Biało na czarnym #13: Maccabi – Juventus 2:0
Fot. ph.FAB / Shutterstock.com
Mecz z Maccabi był tzw. meczem o wszystko. Od wygranej zależały nasze dalsze szanse na wyjście z grupy w Lidze Mistrzów, a ponadto drużyna miała udowodnić kibicom, że wyraźna przegrana z Milanem była tylko „wypadkiem przy pracy” w drodze po kolejne zwycięstwa. Dwa mecze Starej Damy z Izraelczykami sąsiadowały ze sobą w kalendarzu, więc Maccabi, które w Turynie przegrało dosyć wyraźnie, szybko dostało okazję do rewanżu, który wyglądał inaczej niż starcie na włoskiej ziemi. Okazało się, że gospodarze to dobrze zorganizowana drużyna, a jej słabsza postawa na stadionie Juve mogła być spowodowana… świętem Jom Kippur. Przegraliśmy w bardzo słabym stylu. Niewiele rzeczy w tym spotkaniu było chociaż poprawnych. Jeśli po meczu z Benficą miałem poczucie bezpowrotnego stracenia dwóch godzin, to teraz czułem się jakbym oglądał Mazurską Noc Kabaretową. Ani śmiesznie, ani fajnie, a za to żenująco. Spróbujmy jednak ocenić, jak w tym niezapomnianym spektaklu zaprezentowali się poszczególni aktorzy ubrani w koszulki z logo Juventusu.
Maccabi – Juventus 2:0
Bramka
Wojciech Szczęsny popełnił błąd w pierwszym meczu z Maccabi i rewanżu również nie zaliczy do udanych. Polski bramkarz z pewnością mógł lepiej zachować się przy golu na 1:0, gdy jego interwencja po niezbyt mocnym strzale Atziliego była spóźniona. Ponadto, pod naporem pressingu zawodników drużyny z Izraela, zaniedbał dokładne rozegranie i wielokrotnie wybijał piłkę w aut, czy też na oślep, byle jak najdalej od bramki. Przy bramce na 2:0 był bez szans. Co prawda dał się nabrać Atziliemu, że ten wybierze uderzenie na długi słupek, ale kto z nas się nie dał na to nabrać genialnemu Izraelczykowi? Pamiętacie kto obijał słupki w Turynie? No właśnie ten 29-letni blondyn, Atzili. Będę śledził losy tego piłkarza, bo spokojnie ma papiery na granie w lepszym klubie. Wracając do naszego golkipera, to w 11 minucie mierzył się on z groźnym strzałem Chery`ego z rzutu wolngo. Mam wrażenie, że gdyby piłka trafiła w światło bramki, to Szczęsny znowu by nie zdążył z interwencją. Podsumowując – wybronił sytuacje oczywiste, ale przy pierwszym golu był spóźniony, a w rozegraniu bardzo niechlujny. Słabiutko.
Defensywa
Wyszliśmy czwórką w obronie (kolejny mecz Danilo od pierwszej minuty, czy ten gość kiedykolwiek odpoczywa?). Parę stoperów stworzyli Bonucci z Ruganim, a lewą flankę obstawił nieźle prezentujący się ostatnio Alex Sandro. Ocenę zaczniemy jednak od prawej strony defensywy. Danilo niczym szczególnym się nie wyróżnił z przodu, a w drugiej połowie częściej schodził do środka (bo nie miał z kim rozegrać piłki, żaden pomocnik się nie kwapił do wyjścia na pozycję), gdzie Brazylijczyk przegrał też dwa pojedynki fizyczne i to właśnie z jego strony Maccabi regularnie bombardowało nasze pole karne dośrodkowaniami. Bardzo przeciętny występ. Co do Bonucciego, to odniosłem wrażenie, że ten przy każdym wejściu piłki w naszą 16-kę był skupiony na tym, że cała linia obrony jest osamotniona, a nikt z pomocników jej nie asekuruje. W takiej sytuacji trudno skoncentrować się na dobrej antycypacji wydarzeń i wygraniu pojedynku. Nie był to wybitny mecz Leonardo i muszę powiedzieć, że nie jest to pierwsza taka ocena. Jeden z czołowych architektów złotego medalu dla Italii na ostatnim Euro gaśnie w oczach z każdym kolejnym tygodniem. W rozegraniu zanotowałem sobie tylko jedno jego dobre zagranie, jeszcze w pierwszej połowie, gdy dosyć ryzykownie, dryblingiem „na raz” ograł napastnika Maccabi i świetnie uruchomił Cuadrado na prawej flance. Poza tym przy wyprowadzaniu długich piłek od naszej bramki notował sporo niecelnych podań. Jak na tle 35-latka prezentował się nasz wychowanek Rugani? Co prawda przegrał pojedynek główkowy przy pierwszym golu, ale raczej trudno go za to winić. To Sandro odpuścił krycie cofając się w kierunku bramki, zostawiając Włocha samego przeciwko dwójce rywali. Poza tym Daniele był najjaśniejszą postacią w naszej defensywie, wygrywał sporo pojedynków. Między innymi jego dobre ustawienie sprawiało, że wiele dośrodkowań Maccabi nie znajdowało adresata. Z przodu groźnie uderzał po rzucie rożnym w 54 minucie, a wcześniej – jeszcze w pierwszej połowie – zapędził się pod pole karne rywala, dosyć szczęśliwie wygrał drybling i dorzucił niezłą piłkę, której nikt nie wykończył. Akcja stopera flanką a’la Rudiger i Thiago Silva w Chelsea Tuchela (hmmm 😉). Alex Sandro nie pokazał zupełnie nic ciekawego, to był słaby mecz w jego wykonaniu. Regularnie dawał się ogrywać rywalom, był apatyczny w grze do przodu, unikał pojedynków oraz gry na jeden kontakt na flance, niewiele dośrodkowywał. Wyjmując z tego zbioru Ruganiego, stwierdzam, że nasza obrona zagrała bardzo, bardzo słabo, pozwalając niżej notowanemu rywalowi na zbyt wiele.
