Biało na czarnym #9: Monza – Juventus 1:0
fot. @ juventusfc / twitter.com
Po praktycznym pogrzebaniu szansy na wyjście z grupy Ligi Mistrzów oraz okraszonym ewidentnym błędem wozu VAR remisie z Salernitaną, w niedzielne popołudnie drużyna Bianconerich wybrała się do Monzy, by zatrzeć złe wrażenie z poprzednich spotkań i zdobyć trzy punkty. Stało się inaczej – czerwona latarnia ligi pierwszy raz w historii zwyciężyła w jakikolwiek meczu Serie A, w dodatku czyniąc to z tak utytułowanym rywalem. W trakcie starcia z beniaminkiem wspominana renoma pozostała jednak w J-Museum – Juventus istniał jako drużyna tylko w teorii, więc ocenienie występów poszczególnych zawodników, to niezwykle trudne zadanie. Jest to poświęcenie, na które jestem gotów. W teorii każdy z turyńczyków zagrał na beznadziejnie niskim poziomie, bez zaangażowania, chęci czy jakiejkolwiek sportowej złości, ale takie postawienie sprawy byłoby zbyt łatwe i mimo wszystko spróbuję nieco zróżnicować opinię na temat formacji i konkretnych piłkarzy. Nie przedłużając – kawka lub herbatka w dłoń i serdecznie zapraszam!
Monza – Juventus 1:0
Bramka
Perin zdecydowanie nie miał tego dnia zbyt wiele do roboty, gdyż większość strzałów na jego bramkę była albo banalna do obrony dla golkipera na jego poziomie, albo zawodnicy Monzy strzelali w przysłowiowe kartofle. Przy golu nie było szans na skuteczną obronę, ale brak czystego konta oznacza, że występ Matii kwalifikuje jako zwyczajnie poprawny.
Defensywa
Parę środkowych obrońców stworzyli Bremer i pożądany przez wielu kibiców Gatti. Brazylijczyk w defensywie zaprezentował się przyzwoicie i czasami próbował ciekawych wypadów do ofensywy. Mimo tych delikatnych pochwał nie można stwierdzić, że były defensor Torino wybił się ponad przeciętność. Jego boiskowy partner Gatti, po udanym debiutanckim spotkaniu, tym razem zaliczył kiepskie zawody, zwłaszcza w drugiej części spotkania. Dwukrotnie dał się wyprzedzić Gytkjerowi, przez co raz wpadła bramka dla Monzy. Przegrywał pojedynki główkowe (2/5 wygranych, a mówimy o zawodniku mierzącym 190 cm wzrostu), niecelnie wyprowadzał piłkę i ogółem wyglądał, jakby był nieobecny na boisku. Mattia De Sciglio zanotował bezbarwny lub zwyczajnie słaby występ. Po jego stronie często pojawiał się Danny Mota, który na szczęście nie bardzo umiał wykorzystać bierność Włocha i nie zrobił z futbolówką niczego sensownego. Ostatni z bloku defensywnego – Danilo – pełniący tego dnia rolę kapitana też wyglądał źle. Reprezentant Kanarków notował dużo strat, był dość ospały i zmęczony fizycznie, a do tego pierwszorzędnie zepsuł kontrę Juventusu, podając zupełnie nie w tempo do Westona Mckenniego.
Pomoc
Kolejny raz Juventus z przymusu grał w zestawieniu Miretti – Paredes – Mckennie i trójka ta znów nie funkcjonowała. Fabio Miretii owszem próbował, ale tym razem nie wychodziło mu praktycznie nic. Fabio popisał się najniższym procentem celnych zagrań z całego tria i należy mu się negatywna ocena. Na tle Monzy jak zbawca środka pola Juventusu nie wyglądał też Leandro Paredes. Grał na chodzonego lub stojącego, miał sporo złych zagrań i strat, i zostawił ogólne wrażenie grania na „odwal się”, zwłaszcza w drugiej części spotkania. Ostatni z naszych muszkieterów drugiej linii Weston Mckennie ponownie był tragiczny. Nie chciałbym dalej oglądać tego zawodnika w koszulce Juventusu (i nie zmażą tego nawet dwie niedoszłe asysty), ale przez kontuzje drużyna nie ma zmienników dla Amerykanina, więc pozostaje mi tylko zacisnąć zęby.
Ofensywa
Kolejny już kiepski występ Vlahovica. Oczywiście Serb był pilnowany przez całe spotkanie i koledzy z drużyny nie pomogli mu w zdobywaniu bramki, ale sam napastnik niepotrzebnie wdawał się w siłowe pojedynki z oponentami. Wydaje mi się, że sam Vlaho za bardzo chce i przez swoje nastawienie zdarzają mu się nawet problemy z przyjęciem futbolówki. Złość na kolegów również mu nie pomaga. Rodak Dusana Filip Kostić również nie pokazał niczego specjalnego. Jego dośrodkowania były niecelne, dryblingi tylko teoretyczne, a szybkość, jaką popisywał się skrzydłowy w Bundeslidze, gdzieś uleciała. Fakt, że nawet kompletnie bez formy Mckenniemu dwukrotnie udało się dośrodkować lepiej od zdobywcy Ligi Europy mówi sam za siebie. Może jakby skleić tych dwóch piłkarzy w jedno, to wyszedłby w miarę przyzwoity zawodnik zdolny do dobrej gry z potężną Monzą? Grający jako drugi ofensywny skrzydłowy Di Maria także nie zaprezentował niczego interesującego. Śmiejąc się przez łzy można powiedzieć, że widząc jak stratosferyczny futbol prezentują jego koledzy z drużyny, El Fideo zdenerwował się i uderzył łokciem przeciwnika. Czerwona kartka bez dwóch zdań, ale gdyby nie opieszałość sędziego, który wcześniej nie odgwizdał faulu na Argentyńczyku, do tej sytuacji mogłoby nie dojść. To jednak tylko gdybania, a występ Di Marii oceniam negatywnie.
