Ewolucja generała. Włoski regista trzyma się mocno.
Ostatni mecz Juventusu z Fiorentiną (pierwszy mecz w Turynie – przyp. red. ) w Lidze Europejskiej bynajmniej nie był popisem Andrei Pirlo. Schowany, niewidoczny, ustępujący młodszym Pogbie oraz Vidalowi. Nie zapominajmy jednak – to był wyjątek, normalnie jest inaczej. Zaciekawiło nas za to co innego. Komentatorzy co rusz prześcigali się w wycenianiu piłkarzy Juventusu, rzucając astronomiczne kwoty: Pogba wart 70 milionów, Vidal 60. Słuchając tej wyceny rodem z targów arabskich rumaków, zastanowiło nas coś innego: jeśli ta dwójka jest warta razem 130 baniek, to ile kosztuje Pirlo? Zawodnik delikatnie mówiąc po 30-tce, w sensie piłkarskim bardzo bliski przejścia “na drugą stronę rzeki”. Tak też kombinowali w Milanie, ale jakże błędne okazało się takie myślenie, pokazał czas. To ile kosztuje Pirlo? Odpowiedź jest prosta – nic i wszystko. Jest zwyczajnie bezcenny.
Cofnijmy się do… FIFY 99. Pamiętacie w tej grze Inter Mediolan ery brazylijskiego Ronaldo? Gdzieś wtedy na ławce rezerwowych czaił się wolny niewysoki ofensywny pomocnik. Ilekroć już człowiek wpuścił go na plac, zawsze to samo – za wolny, za niski, nijaki. Pogrywając wtedy młodym Pirlo nie wiedzieliśmy, że te 15 lat później będzie on kwintesencją środkowego pomocnika, archetypem lidera środka pola. Ewolucja, jaka dokonała się udziałem tego piłkarza jest iście zdumiewająca. Więcej – tak jak sam Pirlo zmieniał swoją grę cofając się, tak równocześnie wyznaczał nowe standardy gry rozgrywającego, cofniętego playmakera. Pozycji, która staje się powoli gwarantem długowieczności dla wielu innych zawodników, by wymienić jedynie Stevena Gerrarda. Jeśli Andrea grałby jako napastnik lub ofensywny pomocnik, już dawno mogłoby go nie być. A tak, Pirlo trwa i trwa w najlepsze, każdego roku zaskakując coraz bardziej. Na plus.
Jest trochę jak Samson – im dłuższa broda i włosy, tym więcej sił i klasy na boisku. Żarty żartami, ale mamy nieodparte wrażenie, że Pirlo najlepszą piłkę w swoim życiu zaczął grać właśnie po 30-tce i to ku zdziwieniu wielu. To, w jaki sposób odbudował się po erze Milanu w Juventusie jest tematem na dobry film z cyklu “Nigdy nie lekceważ serca mistrza” czy “To nie jest kraj dla starych ludzi”. Odpowiadamy od razu – to zdecydowanie jest kraj dla starych ludzi, jeśli nazywasz się Pirlo. Ale nie zawsze tak było, FIFA 99 nie kłamała.
Były to czasy, kiedy glina zwana Andreą Pirlo była w fazie transformacji i nijak nie przypominała finalnego efektu, jaki znamy dzisiaj. Pierwszy raz na arenie międzynarodowej o niewysokim pomocniku zrobiło się głośno podczas jego gry we włoskiej młodzieżówce. Pirlo był kapitanem drużyny do lat 21, która zdobyła mistrzostwo Europy w roku 2000. Co warte podkreślenia, Andrea został najlepszym… strzelcem tamtej imprezy. Pirlo w ogóle odnosił dużo sukcesów w młodzieżówce, dochodząc wraz z kadrą U-21 do półfinału ME w roku 2002, a także reprezentując swój kraj na dwóch Olimpiadach (2000 oraz 2004, gdzie Włosi zdobyli brąz).
FIFA FIFĄ, ale z grami komputerowymi wiąże się kilka innych aspektów życia Andrei, ponieważ Włoch jest znanym maniakiem konsoli. Pirlo napisał nawet w swojej autobiografii, że “największym wynalazkiem w historii ludzkości zaraz po kole, jest Playstation”. Mało? Andrea twierdzi, że na konsoli Sony zagrał około 4x więcej meczów na FIFIE, aniżeli w swojej profesjonalnej karierze na murawie. Z Nestą za czasów Milanu potrafili pomiędzy posiłkami i treningami grać kilka godzin, a i przyjść do klubu wcześniej, by rozgrzać się lepiej na… Playstation. Jeśli myślicie jednak, że Andrea to wyjątkowo nieskomplikowany człowiek, oddany jedynie błahostkom życia, jesteście głęboko w błędzie. Pirlo jest generałem na boisku, a granie na konsoli wyrobiło w nim nawyk obserwowania całej murawy. Jak przyznaje sam piłkarz, przydaje się to podczas prawdziwej gry w piłkę. Pirlo jest także znanym koneserem win, a dodatkowo typowym dżentelmenem – nigdy, ale to przenigdy nie rozmawia o pieniądzach.
