#FINOALLAFINE

Roberto Baggio


Roberto Baggio urodził się 18 lutego 1967 r. w Caldogno, niedaleko Vicenzy. Treningi rozpoczynał w miejscowym klubie Caldogno. Robił błyskawiczne postępy. Kiedy w meczu z drużyną Leva zdobył sześć z siedmiu bramek, zainteresowali się nim trenerzy Vicenzy. Tak właśnie doszło do zmiany barw klubowych przez Baggio. W 1980 r. trzecioligowa drużyna Lanerossi Vicenza zapłaciła klubowi z Caldogno 500 000 lirów. W drużynie młodzieżowej tego klubu zapisał się strzelając w 120 występach 110 goli. Nic więc dziwnego, że już w 1982 roku trafił do dorosłego zespołu Vicenzy, gdzie spędził 3 kolejne sezony. Zarabiał tam ledwie 500 dolarów rocznie. W klubie tym rozegrał 36 spotkań ligowych, strzelając 13 goli. Bilans ten byłby zapewne bardziej imponujący, gdyby nie fatalna kontuzja już w pierwszym sezonie. Młody napastnik doznał urazu lewego kolana. Lekarze wycięli mu łękotkę. I tak w sezonie 1982-83 zagrał tylko… 1 mecz .

Kontuzje nigdy nie omijały Baggio. Dokładnie 5 maja 1985 roku, dwa dni po podpisaniu kontraktu z Fiorentiną, do której trafił za 1,8 miliona dolarów (a zarabiał już 450 tys.), w spotkaniu z Rimini zerwał wiązadła krzyżowe prawego kolana. Leczeniem młodego piłkarza zajął się profesor Vittori. Fiorentina miała zresztą możliwość zerwania z tego powodu kontraktu, jednak klub zdecydował się zatrzymać utalentowanego zawodnika. Baggio zadebiutowali więc w Serie A dopiero we wrześniu 1986 roku meczem z Sampdorią. Jednak kontuzja błyskawicznie się odnowiła. Ponownie na nogi postawił go francuski chirurg Gilles Bousquet. Zupełnie zdrowy Roberto powrócił na boisko dopiero 10 maja 1987 roku. Mało kto w wieku 18 lat miał za sobą tak poważne operacje obu kolan- wspomniał później profesor Vittori. W zasadzie dla profesjonalnego futbolu Baggio powinien już być skreślony. Tak skomplikowane urazy wiązadeł nie rokowały nadziei na przyszłość. Wiedział, że jego szanse powrotu na boisko nie są zbyt duże. W przypadku Roberto Baggio poskutkowało to wielką wiarą i determinacją, która miała sprawić, że już niedługo trafił na usta całego świata.

Podsumowując czas spędzony przez Roberto we Fiorentinie, trzeba mieć na uwadze, że działacze z Florencji kupili niemalże kota w worku. Baggio od razu złapał poważną kontuzję, a żaden lekarz nie dawał pewności, że będzie w pełni zdrowy. Niech to będzie dowodem, jak bardzo zależało im na tym zawodniku. Piłkarz nie zapomniał działaczom tego, że wyciągnęli do niego pomocną rękę w potrzebie. Obiecywał, że nigdy nie opuści Fiorentiny. Mówił, że nawet jeśli klub zechce go sprzedać, to nie podpisze kontraktu. Baggio we Florencji grał z powodzeniem do 1990 roku. Uwielbiany (zw wzajemnością) przez kibiców w 94 występach strzelił 39 bramek. Jednak Flavio Pontello, ówczesny właściciel Fiorentiny, zrozumiał w końcu, iż nie jest w stanie dłużej zatrzymać Baggio. Tym bardziej, że Juventus zaoferował 10 milionów dolarów za piłkarza. Kiedy transfer do Turynu był już przesądzony, kibice wyszli na ulice, gwałtownie protestowali, doszło nawet do zamieszek. Baggio ze swojej strony jasno dawał do zrozumienia, że nie chce odejść z Fiorentiny – na konferencji prasowej gdy ogłaszano jego transfer odrzucił ku konsternacji dziennikarzy szalik Juventusu, a w pierwszym meczu przeciwko swojemu byłemu klubowi odmówił strzelania karnego. Do piłki podszedł więc De Agostni i…chybił. Zdenerwowany trener zdjął Baggio z boiska, a Juventus przegrał z Fiorentiną 0-1.