Pomoc
Gdy przed meczem spojrzałem na procent posiadania piłki, wymienność pozycji w drugiej linii, kreatywność, umiejętności techniczne oraz ilość podań, jakie prezentowali pomocnicy Maccabi w dotychczasowych spotkaniach Ligi Mistrzów, miałem pewne obawy. Okazały się one zupełnie uzasadnione, bo Izraelczycy totalnie zdominowali środek pola w tym spotkaniu. Szczególnie imponował Lavi, który wygrywał mnóstwo pojedynków, świetnie utrzymywał się przy piłce i regulował tempo gry. Muhammad czasami przesadzał z boiskową agresją, ale po naszych zawodnikach widać było, że zupełnie nie radzą sobie z takim podkręcaniem ostrości przez rywala. U nas były potworne odległości między liniami, zawodnicy byli apatyczni, mało biegali, nie pressowali rywala. Nad McKenniem nie będę się już znęcał, zagrał po prostu na swoim słabym poziomie. Sytuacja przy bramce na 1:0 jest efektem jego głupiej straty. Nie wiem, ile jeszcze meczów Allegri musi rozegrać z Amerykaninem na prawym skrzydle, budującym szerokość na tej flance, aby zauważyć to, co widzą wszyscy – Weston w tej roli jest tragiczny. Uparte powtarzanie tego wyboru taktycznego jest szczególnie niezrozumiałe, gdy masz na ławce nominalnego prawoskrzydłowego – Soule. Awersja Maxa do młodych graczy jest powszechnie znana, ale na litość boską, jeśli Twój podstawowy zawodnik jest totalnie pod formą, to niech pogrzeje ławkę. Stawiając na młodego zmiennika, nie masz nic do stracenia. Inni pomocnicy nie byli lepsi, a fatalne spotkanie zanotował zwłaszcza Paredes. Argentyńczyk zagrał tylko jednego dobrego passa do przodu, w 12 minucie do swojego rodaka, lecz Di Maria przegrał pojedynek fizyczny w polu karnym. Poza tym mnóstwo strat, przegranych pojedynków, po których nawet niespecjalnie kwapił się do powrotu za rywalem. Lenistwo i ręce w kieszeni – tak go zapamiętałem i właśnie to w opisywanej dwójce irytowało mnie najbardziej. Możesz grać kiepsko, mogą Ci nie wychodzić podania, ale po stracie masz gonić rywala, jakby jutra miało nie być! Jedynym piłkarzem, który realizował ten obowiązek był Adrien Rabiot. Francuz był ostatnio słusznie chwalony, ale teraz było tylko przeciętnie i bez błysku, a jego odbiory często były wynikiem tego, że gonił za przeciwnikiem po własnej stracie – jak np. ok 22 minuty, gdy anemicznie strzelał z dystansu, a piłka uderzyła w rywala i ten wychodził z kontrą, którą Adrien skasował faulem. Z pewnością nie można mu odmówić dyscypliny taktycznej, bo grał w rolach przewidzianych dla niego przez trenera. W drugiej połowie to on budował naszą szerokość na lewej flance, ale było to strasznie karkołomne i nie wynikało z tego zupełnie nic pozytywnego. Wchodziliśmy w ten sektor trójką zawodników, a przez brak Rabiota w środku pola przeciwnicy po przechwyceniu piłki mieli mnóstwo miejsca i czasu. Francuz był zatem przeciętny, ale dalej najlepszy z trójki naszych środkowych pomocników.
