Teoria wielkiego transferu
“La Gazzetta dello Sport informuje, iż szefowie PSG oferują Juventusowi 70 milionów euro w zamian za kartę zawodniczą Paula Pogby ” – informacja ta spowodowała u wielu fanów wzrost ekscytacji. Nic dziwnego, dla przeciętnego Kowalskiego taka kwota to istny “kosmos”. Kwota, za którą ukochana drużyna będzie mogła nareszcie usunąć własne mankamenty; na przykład wymienić skrzydła nijak pasujące do drużyny mierzącej w zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Czy sprzedaż Francuza wniesie mistrza Włoch na oczekiwany wyższy poziom? Postanowiłem rozliczyć rynek transferowy z historią i sprawdzić, czy podobne transakcje pomagały tym “największym” poprawić swą jakość.
Drużyna miażdżąca kolejnych krajowych rywali w drodze po trzecie z rzędu, a trzydzieste drugie ogólnie scudetto, wyjątkowo kiepsko radzi sobie w Europie. Sporo osób winą za to obarcza brak nowoczesnych skrzydłowych z prawdziwego zdarzenia, będących fundamentem akcji ofensywnych, w forsowanym przez Antonio Conte systemie 3-5-2. Co więcej, sam trener podkreśla, że dla niego jedyną opcją zmiany owej taktyki, będzie dostępność bocznych pomocników o wyjątkowych (dla Conte) umiejętnościach. Takim zawodnikiem jest, według trenera, m.in. Simone Pepe (do którego jeszcze na chwilę wrócę w tym tekście). Z racji małej elastyczności zawodników znajdujących się obecnie w kadrze, a mogących grać na skrzydle, czas spojrzeć błagalnie w kierunku dyrektora sportowego Juve. Giuseppe Marotta podkreśla jednak w każdym wywiadzie, że Juventus będzie kontynuował politykę “szukania okazji” , a na konkurowanie z potęgami finansowymi pokroju Realu, Bayernu, PSG, czy Manchesteru City, nie mamy szans. Szanse wyrównać nieco może 70 milionów euro uzyskanych ze sprzedaży wschodzącej gwiazdy światowej piłki, Paula Pogby, zdobywcy nagrody dla najlepszego gracza młodego pokolenia (Golden Boy), namaszczonego na nowego Vieirę i Zidane’a w jednym. Zastanówmy się hipotetycznie – co też można uczynić z taką gotówką w świecie piłki, a co z takim piłkarzem w składzie?
Żeby dotrzeć do sedna sprawy, musimy się cofnąć do czasów, gdy Serie A potęgą była, a świat z zazdrością patrzył na gwiazdy spacerujące po piłkarskich wybiegach Półwyspu Apenińskiego. W latach nie tak odległych, bo na przełomie wieków, Juventus posiadał w składzie jednego z najwybitniejszych graczy wszech czasów, wielkiego Zinedine’a Zidane’a. Sprowadzony w 1996 roku z francuskiego Bordeaux pomocnik kosztował Starą Damę 3 mln funtów. Nawet jak na tamte czasy, nie naznaczone obecnością w futbolu arabskich szejków i rosyjskich oligarchów, była to kwota śmieszna, jaką płacono zazwyczaj za solidnych średniaków z mniej popularnych lig. Zizou, pomimo słabego startu w nowej drużynie, zaczął szybko podbijać swoją wartość, wyrażoną w “zielonych” banknotach. Na przestrzeni pięciu sezonów w barwach Juventusu, Francuz rozegrał blisko 200 oficjalnych spotkań, doskonale dyrygował grą całego zespołu, walnie przyczyniając się do zdobycia dwóch tytułów Mistrza Włoch, Superpucharu Europy, Pucharu Interkontynentalnego oraz Superpucharu Włoch. Drużyna dotarła także dwukrotnie do finału Ligi Mistrzów, gdzie, w obu przypadkach, musiała uznać wyższość rywali. Przegrana batalia o najcenniejszy klubowy europejski puchar w 1998 nie przeszkodziła Zidane’owi w zdobyciu Złotej Piłki. Nie trzeba było długo czekać, a zgłosił się po niego w 2001 roku Florentino Perez, budujący w Madrycie “Galaktyczny” Real. Bez mrugnięcia okiem wydał na swoje marzenie rekordową w tamtych czasach sumę 76 milionów euro, tym bardziej, że podobno sam Zizou nalegał na transfer do Królewskich. Choć znalazło się wielu przeciwników transferu, Juventus postanowił ulec tak wielkiej kwocie, uważając że będzie w stanie załatać dzięki niej zarówno lukę powstałą po odejściu rozgrywającego, jak i zainwestować w inne, naglące potrzeby. Kuty na cztery nogi dyrektor sportowy Luciano Moggi spożytkował otrzymane fundusze, sprowadzając trzech wysokiej klasy zawodników na najważniejsze pozycje – Thurama na obronę, Buffona (w tym samym okienku transferowym odszedł z drużyny Edwin van der Sar) na bramkę i Nedveda na pomoc. Ten ostatni zresztą miał w Juventusie wnieść odrobinę tej magii, jaką serwował fanom do tej pory Zidane. Wielu twierdzi, że ta “wymiana” wyszła Starej Damie na dobre, bo przecież jednego zwycięzcę Złotej Piłki wymieniono na innego, ale tak naprawdę z argumentów “za i przeciw” transakcjom Juve w tamtym sezonie można by napisać całą książkę.