Zmiennicy
Zastępujący Allegriego Marco Landucci dokonał tylko trzech zmian. Na boisku zameldowali się Moise Kean, Nicolo Fagioli i Mathias Soule. Moise Kean miał szansę na zdobycie bramki po dośrodkowaniu Westona Mckenniego, natomiast pozostała dwójka grała krótko i nie pokazała niczego szczególnego.
Trener
Po spotkaniu w Paryżu widziałem światełko w tunelu i wierzyłem, że właśnie ukazał się pomysł na drużynę i teraz będzie coraz lepiej. Jednakże wyszło na to, że owym światełkiem był pociąg pędzący w stronę drużyny, której tego dnia po prostu nie było. Miałem nadzieję, że tym razem nie zagramy dobrych dwudziestukilku minut po czym siądziemy. Myliłem się, nie zagraliśmy ani jednej dobrej minuty, nie było walki i kolektywu. W remisie z Salernitaną widziałem chociaż chęci odmiany wyniku spotkania, ale dziś nawet tego zabrakło. Nie uświadczyliśmy sportowej złości, głodu zwycięstwa i dążenia do poprawienia wizerunku w oczach kibiców. Wygląda na to, że porażka z Benficą brutalnie zniszczyła ostatni bastion zwany duchem zespołu. Najprawdopodobniej Max Allegri stracił szatnię i jeśli nie zostanie zwolniony, to w tym sezonie nie wróżę ekipie Bianconerich niczego dobrego. Broniłem Toskańczyka, ale wygląda to już raczej na nieuchronny rozwód, a nie burzliwe kłótnie z szansą na odbudowę ognistego uczucia. Drużyna nie pokazała dziś ani krzty zaangażowania i ambicji. Przegraliśmy spotkanie z Monzą, która do tej pory strzeliła łącznie trzy bramki w sezonie i zdobyła tylko jeden punkt. Ofensywni zawodnicy beniaminka, przy całym szacunku do nich, technicznie nie dosięgają do kolan piłkarzom Juventusu, ale dziś to ich słuchała piłka. Ponadto Bianconeri nie dojeżdżali fizycznie i jest to kolejny kamyczek do ogródka trenera i jego sztabu. Przygotowanie atletyczne do sezonu jest na tragicznie niskim poziomie i zawodnikom starcza pary na maksymalnie jedną połowę. Jak widzicie celowo nie wspominam o licznych kontuzjach w obozie Juventusu, bo to już nie jest żadna linia obrony. Nie po przegranych spotkaniach z drużynami na poziomie Monzy.
Jednocześnie chcę podkreślić, że zwolnienie szkoleniowca nie jest takie łatwe. Allegriego obowiązuje długi i kosztowny kontrakt, a budżet musi się zgadzać. Problematyczne jest też znalezienie odpowiedniego zastępstwa za Włocha, gdyż w środku sezonu nie jest łatwo kogokolwiek zakontraktować. Wyrwanie dobrego nazwiska z innego klubu jest więc praktycznie niemożliwe. Na rynku jest kilku wolnych szkoleniowców, ale są bardzo drodzy i każdy również potrzebuje czasu i ułożenia drużyny dla siebie. Sugerowany przez kibiców Tuchel w Chelsea preferował grę bez klasycznej dziewiątki (Lukaku nie był mu potrzebny), a wiadomo, że Juventus buduje drużynę wokół Vlahovicia. Nie wierzę też w przyjście Zidane’a czy Pocchetino, a trenerzy o mniej wyrobionym nazwisku to duża niewiadoma. Zarząd musi podjąć decyzję czy sięgnąć głębiej do kieszeni i wyłożyć pieniądze na kontrakt dla nowego szkoleniowca czy ryzykować brak awansu z grupy Ligi Mistrzów i wypadnięcie poza top4 ligi.
MVP spotkania
Najlepszym zawodnikiem Juventusu w spotkaniu z Monzą był Nicolo Rovella. Włoski pomocnik dzielił i rządził w środku pola, umiejętnie rozrzucał piłki. Był bardzo zaangażowany w spotkanie i próbował nietuzinkowych rozwiązań. Jedyne, co mu zarzucam, to pomyłkę przy założeniu trykotu, gdyż jak się okazało Włoch biegał w czerwonej koszulce, zamiast białej w czarne pasy. A tak na poważnie, za to spotkanie nikomu z drużyny nie należy się tytuł MVP.
FLOP spotkania
Kontrując wybór MVP, mógłbym wybrać Di Marię za czerwoną kartkę, Gattiego za zawalenie bramki, Mckenniego za katastrofalny występ i ogólnie każdego z osobna. Zawodnicy Juve przeszli samych siebie i zaprezentowali się poniżej wszelkiej krytyki. Powiedzmy, że jedynie Perin nie zasługuje na bycie w tym gronie.
Podsumowanie
Juventus ze spotkania na spotkanie prezentuje się coraz gorzej i tylko trzęsienie ziemi może cokolwiek tutaj zdziałać. Jak się okazuje, zmiana połowy składu podczas mercato niewiele wniosła, więc zapewne problem tkwi głębiej. Czy w osobie szkoleniowca, czy zarządu ekipy z Piemontu, nie wiem. Z tym pytaniem zostawiam Was, drodzy czytelnicy. Teraz czas na przerwę reprezentacyjną i ochłodzenie głowy. Może to dobrze, bo początek sezonu w wykonaniu Juventusu okazał się bardzo męczący.
Autor: Marcin Zalewski