Strona główna » Aktualności » Gazzetta chwali Agnellego i Marottę
Gazzetta chwali Agnellego i Marottę
Dzisiejsze wydanie La Gazzetta dello Sport część przedmeczowej zapowiedzi poświęca dwóm postaciom, bez których walka o półfinał Ligi Mistrzów byłaby niemożliwa – Andrei Agnellemu i Beppe Marotcie (obaj na zdjęciu).
Dzisiejszy wieczór jest szczególny dla Allegriego, który był witany w Vinovo obraźliwymi hasłami, dla Teveza, który w dwumeczu z Borussią trzykrotnie trafił do siatki czy dla Buffona, Pirlo i Barzagliego, którzy walczą o finał w Berlinie, podobnie jak w 2006 roku. Jest jednak szczególny przede wszystkim dla rządzących klubem od wiosny 2010 roku Agnellego i Marotty, architektów odrodzenia Juve po Calciopoli.
Syn Umberto i wnuk Gianniego popisuje się świetnym zarządzaniem klubem – wybiera i zaciekle broni swoich ludzi, podchodzi do wszystkiego z najwyższym profesjonalizmem i nie opiera się na cudzych kompetencjach. Od pięciu lat przeszedł z ruin do radosnej teraźniejszości z perspektywami na jeszcze lepszą przyszłość. Klub ma w kieszeni scudetto (czwarte z rzędu), zagra w finale Pucharu Włoch z Lazio, a dziś zagra w ćwierćfinale Ligi Mistrzów o awans do europejskiego top 4 – tam Juventusu nie było od 2003 roku, gdy ekipa Lippiego doszła aż do przegranego z Milanem finału.
Pierwszy z pięciu sezonów pod przewodnictwem Agnellego był rokiem przystosowania się do środowiska, ale też wielkiej krytyki po porażce Del Neriego. Na celowniku znalazł się Marotta, atakowany i porównywany do członków poprzedniego zarządu. Agnelli uciął wtedy dyskusje: “Marotta zostaje, nie ma dyskusji“. Później prezydent popisał się intuicją, stawiając na Conte, a duet Marotta-Paratici zaliczył serię dobrze przemyślanych zakupów. Następnie przyszedł czas na scudetto i finał Pucharu Włoch w 2012 roku, scudetto i ćwierćfinał Ligi Mistrzów w 2013 roku oraz scudetto i półfinał Ligi Europy w 2014 roku. Następnie arcydzieło Marotty, który w 12 godzin uzupełnił pozostawioną przez Conte wyrwę Allegrim, a ten rozpoczął sezon, który może okazać się wyjątkowy.
W Juve dzieje się dobrze nie tylko ze sportowego punktu widzenia. Powrót do rywalizacji na najwyższym poziomie przełożył się na poprawę w sferze ekonomicznej, która jest coraz ważniejsza, zwłaszcza z perspektywy międzynarodowej. Przychody klubu wzrosły ze 156 milionów euro w sezonie 2010/2011 przez 198,6 miliona w sezonie 2011/2012, 274,8 miliona w sezonie 2012/2013 do 280,4 miliona w minionym sezonie. W tych kolejnych latach jednocześnie zmniejszał się osiągany przez klub deficyt: od 95,4 miliona przez 48,7 miliona, 15,9 miliona do 6,7 miliona w zeszłym sezonie. Celem klubu było połączenie rozwoju sportowego i finansowego – zarząd uważnie przyglądał się wydawanym pieniądzom, ale nie za cenę ograniczania budowy konkurencyjnej drużyny. W ostatnich pięciu latach inwestycje (różnica pomiędzy wydatkami a przychodami) na rynku transferowym wyniosły 185 milionów euro, a wydatki na pensje wzrosły o prawie 40%. Dzisiejszy mecz to kolejny ważny krok w procesie uzdrowienia finansów Juve – awans do półfinału jest warty prawie 10 milionów euro przychodów, które pochodzą ze sprzedaży biletów i premii od UEFA (bonusów za wyniki sportowe i tzw. market pool). Ciekawe, jak zareagowałaby na to mediolańska giełda… Tam wartość akcji Juventusu w tym roku kalendarzowym wzrosła o 48%.