#FINOALLAFINE

Good morning, Kabul

W Afganistanie również możemy znaleźć serca, które biją dla Juventusu. Należą do przebywających na misji włoskich żołnierzy, którzy na co dzień starają się dać nadzieję na lepszą przyszłość krajowi zniszczonemu przez lata wojny. Żołnierze założyli Juventus Club DOC i co tydzień zbierają się na 90 minut, by dzielić piłkarską pasję i poczuć się nieco bliżej domu.

W poszukującym pokoju Afganistanie poza włoską flagą żołnierzy zaangażowanych w misję na tym terytorium, powiewa także proporzec w biało-czarnych barwach. Podnieśli go członkowie Juventus Club DOC Claudio Marchisio, żołnierze różnych stopni, którzy w marcu 2013 roku zdecydowali się sformalizować swoją piłkarską pasję.

Większość z nich należy do korpusu NRDC-IT (NATO Rapid Deployable Corps – Italy) z siedzibą w Solbiate. Od stycznia 2013 roku przebywają w stolicy Afganistanu, Kabulu pod dowództwem Międzynarodowej Siły Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF). O swojej miłości do Juventusu w odległości 6,5 tysiąca kilometrów od Turynu, w tak skomplikowanym środowisku, jak Kabul opowiedzą nam: prezes fanklubu Stefano Sbaccanti, wiceprezes Massimo Paciotti, odpowiedzialny za komunikację Roberto Pineda i sekretarz Ignazio Borraccino.

Pobyt na misji w Afganistanie wiąże się z dużym ryzykiem, ale chyba daje tez dużo satysfakcji?

Massimo Paciotti: Mamy oczywiście świadomość ryzyka, na jakie się decydujemy. Jesteśmy wyszkoleni i przygotowani, by je podejmować, nawet jeśli to nie zawsze wystarcza, o czym dowiadujecie się z wiadomości. Satysfakcję daje przede wszystkim świadomość, że uczestniczy się w czymś, co przyniesie dużo dobrego krajowi takiemu jak Afganistan. Tutejsza ludność potrzebuje czuć się bezpiecznie, chroniona przed osobami, które zagrażają społecznej i ekonomicznej przyszłości kraju. Wielką satysfakcję daje też noszenie na ramieniu włoskiej flagi, co sprawia, że czujemy się związani z tradycją i wartościami naszej Ojczyzny.

Jak narodził się pomysł założenia klubu kibica?

Stafano Sbaccanti: Już w listopadzie 2012 roku wpadłem na pomysł założenia klubu. W trakcie szkolenia przed wyjazdem na misję rozmawiałem z innymi kolegami kibicującymi Juve i uświadomiliśmy sobie, że w Kabulu będziemy zmuszeni oglądać mecze o bardzo niesprzyjającej porze. Zaproponowałem więc utworzenie klubu, byśmy mogli poczuć się trochę mniej oddaleni, albo właściwie nieco bardziej bliscy Starej Damie. I tak w marcu 2013 roku powstał Juventus Club DOC w Kabulu pod patronatem Claudio Marchisio.

Pasja, jaką darzycie piłkę, a w szczególności Juventus, sprawiła że czuliście się bliżej Włoch?

Roberto Pineda: Są rzeczy, które nie poddają się odległości i nie zależą od tego, gdzie jesteś zmuszony mieszkać. Podczas spotkań ostatniego, zwycięskiego sezonu siedzieliśmy wpatrzeni w ekrany, gdy nasi ulubieńcy dawali z siebie wszystko co najlepsze.

Który mecz z okresu waszego pobytu w Kabulu dał wam najwięcej radości?

Ignazio Borraccino: Zdecydowanie spotkanie Inter-Juventus z marca 2013. Tej niedzieli interisti bardzo w siebie wierzyli i musieli od razu zamilknąć po bramce Quagliarelli w trzeciej minucie. Później mieliśmy wspaniały występ Buffona i wyrównanie, które pozwoliło im się łudzić. Jednak dzięki bramce Matriego to my śmialiśmy się ostatni.

Klub kibica z Kabulu będzie kontynuował swoją działalność w Afganistanie dzięki zaangażowaniu innych wojskowych czy raczej wróci z wami “do domu”?

S. S.: Nasi koledzy, którzy w lipcu wrócili do domów, zabrali do Ojczyzny flagę w klubowych barwach i mają zadanie, by rozwiesić ją na Juventus Stadium najszybciej, jak to możliwe. “Szczęściarze”, w tym ja, którzy pozostają w Afganistanie do stycznia 2014 będą wciąż rekrutować nowych członków i kibicować Juventusowi stąd.

