Biało na czarnym #18: Juventus – Inter 2:0
fot. @ juventusfc / twitter.com
Derby d’italia zawitały na Półwysep Apeniński. Tym razem skazywany na pożarcie Juventus okazał się skuteczniejszy od Interu i ostatecznie zwyciężył 2-0. To pierwsza wygrana Bianconerich z zespołem z top 4 od półtora roku, choć pierwsza połowa zwiastowała zupełnie inny wynik. Tradycyjnie przyjrzyjmy się występom poszczególnych zawodników.
Juventus – Inter 2:0
Bramka
Świetne spotkanie w wykonaniu naszego bramkarza. Sparował mocny strzał sprzed pola karnego na poprzeczkę, a w drugiej połowie wybronił „setkę” Lautaro. Polak szlifuje formę na mundial i trzymam kciuki, by tym razem dowiózł klubowy poziom do Kataru i nie wywinął nam jakiegoś numeru.
Obrona
Obrońcy Juve w tym spotkaniu wyglądali wręcz cudownie. Pierwszy z bloku – Danilo – zagrał bardzo dobry mecz, a w jego występie zabrakło jedynie bramki. Brazylijczykowi udało się nawet trafić do siatki i – moim zdaniem – wszystko było zgodne z przepisami, lecz sędziowie znowu wykonali fikołek i znaleźli sposób, by anulować tego gola dla Juve. Tym razem decyzja ta nie była tak istotna jak w meczu z Salernitaną – obyło się bez straty punktów. Wróćmy jednak do oceny defensywy i kolejnego jej przedstawiciela. Bremer – bo o nim mowa – wystąpił z przeziębieniem i gorączką i jeśli tak ma wyglądać jego gra, gdy jest chory, to niech choruje cały czas. 25-latek prezentował się jeszcze lepiej od bardziej doświadczonego rodaka Danilo, a w pamięć zapadła mi szczególnie jego doskonała interwencja, którą przerwał akcję Edina Dzeko i Marcelo Brozovicia. Top!
Trójkę obrońców uzupełnił Alex Sandro, który wypadł słabiej od kolegów z reprezentacji. Były zawodnik FC Porto dopuścił do stuprocentowej sytuacji Edina Dżeko, którą na szczęście Bośniak zepsuł, a ponadto to z jego strony wyszło dośrodkowanie do Dumfriesa, który zabawił się w reprezentacyjnego Arkadiusza Milika. Czyli strzelił z bliska wysoko ponad bramką.
Pomoc
Juventus już przyzwyczaił swoich kibiców do występów z trójką pomocników oraz dwoma wahadłami i tak również było w tym spotkaniu. Trio środkowych pomocników tworzyli Locatelli, Rabiot i chwalony ostatnio Nicolo Fagioli. Manuel Locatelli rozegrał poprawne spotkanie, lecz odnotowałem również kilka głupich strat w jego wykonaniu. Pamiętam, że zawodnicy Interu postawili trudne warunki w środku pola i podkreślam, że technicznie występ Manu był dobry, ale uważam przy tym, że mogło być jeszcze lepiej. Żadnych zastrzeżeń nie ma za to do Rabiota. Francuz ponownie okrasił występ bramką i kolejny raz w tym sezonie wyglądał bardzo dobrze. W końcu wyrósł na zawodnika godnego koszulki w biało-czarne pasy.
Na koniec trójki zostawiłem Nicolo Fagiolego i jak jeszcze raz zamiast niego zobaczę Mckenniego w pierwszym składzie, to osobiście wybiorę się do Turynu i nakładę garści trenerowi (albo chociaż zrobię to oczami wyobraźni). Nie rozumiem, jak można było na tak długo przyspawać takiego piłkarza do ławki i nie dawać mu realnej szansy. Jedyny argument, który przychodzi mi do głowy, to taki, że być może na treningach wyglądał bardzo źle. Młody Włoch zdobył kolejną bramkę w barwach Juve, nie odstawiał nogi, grał z lekkością i spokojem. Dodatkowo przy nim Cuadrado w końcu prezentuje się jak za starych dobrych czasów. Wygląda na to, że Kolumbijczyk odzyskuje formę. Od zawodnika w jego wieku nie można wymagać, by fizycznie sprostał obstawieniu dwóch pozycji, a kiedy miał obok siebie Amerykanina. to często właśnie tak musiał grać. W niedzielny wieczór naprzeciw niego biegał zbierający świetne oceny Dimarco i w pierwszej części spotkania przez moment obawiałem się, że Włoch weźmie prawego wahadłowego Juventusu na karuzelę, ale nie z nim takie numery. Dobre spotkanie w wykonaniu Juana.
Na drugim, lewym wahadle hasał Filip Kostić i w końcu doczekałem się od niego nie tylko odpowiedniego, ale i fantastycznego występu. Serb, zwłaszcza w drugiej połowie, zjadł przeciwników po swojej stronie boiska. Wykonał trzy kluczowe podania, zdobył dwie asysty (gdyby sędziowie nie dopatrzyli się kuriozalnej ręki Danilo, to miałby trzy) i to po jego rajdzie odmieniły się losy spotkania. Jakby tego było mało, skrzydłowy był bliski strzelenia gola, lecz na wysokości zadania stanął bramkarz Interu. Podsumowując jego zawody można napisać, że Barella na pewno na długo zapamięta to, jak Serb mu uciekał. Może jeszcze go goni.
Ofensywa
Do linii napadu – poza Milikiem – wrzucam także Fabio Mirettiego, ponieważ grał podwieszony pod napastnika. Forma młodego Włocha to wielka sinusoida, w której raz wygląda jak najlepszy z całej jedenastki, a raz jak zupełnie obce ciało na boisku. Wydaje mi się, że rola, jaką z Interem przydzielił mu Allegri, nie była dla niego optymalna. Decydują o tym między innymi braki fizyczne, przez które Fabio ma trudności w starciach z obrońcami. Jednocześnie brak tężyzny nie może być wygodnym usprawiedliwieniem dla Włocha – nawet bez kontaktu z przeciwnikami był niechlujny, wolny i wręcz bardzo kiepski. Niemniej wolę jego niż wspomnianego wyżej ananasa ze Stanów Zjednoczonych. Wysuniętego napastnika zagrał Arkadiusz Milik i wyglądał źle. Zaliczył zawrotne dziewięć kontaktów z piłką (pozdrawiamy Vlahovica), trzy celne podania i żadnego strzału na bramkę przeciwnika. Oczywiście Polak przez większość spotkania był osamotniony, ale mogę wymagać od niego więcej.
Zmiennicy
Gdy znamy już przebieg spotkania, możemy powiedzieć, że tym razem Allegri nie dokonał istotnych zmian personalnych, a wpuszczenie Di Marii czy Chiesy to raczej adnotacja w raporcie pomeczowym niźli wartość dodana do spotkania. Obaj mieli niewiele kontaktów z piłką i próbowali raczej bezpiecznych niż ryzykownych zagrań. Szkoda tylko, że Chiesa lepiej nie wykończył swojej sytuacji, ale długi rozbrat z piłką i będący w dobrej formie Onana nie pozwolił mu zakończyć występu z golem.
Trener
Za odmianę oblicza zblazowanego Juventusu z pierwszej połowy, po której cudem nie przegrywaliśmy należy się piątka. Jednocześnie mam wrażenie, że akurat w tym przypadku większość pochwał powinna dotyczyć postawy całej drużyny, która pod długich bólach, zaczyna w końcu przypominać prawdziwy zespół. W końcu wszystko zagrało, a wkład trenera i zaangażowanie oraz wola walki do końca ze strony ekipy Juve dały efekt w postaci trzech punktów.
MVP spotkania
Bez cienia wątpliwości Filip Kostić. To jego indywidualny rajd odmienił oblicze spotkania i do końcowego gwizdka Nerazzurri mieli problemy z upilnowaniem swojej prawej flanki.
FLOP spotkania
Do spółki Fabio Miretti i Arkadiusz Milik. Tym razem stawiam na Polaka, bo jest bardziej doświadczony od Włocha, a występ okraszony zerową liczbą strzałów to wstyd dla napastnika. Fabio Miretti mimo swojej nędznej gry, zaliczył jedno świetne podanie w uliczkę, lecz nie zostało ono wykorzystane przez kolegów.
Podsumowanie
Specyficzny był to mecz. Patrząc na przebieg pierwszej połowy można mówić o dużym stężeniu nudy i szczęśliwym dla Starej Damy remisie 0-0. Inter miał trzy świetne sytuacje i nie wykorzystał żadnej, a Juventus był jedynie tłem dla ekipy z Mediolanu. Goście nie grali jednak jakiegoś wybitnego futbolu, po prostu to gospodarze nie stanęli na wysokości zadania. Druga połowa to już dominacja z piłką przy nodze i kontrola nad spotkaniem w wykonaniu Juve. Drużynę na plecy wziął Kostić i szalenie ważne trzy oczka zostają w Turynie. Rabiot po meczu mówił: „Celujemy w mistrzostwo”. Jeśli tak, to biorę popcorn i oglądam, nawet bez Ligi Mistrzów. Jeśli zaś chodzi o derby Włoch, to mam jedną zasadę – nie interesuje mnie jak, ale to Juve ma być górą nad Interem. Do usłyszenia w następnym „Biało na Czarnym” !
Autor: Marcin Zalewski