Biało na czarnym #39: Juventus – Sporting 1:0

Federico Gatti Juventus Sporting Juventus Twitter
fot. @ juventusfc / twitter.com

Pierwsze ćwierćfinałowe spotkanie w ramach rozgrywek Ligi Europy zakończyło się skromnym zwycięstwem ekipy Starej Damy. Przebieg spotkania nakazuje wręcz stwierdzić, że była to wyszarpana wiktoria, bo Portugalczycy postawili wysoko poprzeczkę gospodarzom i to oni optycznie mieli przewagę przez lwią część meczu. Tradycyjnie zapraszam Was, Drodzy Czytelnicy do kolejnego podsumowania występów naszych zawodników oraz podzielenia się kawą!

Juventus – Sporting 1:0

Bramka

Pomiędzy słupkami zameldował się Wojciech Szczęsny i był to poprawny występ w jego wykonaniu. Co prawda przez wysoki pressing przyjezdnych mocno kulała u niego celność podań, ale dwukrotnie udanie interweniował po strzałach Coatesa i Goncalvesa. Złośliwcy stwierdzą, że uderzenia i tak leciały wprost w niego, ale golkiper też musi dobrze się ustawić na linii. W 41 minucie Szczęsny złapał się za klatkę piersiową i zasygnalizował zmianę. Obraz, po którym większości sympatyków, zupełnie jak polskiemu bramkarzowi, musiało szybciej zabić serce, na szczęście okazał się niegroźnym w skutkach wydarzeniem. Wojtek jeszcze podczas spotkania udał się na badania, które wstępnie wykluczyły poważniejsze problemy zdrowotne i jak zostało już zapowiedziane, zapewne wróci na rewanżowe spotkanie w Lizbonie. Może te palipitacje serca, o których mówił po spotkaniu, spowodowane były jakością gry niektórych kolegów z drużyny?

Obrona

Allegri postawił na trójkę defensorów w osobach Gatti, Bremer i Danilo. Zaczynając od Włocha to po cichu powiem, że rośnie nam następca Giorgio Chielliniego. Świetny fizycznie, nie boi się wyskoczyć z piłką przy nodze wyżej i nawet jeśli niekiedy wygląda lekko nieporadnie, to taki sam był przecież nasz Giorgio. Zdobył jedynego gola dla Juventusu dobijając uderzenie Vlahovicia i chyba zgodzicie się ze mną, że należała mu się ta bramka, prawda? Gleison Bremer także zaprezentował świetne zawody w swoim wykonaniu. Wykonał wiele świetnych interwencji w obronie jak choćby wybicie piłki zmierzającej do bramki w 33 minucie spotkania. Wielkie brawa dla Brazylijczyka. Ostatni z trójki Danilo również dobrze radził sobie w swojej strefie, mimo niezbyt dużej pomocy od Filipa Kosticia. Zanotował 12/15 wygranych pojedynków co niewątpliwie zasługuje na pochwałę.

Pomoc

Poświęcając jednego środkowego pomocnika by skorzystać z ofensywnego tridente, Max Allegri postawił na dwóch najlepszych zawodników na tych pozycjach w bieżącym sezonie. Jednakże nie jestem w stanie chwalić ich występu tak jak zazwyczaj to robię. Manuel Locatelli grał bardzo niedokładnie, zwłaszcza przy transportowaniu piłki w stronę swoich kolegów z ofensywy. Wysoko założony pressing skutecznie wyprowadzał popularnego Locę z rytmu, w konsekwencji czego zupełnie straciliśmy panowanie nad tą strefą boiska. Rabiot również miał ogromne trudności z grą i opanowaniem swojej strefy, lecz chwilami dobrze wykorzystywał swoją przewagę fizyczną. Próbował uderzać w niezłej sytuacji, ale jego strzał niestety został zablokowany.

