Do samego końca…
W środę wieczorem praktycznie od początkowych minut na stadionie w Turynie dało się słyszeć przyśpiewki zagrzewające Juventinich do walki. Najbardziej wymowne wydają się słowa fino alla fine forza Juventus!, co można przetłumaczyć jako forza Juve aż do samego końca!.
Dosłownie i w przenośni, ponieważ jeszcze wczoraj koniec sezonu mógł wyglądać nieco inaczej, przed drużyną Bianconerich pojawiła się ostatnia już szansa na trofeum. Dziś wiemy, że doping publiczności to wciąż za mało na sukces. Publiczności, która wydawać by się mogło chwilami władcza i żądna krwi, ale czy rzeczywiście bezpodstawnie? “Krytyka to dobra rzecz, jednak nawet nie myślę o odejściu. Nigdy się nie poddaję, a w życiu niejedno już przeszedłem” – słowa Ranieriego (na zdjęciu), które zatwierdza po chwili Cobolli Gigli: “Jak powiedział Blanc, Ranieri wciąż będzie naszym trenerem, w tej kwestii nic nie ulegnie zmianie. Nie zrealizowaliśmy jednego z naszych celów, dlatego też da się odczuć rozczarowanie. Goryczy nie ma, ponieważ wszystkie te ostre słowa kibiców stanowią część naszej pracy.” Właśnie tifosim prezydent Juve obiecuje silniejszą niż dotychczas drużynę: “Wzmocnimy skład, aby błędy pokroju tych z ostatnich tygodni już się nie powtórzyły.”
Pierwsze z owych wzmocnień, Fabio Cannavaro, został wczorajszego wieczoru, delikatnie mówiąc, zanegowany dość czytelnie z trybun: “Słyszałem kibiców, jednak myślę, że Fabio byłby w stanie odzyskać z powrotem ich zaufanie swoją postawą i występami.”
W najbliższą niedzielę o godzinie 15 mecz Reggina – Juventus… “Łatwo nie będzie, oni bronią się przed spadkiem, my natomiast stawiamy już wszystko na zajęcie drugiego miejsca” – opowiada Claudio Ranieri.
Mimo, że sam przyznaje, iż nie szuka teraz żadnych wymówek, to jednak nie jest tajemnicą, że spotkanie Blanca i Lippiego nie tylko miało miejsca w delikatnym dla drużyny momencie, ale niekoniecznie było na rękę szkoleniowcowi Bianconerich.
www.lastampa.it