Kim jest Zaza?

Najbardziej oczywista odpowiedź brzmi: to ten, kto przywrócił reprezentacji Włoch ludzką twarz. Czyli nie pozbawioną naturalnych emocji i reakcji, jak radość, wzruszenie, spontaniczność. Całkowite przeciwieństwo niejakiego Mario Balotellego, który miał wszystko i wszystkich gdzieś, po którym spływały zarówno komplementy jak i krytyka, nie mówił, tylko tweetował, strzelenie gola manifestował grymasem naburmuszonego chłopca, który chciał zrobić nam na złość i prowadził nieustającą wojnę z całym światem, mimo że świat mu wojny nie wypowiedział.

Simone Zaza to chłopak z sąsiedztwa. Nie da się go nie lubić, można utożsamić. Sympatyczny, bez cech gwiazdora. Całkowite przeciwieństwa pana z Liverpoolu. Taki portret stworzony na publiczny użytek chyba zbytnio nie odbiega od prawdy nawet jeśli weźmiemy poprawkę na to, że po występach z Holandią i przede wszystkim z Norwegią włoska prasa widzi go niemal w roli świętego i uprawia na jego cześć hagiografię. Można się więc dowiedzieć, jakim wspaniałym jest synem (jedynakiem), bo na życzenie mamy zgolił brodę, którą straszył niedawnych przeciwników reprezentacji, jak przywiązany jest do małej ojczyzny o nazwie Metaponto, jak chętnie wraca w rodzinne strony, gdzie spędza każde wakacje i nie w głowie mu nowobogacka Sardynia, zawsze modne Karaiby czy Seszele, jak to źli trenerzy nie poznali się na jego potencjale w odpowiednim czasie, jak nie załamywał się przeciwnościami losu i kłodami rzucanym pod nogi i w swoim Giro d’Italia od klubu do klubu wreszcie wyszedł na prostą, która zaprowadzi go do niejednego zwycięstwa.

Po obłupaniu z lukru pomnika wystawionego przez dziennikarzy, zobaczymy naprawdę ciekawego piłkarza. Oczywiście teraz każdemu łatwo powiedzieć, że: “Tak, tak pamiętam go z poprzedniego sezonu. Kiedy wszyscy piali z zachwytu na cześć Domenico Berardiego, to moim faworytem był Zaza. Widać było, że to kawał napastnika“.

Nie wykluczam, że ktoś odkrył potencjał Zazy grubo przed występem w Bari i golem w Oslo i wielka mu chwała, bo było to bardzo trudne. Przecież jeśli coś dobrego pisało się o Sassuolo w poprzednim sezonie, to z powodu wspomnianego Berardiego. Poza tym beniaminek pojawiał się w publicznej świadomości z paru innych powodów, niekoniecznie pozytywnych, jak: 0:7 z Interem, jakąś z pozoru pozbawioną sensu i umiaru zimową kampanią transferową, od czasu do czasu tylko włoskim składem, pięciomeczową czarną dziurą z Alberto Malesanim na pokładzie i powrotem na stanowisko Eusebio di Francesco, walką z chorobą Francesco Acerbiego, gestem Antonio Floro Floresa, który wystąpił o adopcje chłopca znalezionego na dworcu kolejowym. Gdzie tu miejsce dla Zazy? Na siłę jego nazwisko można odnaleźć na liście 31 młodych-perpektywicznych piłkarzy, dla których w marcu Cesare Prandelli urządził staż w Rzymie. Jednak o wejściu do reprezentacji mógł tylko marzyć, miał do niej znacznie dalej niż z Sassuolo do rodzinnego domu.

