Z cienia na okładkę. Yildiz rozkwita pod skrzydłami Tudora

Kenan Yildiz znów błyszczy w biało-czarnych barwach. Po miesiącach wahań i niejasnej roli u Thiago Motty, pod wodzą Igora Tudora młody Turek odzyskał pewność siebie, właściwą pozycję i... język ciała, który mówi wszystko: znów ma powody, by cieszyć się z gry.

fot. @ juventus.com

Kenan Yildiz pod wodzą chorwackiego trenera odzyskał swoją pozycję na boisku i pewność siebie – po trzech meczach to on jest największą gwiazdą nowej ery Juventusu – przekonują w swoim felietonie Guendalina Galdi i Fabio Russo z La Gazzetty dello Sport.

Od entuzjastycznego mianowania do brutalnej weryfikacji. Od symbolu nowego kursu Juventusu do zawodnika zepchniętego na bok w momencie, gdy drużyna zaczęła tonąć. Od rekordów młodzieńczej dojrzałości po wir zmian pozycji i ról na boisku – i aż po dwumiesięczną ciszę, bez celebracyjnego “języka” w stylu Del Piero. Aż do odzyskania własnego stałego punktu odniesienia. Bo młody Turek, który na początku tego sezonu pełnego zmian i odświeżenia był obietnicą, teraz musi stać się jej spełnieniem. Otoczony troską i chroniony. On sam – i to, co reprezentuje, także z numerem 10 na plecach – ma być w Turynie odpowiednio wykorzystany. W przeciwnym razie byłoby to marnotrawstwo.

Odnalezienie go na nowo i zobaczenie z powrotem tej charakterystycznej celebracji na boisku było celem równie oczywistym, co pogoń za czwartym miejscem w tabeli. I dziś, z Igorem Tudorem na ławce trenerskiej, Kenan Yildiz znów jest centralną postacią Juventusu.

Ławka przez 90 minut we Florencji była ostatnim obrazem Turka za kadencji Thiago Motty. Zawodnika, na którego barki zrzucono zbyt wielką odpowiedzialność. “Dziesiątka Juve naprawdę sporo waży, bo musisz udowodnić, że zasługujesz na ten zaszczyt. Z jednej strony to piękne, bo czujesz zaufanie i jesteś dumny, z drugiej – musisz cały czas coś pokazywać ludziom, którzy pozwolili ci ją nosić. To dwie strony medalumówił kilka miesięcy temu 19-letni Kenan Yildiz. Ale kiedy przyszedł najtrudniejszy moment, został odstawiony na bok. Trudne wybory, szeroko krytykowane decyzje, dla wielu wręcz niezrozumiałe. Bo Yildiz i koszulka z numerem 10 na ławce – i to nie z powodu kontuzji ani siły wyższej – nie wszystkim przechodziły przez gardło.

Taktyka Tudora na odnowienie Juventusu przewidziała jednak również powrót Yildiza na pierwszy plan – na pozycję na boisku, na której może błyszczeć, z wolnością do atakowania (a nie tylko bronienia), która jest jak tlen dla zawodników obdarzonych czystym talentem. A gdy po meczu Juve-Lecce ktoś zauważył, jak bardzo brakowało mu tej regularności, która wydawała się zagubiona, odpowiedział z rozbrajającą szczerością: “Po prostu próbuję grać swoją piłkę i dobrze mi z tym, jestem szczęśliwy“.

Znaczenie bycia “dziesiątką”

Dziesiątka z numerem, ale nie z funkcją – tak wyglądała rola Turka w 41 z 42 spotkań rozegranych za kadencji włosko-brazylijskiego trenera. Zepchnięty na lewą flankę i zmuszany do wyczerpującej pracy w defensywie (co dobrze pokazuje powyższa mapa ciepła), Yildiz był momentami bardziej poświęcany niż wykorzystywany. Z Igorem Tudorem na ławce strzelił dwa gole w trzech meczach – wcześniej, w 29 występach, zdobył cztery bramki, z których ostatnia padła jeszcze przed przybyciem Chorwata, w derbach z Torino 11 stycznia.

Allianz Stadium go uskrzydla – to fakt, który trudno podważyć. Genoa i Lecce, wcześniej Torino i PSV w fazie grupowej Ligi Mistrzów – tam zawsze błyszczał. Zresztą ten stadion dla niego zawsze naprawdę był domem. Gdy pojawiała się burza gwizdów, to jego zwykle omijała – jeśli ktoś miał być oszczędzony przez kibiców, to właśnie on. Rzadkość na polu minowym pełnym rozczarowań, na którym turecka gwiazda wciąż świeciła i nie traciła blasku.

Łatwo mógł się zgubić wśród plotek transferowych i rozmyślań o ewentualnym poświęceniu na rzecz zrównoważenia budżetu, ale Kenan przetrwał także te emocjonalne kolejki górskie – i pokazał to przez pierwsze 270 minut ery Tudora. Jasne, lato przyniesie kolejne pytania, zapytania i być może konkretne oferty – nie jest tajemnicą, że Turek bardzo podoba się klubom z Premier League – ale w głowie numeru 10 jest tylko Juventus.

Jak się zmienił

Nowy, odnaleziony Yildiz w ofensywnym wydaniu – podoba się, przekonuje, wygrywa i jeszcze bardziej rozbudza apetyty tych, którzy od początku w niego wierzyli. Ludzie, którzy po jego golu na 2:0 z Lecce przecierali oczy i mogli z satysfakcją powiedzieć: a nie mówiłem?. Kenan zbudował tę bramkę od początku do końca. W wieku 19 lat wszedł na scenę, chwycił za batutę – żadnych sztuczek, tylko koncert w biało-czarnych barwach.

Najpierw dał się sfaulować przez Coulibaly’ego na własnej połowie, a potem zakończył akcję golem. Dwadzieścia trzy sekundy, sześciu zawodników zaangażowanych, w tym on sam, który oddał strzał po asyście Vlahovicia – ten, z zimną krwią, podał mu piłkę niemal od niechcenia, w ułamku sekundy. “Dusan rozegrał świetny mecz, niełatwo zagrać na jeden kontakt w polu karnym, dał mi idealną piłkę“. Trudno się z nim nie zgodzić.

Kolejny gol na wagę Ligi Mistrzów – drugi z rzędu w domowych spotkaniach, co nie zdarzyło mu się od stycznia 2024 roku (wówczas trafiał przeciwko Salernitanie i Frosinone). A wśród zawodników, którzy zdobyli więcej niż pięć bramek w tym sezonie w pięciu topowych ligach Europy, tylko Lamine Yamal (sześć goli, rocznik 2007) i Assane Diao (siedem, wrzesień 2005) są młodsi od niego.

Juventus – Udinese z LEĆ NA MECZ! Ostatni mecz sezonu!

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

Lub zaloguj się za pomocą: