Bianconero na zawsze
Bianconero na zawsze
“Piłkarskim symbolem nie stajesz się dzięki temu,jak długo grasz, ale dzięki temu, jak dużo dajesz od siebie”
Zimne oczy, intensywne spojrzenie, jasne myśli. Claudio Marchisio kroczy przez życie już ponad 25 lat, co zdradza dowód osobisty. Prawdziwy Juventino, który wyrósł w szkółce piłkarskiej Juventusu i zbudował swoją pozycję poprzez pracę oraz przywiązanie do koszulki. Juventus się o niego troszczy, a wielcy Europy go kuszą. Ale il Principino zostaje tutaj.
Marchisio, w jakim momencie znajduje się teraz Juventus?
W bardzo ważnym, ponieważ po radykalnej wymianie piłkarzy, zmianie sposobu gry i mentalności, mogą pojawić się pewne wątpliwości. Rozwialiśmy je poprzez nasz dobry start w lidze i zwycięstwa w ważnych meczach, jak na przykład w tym przeciwko Milanowi. Pokazaliśmy również, że w obliczu trudności, mamy wielką wiarę w siebie samych.
Skąd można wywnioskować, że w tym roku atmosfera w klubie jest inna?
Z pewności, którą mamy. Nawet jeśli nie wszystko idzie po naszej myśli, to zawsze jesteśmy Juventusem, który się nie poddaje. Widać to przede wszystkim w spotkaniach u siebie, kiedy pomagają nam kibice. To jest dla nas bardzo ważne z psychicznego punktu widzenia. Po każdym meczu przystępujemy do tygodniowego treningu z wielką pogodą ducha, żeby trzymać się wciąż obranej przez nas drogi.
Jaki ma udział w tej zmianie przyjście Conte?
Ma olbrzymi udział. Oprócz taktyki, przekazuje nam także osobowość i charakter, te same zalety, którymi cechował się jako piłkarz, jak opowiadają mi jego byli koledzy z boiska. Z trenerem Conte odpoczynek nie jest dozwolony.
Nosi on Juve w swoim DNA sportowca, to także pomaga?
Przez te lata, które jestem w Juve widziałem wiele różnych drużyn. I zwycięską, ale również tę z wieloma problemami, jak ta, z którą znaleźliśmy się w Serie B. Ale bardzo szybko podnieśliśmy głowę do góry, było to możliwe dzięki poświęceniu całego naszego klubu i każdego, kto kocha tę koszulkę. Dziś wszystko wokół nas zaczyna znowu funkcjonować. Mamy prezydenta z jasnym przesłaniem, są wszelkie podstawy do tego, żeby Juventus zaczął znowu odgrywać czołową rolę.
W środku pola jest duża konkurencja. Co wniósł do drużyny Vidal?
Jest jednym z tych, którym można zaufać, widzę w nim siebie samego. Tak samo jak ja, umie się poświęcać, jest dyspozycyjny wobec kolegów z drużyny i trenera. Ma też silny charakter, od razu pokazał się strzelając gola, co jest sygnałem osobowości. Oprócz tego, może też przyjmować różne role na boisku.
Co to znaczy mieć u boku Pirlo?
Pirlo był zaskoczeniem, ponieważ przyniósł inny rodzaj gry. Myślę tu teraz o takich piłkarzach jak Deschamps, Vieira, Emerson: wszyscy oni byli decydujący, ale nie mieli jego cech. Kto jest u jego boku ma mniej problemów mentalnych. Pirlo daje czas, żebyś mógł pomyśleć o innych ruchach, które możesz zrobić na boisku.
Kiedy poczułeś się naprawdę ważny i zrozumiałeś, że możesz stać się częścią Juve?
Zawsze byłem zdania, że będę mógł stać się częścią tej drużyny. Pamiętam rok spędzony w Serie B, kiedy uznałem, że zdobyłem zaufanie Deschampsa. Niemniej jednak, zaraz potem miałem epizod w Empoli. Ale to też było doświadczenie, które pomogło mi dojrzeć i pozwoliło stać się podstawowym zawodnikiem, kiedy przyszedł Ferrara. To on był tym, który na mnie postawił. Ranieri kompletnie we mnie nie wierzył.
Właśnie w ten sposób narodził się Tardelli trzeciego milenium?
To porównanie, które jest dla mnie wielką przyjemnością i nie sprawia mi problemów. Do Tardellego jest mi jednak jeszcze daleko, ale myślę, że jestem na dobrej drodze. Przedłużenie kontraktu wywołało u mnie nowy entuzjazm. Chcę kontynuować karierę tutaj i wrócić do zwyciężania.
Jednak pokus nie brakuje. Czy to prawda, że Ferguson chciał cię do Manchesteru United?
Pojawiło się wiele spekulacji transferowych. Po dwóch rozczarowujących latach pytasz sam siebie, czy właściwym jest zostać w drużynie, bo czujesz się winny, zadajesz sobie wiele pytań. Ale przywiązanie do tych barw rozwiało wszelkie wątpliwości.
