Zmiany, zmiany, zmiany…
Tak dalej być nie może. Coś zmienić się musi. Jeśli miał nadejść czas, kiedy dla Juventusu powiałby “wiatr zmian”, to chyba teraz jest dokładnie ten moment. Obecny sezon to istna porażka, katastrofa – chętni mogą znaleźć inne synonimy tych określeń i prawdopodobnie wszystkie będą pasować do tego, co się obecnie dzieje z Juve. Jakich zmian więc możemy się spodziewać, a nadzieje na jakie raczej należy porzucić?
Trener
Pozycja Alberto Zaccheroniego jeszcze niedawno wydawała się całkiem stabilna. Włoch okrzyknięty został przez niektórych nawet mianem “zbawiciela” Juventusu, który przybył do Turynu, stanął na pogorzelisku, stworzonym przez Ciro Ferrarę przez pierwsze miesiące obecnego sezonu, krzyknął tu i tam i naprawił całe zło.
Tymczasem ostatnie mecze pokazały, że wcale tak kolorowo nie jest. Siena i Fulham – żeby nie wspominać o wszystkich meczach – potrafiły pokazać Juventusowi, że do walki o szczytne cele jeszcze daleko. Zauważyć należy przy tym, że Siena do wirtuozów włoskiego futbolu nie należy i na dobre zadomowiła się w strefie spadkowej, Fulham z kolei też do mocarstw piłkarskich się nie zalicza. Mimo to ci pierwsi potrafili doprowadzić do remisu, przegrywając po niespełna kwadransie gry 0:3, ci drudzy z kolei mając na barkach rezultat 1:3 z Turynu z nawiązką pokonali Bianconerich, ośmieszając ich przed własną publicznością. Zaccheroni jest więc trenerem z doświadczeniem, ale wątpliwe, czy na miarę Juve, jakie chciałaby oglądać Europa. Na stanowisko trenera Bianconerich kandydują niezmiennie Rafa Benitez i Prandelli. Zaccheroni może myśleć o przedłużeniu kontraktu tylko wtedy, kiedy wyciągnie drużynę na 4. miejsce w tabeli Serie A i w taki sposób zakończy obecny sezon.
Linia obrony
Cannavaro i Grosso, z którymi szefowie klubu wiązali minionego lata nadzieje, w których zainwestowali i okrzyknęli wzmocnieniem ekipy Bianconerich pod względem doświadczenia i reżyserki gry, okazali się – powiedzmy wprost – niewypałem. W przyszłym roku bardzo wątpliwe jest, że ta dwójka nadal będzie biegać za piłką w koszulkach Juve. Na pewno zostanie za to Giorgio Chiellini. Choć pojawiły się informacje o możliwej sprzedaży Buffona do Anglii, Roberto Bettega zapewnił, że nic takiego nie będzie mieć miejsca. Kto wie jednak, co faktycznie się stanie, jeśli Bianconeri nie zagrają w przyszłym sezonie w Champions League… Oprócz Cannavaro i Grosso długo nie zabawi najpewniej Zebina, Chimenti i Grygera. Zostać mogą Legrottaglie, De Ceglie oraz Caceres, którego Włosi chcą wykupić z Barcelony na dobre.
Linia pomocy
Stałym punktem drugiej linii jest bez wątpienia Claudio Marchisio, którego szefowie Juve zatrzymają w Turynie za wszelką cenę. Nie przekonuje Felipe Melo, który może opuścić latem klub – choć w jego przypadku być może Włosi zechcą dać jeszcze jedną szansę na pokazanie się w przyszłym roku pod wodzą nowego trenera. Zobaczymy. Opuścić Juventus mogą też Camoranesi i Salihamidzić – kontrakty obydwu wygasają w roku 2011. Zostanie Poulsen, ale ze zniżką pensji. Sissoko rozczarował, ale ma jeszcze czas na to, by przekonać władze klubu do tego, że warto nadal w niego inwestować. Zaskakującym pewniakiem okazał się Antonio Candreva, którego Juve najpewniej wykupi z Udinese.
Linia ataku
Tu pewniakiem jest Vincenzo Iaquinta – wszyscy inni mogą zastanawiać się nad swoją przyszłością. Trezeguet sam jeszcze się nie określił, co planuje zrobić, Amauri może zostać sprzedany, jeśli ktoś wyłoży za niego dobre pieniądze, to samo może stać się z Diego – choć on ma chyba największe szanse, by zostać na przyszłe lata. Z raportów z Włoch wynika też, że wypożyczony może zostać Sebastian Giovinco, który i tak nie gra – chyba, że w Turynie pojawi się trener, który w końcu na niego postawi. Del Piero to gwiazda i legenda klubu, która pozostanie, ale być może już w innej roli. Zobaczymy, jakie plany wobec niego będą mieli włodarze Starej Damy.
Zarząd
Rewolucja może dotknąć także szefostwa Juventusu. Posadami ryzykują głównie Jean-Claude Blanc i Alessio Secco. Obaj są uważani przez wielu za największych winowajców. W czerwcu być może zobaczymy ich po raz ostatni w Turynie i Vinovo.
Zmiany bez wątpienia są konieczne. Jeśli nie nadejdą, będziemy mogli nadal oglądać Juventus, ale ten staczający się po równi pochyłej. Jedynym pozytywem mogłoby być wówczas to, że niebawem oglądalibyśmy drużynę Bianconerich na nowym stadionie. Co jednak po stadionie, jeśli na grę i wyniki nie będzie dało się patrzeć? Kibice wierzą, że ktoś – gdzieś tam, tysiące kilometrów stąd, we Włoszech – będzie miał w końcu odwagę do tego, by solidnie – niczym Chimenti po meczu z Sampdorią – uderzyć pięścią w stół. Najlepiej jednak, gdyby w przeciwieństwie do włoskiego golkipera Juve nie złamał sobie ręki, a zaprowadził w końcu porządek – w pełnym tego słowa znaczeniu.
Autor: Alberto Mauro
Źródło: www.gazzetta.it
Przetłumaczył i poprawił: mnowo