LGDS: Król Midas Vidal
We Włoszech najczęściej mówią na niego Il Guerriero, w ojczyźnie przylgnęła do niego ksywa Król Artur, a redakcja La Gazzetta dello Sport nazywa go dziś Królem Midasem. Mowa oczywiście o Arturo Vidalu (na zdjęciu), który w Italii odnosi sukcesy boiskowe, a w Chile – inwestycyjne.
Jak sam przyznaje w wywiadach, jego dzieciństwo nie było łatwe. Miał kilka lat, gdy nadużywający alkoholu i znęcający się nad bliskimi ojciec opuścił rodzinę, zostawiając matkę Jacqueline wraz z piątką dzieci. Mieszkali w małej chatce, często brakowało im jedzenia i ubrań, a Arturo odbywał długie autobusowe podróże na obiekty treningowe Colo Colo, gdzie rówieśnicy dokuczali mi z powodu pochodzenia. Później karta zaczęła się odwracać – podpisał pierwszy zawodowy kontrakt z Colo Colo i przez Bayer Leverkusen trafił do Juventusu, cały czas podnosząc swoje zarobki. Obecnie kontrakt z klubem i umowy reklamowe ze sponsorami zapewniają mu ogromne zarobki, a on – w przeciwieństwie do niektórych piłkarzy, których smutne losy opisują czasem media – nie trwoni tych pieniędzy, lecz rozbudowuje sieć własnych biznesów. “Celem Arturo jest pomnożenie pieniędzy, które zarabia na piłce i dywersyfikacja inwestycji, by mieć zapewnioną spokojną przyszłość, gdy skończy już swoją karierę” – mówi Carlos Albornoz, kuzyn piłkarza, który skończył studia w Stanach Zjednoczonych i zarządza wieloma przedsięwzięciami, należącymi do Arturo.
Pierwsze pieniądze, które zarobił w Niemczech, wydał na rodzinę – kupił luksusowy dom matce i trzy inne nieruchomości o łącznej wartości 700 tysięcy euro. Później spełnił kilka swoich zachcianek, do których zaliczają się luksusowe samochody – kupił cztery, w tym Lamborghini Gallardo za 260 tysięcy euro. Gdy przybył do Włoch, gdzie dziś rocznie zarabia w Juventusie około 5 milionów euro, zaczął myśleć o biznesie. Najpierw założył agencję marketingu sportowego Arvid, później, razem z dwoma braćmi, spółkę inwestycyjną Sociedad de Inversiones Vidal spa. Odnoszone sukcesy zachęciły go do kolejnych inwestycji – w zeszłym roku za 4,5 miliona euro kupił centrum sportowe w Chicureo i gruntownie je zmodernizował. Liczba abonentów wzrosła z 200 do ponad 1200, a ośrodek jest teraz wart dwa razy więcej, niż przed zmianami. Ten sukces sprawił, że Chilijczyk zastanawia się nad otwarciem kolejnych tego typu przedsięwzięć na przedmieściach Santiago.
Vidal zarabia także na swojej pasji, jaką są konie. W ciągu czterech ostatnich lat zgromadził w swojej stajni 40 zwierząt, na które wydał około miliona euro. Wśród nich znaduje się Il Campione, który w zeszłym roku wygrał 142. edycję gonitwy Ensayo, uznawanej za najbardziej prestiżową w Ameryce Południowej. Triumfy tylko tego konia przyniosły nagrody o wartości prawie 300 tysięcy euro. Kolejnym pomysłem, na jaki wpadł ostatnio piłkarz przy okazji organizacji swojego wesela, jest wypożyczalnia samochodów luksusowych LimusinasVip, której prowadzeniem zajmuje się jego żona Maria Teresa. To nie koniec – jego najbliższe plany biznesowe obejmują rozpoczęcie sprzedaży ubrań pod własną marką Arturo Vidal. “To imię, które w ojczyźnie uznaje się teraz za gwarancję sukcesu” – przyznaje Carlos Albornoz.