Interesujący jest już sam tytuł autobiografii Pirlo – “Myślę, więc gram”. I nie chodzi o granie na konsoli, dodajmy. Andrea na murawie jest prawdziwym mózgiem każdego zespołu, wprowadzając spokój w rozegraniu. Zbigniew Boniek, którego zdanie nadal bardzo się liczy na Półwyspie Apenińskim powiedział kiedyś o Andrei: “Podać piłkę do Pirlo to tak, jakby schować ją w bezpiecznym miejscu “. Trudno nie zgodzić się z tą tezą – Włoch może nie mieć już wielkiej szybkości (zresztą nigdy nie był typem sprintera), ale jego technika, opanowanie i doświadczenie podpowiadają mu, co zrobić z futbolówką. Ciekawą rzecz powiedział o nim także Michael Cox, znany dziennikarz Guardiana: “Czy Pirlo jest najlepszym graczem swojej generacji? Nie, ale na pewno najważniejszym “. Jeśli futbol jest ruchem miejskim, to Andrea jest kierownikiem tego ruchu, regulatorem w białych rękawiczkach. Włosi mówią na takich graczy regista. A jeśli dodamy do tego kapitalnie wykonywane stałe fragmenty gry, uzyskujemy piłkarza kompletnego.
Pirlo rozegrał już ponad 100 gier w kadrze Włoch, ale ciekawi co innego. W reprezentacji U-21 grał wyżej i strzelał więcej goli (15 w 37 meczach), ale nie przekładało się to jakoś na piłkę klubową. W Interze Andrea nie odpalił, przed erą Milanu błyszczał za to jedynie w Brescii (przed Interem) i Regginie (wypożyczenie z Interu). W roku 2000 pomocnik udał się na drugie wypożyczenie do swojego byłego klubu Brescii, gdzie spotkał dwójkę ludzi, która na zawsze odmieniła jego grę. Niewielu dziś już pamięta, ale Pirlo być może nigdy nie stałby się graczem jakiego znamy dzisiaj, gdyby nie… Roberto Baggio. Andrea był typową “dziesiątką”, ale na tej pozycji grał już w Brescii “Boski Kucyk”. Ówczesny szkoleniowiec “Rondinelle” Carlo Mazzone wpadł zatem na pomysł, aby cofnąć Pirlo, ale i tutaj coś nie pasowało. Andrea nie był typem defensywnego pomocnika, dlatego pozwolił robić mu to, co najlepiej umie – reżyserować. Ale z tyłu. Z przodu galopował Baggio, zawiadowcą reszty murawy został Pirlo. Swoją grę Andrea przeniósł w roku 2001 do AC Milan, a reszta to doskonale wszystkim znana historia.
Na San Siro mózg Milanu wygrał m. in. dwa razy scudetto, a także dwukrotnie Ligę Mistrzów. W Milanie spędził równe 10 lat, po czym pod koniec sezonu 2010/11 na zasadzie wolnego transferu dołączył do Juventusu. Efekty? Włoski regista miał wszystkim coś do udowodnienia, ale chyba najwięcej samemu sobie. Kampania 2010/11 nie była jakimś rewelacyjnym sezonem w jego wykonaniu, ale Andrea zostawił wszystko za sobą i skupił się na nowych celach. W barwach “Starej Damy” niespodziewanie stał się liderem i powiedzieć, że odżył, to nic nie powiedzieć. Pirlo dwukrotnie wygrał ligę z Juve (2012 i 2013), zostając także najlepszym graczem Serie A dwa lata pod rząd (2012 i 2013). Inne wyróżnienia pominiemy, zabrakło by miejsca. Kadra to także wielkie sukcesy, a największym było oczywiście mistrzostwo świata w roku 2006.
Andrea Pirlo nie wyróżnia się wzrostem, muskulaturą czy krzykliwym imagem. Z każdym rokiem wygląda coraz bardziej jak stateczny pan w średnim wieku, powagi dodała mu obfita broda. Na murawie zdaje się być jednak coraz młodszy, właśnie przedłużył kontrakt z Juventusem do 2016 roku. Mamy nieodparte wrażenie, że Andreę nadal napędza chęć udowodnienia wszystkim, że “nadal to ma”, a przede wszystkim Rossonerim. Pod koniec przygody z Milanem obie strony powiedziały sobie “dość”, ale na czyje wyszło, pokazał czas. Ekipa z San Siro pogrąża się w niebycie, a Pirlo zdaje się znalazł receptę na zatrzymanie czasu. No i na koniec najciekawsze. Zastanawialiście się kiedyś, co sprawiło największą przykrość Andrei, gdy odchodził z drużyny Rossonerich? Był to sposób, w jaki został “obdarowany”. Wszystkiemu winne było… pióro.
Oddajmy głos samemu Pirlo: “Moim jedynym rozczarowaniem było pióro Cartiera, które otrzymałem odchodząc z Milanu. Piękne pióro, ale to tylko pióro.
Wypełnione banalnym, niebieskim atramentem… Moje 10 lat w Milanie kończyły się ot tak, piórem… Mimo wszystko się uśmiechnąłem “. Mówią, że pióro jest potężniejsze od miecza i w tym wypadku trudno się z tym nie zgodzić. Nic tak silnie nie podziałało na Pirlo, jak tak banalny dowód braku szacunku, jaki otrzymał od kierownictwa Milanu. Zemsta bywa jednak słodka.
Autor : Kuba Machowina
Źródło : www.weszlo.com