Po prostu Conte
Juve w końcu odzyskało swojego przywódcę. Jedynego trenera, który w taki sposób potrafi zarazić pasją, entuzjazmem oraz pełnym zaangażowaniem. Znów na ławce rezerwowych zasiada człowiek, który dla piłkarzy stał się niezastąpionym punktem odniesienia.
Co najbardziej zapamięta Antonio Conte z roku 2012, który zostawiliśmy już za sobą? Zwycięstwa na boisku, olbrzymią pracę włożoną w podźwignięcie Juventusu na dawny poziom czy może cztery miesiące kary związanej z absurdalnym oskarżeniem? To nie jest łatwy wybór, jednak on sam zdaje sobie sprawę, że zwycięstwa pozostają na zawsze, a czas leczy rany. Także te zadane przez 22 spotkania “na wygnaniu”, pielgrzymki z jednej na drugą trybunę i frustrację, że nie może być blisko swoich zawodników. To wszystko skończyło się 9 grudnia, gdy Conte odzyskał miejsce na ławce Juventusu powierzone mu w czerwcu 2011 roku.
“To przerażające ” może powtórzyć Conte, cofając się myślą do wydarzeń z sierpnia. Tym razem jednak może być w znacznie lepszym nastroju i to on może sparodiować Maurizio Crozzę (Maurizio Crozza to włoski satyryk, który sparodiował słynną, bardzo emocjonującą konferencje Antonio Conte, po tym jak Federalny Trybunał Sprawiedliwości podtrzymał zawieszenia dla trenera Juventusu i jego asystenta – przyp. red.) . Przerażająca była przede wszystkim niedzielna frustracja, gdy nie mógł wspierać drużyny na boisku. Na szczęście z tym już koniec. Pomińmy milczeniem wszystkich tych, którzy utrzymywali, że lepiej ogląda się mecze z wysokości trybun, gdyż stamtąd łatwiej objąć wzrokiem wszystkie wydarzenia na boisku. Conte taką perspektywę z przyjemnością pozostawia innym. Nawet jeśli miło było oglądać, jak piłkarze wcielają w życie punkt po punkcie program, który wcześniej opracował z nimi na treningach. Juventus był jak odrzutowiec bezbłędnie sterowany przez automatycznego pilota – każdy ruch został wcześniej zapamiętany, przetrawiony. Mimo wszystko, kontakt z murawą to jedyne, co liczy się dla szkoleniowca, który każdy mecz przeżywa, jakby wciąż był aktywnym piłkarzem. Dla trenera, który jednym gestem potrafi zaszczepić graczom odwagę, pasję, entuzjazm i zmusić ich do gryzienia trawy. To dlatego był tak zadowolony, gdy nadszedł ostatni dzień kary. Jego komentarz mógłby ukazać się w napisach końcowych filmu grozy, jakim była czteromiesięczna dyskwalifikacja: “Bolało mnie to. Może ktoś, kto cierpi z naprawdę ważnych przyczyn uzna to za niedorzeczność. Ale kiedy wkładasz w trenerski fach całe serce, przykro jest nie czuć zapachu trawy. Wyszedłem z tego silniejszy, wiele się też nauczyłem. Na przykład by mieć oczy szeroko otwarte i lepiej wyznawać się na ludziach “.
Oddano nam go i wszyscy jesteśmy jakoś spokojniejsi. Jeśli Mourinho był kiedyś “The Special One”, Conte jest “The Best”. Gdy w trakcie meczu stoi przed ławką rezerwowych sprawia wrażenie, jakby wszystko miał pod kontrolą. To uspokaja również kibiców. “Conte jest dla nas tym, czym kocyk dla Linusa, bohatera Fistaszków “ (“Fistaszki” są czterokadrowym komiksem, którego twórcą scenariusza i ilustracji jest Charles Schulz – przyp. red.).
