Mistrz z ludzką twarzą

Półmetek to odpowiedni moment na postawienie na wadze Juventusu Antonio Conte i Juventusu Massimiliano Allegriego i sprawdzenie, na którą stronę przeważy.

Ogólne wrażenie właściwie pozostało bez zmian. Juventus był i jest najlepszy. Niespecjalnie ktokolwiek może mu podskoczyć. Dzieli i rządzi w Serie A, czasami na długim dystansie zwolni, ale zawsze jest w stanie podyktować takie tempo, którego nikt nie wytrzyma.

BARDZIEJ SOFT

Właśnie po raz czwarty z rzędu zameldował się na pierwszym miejscu w połowie wyścigu. Tym razem z pięciopunktową przewagą nad Romą. Tylko w poprzednim sezonie, kiedy szedł po rekord wszech czasów, wypracował bezpieczniejszą przewagę nad bezpośrednim rywalem. Niemal dokładnie rok temu Roma traciła do niego osiem punktów. W styczniu 2013 roku drugie Lazio miało o pięć punktów mniej niż Bianconeri, z kolei jeszcze wcześniej na górze panował prawdziwy tłok: od lidera z Turynu jeden punkt dzielił Milan i trzy Udinese. W ogóle w pierwszym półroczu pracy Conte było najubożej. 19 kolejek sezonu 2011/2012 przyniosło 41 punktów, w każdym następnym Stara Dama systematycznie powiększała dorobek, odpowiednio do 44 i 52 punktów. Na tym tle obecnych 46 wygląda bardzo przyzwoicie. W liczbach Juventus trzyma więc poziom i kurs na czwarte kolejne mistrzostwo Italii, choć już z innym sternikiem.

Charakterologicznie nie ma co specjalnie obu panów porównywać. Ogień i woda. Conte bez przerwy dokręcał śrubę, ciągle mu było mało, do końca odgrywał rolę surowego sierżanta, który chciał wygrać każdą bitwę i trzymał swój odział w ciągłym pogotowiu. U Allegriego jest zdecydowanie bardziej soft. Więcej swobody, elastyczności, dialog zastąpił rozkazy, co nie znaczy, że zrobiło się mniej profesjonalnie.

Jednak niemal każdy pytany (a było ich dziesiątki) o różnicę między tym, co było, a tym, co jest, zwracał uwagę na to, że drużyna odzwierciedla charakter szkoleniowca. Ten Juventus nie jest tak cyniczny, nie jest tak konkretny i wreszcie nie jest tak bezwzględny, jak umiał być tamten. Utrwaliło się przekonanie, że jak drużyna Conte chwytała, to już nie puszczała, jak poczuła krew, to zabijała. Natomiast zespół Allegriego nie opanował sztuki dobicia swej ofiary.

DWULICOWOŚĆ

Zwłaszcza w ostatnich tygodniach kibiców irytowała dwulicowość Starej Damy. W pierwszych połowach z Sampdorią i Interem w roli gospodarza grała z rozmachem, dyktowała warunki, zmuszała przeciwników do rozpaczliwej obrony, marnowała sytuację za sytuacją i kończyło się na skromnym prowadzeniu 1:0, którego nie udawało się obronić, ponieważ drugie połowy wyglądały diametralnie różnie. Jakby Juventus zadowolił się tym, co już pokazał, i w swoim mniemaniu udowodnił wyższość lub też nie potrafił wytrzymać narzuconego tempa. W efekcie zamiast pewnej jak w banku wygranej przyjmował remis z pocałowaniem w rękę, bo przecież w obu przypadkach mogło być jeszcze gorzej. Wydawało się, że z wrzeszczącym Conte przy ławce nie wypuściłby z zębów tych zwycięstw na własnym stadionie. Czy rzeczywiście?

