Deschamps: Odejście z Juve było błędem
Dziś wieczór Francja zagra w Turynie mecz o finał Ligi Narodów z Belgią. Dla Didiera Deschampsa to nie tylko okazja, by zapomnieć o fatalnym występie Les Bleus na Euro, ale też pewnego rodzaju powrót do domu. Francuski szkoleniowiec w rozmowie z dziennikiem La Repubblica nie ukrywa, że powrót do stolicy Piemontu wzbudza w nim emocje: “Część mnie czuje się Włochem. Sześć la to może być niewiele w życiu człowieka, ale dla piłkarza to bardzo długo. To właściwie połowa mojej zawodowej kariery. Jestem naznaczony przez to, co przeżyłem we Włoszech. I popełniłem błąd odchodząc z Juventusu po roku trenowania go w Serie B“.
Także w pracy czuje się pan częściowo Włochem?
Jako piłkarz odnalazłem w Turynie wszystko, czego pragnąłem – imperatyw rezultatu, kulturę zwyciężania, klub w którym każda osoba była na właściwym miejscu, począwszy od masażysty a na prezydencie skończywszy. Niezależnie od olbrzymich ambicji było to środowisko złożone z bliskich sobie ludzi. Zobaczyłem jakie to uczucie żyć w dobrobycie pod każdym względem. Z zawodowego punktu widzenia mój pobyt przypadał na szczęśliwy okres, z Lippim, Moggim, Bettegą i Giraudo i ich sposobem zarządzania zespołem. To doświadczenie posłużyło mi bardzo, nawet biorąc pod uwagę, że nie robię już dziś tego samego, co dwadzieścia lat temu i że wszystko to, czego się nauczyłem, musiałem zaadaptować tak, by odpowiadało moim cechom.
Zaskoczył pana powrót Allegriego do Juve?
Jako że nie przepadam, gdy inni komentują moją pracę, staram się również wystrzegać komentowania tego, co robią inni. Mogę jednak powiedzieć, że nic mnie już nie zaskakuje.
Jak wyglądamy obecnie z pańskiego uprzywilejowanego punktu widzenia?
Cieszę się z waszych sukcesów. I jestem realistą – najsilniejszy jest ten, kto wygrywa. To samo powiedziałem Manciniemu po Wembley, nawet jeśli nie jestem pewien, czy zrozumiał, co chciałem mu przekazać. Włochy mają za sobą trudny moment. To nie była burza, już raczej tsunami. Ale stało się to okazją, by przemyśleć pewne sprawy i zacząć robić niektóre rzeczy inaczej. Teraz gra waszej reprezentacji jest być może bardziej otwarta, ale to sa oceny, których dokonywać można po długim okresie, zobaczymy. Ale zdecydowane macie za sobą ciężki moment, po którym musieliście dojść do siebie.
Jaki był pana najcięższy moment?
Jestem jedyną osobą odpowiedzialną za to, co stało się na Euro 2020. Mogliśmy zrobić tysiące rzeczy inaczej, ale nie zmieniłoby to tego, co stało się później, w tej 10. minucie meczu ze Szwajcarią, a co nie powinno się było stać. Biorą na siebie za to pełną odpowiedzialnąć, nie szukając ani odpowiedzi, ani usprawiedliwień, które szybko zamieniłyby się w zwykłe wymówki.
Odpadnięcie ze Szwajcarią było najczarniejszym dniem w pańskiej karierze?
Na pewno nie był to najszczęśliwszy dzień, jednak gorzej czułem się po finale Euro 2016. Bycie wicemistrzem w piłce nożnej nie ma żadnego znaczenia.
Po zdobyciu trofeum w 2018 roku Francja nie wywiązała się z obietnic – to właściwa ocena sytuacji?
Minęły trzy lata, to bardzo dużo czasu. Spośród 23 mistrzów świata dziś dysponuję ośmioma. Dokonałem istotnych zmian, musiałem zasilić grupę młodymi, mamy olbrzymią wewnętrzną konkurencję, nawet pomiędzy braćmi jak w przypadku Hernandezów. Wszyscy oczekiwaliśmy więcej po ostatnim Euro, ja także, sądziłem że uda się zajść dalej, ale to już poza nami. Nie da się powtórzyć tego, co osiągnęliśmy w Rosji – są różne sposoby dochodzenia do zwycięstwa, nie zawsze wszystko działa w ten sam sposób, a ja jestem tu by poszukać rozwiązań. Praca w reprezentacji narodowej nie jest łatwa, często nie ma nawet czasu by przeprowadzić przed meczem trening taktyczny. Dlatego ważne jest, by dysponować twardym trzonem drużyny, już przyzwyczajonym do naszych metod pracy i potem jedynie odświeżać go młodymi zawodnikami.
Pogba jest obecnie waszym przewodnikiem?
Pod względem bycia liderem rozwinął się znacząco. Jest liderem na boisku, ale też na poziomie komunikacji. Był nim zresztą już w Rosji. W szatni wypowiada się używając właściwych słów, ale także mówiąc je we właściwy sposób.
Mimo wszystko często bywał kapryśny jeżeli chodzi o pozycję wyznaczaną mu na boisku, także w Rosji.
Pogba ma potrzebę dotykania piłki. W Manchesterze widzę, że często ustawiają go na lewej stronie, ale to nie pozycja na boisku się liczy, ale to, czy gra przechodzi przez niego, gdziekolwiek by nie był. Praca, którą wykonuje, jest nieoceniona – z Finlandią odebrał 17 piłek, na poziomie statystyk to wyjątkowe.
Mbappé dwa lata temu wydawał się silniejszy niż dziś – zgadza się pan z tym twierdzeniem?