Poza tym sami zawodnicy twierdzą, że Antonio podczas meczu nigdy nie był figurantem. Widzi się go, słyszy i przede wszystkim słucha. Conte żyje każdym meczem dokładnie tak samo, jak Buffon i jego koledzy. Kieruje drużyną i zawsze wie, jaki wybór będzie dla niej najlepszy. Najpierw Carrera, a potem Alessio zastępowali go w najlepszy możliwy sposób, jednak cały dzisiejszy Juventus to twór Conte i on “czuje” go najlepiej. Sprowadził go na świat i szybko stał się ojcem i bratem wszystkich wspaniałych zawodników, którzy ciągle dokładają starań, by Juve było najsilniejszą i najbardziej widowiskową drużyną Serie A.
Właśnie ze względu na silne więzi, jakie połączyły trenera i zespół, jego dyskwalifikacja nie przyniosła negatywnych następstw. Zwycięstwo za zwycięstwem, drużyna próbowała sprawić, by wygnanie było mniej smutne. Aż w końcu Conte mógł powrócić na ławkę w spotkaniu z Palermo i objąć drużynę znajdującą się na pierwszym miejscu w tabeli – tym samym, na którym zostawił ją kilka miesięcy wcześniej, po zdobyciu scudetto.
Te 122 dni nieobecności nie pozostawiły po sobie żadnego śladu. Ludzie związani z biało-czarnymi barwami stanęli murem za swoim szkoleniowcem, okazując mu bezprecedensowe przywiązanie. Uczucie przypominające czasy, gdy Conte był piłkarzem Juventusu, jego kapitanem, przywódcą w wielu ważnych bitwach. Graczem, który nigdy się nie poddawał i który od momentu, gdy w 1991 roku pojawił się w Turynie, pokazywał co znaczy duch Juve. O takich herosach kibic z dobrą pamięcią nie zapomina. Kiedy Antonio wrócił do klubu jako trener, więzy między nim a fanami zawiązały się na nowo, by z czasem jeszcze się wzmocnić. W żadnym stopniu nie osłabiły ich cztery miesiące dyskwalifikacji. Brakowało go na boisku, ale jednocześnie był wciąż obecny duchem. Kibice w każdym meczu demonstrowali, że o nim pamiętają – transparentami, chóralnym śpiewem. Próbowali sprawić, że nie będzie czuł się osamotniony. Ustawili się w kolejkach, by zdobyć bilet na spotkanie z Cagliari 12 grudnia 2012 – mecz w którym Conte wrócił na ławkę Juventus Stadium. Wszyscy chcieli móc kiedyś powiedzieć “Byłem tam” .
Trener wielokrotnie dziękował kibicom, nie kryjąc wzruszenia i szacunku, jakim ich darzy. Jednak za każdym razem próbował przekierować uczucie, którym został obdarzony na całą drużynę. Tak samo było przed wspomnianym meczem w Pucharze Włoch z Cagliari: “Ludzie nie przychodzą na stadion dla mnie, tylko by zobaczyć drużynę i widowisko. Skądinąd kibice zasługują z mojej strony na szczególne podziękowania za wszystko, co robili, co demonstrowali w ciągu tych miesięcy. Ja żyję emocjami, pasją. Było dla mnie naprawdę ważne, że w momentach zwątpienia, wściekłości mogłem czuć bliskość tych ludzi. To dawało siły, by się nie poddawać “.
Wrócił na kapitański mostek silny z “odnalezioną na nowo normalnością “. Podziękował wszystkim, którzy rozumieli jego “sportowy dramat” i nie krył podziwu wobec swoich piłkarzy, którzy “oddali mu Ligę Mistrzów “. Jest świadom, że Juventus jest dziś jeszcze solidniejszą drużyną, niż przed rokiem.
Bardziej w siebie wierzymy. Otuchy dodaje nam scudetto zdobyte bez żadnej porażki, Superpuchar Włoch i zwycięstwo w grupie w Champions League “. Po miesiącach cierpienia przyszłość w końcu rysuje się w jasnych barwach. Trener znów jest błyskotliwy, gwałtowny, nie do zatrzymania. Zupełnie jak wcześniej, może nawet bardziej. To po prostu Conte.
Autor: Fabio VergnanoTłumaczenie: dhoine
Źródło: Hurra Juventus (styczeń 2013)
Zdjęcia pochodzą z galerii JuvePoland