Był to ostatni raz, gdy 31-krotni Mistrzowie Włoch dokonali tak spektakularnej przebudowy drużyny i nie stracili przy tym na jakości. W latach późniejszych Luciano Moggi postanowił skupić się na sprowadzaniu gwiazd do drużyny lub kreowaniu nowych, a nie na ich wypuszczaniu. Drużyna była mocna. Była ukształtowana. Odnosiła sukcesy w mocnej wtedy Serie A. Ale pucharu Ligi Mistrzów nie zdobyła…
Szukając w niedalekiej przeszłości przykładów transakcji z udziałem największych gwiazd swoich zespołów oraz olbrzymiej gotówki, warto przypomnieć rok 2009 oraz dowodzony w tym czasie przez Jose Mourinho Inter. To właśnie wtedy Massimo Moratti postanowił sprzedać Barcelonie swoją największą gwiazdę (i chyba największą gwiazdę całej Serie A) – Zlatana Ibrahimovica. Większość fanów, rywali oraz ekspertów wieszczyła rychły koniec drużyny, której dotychczasowe sukcesy na krajowym podwórku, były w ogromnym stopniu uzależnione od formy Szweda. I nie było ważne, że do kasy klubowej wpłynęło astronomiczne 56 mln funtów, a do drużyny zawitali niechciany w Barcelonie Samuel Eto’o oraz niedoceniany w Madrycie Wesley Sneijder. Drużyna straciła przecież jednego z najlepszych napastników świata na rzecz “odpadów” z piłkarskich kolosów! To nie mogło im wyjść na dobre… A jednak – jeszcze w tym samym sezonie ekipa z Mediolanu zwyciężyła w najlepszym możliwym wyznaczniku jakości drużyny – Lidze Mistrzów.
Inne przykłady z bliskiej nam historii futbolu już nie mają tak pozytywnych “happy endów” . W większości przypadków, drużyny które sprzedawały swoich najlepszych lub najbardziej utalentowanych zawodników, nie wykorzystały dobrze otrzymanych z tego tytułu środków na transfery: – Manchester United postanowił w 2009 roku rozstać się z Cristiano Ronaldo. Czerwone Diabły, z genialnym Portugalczykiem w składzie, na krajowym podwórku nie miały sobie równych. Dwa razy z rzędu (2008, 2009) docierały też do finału Ligi Mistrzów, raz zwyciężając (2008). Cristiano odszedł jednak do innego światowego giganta piłki nożnej, Realu Madryt, za rekordowe 80 mln funtów. Dodając do tego pieniądze uzyskane ze sprzedaży Carlosa Teveza (do Manchesteru City za 47 mln funtów), menadżer Alex Ferguson miał spore pole do popisu przy budowaniu nowej drużyny. Tymczasem ekipa z Old Trafford nie zdołała uzupełnić luki powstałej po pozbyciu się swojej gwiazdy. Choć jeszcze raz, głównie dzięki niezwykłej solidności i ciężkiej pracy, udało im zagrać w finale Pucharu Europy (2011), musieli uznać wyższość FC Barcelony. Zabrakło błysku geniuszu. I brakuje im go do tej pory. – Gdy AC Milan w 2009 postanowił spieniężyć kartę zawodniczą Kaki, zapewne wierzył, że nieco wypalonego już zawodnika uda się łatwo zastąpić. Zapominając, że to właśnie w mediolańskim środowisku talent Brazylijczyka rozkwitł, pozwalając drużynie podnieść po raz siódmy Puchar Mistrzów, a jemu samemu Złotą Piłkę. Ricardo Izecson dos Santos Leite, “Kaka” , odszedł do Realu Madryt za 56 mln funtów. Drużyna już nigdy więcej nie wspięła się na poziom z 2007 roku. A gdy tylko udało się po czerwono-czarnej stronie Mediolanu zbudować coś na miarę europejskiego potentata, ponownie pozbywano się największych gwiazd – jak w 2012, gdy z drużyny odchodzili Zlatan Ibrahimovic oraz Thiago Silva. Gdzie jest dziś włoski rekordzista w ilości zdobytych europejskich pucharów – wszyscy wiemy. – W nieco dalszej historii mamy cały szereg rozprzedanych potęg, jak Ajax z lat 1994-96, Borussia z końcówki lat 90-tych, fantastycznie zapowiadający się finalista Ligi Mistrzów z sezonu 2003/2004 – AS Monaco, czy książkowy dowód na to, jak trwonić potencjał ludzki przeliczając go na pieniądze – Arsenal Londyn.