W wieku 22 lat rozegrał już 50 meczów na poziomie reprezentacji, nie mówiąc nawet o golach i asystach – zdajecie sobie z tego sprawę? Problemem jest fakt, że on od samego początku był wielki, co sprawiło, ze oczekiwania wobec niego były tak kosmiczne, że nie wydaje się, by był w stanie je kiedykolwiek spełnić. Jednak należy do grupy kliku piłkarzy na świecie, którzy do wygrywania nie potrzebują innych, ponieważ sami potrafią zrobić różnicę. Niemniej jednak on także należy do organizacji. Na Euro pojechał mając dobre intencje, ale koniec końców nie udało mu się strzelić bramki, mimo iż brał udział w kluczowych sytuacjach. Mbappé jest własnym światem, przyzwyczaił wszystkich do zbyt wysokiego poziomu. Musi wciąż dawać z siebie więcej, nigdy się nie zatrzymywać.
Zrobiłaby mu dobrze zmiana drużyny lub ligi?
Moim zdaniem to czy gra w Madrycie czy w Paryżu niczego nie zmienia. To jego wybór, a o tym, czy wybory są trafne przekonujemy się po czasie.
Trydent gwiazd z PSG wyraźnie się męczy, podobnie jak męczyli sie napastnicy Francji. Dlaczego sama klasa zawodników nie wystarcza?
Łatwo jest dodać jeden talent do drugiego i trzeciego, ale potrzebna jest też równowaga. W dzisiejszych czasach nie możesz stracić zawodnika w fazie defensywnej, ani powiedzieć – wystawiam trydent. A pozostałych siedmiu, co z nimi? Próbowałem z Benzemą, Griezmannem i Mbappé, nie powiem, że nie zadziałało, ale zdecydowanie mogło funkcjonować lepiej. I nadal pracuję nad tym, by zadziałało.
Myślał pan tego lata o poddaniu się?
Kiedy wygrywasz wszystko wydaje się cudowne, ale tak nie jest. Z kolei kiedy przegrywasz wszytsko wydaje się być katastrofą, ale tak też nie jest. Po odpadnięciu mój prezydent chciał wiedzieć, w jakim nastroju jestem, czy jestem zdeterminowany, czy mam chęc kontynuować pracę. Prawdę mówiąc, mógł wymienić mnie nie zważając na moje odpowiedzi. Ja chciałem na chwilę odciąć się od wszystkiego, aby przeanalizować wszystko w możliwie najbardziej obiektywny sposób. W rezultacie wciąż tu jestem. I nie jest tak, że kontynuuję pracę tylko po to, by to robić.
Dziewięć lat jako szkoleniowiec to nie za dużo?
Moja przygoda rozpoczęła się od play-offów z Ukrainą, kto wie gdzie bym się teraz znajdował, gdybym je przegrał. Mówię to szczerze – nie wiem, jak będzie wyglądać moje życie po Mundialu, ale i tak będzie pięknie.
Chciałby pan wrócić do trenowania klubów?
To dwa różne zawody, ale podobają mi się oba. W klubie nie możesz sobie pozwolić na chwilę przerwy, w reprezentacji często wszystko koncentruje się w ciągu tygodnia. Nie wiem, jaka będzie moja kolejna praca, dziś jestem tutaj i nie myślę o tym, co może się przydarzyć.
Jest pan zwolennikiem rozgrywania mistrzostw świata co dwa lata?
Nie, granie o mistrzostwo co dwa lata banalizuje te rozgrywki. Ale moja opinia, podobnie jak opinie innych ludzi, często ważniejszych ode mnie, nie liczy się – przeważy interes większości. Każdy ma własny, dla przykładu moje interesy nie pokrywają się z tymi klubów, takie są fakty.
Rozmawiał pan o tym z Wengerem?
Nie.
Pana następcą zostanie Zidane?
Wiemy, jaki ma wizerunek, ale jest wielu świetnych trenerów, dla których reprezentacja może być jeśli nie celem, to możliwością.
Dlaczego Francja wciąż wypuszcza utalentowanych piłkarzy?
Pomaga w tym sytuacja ekonomiczna naszej piłki. Kluby z League 1 pozwalają grać zawodnikom mającym po 17, 18 lat i kiedy ci doboiegają do lat 20, mają już wystarczające doświadczenie by grać zagranicą. Z kolei w innych krajach wszyscy mają zaufanie do francuskich piłkarzy, ponieważ ufają, że otrzymali dobrą szkołę.
Atak to rozrywka a bronienie się to poświęcenie?
To duże uproszczenie. Dla obrońcy defensywa jest rozrywką, dla napastnika – wcale. W drużynie nie można mieć ani jedenastu architektów, ani jedenastu murujących. Ważne jest by być efektywnym zarówno wtedy, gdy jest się w posiadaniu piłki, jak i wtedy gdy się jej nie ma.
Co poświęcił pan dla kariery?
Nie mogę powiedzieć, żeby piłka mi coś odebrała. To życie, które wybrałem. Zrobiłem wszystko, by dotrzeć tak wysoko, jak było to możliwe, ale nie nazwałbym tego poświęceniem. Piłka nożna to nie praca, pracuje ten, kto codziennie wstaje o 6 rano, by jego rodzina nie chodziła głodna. Nie mówię, że piłka nożna nie jest poważną sprawą, jednak prawda jest taka, że w całym swoim życiu nie przepracowałem ani jednego dnia.
Liga Narodów może powetować wam europejski zawód?
Nie zmieni tego, co się stało, ale nie trzeba także minimalizować znaczenia tych rozgrywek. Wcześniej mieliśmy dwa trofea możliwe do zdobycia przez reprezentację, obecnie są trzy i cztery najlepsze drużyny świata walczą o zdobycie tego konkretnego.