Mimo to, bez wątpienia w Juventusie Baggio spędził najpiękniejsze swojej chwile kariery. Co prawda z klubem nie święcił zbyt wielu sukcesów, jednak jego postawa w czarno-białych barwach sprawiła, że pamięć o nim zarówno w Turynie, jak i na świecie będzie trwać długo. W trakcie pięciu sezonów w Juve rozegrał 141 spotkań, strzelając 78 goli – 26 z nich z rzutów karnych. Zdecydowanie uchodził za niezrównanego specjalistę jeżeli chodzi o ten stały fragment gry. Swój pierwszy sukces z Juve, Baggio święcił w 1993 roku. Bianconeri zdobyli wtedy Puchar UEFA. W finale (rozgrywanym wówczas w systemie mecz i rewanż) Juventus dwukrotnie pokonał zespół Borussii Dortmund – na wyjeździe 3-1 i u siebie 3-0! Zespół z Włoch nie pozostawił żadnych złudzeń Niemcom. W finale Robby wpisał się dwukrotnie na listę strzelców. Co ciekawe – nazwisko “Baggio” widniało na tablicy wyników pięciokrotnie, jednak trzy bramki to zasługa Dino Baggio (zbieżność nazwisk oczywiście przypadkowa).

To właśnie ten sukces w dużej mierze, przyczynił się do zdobycia przez Roberto Baggio najbardziej prestiżowej, indywidualnej nagrody dla piłkarza. W 1993 roku wygrał on plebiscyt France Football. W głosowaniu jego nazwisko pojawiło się na 29 listach spośród 30. Zdobył on 142 punkty i zdecydowanie wyprzedził drugiego na liście Dennisa Bergkampa (83 punkty). Ogółem biorąc, rok 1993 był dla Baggio jednym z najlepszych w karierze. Codino walnie przyczynił się do awansu Włoch do MŚ, został także wicekrólem strzelców Serie A. Złota Piłka zdobyta przez Roberto, była szóstą dla zawodnika Juventusu. Wcześniej zdobywali ją Sivori, Rossi i trzykrotnie Platini. Został także trzecim po Riverze i Rossim laureatem z Italii.

Baggio wciąż czarował kibiców swą grą, bardzo szybko zyskując ich sympatię. Zarówno tifosi jak i cały klub byli dumni, że boski Roberto, strzela gole właśnie dla Juventusu. Swe ostatnie sukcesy w barwach Juve świętował w 1995. Wtedy to turyńczycy okazali się najlepsi w Pucharze Włoch. W finale Juve pokonało dwukrotnie Parmę, 1-0 i 2-0. Baggio dołożył swoje dwie bramki do tego sukcesu. Znacznie cenniejszą zdobyczą było scudetto numer 23. Nic nie wskazywało, że będzie to już ostatni sezon na Delle Alpi utalentowanego Włocha. W czerwcu 1995 roku kończył mu się kontrakt i został sprzedany do Milanu. Co było główną przyczyną odejścia? Alessandro Del Piero. Wspólnie w Juve grali przez dwa sezony. Del Piero od początku bez najmniejszych kompleksów radził sobie wśród utytułowanych kolegów. Obaj prezentowali podobny styl gry. To miało być głównym argumentem za odejściem Roberto. Działacze zdecydowali się postawić na młodszego. Nie wszyscy byli jednak przekonani o rzekomym stylowym podobieństwie obu zawodników. Zbigniew Boniek skomentował to w następujący sposób: “To nie są tacy sami piłkarze. Baggio zasłynął pięknymi podaniami, a Del Piero golami. Ja wielkich asyst Del Piero sobie nie przypominam“.

Po pięciu latach w Juve, Baggio przeprowadził się więc do Mediolanu za 13 milionów dolarów. Tam w zespole Milanu spędził dwa sezony. Jego pobyt nie zostawił raczej po sobie większego echa. W 51 meczach ligowych, strzelił zaledwie 12 goli, co jak na możliwości tego zawodnika, nie było imponującym bilansem.

Następnie przeniósł się do Bolonii za 3,2 miliona, gdzie spędził tylko jeden sezon (1997/98). Współpraca z ówczesnym trenerem Bologni Renzo Ulivierim początkowo układała mu się pomyślnie. Do czasu… spotkania z Juventusem. Wtedy to w tak prestiżowym dla Baggio meczu, Ulivieri zdecydował się posadzić go na ławce. Ten urażony decyzją trenera opuścił szatnię, drużynę i stadion. Szczęśliwie obu panom udało się wyprostować wzajemne relacje. Sezon spędzony w Bolonii był jednym z najlepszych w karierze Baggio. W lidze strzelił aż 22 gole. Nigdy wcześniej nie zaliczył tylu trafień w jednym sezonie.