Oczywiście, że tak, ale tylko w poprzednich rozgrywkach, kiedy odprawiał z kwitkiem bez wyjątku każdego, kto postawił nogę na Juventus Stadium. Na własnym terenie zdawał się nietykalny i żadne opresje nie były mu straszne. Ale wcześniej bywało podobnie jak teraz. W pierwszym sezonie z Conte aż pięć razy zdarzyło się, i to zazwyczaj z dość przeciętnymi drużynami, że prowadził u siebie, ale ostatecznie remisował. Dwa sezony temu dwie ligowe porażki z Interem i Sampdorią (patrzcie państwo, znów te drużyny), jakich doznał w roli gospodarza, zaczynał od własnego prowadzenia 1:0. W tym punkcie adwokaci jednego i drugiego trenera spokojnie znaleźliby argumenty na ich obronę. Za to na pewno więcej przemawiało za Conte, kiedy dochodziło do starć gigantów. Juventus kontrkandydatów do tytułu nie ogrywał, ale ich rozbijał. Jak Milan, Napoli i Romę. Z Allegrim rywalizacja na górze w Serie A nabrała ludzkiego wymiaru, także w tym znaczeniu, że o wyniku bardziej decydowały ludzkie (sędziowskie) błędy niż klasa mistrza. W t kim przynajmniej przekonaniu tkwią w Rzymie i Neapolu.

SZCZĘŚLIWY KALENDARZ

Wyjdźmy poza włoski grajdołek. Allegri miał przecież dać największą różnicę w Lidze Mistrzów. I wyniki rzeczywiście go obroniły. W odpowiednim czasie zmienił ustawienie i otworzył się z systemem 1-4-4-2 (przed czym wzbraniał się uparciuch Conte) na Europę. Jednak raczej nie nowa, lepsza taktyka i inny styl pozwoliły Juventusowi przeskoczyć płotek, na którym wyłożył się rok wcześniej. Przeanalizujmy. W grupie skala trudności dość podobna: wtedy i teraz mistrzowie Hiszpanii, a najlepszych z Turcji i Danii zastąpili Grecy i Szwedzi.

Nie zmieniło się, że Bianconeri z wielkim mozołem ciułali punkty. Na duży plus Allegriego należało zapisać, że nie potknęli się z Malmoe, jak to zdarzyło się w Kopenhadze. Z drugiej strony – ciągle nie zbliżyli się poziomem do tego, co pokazali w dwumeczu z Realem, kiedy zdobyli mniej, niż na to zasłużyli. Być może więc zwykłe szczęście miało decydujące znaczenie. Szczęście także w ustawieniu kalendarza. Gdyby Juventus musiał kończyć zmagania w Pireusie tak, jak to robił w Stambule, lub gdyby Atletico trochę bardziej zależało na wyniku w ostatniej kolejce, to różnie mogło być.

Fortuna opuściła obecnego trenera dwukrotnie. W. Genui, gdzie stracił gola w 94 minucie i musiał przełknąć pierwszą i na razie ostatnią ligową porażkę, oraz w Superpucharze Włoch, którego czarny scenariusz napisały rzuty karne.

Nie szukał dla tych porażek alibi, do czego wszystkich przyzwyczaił Conte. W błędach sędziów, kontuzjach, braku transferów. A mógłby. Z twardego kręgosłupa drużyny u podstawy z Andreą Barzaglim, w środku z Andreą Pirlo i Arturem Vidalem. na szczycie z Carlosem Tevezem, właściwie w niezmienionej postaci i formie – choć precyzyjniej należałoby napisać zdrowia – ostał mu się tylko Argentyńczyk. Równocześnie przy symbolicznych wzmocnieniach to naprawdę duża sztuka i wyłącznie jego zasługa, że utrzymał Juventus w pionie. Od strony personalnej i medialnej półrocza pracy w Turynie nie mógł rozegrać lepiej. Jednak najtrudniejsze dopiero przed nim. A może najpiękniejsze?

Autor: Tomasz Lipiński
Źródło: Piłka Nożna 3/2015

Zapisy na Juventus-Milan!

Subskrybuj
Powiadom o
18 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

Ili
Ili
9 lat temu

Najważniejsze osiągnięte czyli wyjście z grupy LM co rok temu się nie udało Conte- choć do tej pory tego nie pojmuję. W Lidze minimalna różnica jest. Juve po objęciu prowadzenia idzie do przodu i za ciosem strzelając kolejne bramki. Nie ogranicza się do minimalizmu. Chyba na plus Allegri, mimo, że osobiście wolałam Conte.

Dejku-AG
Dejku-AG
9 lat temu

Hah a ja dzis rano kupilem PilkeNozna w ciemno majac nadzieje na jakis artykulik od P.Lipinskiego o Juve i prosze 😉

J_Bourne
J_Bourne
9 lat temu

Brakuje skuteczności, reszta działa lepiej niż u Conte. Pomocnicy mając więcej swobody pokazują na co ich stać, Carlitos przebiega 500m mijając wszystkich przeciwników i ich kibiców, są wprowadzani do pierwszego zespołu młodzi, gramy efektowniej (i efektywniej?), po konferencjach nie trzeba wstydzić się za trenera

CzarnaŻmija
CzarnaŻmija
9 lat temu

Ocenię jego pracę dopiero po sezonie. Tak postanowiłem i tego się trzymam.

