#FINOALLAFINE

Żegnaj geniuszu

Piłka Nożna18 lutego 2005 roku włoski dziennik “La Gazetta dello Sport” kilkustronicową sekwencję poświęconą wybitnemu piłkarzowi sprzed laty zatytułował: Wielki mecz Sivoriego skończony. Powód był bardzo smutny- dzień wcześniej ten dawny bohater stadionów zmarł w Buenos Aires.

Żegnaj geniuszu

Omar Enrique Sivori był bohaterem dwóch narodów: argentyńskiego i włoskiego. Urodził się 2 października 1935 roku w San Nicolas, 250 kilometrów od stolicy Argentyny. Tam grał w piłkę w klubie Teatro Municipal. Jednak to nie była duża odległość od szperaczy River Plate, gdzie trafił w wieku siedemnastu lat. Trzy razy z rzędu wywalczył z tym zespołem mistrzostwo Argentyny ( 1955, 1956, 1957). W 1957 roku poprowadził reprezentację do triumfu w Copa America, po czym wyjechał do Włoch i w wieku zaledwie dwudziestu dwóch, mając na koncie 19 meczów i 9 goli zakończył przygodę z kadrą narodową. Fenomenalny drybler, który z lubością zakładał przeciwnikom siatki, został potraktowany jak zdrajca i już nigdy nie zagrał w reprezentacji Argentyny.

Złota Piłka

Do Italii za astronomiczną jak na tamte czasy kwotę 160 milionów lirów sprowadzili go szefowie Juventusu Turyn. Znakomity lewy łącznik łatwo wkomponował się do drużyny Starej Damy, gdzie szybko znalazł wspólny język z Włochem Giampiero Bonipiertim i Walijczykiem Johnem Charlesem. Ten ostatni często musiał na boisku uspokajać słynącego z gorącego temperamentu Sivoriego. Boniperti tak wspomina błyskotliwego Argentyńczyka w pośmiertnym słowie:- Nie zawsze się zgadzaliśmy, ale w czasie meczu byliśmy jak bracia. Omar genialnie dryblował i z tego powodu często był faulowany, na co odpowiadał agresją. Tak naprawdę zbliżyliśmy się już po zakończeniu karier piłkarskich, za sprawą naszych synów, którzy zostali przyjaciółmi.

Z Juventusem Sivori wywalczył Scudetto w 1958, 1960 i 1961 roku. Zresztą ten ostatni rok zakończył jako zdobywca Złotej Piłki “France Football”. Wtedy była to nagroda dla najlepszego piłkarza europejskiego, a Sivori ją otrzymał, bo wcześniej przyjął włoskie obywatelstwo. Drugą ojczyznę reprezentował podczas finałów mistrzostw świata w 1962 roku w Chile. Niestety, powrót do Ameryki Południowej nie udał się- Włosi nie wyszli z grupy, a on na tym turnieju zakończył przygodę z wielkim futbolem międzynarodowym na 9 występach i 8 golach w ekipie Azzurich.

Podobny do Maradony

Sivori w czasie kariery piłkarskiej miał warunki fizyczne zbliżone do późniejszej wielkiej gwiazdy stadionów, też Argentyńczyka, Diego Maradony. Mierzył 171 centymetrów, ważył 70 kilogramów i tylko głowę miał większą od Dieguito, dlatego nazywany był Wielką Głową albo Głowaczem. Tak jak Maradona grał w koszulce z numerem 10, kopał piłkę właściwie tylko lewą nogą i przez kilka lat był idolem w Neapolu. Trafił tam w 1965 roku po konflikcie z trenerem Juventusu- Paragwajczykiem Heriberto Herrerą. W SSC Napoli spędził prawie cztery sezony, a zespół był wówczas zaliczany do czołówki Serie A. Sivori zakończył karierę piłkarską z pięknym dorobkiem 145 goli w lidze włoskiej ( nawet był królem strzelców w sezonie 1959-60). A tych bramek może byłoby więcej, gdyby nie kłótnie z sędziami, a co za tym idzie częste czerwone kartki.

W 1969 roku wrócił do Argentyny i pograł jeszcze trochę w River Plate, a następnie został trenerem Rosario Central. Gdy jednak jako komentator pojechał na finały mistrzostw świata ’70 to po powrocie z Meksyku jego miejsce było już zajęte. Następnie był epizod w Estudiantes La Plata, zaś w latach 1972-1973 prowadził reprezentację Argentyny. Niestety, zabrakło cierpliwości w najważniejszym momencie, nie potrafił dogadać się z szefami krajowej federacji i stracił posadę. Być może Argentyna straciła wtedy szansę na pierwszy tytuł mistrzowski, bo Sivori jako selekcjoner miał interesujące wyniki. W lutym 1973 roku w Monachium prowadzona przez niego ekipa biało-niebieskich wygrała 3-2 z zespołem RFN, ówczesnymi mistrzami Europy, którzy za kilkanaście miesięcy zostali mistrzami świata.

Życie na prowincji

Pracował jeszcze jako szkoleniowiec w River Plate, Napoli i Velez Srsfield, ale powoli wycofywał się z wielkiego futbolu. Przez pewien czas był przedstawicielem Fiata, a potem zamieszkał w swojej posiadłości, którą nazwał “La Juventus”, na cześć miejsca gdzie spędził najpiękniejsze chwile. Zajmował się również wyszukiwaniem utalentowanych graczy dla Starej Damy w Ameryce Południowej. Chociaż piłkarz z getrami opuszczonymi do na buty odszedł z Juventusu czterdzieści lat temu, to dla wielu kibiców pozostał najlepszym w historii turyńskiego klubu. Od dawna miał poważne kłopoty zdrowotne, a po operacji, jaką przeszedł 20 września ubiegłego roku wróżono mu, co najwyżej jeszcze sześć miesięcy życia. Zmarł po pięciu.

Autor: Zbigniew Mroziński
Wyszukał: Ti_Amo_Juventus_Dragon

Źródło: Piłka Nożna nr 9/2005

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
7 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
Tevez10
Tevez10
19 lat temu

zawsze cie bedziemy pamietac[*][*][*]

WADMIN
WADMIN
19 lat temu

[*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*] ... NA ZAWSZE ZOSTANIESZ Z NAMI

Grzesiek1
Grzesiek1
19 lat temu

[*]

adrian_markuś
adrian_markuś
19 lat temu

(*)Omar Sivori(*)

Jędruś
Jędruś
19 lat temu

Żegnaj geniuszu...

Adi666666
Adi666666
18 lat temu

"Omar genialnie dryblował i z tego powodu często był faulowany, na co odpowiadał agresją" jak bym widział siebie 🙂

[*]Omar Sivori[*] spoczywaj w pokoju

Juverulez!
Juverulez!
19 lat temu

[*]