Po tej lawinie krytyki pora na małą pochwałę. Naszą najjaśniejszą postacią był (nareszcie!) Juan Cuadrado. Kolumbijczyk był bardzo aktywny, prezentował na boisku to, do czego nas przyzwyczaił w poprzednich latach. Mam tu na myśli nieszablonowość, dobry drybling, umiejętność dośrodkowania w pełnym biegu. To po jego wrzutkach dwukrotnie dochodziliśmy do sytuacji zakończonych celnym strzałem. Pretensje miałbym do niego tylko o sytuację z pierwszej połowy, gdy zszedł do środka, podał do Angela di Marii, po czym zamiast robić mu miejsce ruchem na prostopadłe podanie, cofnął się za linię piłki. Poza tym Juan powinien wywalczyć rzut karny, ale z niewiadomych dla wszystkich widzów przyczyn, sędzia zinterpretował sytuację, w której obrońca z całym impetem w polu karnym popycha rywala w plecy, nie trącając piłki i wybijając go z pozycji do strzału, jako czystą. Mam nadzieję, że Pan Lahoz nie będzie sędziował już spotkań na poziomie Ligi Mistrzów, bo to była kompromitująca go decyzja. Reasumując. w rozegraniu przez drugą linię, byliśmy bardzo, ale to bardzo powolni. Przeciwnik wychodził na nas wysokim pressingiem i najlepszą metodą na to jest wymiana kilku podań na 1-2 kontakty, szybkie zdobycie przestrzeni. U nas to zupełnie nie funkcjonowało, a każdy z pomocników, który otrzymał podanie musiał 74 razy dotknąć futbolówki zanim przesunął się z nią do przodu. Jakością, stylem i kreatywnością w grze do przodu przypominaliśmy Cracovię z ery Michała Probierza, którą złośliwi nazywali Dośrodkovią. Nasz jedyny pomysł to wrzutki, wrzutki, a jak nie szło to: „hej, wiecie co? Wrzućmy jeszcze tak ze 20 razy!”.
Ofensywa
Nie będę szczędził krytyki również naszym najbardziej wysuniętym zawodnikom. Di Maria, gdy jeszcze był na boisku, nie pokazał nawet cienia tej magii z pierwszego spotkania. Kilkukrotnie zbyt długo holował piłkę, zawsze próbując przełożyć ją na lewą nogę. W 24 minucie odniósł kolejny uraz i jeśli tak ma wyglądać jego dyspozycyjność w perspektywie całego sezonu, to podziękujmy Panu Angelowi za współpracę w czerwcu 2023. Vlahović znowu zaliczył swój klasyczny mecz w tym sezonie. Osamotniony, w pojedynkach fizycznych z dwójką rywali, momentami surowy technicznie w przyjęciu. Oddam mu jednak, że kilkukrotnie sprytnie urywał się defensorom, lecz nie zostało to odpowiednio zauważone przez kolegów z drużyny. Rozumiem, że Dusan jest młody, że wszystko, co najlepsze przed nim, ale pamiętam też, że kosztował ogromne pieniądze i póki co częściej zawodzi niż wprawia w zachwyt. Tym niemniej trudno nie mieć wrażenia, że dostaje mało podań, a także dusi się przy Allegrim (nie tylko on zresztą). Z ocenianiem czy Vlahović był udanym czy nieudanym transferem poczekałbym na koniec sezonu. Na pewno nie marnuje już tyle czasu i energii na przepychanki i utarczki słowne, jest bardziej skupiony na grze. Trudno jednak zapomnieć sytuację z końcówki drugiej połowy, gdy z pierwszej piłki „uderzał” prawą nogą i wykonał taką świece, że piłka zaliczyła w powietrzu tor wsteczny, lądując przed polem karnym Maccabi. Takie rzeczy po prostu nie przystoją, panie Dusanie.