Co w przypadku nowych misji? Będziecie próbowali powtórzyć doświadczenia z fanklubem?

S. S.: Dlaczego by nie? Nigdy nie mów nigdy. Dla nas, żołnierzy, działalność związana ze sportem stanowi element wielkiej wagi, tak ze względu na nasze przygotowanie fizyczne, jak i na więzi społeczne. Sport pozwala na rozwój relacji interpersonalnych, ale przed wszystkim tworzy “team spirit”, poczucie przynależności do grupy, które jest sprawą podstawową na terenie operacji militarnych. Wśród naszych wojskowych powstała prężna reprezentacja kibiców Juve.

Piłka nożna może stać się sposobem komunikacji z lokalną społecznością?

M. P.: Gdy rozmawiamy z ludźmi zawsze zaskakuje nas, ile osób zna i śledzi włoskie rozgrywki piłkarskie. W okolicznych sklepikach nie brakuje koszulek naszych zawodników. Piłka nożna jest częścią tego, co nazywamy “ice-breaker”, czyli przełamywaniem lodów. Celem jest nawiązanie kontaktu, komunikacji bazującej na wrodzonych włoskich predyspozycjach do dialogu.

Piłka staje się więc wspólnym językiem pomiędzy wami a ludnością?

R. P.: Właśnie. Umiejętność biegania za piłką i dążenie do pokonania przeciwnika weszły już na stałe do mentalności ludzi, niezależnie od ich pochodzenia, koloru skóry, miejsca w którym się znajdują, czy niebezpieczeństwa w obliczu którego żyją. Widok Afgańczyka w koszulce Del Piero jest powodem do dumy dla wszystkich, którzy tak jak my, noszą na mundurze scudetto we włoskich barwach narodowych.

Jakie są wasze relacje z żołnierzami – kibicami innych zespołów?

I. B.: Powiedziałbym, że dobre. Wytworzyła się miedzy nami pewna słowna rywalizacja, która jeszcze bardziej spaja naszą grupę.

Komuś przyszło do głowy, by skopiować waszą inicjatywę?

M. P.: Tak, podczas naszego pobytu w Kabulu powstał także klub kibica Interu, ale rozpłynął się jak śnieg na słońcu po niezbyt udanym sezonie naszych zaprzysięgłych (piłkarskich) wrogów.

Conte wyciska siódme poty ze swoich podopiecznych. Jego treningi intensywnością przypominać mogą ćwiczenia wojskowe. Którego z zawodników widzielibyście jako “żołnierza” na misji?

R. P.: Poza samym Conte chętnie zobaczyłbym u swojego boku naszych największych walczaków – Vidala i Chielliniego. Poza tym, jeśli mielibyśmy mieć okazję by się pośmiać, chciałbym mieć w pobliżu także Pepe i Buffona.

Czego chcielibyście życzyć Afganistanowi?

I. B.: Wszyscy mamy nadzieję, że w tym kraju kiedyś zapanuje pokój. Jest tu wielu ludzi, którzy na niego zasługują, a którzy niestety zmuszeni są żyć, ryzykując walkę na śmierć i życie.

Autor: Davide Fantino
Tłumaczenie: dhoine

Źródło: HJ Magazine

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
6 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
Juras_Senat
Juras_Senat
10 lat temu

Jeżeli mecz był o 20.45 to u nich mogła być już niedziela. 😉

psychoJuve
psychoJuve
10 lat temu

"Należą do przebywających na misji włoskich żołnierzy, którzy na co dzień starają się dać nadzieję na lepszą przyszłość krajowi zniszczonemu przez lata wojny" taaa, kolejna kampania w walce o pokój na świecie rozpoczęta przez USA...

darasjuve
darasjuve
10 lat temu

Dobra akcja i ciekawe pytania 🙂

petre
petre
10 lat temu

Spotkanie było rozgrywane o godzinie 15 więc w Kabulu była 18.30 😛

petre
petre
10 lat temu

Sorry ale chyba mecz z poprzedniego sezonu w którym Juve wygrało z Interem było 30 marca tuż przed Wielkanocą i to była sobota a nie niedziela 😛

jarmel
jarmel
10 lat temu

Nawet tam Inter gorzej radzi sobie od Juve 😛