Następnie Roberto przeszedł do Interu za niewiele ponad 2 miliony dolarów. W Interze otrzymał gażę w wysokości 1,2 miliona dolarów. Massimo Moratti, prezydent Interu długo marzył o sprowadzeniu Baggio na San Siro. Był przekonany, że wraz ze znajdującym się u szczytu formy Ronaldo stworzy wspaniały duet. Marzenia Morattiego jednak się nie spełniły. Zarówno Włoch, jak i Brazylijczyk nękani są kontuzjami. Już po dwóch sezonach Baggio decyduje się zmienić otoczenie. Kolejnym klubem i jak się później okazało ostatnim została Brescia. Tam spędził 4 sezony. Świetnie dogadywał się z trenerem Mazzone i błyszczał formą. Nie sposób nie wspomnieć, że Roberto Baggio przebił magiczny pułap 200 goli w Serie A – strzelił ich aż 205.

W reprezentacji również spełniał pokładane w nim nadzieje. Już w 1990 roku wziął udział w najważniejszej, reprezentacyjnej przygodzie. Zagrał na Mundialu gdzie wraz z reprezentacją Włoch zajął 3 miejsce. Był gwiazdą zespołu. Może na tamtą chwilę był nieco w cieniu wielkiego Salvatore Squillaciego, którego talent wystrzelił na tym jednym jedynym turnieju, jednak przez wszystkich uznawany był za podporę zespołu.

Cztery lata później w 1994 Baggio znów zagrał na Mundialu. I tak jak można było się sprzeczać, kto był pierwszoplanową gwiazdą poprzednich mistrzostw w zespole Włoch, tak teraz nie było wątpliwości. To Baggio był filarem zespołu Italii. Zdobył na tym turnieju 5 bramek. O jedną więcej mieli Stoiczkow z Bułgarii i Salenko z Rosji, co zresztą pozwoliło im, podzielić się koroną króla strzelców. Mimo świetnej postawy Baggio nie będzie zbyt dobrze wspomniał tych mistrzostw. Bardzo zależało mu na zdobyciu z reprezentacją złota, jednak w finale Włosi ulegli w karnych Brazylii. A sam Roberto przestrzelił jedenastkę, czym odebrał Italii szansę na wygraną, choć był przecież specjalistą od tego fragmentu gry. Po powrocie do kraju został kozłem ofiarnym obwinianym o porażkę (choć w finale karne przestrzelili też Baresi i Massaro). Tym bardziej pragnął rewanżu na Mundialu w 1998 roku. Jak sam skomentował: “To było największe rozczarowanie w mojej karierze. Marzyłem o tytule mistrza świata, który przecież był tak blisko. Przestrzelony rzut karny zniweczył lata pracy, rozwiał wielkie nadzieje. Tym bardziej więc chciałem zmazać tę plamę we Francji. Była to dla mnie ostania szansa”.

Jednak jak pokazała historia, to też się nie udało. Włosi w pięknym stylu przeszli fazę grupową, Baggio tam strzelił 2 gole. Następnie w 1/8 odprawili Norwegów po golu Vieriego, by w 1/4 uznać wyższość Francji przegrywając… po rzutach karnych. Baggio wykorzystał swojego karnego, nie spisali się jednak koledzy. Jak wielkie rozczarowanie mógł wtedy czuć Robby? Na Mistrzostwa Świata w 2002 roku Baggio już nie pojechał, choć kibice starali się wywrzeć na Trapattonim presję by wymóc jego powołanie.

Co ciekawe, Roberto Baggio nigdy nie zagrał na Mistrzostwach Europy.
W reprezentacji Włoch rozegrał 55 meczów i od swego debiutu w 1988 roku zdobył 27 goli. Ostatni, pożegnalny, mecz w błękitnej koszulce Baggio zagrał 28 kwietnia 2004 roku w Genui przeciwko Hiszpanii. Wielu kibiców nie kryło łez wzruszenia, dla wielkiego zawodnika.

Swą karierę piłkarską zakończył w Brescii w wieku 37 lat. Było to 16 maja 2004 na San Siro przeciwko Milanowi.

Statystyki z czasów gry w Juve przedstawiają się następująco. W 5 sezonach spędzonych w Turynie Baggio zdobył Puchar UEFA (1992/1993) oraz scudetto i Puchar Włoch w roku 1995. W czarno-białym trykocie rozegrał 200 oficjalnych spotkań strzelając ogromną liczbę 115 goli.

Autor: Ti_Amo_Juventus_Dragon
Uzupełniła: dhoine
Źródło: Piłka Nożna Plus, materiały własne