Zmiennicy
Allegri próbował odwrócić losy meczu, przestawiając formację w przerwie i wprowadzając Kosticia za McKenniego oraz Locatelliego za Paredesa. Dwójka świeżych piłkarzy, która zameldowała się na boisku, nie pokazała jednak niczego spektakularnego. Po serbskim skrzydłowym widać, że potrzebuje jeszcze czasu na zaaklimatyzowanie się w Turynie, bo do dyspozycji z Eintrachtu Frankfurt jest mu bardzo daleko. Manuel Locatelli zaprezentował się lepiej od Paredesa, ale o to wcale nie było tak trudno. Włoch starał się ciągle być pod grą, pokazywał jestem, podaj mi, ale gdy już miał piłkę pod nogami, to z reguły zbyt długo ją holował albo niecelnie obsługiwał kolegę z ofensywnej formacji. W 68 minucie na boisku pojawił się Moise Kean, który operował głównie na lewej flance. Kilkukrotnie rozegrał piłkę, celnie podał do kolegi, ale nie zapisał się w mojej pamięci niczym wybitnym. Ot, zwyczajne wejście Keana, bez większych konkretów. Największe wrażenie na mnie, i myślę, że na was również, zrobił Matias Soule, który w 74 minucie zmienił Alexa Sandro. Młody Argentyńczyk wprowadził nieco dynamiki w nasze poczynania i wygrywał dryblingi. Ponadto – raz – sprytnym ruchem odciągającym obrońcę, zrobił korytarz dla Cuadrado, który wleciał w pole karne i oddał strzał. Chciałbym częściej oglądać tego chłopaka, szczególnie w obliczu degrengolady prezentowanej przez McKenniego.
Trener
Tak jak wspomniałem, nadzieja na to, że z Maxem zaczniemy grać dobrze w piłkę, po tym meczu we mnie umarła. Nie potrafię już znaleźć więcej argumentów na jego obronę, bo oceniając pomysły naszego trenera na to spotkanie, ewidentnie było widać, że są one słabe, nieefektywne oraz łatwe do rozszyfrowania przez rywala. Powtórzę – rozciąganie pola gry McKennim na prawej i Rabiotem na lewej to dramatyczny pomysł. Nie dość, że obaj wymienieni zawodnicy ustawieni przy linii bocznej nie dają nic w grze do przodu, to ich brak w środku pola sprawia, że rywal nas tam po prostu dominuje. Robią się dziury, zbyt duże odległości między formacjami, przez co przegrywamy później masę pojedynków. Po raz kolejny odnoszę też wrażenie, że my po prostu jesteśmy bardzo kiepscy mentalnie. Jak od początku meczu nam wychodzi, strzelimy bramkę, wygrywamy sporo piłek, to indywidualna jakość naszych zawodników sprawia, że spotkanie nam się układa. Gdy natomiast nie wykorzystamy szybko swoich szans, a rywal mocno na nas siądzie, będzie silny i agresywny, zagra wysokim pressingiem, zdominuje nas w drugiej linii, to głowa przestaje dobrze pracować, a co za tym idzie nogi i technika nie dojeżdżają. Właśnie o to można mieć do Allegriego największe pretensje. Toskańczyk nie potrafi wypracować chemii między sobą a piłkarzami. Oni nie tylko nie chcą za niego umierać. Oni nawet nie chcą dla niego grać, a przynajmniej – z dosyć dużą regularnością – sprawiają takie nieodparte wrażenie. Pisząc o szkoleniowcu wypada też zapytać czy mieliśmy jakikolwiek pomysły na strzelenie bramki Maccabi poza dośrodkowaniami i indywidualnym błyskiem Cuadrado? No nie za bardzo. Kontynuowaliśmy te karkołomne założenia od 1 do 90 minuty, naiwnie licząc, że robienie tego samego po raz 821 przyniesie odmienny rezultat. Za to spotkanie pała Panie Trenerze. Oficjalnie dołączam do obozu, który chce Twojego zwolnienia. Niestety w obliczu wypowiedzi Agnellego, jesteśmy na ten moment obozem marzycieli. Minęło półtora roku z Toba na ławce, a my nie tylko nie zrobiliśmy progresu, lecz cofnęliśmy się w rozwoju. Odpadliśmy z Ligi Mistrzów (tak wiem, matematyka jeszcze coś tam majaczy) już 11 października i to jest tragedia.
MVP spotkania
Zdecydowanie Juan Cuadrado. Najlepszy zawodnik w różowej koszulce na boisku. Zadziorny, ofensywny, dobrze dryblujący, szybki – to był ten Kolumbijczyk, którego oglądaliśmy w poprzednich latach. Oby mecz w Izraelu był zwiastunem powrotu tego piłkarza do wysokiej dyspozycji.
Flop spotkania
Mimo, że rozegrał tylko 45 minut, to wskażę na Paredesa. Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi i idąc za tą maksymą, nie mam do Leo pretensji za niecelne podania do przodu. Mam pretensje za rozegranie całej połowy na alibi, z „rękoma w kieszeni”. Bez żadnej agresji, bez boiskowej złości, bez chęci udowodnienia rywalowi, że jestem lepszym piłkarzem. Leandro truchtał sobie po boisku niczym Trent Alexander-Arnold kilka tygodni temu.
Podsumowanie
Daliśmy drużynie Maccabi pierwsze zwycięstwo w Lidze Mistrzów od 2002 roku. Brawo. To była totalna kompromitacja. Żenadometr wybiło poza skalę.
Autor: Łukasz Faliszewski