Oczywiście takie streszczenie sezonu 2013-14 w wykonaniu siedemnastej drużyny w tabeli jest moją świadomą prowokacją. Bo Zaza w nim zaistniał, wprawdzie tylko na lokalną skalę, ale jednak. To on strzelił pierwszego gola, historycznego dla Sassuolo w Serie A, to jego strzał w Neapolu dał pierwszy punkt. Berardi bywał spektakularny: hat-tricki z Sampdporią w Genui i Fiorentiną we Florencji oraz cztery gole z Milanem, które wbiły nóż w plecy Massimiliano Allegriemu, natomiast Zaza był regularny: 9 goli w 9 różnych meczach i tylko jeden z rzutu karnego – w przeciwieństwie do Berardiego, który wykonał skutecznie sześć jedenastek. Ramię w ramię szli za to w innej klasyfikacji. Obaj dostali po 10 żółtych kartek i 1 czerwonej. Jak na debiutanta (pomijam epizod w barwach Atalanty) statystyki miał znacznie powyżej przeciętnej.

Wrześniowy Zaza idealnie wpisał się w scenariusz filmy Benvenuti al Sud. To ewidentna zrzynka z francuskiego hitu z francuskiego hitu Jedziemy na północ, ale we Włoszech nikomu to nie przeszkadzało i powstały nawet dwie części. Nie chodzi mi oczywiście o pełną stereotypów treść na temat mieszkańców z południa, ale o rolę, którą z dnia na dzień zaczęli odgrywać terroni-wieśniaki w reprezentacji. Najważniejszym z trenerów i pierwszym selekcjonerem urodzonym poniżej Rzymu został Antonio Conte. A nadspodziewanie udaną parę napastników utworzyli prawie neapolitańczyk Ciro Immobile i Zaza, z miasta przylegającego do obcasa apenińskiego buta. Na jego przykładzie uczniom, którzy lada dzień powrócą do włoskich szkół*, można przypomnieć na dzień dobry kim był i co zrobił Pitagoras, który wedle wszystkich znaków i śladów na ziemi w Metaponto zakończył swój wielki żywot.

Dlaczego Zaza okazał się w sam raz dla reprezentacji, a za słaby na Juventus, który miał go w ręku? Niby ciągle może go przechwycić – w połowie 2015 roku za 14 milionów euro, a rok później – za 18 milionów, ale mógł go przecież mieć za pół-darmo. Stara Dama okazała się nieczuła na wdzięk młodych Włochów, myślę także o Berardim, ponieważ wolała cudzoziemców. Do Carlosa Teveza i Fernando Llorente pretensji nie zgłaszam, ale twierdzę, że obaj napastnicy z Sassuolo mają nie gorsze papiery niż Nicola Amoruso i Christian Vieri w 1996 roku. Nazywali ich strasznymi dziećmi, które wkleiły się w miejsce niedysponowanych dorosłych gwiazd i pomogły zgarnąć mistrzostwo, Puchar Interkontynentalny i przedrzeć się do finału Ligi Mistrzów. Zaza i Berardi takiej szansy nie dostali, choć zasłużyli. Włochów nie stać na to, żeby taki materiał marnował się na prowincji, lata świetlne od Ligi Mistrzów, do której obaj dorośli.

* Tekst oryginalnie ukazał się w połowie września

Autor: Tomasz Lipiński
Źródło: www.canalplus.pl/sport/

Zapisy na Juventus-Milan!

Subskrybuj
Powiadom o
4 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

Master7
Master7
10 lat temu

Napisać że Berardi dorósł do czegokolwiek to ryzykowna teza.

rafalperes
rafalperes
10 lat temu

berardi młody jest zdarzają sie mu głupoty jak nie jednemu piłkarzowi ale potencjał ma gigantyczny na miare ronaldo
w przyszłym sezonie chętnie bym zobaczył zaze, berardiego i ruganiego w juve
a moze i jeszcze balante

dbajmy o naszych młodych bo możemy za niewielkie pieniądze wzmocnić skład wprowadzić troche młodości polotu walki o każdą piłke
a tego troszke niektórym w juve już brakuje

acidgraju
acidgraju
10 lat temu

Seszele a ni szeszele w drugim akapicie

tabo89
tabo89
10 lat temu

@acidgraju - dzięki, poprawione

Lub zaloguj się za pomocą: