Danilo: Juventus to dla mnie właściwe miejsce
Na łamach La Repubblica pojawił się wywiad z Danilo, w którym Brazylijczyk miedzy innymi komentuje ostatnie zwycięstwo w Lidze Mistrzów, dzieli się swoją wizją piłki oraz podkreśla znaczenie, jakie ma dla niego aspekt mentalny zarówno w footballu, jak i w życiu prywatnym.
Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się wygrać w ten sposób, obrona i kontratak, we włoskim stylu?
Faktycznie nigdy wcześniej nie grałem takiego spotkania, jak to przeciwko Chelsea, Włosi inaczej przygotowują swoje mecze, także pod względem koncentracji. Ale patrząc na reprezentację narodową i Serie A widać, że także tutaj we Włoszech, gra się zmienia.
Co wam dało to zwycięstwo?
Pomogło nam zrozumieć, jak daleko możemy zajść.
Czyli jak daleko?
Pokonaliśmy aktualnych mistrzów Europy, prawda? Celem jest jednak zdobycie scudetto. To prawda, że źle zaczęliśmy, ale nauczyłem się, że Juventus potrafi się podnosić. Jak to się tutaj mawia, Juve nigdy się nie poddaje.
Czy waszym problemem był brak poczucia własnej wartości?
Moim zdaniem, nie. Chodzi o to, że kiedy następują zmiany, sprawy nie zawsze idą po twojej myśli. Guardiola w swoim pierwszym roku pracy w City miał 20 punktów mniej, niż Chelsea prowadzona przez Conte. Przy zmianach potrzebna jest cierpliwość, trzeba poczekać, aż gra i pomysły dojrzeją. Potrzeba czasu, aby rzeczy, które podobają się trenerowi, trafiły do głów zawodników.
Zdajesz się przywiązywać dużą wagę do aspektu mentalnego.
Moim zdaniem jego znaczenie to ponad 50%. Kiedy jesteś ułożony mentalnie, wiesz jak wyczuć swój moment, wiesz jak ocenić siebie, wiesz czy musisz podnieść swój poziom stresu, czy musisz go obniżyć, bo może zaczynasz być nerwowy. W Madrycie pracowałem z trenerem mentalnym przez sześć miesięcy i od tamtego momentu bardzo zainteresowałem się tym obszarem: czytałem i nadal czytam wiele książek na ten temat.
Jaka jest najważniejsza rzecz, której się nauczyłeś?
Kontrola oddechu. Przykładam do tego dużą wagę. Rytm oddechu musi być regulowany w zależności od stanu umysłu.
Jesteś w stanie robić to nawet w ferworze meczu?
Absolutnie. Mam swoje sposoby, które pozwalają mi natychmiast ocenić siebie i wiedzieć, jak uregulować swój umysł i oddech. Jest to metoda przydatna również w życiu codziennym, które zawsze stawia przed nami wyzwania. Sekretem jest bycie stale świadomym siebie: nigdy zbyt spokojnym, nigdy zbyt podekscytowanym, zawsze z jasnym umysłem.
Czyli kiedy zostaniesz trenerem, będziesz szkolił również umysły?
Tak, chociaż nadal nie zdecydowałem, czy naprawdę nim będę. Jeszcze pięć czy sześć lat temu w ogóle o tym nie myślałem, ale teraz mam już to gdzieś w głowie.
Lopetegui, Zidane, Guardiola, Sarri, Pirlo i Allegri: masz bardzo szeroki wybór wzorców do naśladowania.
Miałem dużo szczęścia: pracowałem z trenerami, którzy są zupełnie różni od siebie, ale wszyscy są zwycięzcy, i to nie dlatego, że wygrali raz, przez przypadek. Starałem się uczyć od nich wszystkich. Studiowanie detali każdego z nich nieustannie mi pomaga.
Kiedy nastąpił u Ciebie przełom?
Grając u Guardioli zmieniłem sposób postrzegania spraw.
A przecież mało u niego grałeś.
To była też kwestia kontuzji w drugim sezonie, bo w pierwszym grałem prawie cały czas, ale prawdą jest, że trudno o relację z nim: nigdy nie jest zrelaksowany, cały dzień myśli o futbolu. Moim zdaniem w domu wieczorem ustawia żonę i kanapę tak, jakby byli zawodnikami na boisku.
Jaka masz wizję gry?
Lubię być w posiadaniu piłki, czysto konstruować grę.
W zasadzie brazylijski futbol.
Tak, ale bardziej na poważnie, jeśli można tak powiedzieć. Chodzi mi o to, żeby po dwóch kontaktach się przesuwać, dobrze zajmować przestrzeń.
To w zasadzie to, o co prosił Was Pirlo?
Trochę tak.
Od Guardioli do Allegriego to długa droga, prawda?
Od Allegriego staram się nauczyć czegoś, czego mnie jeszcze nie nauczono, on chce zupełnie innego futbolu. Jestem przekonany, że dzięki niemu będę bardziej pewny i silniejszy.
Odnosi się wrażenie, że jesteś tak racjonalny i opanowany, że straciłeś przyjemność emocji, jakie daje piłka nożna. Czy tak jest w rzeczywistości?
Moim zdaniem w każdym zespole potrzebna jest jedna lub dwie osoby, które zawsze wiedzą, co mają robić, które nigdy nie tracą równowagi. To jest to, co staram się robić każdego dnia, nie tylko w trakcie meczu.
Więc już się nie emocjonujesz?
Nie jestem tym samym piłkarzem i tą samą osobą, którą byłem dziesięć lat temu. Kiedyś cieszyło mnie wyjście do przodu i dośrodkowanie czy zdobycie bramki, ale teraz bardziej cieszę się z dobrze zbudowanej akcji, idealnego ustawienia, czysto rozgrywanej piłki.
Czy w rodzinie jesteś równie poważny?
Nie, trochę mniej, ale chcę, żeby moje dzieci – mam dwoje, jedno sześcioletnie, a drugie ma dwa lata i osiem miesięcy – jak najszybciej nauczyły się panować nad swoim umysłem. Dzięki temu da się uniknąć negatywnych epizodów, a nawet jeśli się przytrafią, można sobie z nimi poradzić. Podam wam przykład.
Prosimy.
Wczoraj mój starszy syn Miguel miał przedstawić prezentację w szkole: musiał przynieść grę i wyjaśnić innym, dlaczego ją lubi. Był bardzo spięty. Powiedział do mnie: «Tato, to nie będzie łatwe, będzie patrzyło na mnie dużo ludzi». Wyjaśniłem mu, żeby najpierw zapanował nad swoim oddechem, położył rękę na brzuchu, nabrał spokoju. «A kiedy będziesz gotowy, mów». Ale bać się jest rzeczą normalną i dzieci muszą o tym wiedzieć. Myślą, że my rodzice nigdy się nie boimy, że nigdy nie płaczemy, bo im tego nie pokazujemy. Ale to nieprawda: tłumaczę moim synom, że ich tata też się boi i płacze.
I jak poszła prezentacja?
Oczywiście świetnie. Ale Miguel jest bardzo zdolny. Biegle mówi po portugalsku, angielsku i włosku. W zasadzie jest moim nauczycielem języków.
To dlatego mówisz tak dobrze po włosku?
Prawdę mówiąc myślałem, że łatwiej będzie mi się go nauczyć, ale na początku trudno było mi zrozumieć Sarriego, więc skorzystałem z pomocy nauczyciela. Po sześciu czy siedmiu lekcjach nadeszła pandemia i musieliśmy przerwać, ale podczas lockdownu zacząłem czytać książki i gazety po włosku, oglądać wasze programy telewizyjne i w ten sposób się nauczyłem. Jeśli czasem mam wątpliwości lub brakuje mi słowa, pytam Miguela: on wie wszystko. Mówię też trzema innymi językami i to mi pomaga w tworzeniu pomocnych wzorców myślowych.
Zdobyłeś mistrzostwa Portugalii, Hiszpanii, Anglii i Włoch: czy czujesz się jak zwycięski nomada?
Często rozmawiam o tym z Alexem Sandro, którego znam od wielu lat, graliśmy już razem w Santos, a potem w Porto: kiedy byliśmy młodzi, myśleliśmy, że najlepszą rzeczą byłoby grać przez długi czas w tym samym zespole, tak jak to się dzieje w jego przypadku. Ale kiedy życie zmienia kierunek, musisz mieć odwagę podążyć za nim. Dziś jestem zadowolony z życia i moich doświadczeń, pomogły mi dotrzeć tu gdzie jestem z odpowiednią mentalnością i teraz mogę myśleć o tym, żeby zostać tu na dłużej, nawet jeśli mam bardziej angielski charakter. Ciężko znaleźć mnie tam, gdzie jest wielu ludzi. Manchester był dla mnie idealny, ale Turyn okazał się miłą niespodzianką.
Czyli osiedliłeś się w Europie?
Można tak powiedzieć, lecz brakuje mi rodziców, rodzeństwa. Opuściłem domu, gdy miałem 13 lat, myślę, że kiedy przestanę grać, będę chciał poprzebywać z nimi. Tęsknię za swoim życiem.
Czy to prawda, że uwielbiasz czytać gazety drukowane?
To prawda. Pod tym względem jestem romantykiem, również książki wolę czytać na papierze. Czuję satysfakcję patrząc na moją bibliotekę i dotykając grzbietów wszystkich przeczytanych przeze mnie tomów. Staram się być na bieżąco, ponieważ ważne jest, aby wiedzieć, co dzieje się na świecie.
Czujesz, że różnisz się pod tym względem od innych piłkarzy?
Tak jest, że my, piłkarze, szybko dochodzimy do dużych pieniędzy i możliwości, których nie mają inni i na tym poprzestajemy. Ale to nie jest dobre. Świat jest duży, jest tyle do poznania, dlatego staram się być dobrze poinformowany. Gdybym tego nie robił, po zakończeniu kariery zostałoby mi tylko oglądanie piłki nożnej, prawda?
Co zatem zamierzasz robić?
Chciałbym wznowić naukę, zapisać się na uniwersytet. Również żeby uszczęśliwić moją mamę.
Jaka była wasza rodzina?
Nie posiadaliśmy wiele, ale mieliśmy własny mały dom i codziennie co jeść. To było wystarczające.
A teraz, kiedy macie pieniądze?
Moi rodzice nie są wykształceni, ale znają sens pracy i zawsze mnie uczyli, że pieniądze nie są najważniejsze. Każdy je lubi, dobrze je mieć, ale nie są tak ważne jak uczucia: jeśli myślisz w ten sposób, pieniądze nie stają się zagrożeniem, jakim mogłyby być. Wspaniałą rzeczą w tym zawodzie jest to, że mogłem zapewnić mojej rodzinie spokój finansowy. Ale gdybym teraz zadzwonił do ojca i powiedział mu, że wydałem 300 euro w restauracji, zabiłby mnie. Taki jest, nie zmienił się, ciągle pracuje. Mamy farmę w Brazylii i on pracuje równie ciężko jak inni robotnicy. Dzwonię do mamy, chce rozmawiać z tatę, a ona zawsze mi odpowiada: «mówi, że nie może, musi pracować».
Wracając do piłki nożnej: jutro najważniejszy mecz dla Turynu.
Derby bez publiczności były dziwne, ale teraz można oddychać atmosferą tego spotkania, czuć ten mecz w powietrzu. Będzie pięknie.
Ostatnia sprawa: czy to prawda, że Bayern chciał Cię tego lata?
Tak, ale ja nie chciałem. I na szczęście Juve też tego nie chciało. To jest dla mnie właściwe miejsce.