Pjanić: Koeman mnie nie szanował
Miralem Pjanić był wypychany z Barcelony przez całe letnie okno transferowe. Ostatecznie Bośniak został wypożyczony do Besiktasu i przynajmniej na jakiś czas opuści szeregi Dumy Katalonii. Poniższą rozmowę z piłkarzem przeprowadzono w trakcie jego pobytu na zgrupowaniu reprezentacji, a pytającymi byli dziennikarze gazety MARCA .
Właśnie zmieniłeś klub. Jak się z tym czujesz?
Jestem bardzo szczęśliwy. Przyjechałem do Sarajewa już po prezentacji w Besiktasie, gdzie wszystko poszło dobrze. Nie mogłem dłużej akceptować sytuacji, jaka miała miejsce w zeszłym roku, to jasne. Jestem przecież piłkarzem i chcę grać. To czyni mnie szczęśliwym.
Chyba wypada, żebyśmy zaczęli od początku. Zapytam więc, czy jako dziecko byłeś fanem Barcelony.
Zawsze lubiłem to jak Barca gra w piłkę i oglądałem ich mecze. Mieli jasną filozofię futbolu, która pasowała także do mojego stylu. Gdy tam trafiłem, poznałem zawodników, z którymi zawsze chciałem grać. Podpisanie kontraktu z takim klubem zawsze było moim celem, ale nie spodziewałem się, że – gdy marzenie się spełni – moja sytuacja stanie się tak skomplikowana.
Kiedy podpisywałeś umowę, byłeś bliski płaczu. Wróćmy do tej chwili.
To wzruszenie pojawiło się raczej ze względu na moich rodziców. Cieszyłem się ich radością, ale oczywiście ten transfer był spełnieniem marzeń także dla mnie. W Juventusie byłem szczęśliwy, ale Barcelona starała się o mnie dwa lata. Na początku nie wyszło, ale potem, gdy pojawiła się kolejna okazja, zgodziłem się. Ucieszyłem się, ale to normalne, gdy masz szansę zagrać w klubie ze swoich dziecięcych snów. W tamtym momencie miałem duże oczekiwania, bo kiedy zmieniałem otoczenie, zawsze robiłem postępy. Po dziewięciu latach we Włoszech byłem gotów na kolejny krok i chciałem podjąć wyzwanie. Wtedy poznałem trenera, który…, sam nie wiem…
(Pjanić przewiduje, jakie padnie pytanie i kontynuuje )
Nawet dziś nie mam pojęcia czego właściwie ode mnie oczekiwał. Nie tłumaczył mi niczego i nie szukał rozwiązania. Moglibyśmy rozmawiać o tym czego ode mnie chciał, o tym co robię dobrze, a co źle. Chciałem się szybko zaadaptować, tak by przydać się drużynie. Żeby wygrywać potrzeba wszak 17-18-stu graczy. Trener nigdy nie zgłaszał zastrzeżeń do mojej gry, ale nie dawał mi żadnych odpowiedzi. Z czasem sytuacja zmieniła się ze złej na gorszą, zupełnie bez powodu. Jestem profesjonalistą, więc trudno było mi to zrozumieć. Wielu ludzi wewnątrz klubu również tego nie rozumiało. To wszystko sprawiło, że kiedy pojawiła się możliwość odejścia, byłem gotów z niej skorzystać, bo chcę regularnie grać. Wiem, ile mogę wnieść na boisko, ale do tego potrzebne są zaufanie i komunikacja. Pewne rzeczy należy mówić prosto w twarz. Wolałbym, by rozmawiano ze mną bezpośrednio, ale trener miał dziwny sposób komunikacji. Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim. Zawsze miałem dobre relacje ze szkoleniowcami, więc nie wiem co poszło nie tak. Wydaje mi się, że Koeman unikał odpowiedzialności, nie chciał też konfrontacji ze mną. Sądzę, że nie miałby w niej odpowiednich argumentów.
W tamtym okresie w Barcelonie wiele się działo. Wiedziałeś, w co się pakujesz?