Krakeen
Krakeen
9 lat temu

"Utrwaliło się przekonanie, że jak drużyna Conte chwytała, to już nie puszczała, jak poczuła krew, to zabijała. Natomiast zespół Allegriego nie opanował sztuki dobicia swej ofiary."

hahaha. Pan Tomasz mocno popuścił wodze fantazji albo inne mecze oglądaliśmy.

19
19
9 lat temu

Ja dobrze oceniam prace Allegriego, gramy ładniejszą piłkę mniej przewidywalną. Mam też wrażenie że piłkarze mają większą frajdę na boisku niż za czasów Conte.

Samael
Samael
9 lat temu

Oczywiście już można oceniać pracę Allegriego w porównaniu do Conte ale ostatniego sezonu. Nie można porównywać do całego okresu ale w perspektywie ostatniego roku, tak!

W tej perspektywie JUVE Maxa gra lepiej i już osiągnęło lepsze wyniki, zobaczymy jak będzie na koniec sezonu.

panlider
panlider
9 lat temu

@Krakeen
To samo przyszło mi do głowy, chyba zapomniał o meczu z Hellasem i masie innych spotkań, w których graliśmy tylko jedną połowę na przyzwoitym poziomie. Fakt, że Conte miał więcej szczęścia w tych meczach i nie mściło się to tak na nas, jak w spotkaniach z Interem czy Sampdorią.

rafalperes
rafalperes
9 lat temu

dziwny tekst i chyba troszkę za wcześnie napisany jak na razie nie ma co oceniać allegriego zobaczymy na koniec sezonu co osiągnie wielu narzeka na Conte i jego styl ale już chyba niewielu pamięta co było przed Antonio i jaki ogrom pracy on w Juve zrobił z absolutnego przeciętniaka serieA zrobił mistrzowską ekipe choć na początku pracy miał zespól 100razy gorszy niż ten obecny wszyscy widzą tylko geniusz… Czytaj więcej »

krystian_0071
krystian_0071
9 lat temu

no fakt, Allegri dał radę. Szkoda wpadki z Napoli. Prawdziwy sprawdzian to bedzię starcie z BVB i obrona mistrzostwa. Moze jak dopisze nam szczeście to i Puchar Włoch wygramy.
p.s. Max nie zapuszczaj włosów

papimiszcz
papimiszcz
9 lat temu

fota rozwala system HAHAHAHAH najpierw pomyślałem 'co ten Conte ma taki dziwny ryj?'

acidgraju
acidgraju
9 lat temu

ALE FOTKA HHAHAAH ALE EMO!! hhahah

hellspawn
hellspawn
9 lat temu

Co Wy śta mu zrobili?

Marian50
Marian50
9 lat temu

papimiszcz - ryj to ma świnia.Człowiek ma twarz.

Haha a co do tematu to....śmiać mi się chce z tych co płakali w lipcu,jak były newsy o Allegrim 🙂 🙂 :). Zawsze w niego wierzyłem,i jak dotąd nie zawiódł.Tak dalej panie Allegri 😉

filippo
filippo
9 lat temu

Nie chce, żeby ktoś pomyślał, że hejtuje Conte. Zrobił dobrą robotę, ale pod jego okiem już nie osiągnęlibyśmy nic więcej. Beton dobry na SerieA. W tym był dobry. Kreatywność jest potrzebna w CL

filippo
filippo
9 lat temu

Dobrze, że Conte już nie ma. Betonowe 3-5-2, forowanie swoich ulubieńców, a na niektórych potrafił sie obrazić na śmierć. Do tego transfery z <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡° )> niektórych zawodników i wiecznie strzelanie fochów na konferencjach. Allegri wydaje sie być inteligentniejszym gościem

krystiank
krystiank
9 lat temu

Tylko szkoda ze Llorente za Allergiego nie istnieje. Bo Tevez to lepiej gra jak u Conte

Wicior
Wicior
9 lat temu

przypomniala mi sie polowa lipca i lamenty fali userow o tym ze bedzie gorzej niz w 2006. Naprawde zabawnie sie to teraz czyta : )

Lub zaloguj się za pomocą: