Żeby nie było dramatu
Mimo że 16 lutego nie odbywał się żaden ważny mecz, ten dzień był oczekiwany z taką samą niecierpliwością i ciekawością jak na przykład przyjazd do Turynu Tottenhamu. Ale tym razem nikt z kibiców Juventusu nie powinien być i zawiedziony rezultatem.
Już parę miesięcy temu szefowie Netflixa zapowiedzieli realizację przedsięwzięcia pod nazwą: film dokumentalny o Juventusie. A w nim prześledzenie tego sezonu od początku do końca, przeżycie zwycięstw i opłakanie porażek zupełnie inaczej, niż to robią inni. Nie przy akompaniamencie słów komentatorów, analiz ekspertów i cytatów z konferencji prasowych przypiętych do obrazków ze standardowych transmisji. Tylko od wewnątrz, gdzie dostęp mają wyłącznie podziwiani przez tłumy bohaterowie, którzy nieniepokojeni przez oko kamery zazwyczaj niezaglądające za kulisy, pokazują ludzką twarz i rzucają nowe światło na znane już wydarzenia.
Boisko pisze scenariusz
Ach, jak my wszyscy kochamy to podglądanie i zdejmowanie masek, to podjeżdżanie na wyciągnięcie ręki do gwiazd. A po uważnym się im przypatrzeniu odkrycie, że to w sumie normalni ludzie, gdyby pominąć fakt, że robiący nadludzkie rzeczy i zarabiający nieludzkie pieniądze. Filmy dokumentujące sportową walkę, drogę do sukcesu lub w przeciwnym kierunku były i będą powstawały, bo przyciągają rzesze zwolenników. Netflix też liczył na sukces i raczej się nie przeliczy. Już sam obiekt zainteresowania to niejako gwarantuje. Przecież dusze pomalowane w biało-czarne pasy odnajdziemy w Sydney, Pekinie, Nowym Jorku, małym Murphy w Argentynie, skąd pochodzi Mauricio Pochettino, Palermo i dajmy na to w Sochaczewie. Krótko mówiąc – żyją w każdym zakątku świata, w liczbie oszacowanej na 30 milionów z okładem. Na globalną skalę prawdopodobnie tylko Real Madryt i Barcelona mają liczniejszą publikę.
Juventus to więc frekwencyjny pewniak i dlatego jego wybór nie może zaskakiwać. Natomiast oryginalność kryje się w czym innym. Po pierwsze – to serial, rozpisany na dwa sezony i sześć odcinków, każdy krótszy niż jedna połowa meczu. Premiera sezonu 1 złożonego z trzech odcinków odbyła się w piątek 16 lutego. Dokładna data emisji sezonu 2 jeszcze nie jest znana, ale trzeba jej oczekiwać w maju, najdalej w czerwcu. Po drugie – dokument śledzi wydarzenia mniej więcej w czasie bieżącym, które wszyscy mamy na świeżo w pamięci i które siłą rzeczy jeszcze nie zdążyły obrosnąć w legendę. Jak w meczu, boisko pisze i będzie pisało scenariusz.
Po pierwszym obejrzeniu właśnie ten czas teraźniejszy nieco spłyca film, którego główna wartość miała przecież polegać na jak najdalszej ucieczce od boiska i pokazywaniu tego, co ukryte. Za dużo miejsca i czasu zajmują fragmenty meczów i bardzo emocjonalny do nich komentarz żywcem wycięty z telewizji klubowej. To wszystko przecież niedawno widzieliśmy, znamy i doskonale pamiętamy. Naszej wiedzy w ogóle to nie wzbogaca. Niczego odkrywczego nie wnosi. Jednak można przypuszczać, że ten zarzut z czasem zamieni się w atut. Bo dopiero kiedy setki innych meczów przykryją wspomnienia o tych rozegranych w tym sezonie, to fragmenty przypominające aktualne wydarzenia nabiorą innego znaczenia. By jeszcze wyczerpać listę zarzutów – naprawdę krótką w stosunku do zalet – irytuje pompatyczny ton lektora, którego hiperpoprawna wymowa przypomina głos nauczyciela czytającego pierwszą czytania na kursie języka włoskiego dla początkujących. Nad polskim tłumaczeniem też mógłby ktoś mocniej popracować, bo po włosku niektóre treści brzmią konkretniej i dobitniej. Czasami wychodzi, że nie zawsze autor miał na myśli to, co później przekazał tłumacz.
Prawdziwa twarz Higuaina
Z Juventusem ruszamy w ten sezon z Villar Perosa, czyli letniej posiadłości rodziny Agnellich, i zatrzymujemy mniej więcej przed pierwszym meczem z Tottenhamem. Po drodze czeka nas mnóstwo atrakcji. Zanim o tych piłkarskich, to trzeba podkreślić urodę Turynu, który w pełni lata, jesienią czy pokryty śniegiem prezentuje się tak, że jeśli ktoś nie zakochał się w Juventusie, to na wdzięki miasta nic pozostanie obojętny. Jego ulicami poruszamy się w samochodach Gianluigiego Buffona, Giorgio Chielliniego, Miralema Pjanicia i Gonzalo Higuaina, którzy wykładają nam zwycięska filozofię klubu i bardziej lub mniej chętnie snują prywatne opowieści. Wchodzimy do domów Pjanicia, Federico Bernardeschiego i Claudio Marchisio. Z tym ostatnim parzymy kawę, siadamy na kanapie, poznajemy jego syna, dajemy się oprowadzić po klubowym obiekcie. Zabieramy się w podróż do Paryża prywatnym odrzutowcem w towarzystwie Juana Cuadrado i Mattii De Sciglio. Idziemy na mecz Juventus – Inter razem z żoną, synem i ojcem Pjanicia. Przechadzamy się po świątecznym jarmarku z Daniele Ruganim i jego narzeczoną. Regularnie odwiedzamy ośrodek treningowy Vinovo, gdzie siódme poty wylewa między innymi Wojciech Szczęsny, słuchamy pokrzykiwań i uwag Massimiliano Allegriego, który raz wpuszcza nas na odprawę szkoleniową z resztą sztabu. Słuchamy komentarzy do zwycięstw i reakcji po porażkach – zwłaszcza w pamięć zapadają słowa Chielliniego po klęsce ze Szwecją na San Siro. Bierzemy udział w kręceniu świątecznej reklamówki, w odwiedzinach w klubowym internacie i w treningach z dziećmi. Dużo jest smaczków i kulis, choć – jak wiadomo – tego nigdy dość. Oczywiście cały czas ma się wrażenie, że jest to wygładzone (prawdopodobnie przeszło przez wewnętrzną, klubową cenzurę), bardzo poprawne i opakowane w złoty papierek, ale w sumie zrobione tak, żeby sprawiało wrażenie wiarygodnego. I przede wszystkim wciągającego.
Odkryciem filmu jest Higuain. On niczego nie udaje. To bardziej na boisku zgrywa gbura i złego chłopca. Po zdjęciu maski tylko zyskuje. Kto by pomyślał, że to taki fajny i ciepły facet. Dowcipny i mający świetny kontakt z kolegami, podobnie z dziećmi. Wzrusza, kiedy opowiada o rodzinie i pokazuje tatuaże, a także podczas strzyżenia brody i samotnego wieczoru w pokoju. Gwiazda z sercem na dłoni. Nie da się go nie polubić. Podobnie zresztą jak Marchisio, ale o nim już wcześniej było wiadomo, że swój chłop. Za to Buffon, wyszykowany na pierwszoplanową postać serialu i zdaje się, że realizatorom zależałoby na urządzeniu mu w ostatnim odcinku pożegnania z futbolem, trzyma dystans. Niby do dyspozycji, chętnie udzielający wywiadów, wygadany, ale traktujący całą pozaboiskową otoczkę w charakterze obowiązku do wykonania, po czym on, stuprocentowy profesjonalista, zmyka w podskokach do swoich zajęć.
Pojawiają się też dawne legendy: Alessandro Del Piero, Pavel Nedved i Moreno Torricelli. Przemawia prezydent Andrea Agnelli i to on najdobitniej daje do zrozumienia, czym dla niego i rodziny, dla klubu jest Liga Mistrzów. To jedyny kompleks i wielka obsesja zarazem. Wyeliminowanie przez Tottenham zamieniłoby drugi sezon tego bardzo dobrego serialu w prawdziwy dramat. Wcale przez to nie mniej ciekawy.
Autor: Tomasz Lipiński Źródło: Piłka Nożna 9/2018