To był trudny czas dla klubu, to jasne. Z drugiej strony Barcelona zawsze chce wygrywać, a grupa do której dołączyłem była bardzo silna i miała odpowiednią jakość, by zwyciężyć przynajmniej w rozgrywkach ligowych. Wyszło inaczej i nie do końca potrafię powiedzieć dlaczego. To skomplikowane. Ja sam przyleciałem do Barcelony dwa tygodnie po planowanym terminie z powodu COVID-19, a wtedy w klubie był już nowy trener. By być gotowym do zajęć z kolegami pracowałem indywidualnie. W okresie tych dziesięciu dni nie doczekałem się rozmowy z Koemanem. Nie wiedziałem więc wiele o tym, jak będzie wyglądał nasz sezon, ale zaakceptowałem to. Początkowo grałem i czułem się dobrze, ale oczywiście chciałem osiągnąć jeszcze więcej. Wtedy jednak coś się zmieniło i trener przestał na mnie stawiać. To było trudne tak pod względem fizycznym, jak i mentalnym. Moja pewność siebie spadła, bo szkoleniowiec ze mną nie rozmawiał. To było bardzo dziwne. Szanuję to, że to on dobiera skład i podejmuje decyzję, ale obowiązują pewne standardy. Przyjąłbym każdą opinię, ale chciałbym usłyszeć ją po rozmowie twarzą w twarz. Czułem, że traktuje się mnie jak 15-latka, ale walczyłem do końca – pracowałem ciężko i pozostałem profesjonalny. Wiedziałem jednak, że jeśli trener nadal będzie pracował w Barcelonie, to muszę szukać dla siebie innych opcji.
Wyszedłeś w pierwszej jedenastce w meczu Ligi Mistrzów, ale nie grałeś dużo w La Liga. Skąd ten brak ciągłości? Dlaczego tak trudno było ci wywalczyć miejsce w składzie?
Wszyscy mnie o to pytają, ale sam chciałbym wiedzieć. Trener nigdy nie mówił czego ode mnie oczekuje, ani nie pytał na jakiej pozycji chciałbym występować. Grając w dwuosobowej pomocy u boku Khediry doszedłem do finału Ligi Mistrzów, grałem na każdej pozycji w pomocy, ale trener nie widział mnie w żadnej z nich. Nie miałem stałej pozycji na placu gry, dostawałem pięć, dziesięć minut albo rozgrzewałem się całą połowę, by w ogóle nie wejść na boisko. Wcześniej nie bywałem w takim położeniu i nie było to łatwe. Mogłem dać się ponieść emocjom i negatywnie zareagować, ale zawsze zachowywałem profesjonalizm i szacunek wobec trenera. Od początku postawił na mnie krzyżyk i ciężko było to zaakceptować, ale do końca czekałem na jakąś zmianę. Wybiegałem w pierwszym składzie w Lidze Mistrzów, ale w lidze zwykle siadałem na ławce. Nie rozumiałem tego. Myślałem, że może trener ma inne oczekiwania, bo każdy mój szkoleniowiec miał własną wizję gry. Problem w tym, że poprzedni trenerzy – Allegri, Sarri, Luis Enrique czy Spalletti – jasno formułowali czego chcą. Tu trener mówił mi, że nie ma zastrzeżeń do mojej postawy, a zmiany w składzie usprawiedliwiał rotacją. Z czasem jednak grałem coraz mniej. Nic z tego nie rozumiałem. Powtarzam, pierwszy raz spotkałem się z takim podejściem, a Koeman to bardzo dziwny typ trenera.
Z twoich słów wynika, iż to ty zawsze szukałeś komunikacji z trenerem. Czy on kiedyś odezwał się pierwszy?
Tylko raz, gdy przychodziłem do klubu. Poprosił wtedy o krótki opis mojej sytuacji, więc powiedziałem mu, że chcę osiągnąć piłkarski szczyt. Miałem wtedy na koncie cztery mistrzostwa Włoch, doświadczenie 100 meczów w Lidze Mistrzów, w tym finał. Właściwie nie wiem, co mogę wam powiedzieć. Wiedziałem na co mnie stać, więc to było bardzo trudne. Po prostu bardzo lubię grać w piłkę…
Może trenerowi nie podobało się, że domagasz się minut poprzez wywiady w prasie?
By być szczerym, powiem, że sam się nad tym zastanawiałem. Może rzeczywiście tak było, ale większość trenerów przyjęłaby te wywiady jako wyraz pozytywnej ambicji i dobrej konkurencji w zespole. Jeśli mu nie pasowałem, wolałbym po prostu to usłyszeć. Tak się jednak nie stało, a ja nic z tego nie rozumiałem. Takie zachowanie trenera to dla mnie zupełna nowość.
Rozmawiałeś z kimś z klubu? Szukałeś pomocy, by rozwiązać tę sytuację?
Tak. Szczególnie na początku i pod koniec mojego pobytu w Barcelonie. Zapewnili, że rozumieją moje rozczarowanie i doceniają moje zaangażowanie na treningach, ale nic nie mogą zrobić. Sami nie wiedzieli o co chodzi i dziękowali mi za moje podejście do sprawy, ale to marna pociecha. Jestem profesjonalistą i walczakiem, a w klubie znano moje umiejętności, dla których mnie ściągnięto. Zawsze dobrze się czułem w naszej grupie, a gra i treningi z chłopakami były przyjemnością. Chciałem przydać się bardziej, ale nie dano mi okazji.
Druga część sezonu była jeszcze gorsza. Nie grałeś w jedenastu meczach z rzędu, mimo że można było wykonać pięć zmian. Jak się z tym czułeś?
Nie byłem w tym sam. Nie wiem czy powinienem mówić o innych, pewnie sami powinni zabrać głos w swojej sprawie, jeśli chcą. Wracając do pytania – łatwo domyślić się jak się czułem. Od lutego do maja prawie nie podnosiłem się z ławki, co było rozczarowujące. Miałem podpisany długi kontrakt, więc mogłem po prostu się nie przejmować, ale nie jestem tym typem człowieka. Trudno mi było to wszystko zaakceptować, ale wiedziałem, że trener już się nie zmieni. On nigdy nie dostrzegał pracy rezerwowych, okazywał brak szacunku nam i klubowi. Jak mogliśmy być zmotywowani, gdy byliśmy dla niego niewidzialni? To wielki problem, ten aspekt był jednym z najgorszych i niełatwo było to znieść. Teraz jednak znalazłem dla siebie rozwiązanie i jestem zadowolony.
Sądzisz, że uda się skrócić twój kontrakt?
To pytanie do klubu. Rozumiem, że zawsze mogą pojawić się nieporozumienia, ale ich rozwiązania powinno się szukać w dialogu. Nie jestem głupcem i rozumiem wiele rzeczy, ale takie kwestie muszą odbywać się z szacunkiem. Bardzo pomogłem klubowi i zgodziłem się na zmniejszenie zarobków, gdy była taka potrzeba. Nie lubię jednak poruszać tego tematu i podczas trudnego sezonu nie zajmowałem się tym. Mam nadzieję, że w przyszłości Barcelona będzie dobrze funkcjonować zarówno pod względem sportowym, jak i finansowym. Chcę, by moi koledzy wygrywali, bo na pewno na to zasługują.
Dlaczego zgodziłeś się na obniżkę pensji?
Po prostu lubię piłkę. To jest to co kocham najbardziej, zaraz po moim synu. Chcę być szczęśliwy, być z kolegami z zespołu, podobają mi się wszystkie aspekty bycia piłkarzem. Wykonuję swoje obowiązki z przyjemnością, bo dają mi radość. Aspekt ekonomiczny jest ważny, ale ta radość jest ważniejsza.
Drzwi do Barcelony są dla ciebie zamknięte?
Mam ważny kontrakt i zawsze mówię o klubie z szacunkiem. Po prostu nie miałem szczęścia do trenera. Barcelona to Barcelona, ale nie mogę znów stracić sezonu. Muszę grać, a teraz jestem szczęśliwy i skupiony na Besiktasie. Nie mogę się doczekać startu rozgrywek.
Żałujesz przejścia do Barcelony?
Absolutnie nie. W życiu dzieją się różne rzeczy, a ja nauczyłem się walczyć o swoje, Jestem ambitny I nie boję się rywalizacji. Występowałem w Juventusie i Barcelonie, mam świadomość, że mogę występować w drużynach na tym poziomie, jeżeli dostanę szansę.
Czy czułeś, że ktoś w klubie cię nie szanuje?
Tak. Trener.
A co powiesz o oknie transferowym? Były plotki o twoim powrocie do Serie A.
Tak. Wiele się działo. Można powiedzieć, że tylko Paris Saint-Germain miało świetne okienko. Nie wiem jak to zrobili. Angielskie kluby podobnie. U mnie było dużo stresu – myślałem o mojej sytuacji, ale póki nie dostałem telefonu, skupiałem się na treningach. Było ciężko.
(Pjanić żegna się i bez pytania objaśnia, dlaczego zdecydował się na tak szczerą rozmowę )
Wcześniej o tym nie mówiłem, ale uważam, że ludzie mają prawo wiedzieć, przez co przechodziłem. Każdy może wyrobić sobie własne zdanie na ten temat i ja to akceptuję. Mam za sobą trudny czas, ale będę walczył, bo wiem na co mnie stać.