Wydaje się, że po tym sezonie Del Piero zakończy karierę. Teraz symbolem stanie się Marchisio?
Jest to moim marzeniem. Stajesz się symbolem nie dzięki temu, jak długo grasz, ale dzięki temu, jak dużo dajesz od siebie. Kibice to rozróżniają i dlatego Alessandro jest dla nich idolem. Dorastałem z plakatem Del Piero na ścianie, grałem na jego pozycji. Dzisiaj mam już inne zadania, nie strzelam jego bajkowych bramek, porównania są trudne. Z pewnością Ale jest wyjątkowy dzięki swojemu sercu, które wkładał w drużynę co roku. Zawsze pokazywał jednakowy entuzjazm na początku każdej nowej przygody. Pod tym względem jest wzorem dla wszystkich.
Której bramki z twojej szuflady ze wspomnieniami nigdy nie zapomnisz?
Tej przeciwko Interowi. Tak jak powiedziałem, Ferrara powierzył mi większą odpowiedzialność, w dodatku był to trudny okres dla drużyny. A to zwycięstwo było cenne z punktu widzenia naszych morali, nawet jeśli parę dni później poszło nam bardzo źle z Bayernem w Lidze Mistrzów. Często oglądam ponownie tamtą bramkę.
Mecz, którego nigdy nie zapomnisz?
Rok wcześniej, zwycięstwo 4:2 przeciwko Milanowi u siebie. Wszyscy zaliczyli doskonały występ, ja również zagrałem bardzo dobrze. Od czasu do czasu dobrze jest obejrzeć sobie jeszcze raz niektóre mecze, pomaga to wiele zrozumieć, dojrzeć.
Dlaczego nazywają Cię Principino? (Mały Książę – przyp. red.)
Dziennikarz Zuliani nadał mi to przezwisko właśnie po tamtym golu przeciwko Interowi. Bardzo mi się podoba, ponieważ odzwierciedla spokój, który prezentuję w wywiadach i także to, że jestem zawsze perfekcjonistą, również poza boiskiem.
A jaki jesteś poza boiskiem?
Jestem bardzo spokojny. Ożeniłem się wcześnie, mam dziecko, 2-letniego Davide. Mieszkam w moim mieście z najbliższą rodziną. Szczególnie dziadkowie bardzo nam pomagają. Dzięki nim możemy z żoną stworzyć sobie spokojną przestrzeń do odpoczynku. Żona pojechała też za mną do Empoli, dając mi dużą równowagę.
Ile czasu w życiu poświęcasz na rozrywkę?
Wystarczająco dużo, kiedy mi się nie powodzi. Pomaga mi rozproszyć złe myśli. W innym wypadku, zostaję spokojnie w domu, bo jeśli wszystko dobrze funkcjonuje, to znaczy, że jest się na właściwej ścieżce i lepiej jest nie przesadzać. Natomiast po kiepskiej niedzieli szukam rozrywki.
W dyskotece?
Nie, w miejscu zarezerwowanym dla mnie i mojej żony. Także dlatego, że nie lubię zamieszania i jestem zazdrosny. Jeśli ktoś patrzy się na Robertę, może sprowokować kłótnie.
Masz swoją stronę internetową. Jest to ważne medium w świecie piłki nożnej?
Jest to sposób na bycie blisko kibiców, aby dać im jakąś chwilę rozrywki przez interaktywne zabawy albo aktualizowanie zdjęć z meczów. Po dwóch latach mam ponad 400 tys. fanów na Facebooku, jestem z tego dumny. Jednak na początku byłem sceptyczny, uważałem to za niebezpieczną rzeczywistość. Dziś czytam rzeczy, które dają mi wiele przyjemności, pisane przez osoby, które nawet cię dobrze nie znają.
Jesteś też fanem Twittera?
Nie. Ale widzę, że wiele moich kolegów szaleje na jego punkcie.
Jakiej słuchasz muzyki?
Rocka. Muse, Red Hot Chilli Peppers, Oasis. Kiedy Muse przyjechali na koncert do Turynu, graliśmy w tym samym czasie mecz w Champions League na Olimpico. Stracona okazja.
Marchisio to domator?
Często zajmuję się moim synem, oglądamy razem na kanapie filmy dokumentalne na National Geographic, ponieważ obaj kochamy zwierzęta. Później on nagle zasypia. Jest to piękne, że już nas łączą takie małe, wspólne rzeczy.
Wakacje w tropikach czy blisko domu?
Bardzo lubię podróżować. Jednak po sezonie, w którym często zmieniamy miejsce pobytu z powodu meczów, nie masz już więcej ochoty na przygody. Zeszłego lata zaplanowaliśmy też fajną podróż, ale ostatecznie zostaliśmy we Włoszech.
Idealny cel podróży?
Formentera. Z powodu morza, a nie światowego życia. Ja o 9 rano jestem już na plaży. Wstaję, kiedy inni kładą się spać.
Autor: Fabio Vergnano
Przetłumaczyła: olga.
Zredagował: Bartłomiej Olek, Bartek(Juventino)
Źródło: Hurra Juventus, listopad 2011