#FINOALLAFINE

Z Juventusem na szczyty (Igor Tudor)


Piłka Nożna

– Podczas meczu z Polską cieszył się pan popularnością nielicznej garstki chorwackich kibiców obecnych na stadionie. Lubią pana w Splicie.

IGOR TUDOR (Chorwacja, Juventus Turyn, 24 lata): – Tutaj się urodziłem, tutaj zacząłem grać w piłkę i nigdy nie zapomnę tego miejsca. Za każdym razem, gdy wracam do tego miasta, świetnie się czuje, wyraźnie odżywam psychicznie. Wiem że mogę tu liczyć na poparcie, bo i ja sam nigdy nie zapomniałem skąd wyrosłem. W Turynie, dzięki telewizji satelitarnej, na bieżąco śledzę rozgrywki chorwackiej ligi. Hajduk ciągle jest moją największą miłością, a podczas meczów z Dinamem Zagrzeb bardzo się denerwuje.


– To pewnie irytuje pana fakt, że prezydent krajowej federacji wszystkie mecze eliminacyjne nakazał rozgrywać w Zagrzebiu?


– Tak, to jest denerwujące, ale proszę mnie źle nie zrozumieć. Ja nie mam nic do Zagrzebia. Tyle tylko, że tutaj są lepsi kibice. A według mnie: także lepszy klimat.


– A gdzie jest lepszy klimat do grania w piłkę – w Splicie czy w Turynie?


– Lepszy klimat finansowy jest bez wątpienia we Włoszech. Tam są sponsorzy, wielkie zainteresowanie mediów. Piłką nożną żyją wszyscy, niezależnie od wieku. W każdym mieście jest duży klub sportowy, z którym identyfikują się rzesze kibiców. W Chorwacji wszystko wygląda biedniej. Wojna domowa spowodowała zniszczenie infrastruktury w wielu miastach. Uzyskanie niepodległości odbiło się niekorzystnie na poziomie ligi. Kiedyś w wielkiej Jugosławii, ciekawe mecze były co tydzień, teraz w Chorwacji są raz na pół roku. Chodzi mi te pomiędzy Dinamem a Hajdukiem.


– A jednak nie brakuje wam utalentowanych piłkarzy!


– To, że Chorwaci radzą sobie w klubach zachodniej Europy, wynika właśnie z naszej biedy. Bo jeśli ktoś naprawdę chce grać w piłkę, to musi pokonać tyle barier natury organizacyjnej, że potem, gdy wszystko ma podane jak na tacy, radzi sobie doskonale.


– Reprezentacja Chorwacji znajduje się teraz jednak w trudnym momencie. Źle zaczęliście eliminacje mistrzostw Europy, a wcześniej już po fazie grupowej zakończyliście przygodę z finałami mistrzostw świata.


– Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji. Typowa wymiana pokoleń. Nie dopuszczam jednak do siebie myśli, że moglibyśmy nie awansować do finałów EURO 2004.


– Finały World Cup 2002 przeszły panu koło nosa.


– Bardzo przeżyłem fakt, że z powodu kontuzji nie mogłem w nich uczestniczyć. Kibicowałem naszym ze wszystkich sił, ale coś nie zatrybiło i – mimo zwycięstwa nad Włochami, przegraliśmy z dużo niżej notowanymi rywalami. Dla profesjonalnego piłkarza nie może gorszej sytuacji, niż ta, w której ja się znalazłem. Bezsilność jest deprymująca. Siedzisz przed telewizorem, patrzysz jak przegrywają twoi koledzy, a wiesz, że nie możesz im w żaden sposób pomóc.


– Czuje się pan najlepszym piłkarzem w kadrze narodowej? Otrzymuje pan najwyższe noty w meczach międzypaństwowych, pochwały za grę w Juventusie!


– Te wszystkie gesty są miłe, ale absolutnie nie czuję, że wyróżniam się umiejętnościami. Nawet nie jestem najwyższy. W ogóle w obecnej kadrze ciężko wskazać jakiegoś zawodnika, na którym opierałaby się gra całego zespołu. Nasza siła leży w grze kolektywnej.


– Często mówi pan o tym, jak dobrze układa się współpraca z Marcello Lippim w Juventusie. Na czym polega fenomen tego trenera?