Prócz powyższych przykładów mamy jeszcze jeden (a raczej dwa), bardzo świeży. W związku z tym, że sezon wciąż jest w toku i “wszystko się może zdarzyć” , postanowiłem potraktować to małe zestawienie jako pozakonkursowe. Autorzy najgłośniejszego transferu ubiegłego lata, Tottenham Hotspur potęgą nie jest, ale w obliczu 74 milionów funtów uzyskanych ze sprzedaży Garetha Bale’a, mógłby się nią stać. Gdyby dobrze zainwestował. Dziś wystarczy spojrzeć na tabelę Premier League, by stwierdzić, że do tego nie doszło, bo ekipa z White Hart Lane wciąż pozostaje w cieniu tych największych. Z przeciwległego bieguna świeci światełko w tunelu, w postaci madryckiego Atletico. Dowodzona przez genialnego motywatora i wojownika, Diego Simeone, drużyna idzie jak burza we wszystkich rozgrywkach w jakich występuje. A przecież pozbyła się ze swego arsenału działa ciężkiego kalibru, Radamela Falcao (do zbrojącego się AS Monaco za blisko 49 mln funtów). W tym przypadku jednak bardziej od prawidłowego wykorzystania dostępnych środków na rynku transferowym, poprawnie zadziałało świetne zarządzanie klubem oraz eksplozja formy Diego Costy.
Jak duże istnieje prawdopodobieństwo, w obliczu historii, że sprzedaż Paula Pogby za kosmiczne pieniądze pozwoli Juventusowi poprawić jakość całej drużyny? Ja obstawiam 30% do 70% na niekorzyść pozbycia się Francuza. Giuseppe Marotta jeszcze nigdy w swojej karierze dyrektora sportowego, nie wydał większych pieniędzy niż kilkanaście milionów funtów/euro. Istnieje więc spora szansa, że i tym razem, 70 milionów transferowych zasobów nie spowoduje zakupu dwóch gwiazd światowego formatu, a pięciu-sześciu zawodników średniej klasy, mogących w Juve wypalić bądź nie. Marotta podkreśla także w każdym wywiadzie, że Stara Dama nie może sobie pozwolić na duże wydatki. Jest to bardzo sprytne stosowanie zasłony dymnej, dzięki której ceny za zawodników sprzedawanych do ekipy z Turynu, nigdy nie będą sztucznie windowane w górę, tak jak widać to na przykładach Realu Madryt, PSG, Bayernu, czy Manchesteru City. Gdy teraz mówi się o zakupie zawodnika za 15 mln euro, po głośnym transferze Pogby do PSG ta kwota prawdopodobnie wzrośnie o kolejne 5 mln, bo przecież “Juventus ma pieniądze!” . Jeśli ktoś nie do końca wierzy w ziszczenie się podobnego “proroctwa”, niech przypomni sobie ile (w porównaniu do początkowej kwoty pojawiającej się w mediach) za Gonzalo Higuaina dało Napoli, po tym, jak zebrało spore pieniądze ze sprzedaży Edinsona Cavaniego. Nie ma też co liczyć na przybycie do Turynu kilku prawdziwych wirtuozów techniki, czarujących dryblingiem i mogących w pojedynkę przesądzić o losach spotkania. A przynajmniej nie ma co liczyć tak długo, jak trenerem Juve pozostaje Antonio Conte – bo czy ktoś, kto twierdzi, że tylko Simone Pepe pozwala mu zmienić taktykę, nagle zmieni podejście do roli skrzydłowych w swojej drużynie? Szczerze wątpię.
Kwestie ekonomiczne kwestiami ekonomicznymi, a co z wartością sportową Pogby? Czy rację mają twierdzący, że może to być kiedyś zdobywca Złotej Piłki? A może ci, którzy uważają talent Francuza za sztucznie rozbuchany przez media, czego przykładem ma być rzekomo słaba postawa Paula w obecnym sezonie? Dla wszystkich spierających się, garść statystyk z Whoscored.com z tego sezonu Serie A oraz Ligi Mistrzów:
Ilość występów: 23 (3 sub.) Bramki: 6 Asysty: 5 Wygrane pojedynki główkowe n/m: 2.2 Udane odbiory n/m: 2.6 Przechwyty n/m: 0.8 Popełnione faule n/m: 1.6 Wybicia/czyszczenia n/m: 1.1 Śr. strzałów na mecz: 2.2 Kluczowe podania n/m: 1.5 Udane dryblingi n/m: 1.9 Faulowany w meczu: 1.1 Straty: 1.4 Śr. podań w meczu: 42 Śr. celność podań n/m: 82.8% Śr. dośrodkowań w meczu: 0.6 Śr. długich podań: 2.6 Śr. podań w uliczkę: 0.3
Średnia not zważywszy na “suche” statystyki: 7.64, co daje mu ogólnie drugie miejsce w Juventusie, zaraz za Vidalem (trzecie gdy uwzględnimy tylko rozgrywki Serie A), 4. w całej Serie A i 20. wśród wszystkich zawodników występujących w najsilniejszych europejskich ligach.
Wnioski pozostawiam Wam…
Autor : Mateys