Rolę nominalnych bocznych pomocników pełnili Filip Kostić i Juan Cuadrado. Obaj zaprezentowali “paździerzowy” poziom i stanowili wartość ujemną dla drużyny. Serb nie wniósł do gry praktycznie nic. Ba, on naprawdę nie pokazał niczego pozytywnego. Zero dośrodkowań, zero kluczowych podań, większość przegranych pojedynków. Nic dziwnego, że Danilo musiał błyszczeć w tym meczu. Z kolei Kolumbijczyk wrócił na poziom irytowania swoją grą jaki pokazywał wielokrotnie w aktualnym sezonie. Wiele niedokładnych podań na tzw. “zapalnik”, spowalnianie gry w nieodpowiednich momentach i bezsensowne przetrzymywanie piłki to wizytówka prawego pomocnika tego spotkania. Nie dziwne, że przegrywaliśmy środek pola z kretesem. Poza tym ogrom kontr i prób przetransportowania futbolówki wyżej było zepsute przez nasz zespół, z czego wiele można zrzucić na barki tej formacji.

Ofensywa

Wrócił ofensywny trójząb. Chociaż może lepiej byłoby napisać, że w końcu się pojawił od pierwszej minuty. Zacznijmy od lewego pomocnika w osobie Federico Chiesy. Gołym okiem widać, że Włochowi jeszcze brakuje regularności bo popełnia błędy techniczne, które normalnie mu się nie zdarzają. Nie zrozumcie mnie źle, po prostu Fede przyzwyczaił mnie do magii. W spotkaniu ze Sportingiem tych czarów trochę było, ale to bardziej poziom Rona Wesleya, aniżeli Harry’ego Pottera. Z drugiej strony dobrze grający Vlahović i tak wykonuje większe babole niż Włoch, więc zapewne rozumiecie o czym mówię. Wspomnianego Serba, w wyjściowej jedenastce zastąpił Arkadiusz Milik. Na początku pierwszej połowy spotkania Polak próbował rozgrywać piłkę z kolegami, dając się kilkukrotnie przytomnie sfaulować, lecz to jedyne co mogę pozytywnego napisać o jego występie. W dalszej części meczu był już niewidoczny i bezproduktywny. Ostatni z tercetu ofensywnego Angel Di Maria, stwierdziłbym, że zaliczył “hybrydowe” spotkanie. Z jednej strony mamy asystę drugiego stopnia przy jedynej bramce dla Juventusu czy kilka interesujących podań, jak to między obrońców Sportingu do wychodzącego Chiesy. Z drugiej strony dużo strat (20!), i wiele przegranych pojedynków. Może Wy jednoznacznie ocenicie występ El Fideo?

Zmiennicy

Jeszcze w pierwszej części spotkania Mattia Perin zameldował się w bramce Juventusu. Włoski golkiper praktycznie od razu po zmianie stron był sprawdzany przez Pedro Goncalvesa. Jak się okazało nie tylko w tej sytuacji Mattia stanął na wysokości zadania i wybronił uderzenie oponenta. W praktycznie ostatniej minucie spotkania, w wydawało by się beznadziejnej sytuacji, dwukrotnie obronił piłkę meczową. Co by nie mówić, drugi golkiper Bianconerich uratował skórę swoim kumplom.

Widząc problemy z panowaniem nad meczem, Max Allegri zmienił ustawienie i za Kosticia wpuścił Nicolo Fagiolego, a za bezproduktywnego Milika – Dusana Vlahovicia. Serbski napastnik brał udział przy trafieniu dla Juventusu, bo to on był adresatem dośrodkowania Di Marii. Poza tym wyłapał żółtą kartkę za nieodpowiedzialny “stempel” i to niestety wszystko w jego wykonaniu. Wspomniany włoski pomocnik wszedł w celu zagęszczenia środka pola, ale futbolówka częściej go mijała niż witała u jego stóp. Zawodnicy Sportingu zdominowali jego strefę boiska i wykluczyli stamtąd gospodarzy, w tym również i młodego Nicolo. Ostatnie okno na rotację zawodników trener chciał wykorzystać na wprowadzenie Paula Pogby i jak się okazało również Leandro Paredesa. Wspomniany Argentyńczyk zapomniał z szatni zabrać koszulki meczowej, czym doprowadził do szewskiej pasji swojego szkoleniowca. Uwijał się jak w ukropie, co uważam, że było komiczne. Oprócz tego wesołego akcentu nie miał czasu na zaprezentowanie czegokolwiek więcej. Francuski pomocnik – Paul Pogba odnotował genialną interwencję w defensywie podbijając crossowe podanie jednego z zawodników gości, które pewnie zmierzało pod nogi Bellerina. Jestem praktycznie pewny, że była to interwencja bez której padłby gol dla Sportingu.

Trener

Max Allegri poświęcając jednego ze środkowych pomocników mógł skorzystać z ofensywnego tridente. Niestety mocno ucierpiała nad tym wspomniana formacja i jeszcze w pierwszej połowie straciliśmy panowanie nad meczem. Niedługo po przerwie Allegri próbował zagęścić środek pola, ale wciąż nie potrafiliśmy uzyskać kontroli nad spotkaniem. Natomiast należy pochwalić formację defensywną bo obrońcy nie pozwalali na zbyt wiele zawodnikom Sportingu. Pozostałe zmiany przeprowadzone przez trenera nie zmieniły spektakularnie odbioru spotkania.

MVP spotkania

Najlepszym zawodnikiem meczu wybieram Federico Gattiego, który oprócz zwycięskiego gola, “kupił” mnie swoją charyzmą, pozytywnym wariactwem i nastawieniem na mecz.

FLOP spotkania

Kilku zawodników zasłużyło na miano najgorszego w spotkaniu, ale stawiam na Arkadiusza Milika. Polak poza kilkoma wspomnianymi wyżej niuansami nie zrobił absolutnie nic przez nieco ponad godzinę gry.

Oceny redakcji

Wspólnie w gronie redakcji postanowiliśmy ocenić poszczególnych piłkarzy w skali 1-10, gdzie 5 jest oceną wyjściową:

Szczęsny – 6; Gatti – 7,5; Bremer – 6,5; Danilo – 6,5; Cuadrado – 5,5; Kostić – 5; Locatelli – 5,5; Rabiot – 6; Di Maria – 5; Milik – 4,5; Chiesa – 6; Perin – 7,5; Vlahović – 5; Fagioli – 5,5; Paredes – bez oceny; Pogba – bez oceny; Allegri – 5,5.

Podsumowanie

Być może część kibiców sądziła, że Portugalczycy są drużyną o klasę słabszą od Juventusu, a wyeliminowanie Arsenalu to łut szczęścia. Przebieg spotkania w Turynie udowodnił, że to Bianconerim brakuje tu i ówdzie umiejętności by wspiąć się na szczyt. Rewanż w Lizbonie będzie trudnym meczem i musimy wspiąć się na wyżyny, aby nie zostać wyeliminowanym. Jak Wy widzieliście tę potyczkę i jak oceniacie występy poszczególnych graczy? Podzielcie się w komentarzach!

Autor: Marcin Zalewski

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
5 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
Book
1 rok temu

Ciężko mi wracać do tego meczu, bo grajac u siebie ważny mecz ,nie można popełniać tylu błędów w kazdej części boiska.
Locatelli i Di Maria zagrali poniżej krytyki,oni stracili razem pewnie ponad 30 piłek.

Nie można wygrać srodka pola nawet na chwilę grając tak fatalnie.
Nie da się zdominować przeciwnika w ten sposób,my mielibyśmy problem z średniakiem ligi wloskiej,popełniając takie rażące błędy.
Uratowała nas ambicja i masa szczęścia.
Mam nadzieję, że wyniesiemy wnioski ,bo inaczej możemy zapomnieć o półfinale.

1 rok temu

90% wygranych spotkań Juve można podsumować "ważne zwycięstwo mecz do zapomnienia". 🙂 Nie inaczej było ze Sportingiem.
Jak zauważa część kibiców JP grając taki "futbolowy szajs" i wygrywać to też jest jakaś umiejętność.

O tym jaki był środek ciężkości tego spotkania świadczą oceny redakcji /i nie tylko/ poszczególnych zawodników, gdzie najwyżej /słusznie/ został oceniony bramkarz i blok obronny Juventusu.

Mam nadzieję, że władze Juventusu nie wykupią FLOPa spotkania. Ilekroć Milik wychodzi w podstawowym składzie Juve chowam głowę w dłoniach i zadaję sobie pytanie: jak to możliwe?