, w którym występowałem. Moim zdaniem mają szanse wygrać Ligę Mistrzów. Juve jest o krok przed wszystkimi jeżeli chodzi o mentalność.

Którego z dawnych kolegów z drużyny uważasz za najlepszego?
Buffona i Pirlo.

A przeciw komu grało się najciężej?
Wymieniłbym Vargasa z Fiorentiny, choć Maxwell w czasach, gdy grał w Interze także napsuł mi sporo krwi.

Autor: Luigi Di Marzio
Tłumaczenie: dhoine
Źródło: Il Centro, 12.04.2017

Zapisy na Juventus-Milan!

Subskrybuj
Powiadom o
4 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

putout
putout
7 lat temu

 grzwys Quagliarella walił bramki z kosmosu ale czesto chrzanił łatwe akcje i ogólenie miał problem w znajdowaniu sie przy nich. chyba totalne przeciwieństwo Matriego który często był w takim miejscu że mu sie piłka od konara odbiła i wpadła do siatki. tak czy srak takich piłkarzy sie nie trzyma w mocnym klubie. Pepe to był tylko walczak z przeciętnymi (jak na serie a) umiejętnosciami. zdecydowanie pod poziomiem Juventusu i jestem przekonany… Czytaj więcej »

Aiki
Aiki
7 lat temu

Putout Putout

Zgadzam sie. Pepe nigdy nie byl naszym mocnym punktem, gracz dosc przecietny, w formie to byl solidny zmiennik, ale nic poza tym.
Podobno dusza towarzystwa i w wiekszosci byl bardzo lubiany. Fajny gosc i za to go cenie, ale nigdy nie stanowil o naszej sile.

grzwys
grzwys
7 lat temu

Szkoda tych jego kontuzji, bo spokojnie mógłby zakończyć karierę w Juve. On i Fabio tworzyli szczególny świetny charakter tamtego Juve. Zarówno Pepe jaki i Quagliarelle zatrzymały urazy, a szkoda bo Fabio ładował wtedy świetne bramki często z niczego.

kolarz24
kolarz24
7 lat temu

Jeden z odtwórćów wielkiego Juventusu , szczegolnie w pierwsyzm sezonie Conte. Szacun Simone

Lub zaloguj się za pomocą: