McKennie: Transfer do Juventusu to była niewiarygodna sprawa
Fot. Ettore Griffoni / Shutterstock.com
Weston McKennie na oficjalnym kanale Juventusu podzielił się z kibicami serią opowieści i anegdot. Amerykanin przyznał, że na długo przed transferem do Juventusu zafascynował się włoskim calcio: “W moim pokoiku miałem na ścianie plakat z reprezentacją Włoch z 2006 roku“.
“Jak doszło do tego, że Juventus się ze mną skontaktował? Interesowały się mną dwa kluby, ale żaden z nich nie był wybitny. Po jakimś czasie zadzwonił do mnie jednak mój agent mówiąc, że dostał telefon z Juventusu i że są mną zainteresowani. Chciałem przejść do Juve” – zdradził pomocnik. “Byłem w autobusie, jechaliśmy właśnie na zgrupowanie w Austrii, kiedy powiedziano mi, że zadzwoni do mnie Andrea Pirlo. Nie mogłem w to uwierzyć. Jadłem właśnie obiad z drużyną, zazwyczaj nie mogliśmy wtedy używać telefonów, ale zauważyłem, że dzwoni do mnie numer z Włoch, więc zabrałem komórkę i uciekłem. Wtedy zrozumiałem, że trafię do Juve. Reszta to historia“.
McKennie tłumaczył także, dlaczego wyjazd do USA był dla niego tak ważny: “Tournée po Stanach? To było coś niewiarygodnego, jako Amerykanin zawsze cieszę się mogąc wrócić do domu. Większość piłkarzy Juventusu ma rodzinę we Włoszech, albo przynajmniej w Europie. Ich bliscy mogą więc z łatwością śledzić ich poczynania na boisku. W przypadku moim czy Weaha ciężko żeby nasze rodziny pojawiły się na stadionie, nawet żeby obejrzeć mecz w telewizji musieliby wstać bardzo wcześnie. Zagranie na ich oczach było niesamowite“.
Teksańczyk wrócił następnie do pierwszych wrażeń po przeprowadzce: “Nie przywiozłem ze sobą niczego. Do tego stopnia, że mój pierwszy trening odbyłem w butach Adidas Copa o pół numeru za dużych. Na pierwszym treningu podglądałem Chielliniego, Higuaina, Cuadrado, Bonucciego, Buffona – nie mogłem uwierzyć, że jestem z nimi na jednym boisku. Niewielu o tym wie, ale kiedy byłem mały, w moim pokoju po zwycięstwie Włochów na Mundialu 2006 zawiesiłem plakat z drużyną, która podnosi puchar. Oglądanie tych samych ludzi na żywo, granie z nimi było surrealistyczne, byłem rozentuzjazmowany. Pierwszy gol dla Juve? Pamiętam, że zacząłem mecz na ławce, w Niemczech nie strzelałem zbyt wielu bramek. Gdy przyjrzycie się nagraniom, zauważycie że nie bardzo wiedziałem co ze sobą zrobić w trakcie cieszynki, ale i tak było to wspaniałe. Kiedy trafiasz czujesz, jak ciężar spada z twoich ramion. Nie czułem już żadnej presji, poza tym trafienie w meczu derbowym było fantastyczne“.
McKennie podzielił się także anegdotą związaną ze zwycięstwem na Camp Nou z Barceloną: “Nie wyobrażałem sobie, że kiedykolwiek wystąpię w takim meczu. Dorastałem w Niemczech i tam zaczynałem grać, dopiero później razem z rodziną przenieśliśmy się do Hiszpanii. W tamtych czasach treningi Barcelony odbywały się na Camp Nou za zamkniętymi drzwiami. Błagaliśmy ochroniarzy, by pozwolili nam wejść, powiedzieliśmy im, że jesteśmy Amerykanami i że właśnie zacząłem grać w piłkę. Pozwolili nam wejść i udało się nam zobaczyć Messiego, Ronaldinho i innych wspaniałych piłkarzy podczas treningu. W pewnym momencie trafiła do nas piłka, a ja kopnąłem ją z powrotem na boisko. Mecz z Barceloną zamykał więc pewien krąg. Róg, w który pobiegłem by cieszyć się z bramki, to był ten sam róg, w którym stałem jako dziecko. Wyobraziłem sobie młodszego siebie. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy myślałem, że może mi się to udać, powiedziałbym że nigdy. To był niezwykle ważny moment“.
Skąd wzięła się cieszynka a la Harry Potter? “Szczerze mówiąc, chciałem zrobić coś innego. Pamiętam, że gdy byłem dzieckiem, babcia przysłała mi książki o Harrym Potterze. Zacząłem je czytać, potem pojawiły się filmy. Zakochałem się w tym bohaterze. Byłem bardzo kreatywnym dzieciakiem, obdarzonym dużą wyobraźnią. Stąd wzięła się cieszynka. Pamiętam, że rozmawiałem o niej wcześniej z niektórymi kolegami, wyjawiłem jak zamierzam świętować. Potem jakoś to do mnie przylgnęło. Mam nadzieję, że w tym roku uda się ją demonstrować częściej“.
Pierwszym trofeum zdobytym w barwach Juve był dla Amerykanina Superpuchar Włoch. “To było niewiarygodne. Podnoszenie pucharu to fantastyczne uczucie. Odczuwałem jednak cień smutku, bo choć wtedy zwyciężyliśmy, to nie zdobyłem scudetto, tego wciąż brakuje w mojej gablocie. Wygrana w Pucharze Włoch? To słodko-gorzkie wspomnienie, ponieważ zbliżał się koniec sezonu i nie wiedziałem, czy nie będzie to moje ostatnie trofeum z kolegami z Juventusu. Przede wszystkim dlatego, że podnosił je Gigi, a nie wiedzieliśmy, czy zostanie w drużynie czy odejdzie. Widzieć szczęście w jego oczach wiązało się z dużymi emocjami“.