Giorgio – symbol i legenda
Fot. Ettore Griffoni / Shutterstock.com
Każdy z fanów Juventusu ma swój własny początek relacji z ekipą Bianconerich. Ja należę do pokolenia, które pamięta Del Piero, Nedveda, Trezegueta oraz całą historię degradacji do serie B po wspaniałych mistrzostwach świata w 2006 roku. Półfinał Włochów z Niemcami stanowił jeden z najlepszych meczów, jaki widziałem w życiu, a po bramce Il Capitano siedziałem ze łzami w oczach. Moje serce zawsze było z Italią, choć miłość ta bywa niełatwa i nieprzyjemna. Dotyczy to jednak wszystkich rodzajów związków – tak naprawdę żaden nie jest tym prostym i idealnym.
Przywołuję te wspomnienia, ponieważ ostatnio dużo myślałem nad karierą Chielliniego w barwach Juventusu i kadrze narodowej. Zastanawiałem się nad obrazem Giorgio, który zostanie mi w głowie po jego odejściu z ukochanego klubu i postawiłem sobie pytanie o to, jaką wartość ma jego postać dla budowania wizerunku i marki Juventusu oraz jakie miejsce zajmuje w historii futbolu. Sądzę, że popularny King-Kong ma duży potencjał symboliczny, ponieważ ostatnie mistrzostwa wyraźnie zdefiniowały go nie tylko jako wielkiego piłkarza ze znakomitymi umiejętnościami, ale również jako niezłomnego wojownika, jednego z ostatnich tego typu zawodników. Właśnie to pozwoliło mu na trwałe zapisać się w sercach sympatyków calcio.
Zazwyczaj kochamy napastników za piękne bramki, pomocników za nieszablonowe podania i technikę. Chiellini jest inny. Wszyscy wiemy, że nie jest wielkim technikiem, ale nawet jego deficyty często nie rażą odbiorców piłkarskiego widowiska. Do dzisiaj pobrzmiewa mi w głowie głos Filipa Kapicy, który opisując Giorgio wyprowadzającego piłkę z własnej połowy, i sunącego na bramkę przeciwnika, powiedział do współkomentatora z radością w głosie:
– Mateusz, on jest uroczy.
I rzeczywiście jest!
King Kong
Bandaż na głowie? Cóż to przeszkadza? Krew niech się leje, bo to element gry, a przynajmniej telewidzowie poznają po białym kolorze, gdzie stoi Chiellini. Dodajmy do tego jeszcze wyraz twarzy, gdy krzyczy i ujawnia przy tym swój charakter godny żołnierza i lidera.
Mimo tak wielkiej pasji i gotowości do poświęcenia i agresji Giorgio zawsze pamięta o szacunku do przeciwnika. Przed rozpoczęciem meczu wymieniał się uśmiechami z rywalem, żartował i nie było w tym miejsca na jakieś złośliwości czy utarczki słowne. Jego cwaniactwo (chichoczą pod nosem pamiętający jego sposób zatrzymania Saki w finale z Anglikami), nigdy nie wykracza poza boisko, a meczowe zdarzenia, w których bierze udział często są tematem memów. Świadczy to o pozytywnym odbiorze piłkarza, który – ze względu na grę w reprezentacji – cieszy się szacunkiem całej Italii.
Trudno nie oprzeć się wszek wrażeniu, że występy Azzurrich na mistrzostwach Europy z 2020 roku mają twarz Giorgio Chielliniego. Gracz Juventusu śpiewał hymn z wielkim zaangażowaniem, emanując pewnością siebie i wiarą w siłę drużyny, która musiała udowadniać innym, że można wygrać, nie wyrzekając się własnej futbolowej tożsamości. Sam Chiellini cieszył się z udanych interwencji co najmniej tak mocno, jakby zdobył bramkę, a w szatni skutecznie scalał grupę, tworząc wspaniałą atmosferę. Jedność i braterstwo ostatecznie doprowadziły do tryumfu Italii, który ukoronował międzynarodową karierę naszego weterana.
Jesteś legendą
Wielki moment Włochów był dla mnie niezwykle wzruszający. Po odejściu Alexa Del Piero i Gigiego Buffona nie spodziewałem się, że będę mógł latami wspominać jeszcze kogoś jako legendę do końca oddaną swojemu klubowi. Sceptycyzm wynikał z tego, że obecnie widzimy, iż piłkarz kocha najbardziej ten klub, który najwięcej mu płaci i ta miłość bywa zmienna. Przychodząc do klubu gracz zarzeka się, że od dziecka mu kibicował, ale wraz z transferem szybko zmienia obiekt swoich uczuć i ckliwe historie opowiadane na konferencjach prasowych.
Chiellini jest jednak ulepiony z innej gliny, wrósł w Juventus i zna wszystkie jego problemy.W ostatnim sezonie opuścił wiele meczów, ale z perspektywy ławki rezerwowych umiał dostrzec to, czego Juve brakowało w spotkaniach z rywalami. Przekazywał Maxowi, że:
– Nie ma jedności, nie ma drużyny!
Brakowało więc tego, co zaprowadziło Włochów do mistrzostwa i tego, co dawało Juventusowi dominację w lidze, brakowało cech, które uosabia Giorgio Chiellini. Taki zawodnik to zawsze wartość dodana nie tylko z uwagi na umiejętności, ale przede wszystkim pod kątem charakteru, osobowości, mentalności. Nie dziwi więc fakt, że fani Starej Damy żegnali obrońcę z żalem i nie szczędzili mu pochwał, pisząc na forach:
– Żegnaj kapitanie.
– Takich zawodników już nie ma.
– Wielki piłkarz i wielki człowiek.
– Wracaj do nas szybko.
Czy wróci? Kielon jako Juventini i człowiek wykształcony jest doskonałą opcją do objęcia jakiegoś ważnego stanowiska w szeregach zarządu. Wielu z kibiców na pewno by sobie tego życzyło. Jest to wszak człowiek mający biało-czarne serce i nadrzędną wartością będzie dla niego dobro ukochanego klubu. Tak go zapamiętamy: klasowy defensor, wojownik, mentor. Ktoś, kto wyróżniał się charyzmą, ale nie oczekiwał postawienia na piedestale. Przez tę właśnie skromność i pracę u podstaw, jak nikt zasłużył jednak, by się na nim znaleźć.
Autor: Marcin Kozak