– Praca w Juventusie nie należy do łatwych. Każdy z zawodników klubowej kadry naprawdę ma duże umiejętności, jest wielu reprezentantów. Taki gwiazdozbiór często nie umie się dogadać, grać do jednej bramki. I tutaj właśnie jest pole do popisu dla trenera. Bo w to, że w Turynie każdy potrafi grac w piłkę – nikt nie wątpi, ale pokazać, że ci zawodnicy mogą współpracować, a nie tylko popisywać się swoim wyszkoleniem technicznym – to duża sztuka. Lippi jest trenerem najwyższej klasy. Dokąd nie pójdzie, osiąga zamierzone cele. W zeszłym roku wywalczyliśmy mistrzostwo Włoch i duża w tym jego zasługa.


– A jakie cele na ten sezon? Może wreszcie triumf w Lidze Mistrzów?


– Jeszcze niedawno zaliczano nas faworytów, ale po meczach z Manchesterem United w których kompletnie zawiedliśmy, musieliśmy przysiąść i wspólnie zastanowić się – co się stało, o co gramy. We Włoszech scutetto jest najważniejsze, ale w tym sezonie chcieliśmy zawalczyć także w europejskich pucharach. Na szczęście nie wszystko jeszcze stracone. Może dobrze, że nasza forma nie jest najwyższa, bo przecież finał odbędzie się dopiero w maju. Z Juventusem zamierzam zdobyć wszystkie najważniejsze laury w Europie.


– W ogóle włoskim klubom nie wiedzie się ostatnio w europejskich pucharach. Jakie są tego przyczyny?


– Serie A straciła już miano najsilniejszej ligi świata. Dużo wyższe notowania ma hiszpańska Primera Division, a zwłaszcza, uchodząca obecnie za najlepszą na świecie – angielska Premiership. We Włoszech jest troszkę za duże nastawienie na grę defensywną. Mimo że jest wielu świetnych napastników, trenerzy preferują warianty z większą liczbą obrońców. Ale Juventus i tak gra bardzo ofensywnie.


– A pan właściwie jest obrońcą czy pomocnikiem? Trenerzy często zmieniają panu pozycje.


– Wszystko mi jedno, gdzie gram. No, w bramce bym nie stanął, a na atak jestem zbyt statyczny. Ale obrona czy pomoc, z akcentami na defensywę – to już nie sprawia mi różnicy. Wszystko zależy od tego, o co gramy, jaki jest aktualny wynik. Kiedy prowadzimy, robię sobie czasami wycieczkę do przodu, pod bramkę przeciwnika.


– Parę słów o meczu z Polską. Podobała się panu gra naszej reprezentacji?


– Pewnie o punkty zagralibyście inaczej. Nie wiem, co myśleć o polskiej drużynie, tak jak nie wiem, jak sami wypadliśmy. Wiał silny wiatr, trudno było grać. Poza tym takie mecze powoli tracą sens. Chyba chodzi tylko o zgranie, ale i tak niektórzy się oszczędzają, nie dają z siebie wszystkiego. Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie, choć mecz w narodowych barwach zawsze jest wyróżnieniem, ważniejsze były dla mnie nadchodzące mecze Juventusu.

Co sądzi o:

Aborcja: Jestem przeciw. Życie jest święte.

Eutanazja: Ten problem na szczęście nigdy mnie nie dotknął, ani mojej rodziny. Nie mam zdania.

Homoseksualizm: Jest daleko ode mnie, ale wydaje mi się, że jestem tolerancyjny.

Narkotyki: Największe zło tego świata.

Wojna z Irakiem: Jestem przeciw. Ale potępiam też terroryzm.

Ulubione miasto: Split, ale lubię także wiele innych nadmorskich miejscowości.

Najlepszy stadion: Poljud w Splicie.

Najlepsza atmosfera podczas meczu: w lidze angielskiej, zwłaszcza na Old Trafford.

Najlepszy bramkarz: Gianluigi Buffon.

Najlepszy strzelec: Thierry Henry i David Trezeguet.

Najlepszy piłkarz chorwacki: jest wielu bardzo dobrych.

Najbardziej emocjonujący mecz: wszystkie gry Hajduka z Dinamem.

Najlepszy trener: Marcello Lippi.

Największe osiągnięcie: mistrzostwo Włoch z Juventusem.

Największe rozczarowanie: kontuzja eliminująca mnie z gry w finałach MŚ.

Autor: Michał Kołodziejczyk
Wyszukał: DeeJay

Źródło: Piłka Nożna (12/2003)

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze