Kloppowirus
Wygranie Ligi Mistrzów przez inną drużynę niż jej zeszłoroczny triumfator byłoby sporą niespodzianką. Dawno nie było tak wyraźnego faworyta do końcowego zwycięstwa. Jednak wiadomo też, że do wzniesienia w górę uszatki niezbędna jest nie tylko wielka sportowa klasa zespołu, ale też i niemała porcja szczęścia, a fortuna bywa ślepa i może wskazać kogokolwiek. Bukmacherzy zaś wcale nie są zgodni, że wygra Liverpool.
Nie raz zostało dowiedzione, że na podstawie jesiennej formy zespołów, które przebrnęły fazę grupową Ligi Mistrzów, nie ma sensu wróżyć o ich szansach na końcową wiktorię. Tym razem mamy do czynienia z sytuacją dosyć paradoksalną, że mianowicie przez dwa zimowe miesiące w większości ekip niewiele się zmieniło: silni pozostali silnymi, średni średnimi, a słabowici słabowitymi. Zyskały: Real, Bayern, Borussia, straciły Barca i Atletico, u reszty mniej więcej status quo.
Po raz pierwszy w historii do wiosennych bojów zakwalifikowali się tylko przedstawiciele pięciu najsilniejszych lig Europy. Nie ma więc absolutnych czarnych koni, zespołów, których wygrana byłaby czymś niewyobrażalnym. Poniżej prezentujemy ranking kandydatów do triumfu ułożonych według notowań firmy STS na wtorek 11 lutego – z naszym komentarzem do tychże przewidywań.
MANCHESTER CITY [1:5] To zaskakujące, że notowania ekipy Pepa Guardioli są tak wysokie. Z pewnością nie przeżywa ona swego najlepszego okresu – nie tylko dlatego, że na klub UEFA w minionym tygodniu nałożyła karę dwuletniego wylkuczenia z europejskich pucharów. W lidze gra niestabilnie, potrafi zachwycić kibiców i rozgromić rywala, ale także okazać się bezradna, jak to było w konfrontacji z Tottenhamem. Po tym meczu chyba ostatni entuzjaści stracili wiarę w obronienie tytułu mistrza Anglii. Żaden z czołowych piłkarzy City w połowie lutego nie znajdował się w szczytowej formie, wciąż najlepszy był Kevin De Bruyne, ale i on prezentował nieco mniejszy polot niż jesienią, kiedy był bodaj najlepszym futbolistą świata. Silnych rywali City już nie zaskakuje. Pozycja Guardioli zaczyna być kwestionowana, ale on sam wyklucza podanie się do dymisji albo rezygnację po sezonie. W perspektywie meczów z Realem na pewno myśli o systemie z trójką stoperów, zastosowanym w starciach z Evertonem (2:1), Sheffield (1:0) i derbowym z United (0:1) w Pucharze Ligi. W nim drużyna wprawdzie ma mniej walorów ofensywnych, ale za to lepiej broni. Nasz werdykt: szanse lekko przeszacowane.
LIVERPOOL [1:5] Trudno sobie wyobrazić, co musiałoby się stać, by Liverpool odpadł w dwumeczu z Atletico albo i z kimkolwiek innym później. Od początku sezonu ekipa Juergena Kloppa jest w zasadzie nie do ugryzienia. Aż nie chce się wierzyć, by stan maksymalnej gotowości fizycznej i mentalnej wszystkich zawodników z kadry mógł potrwać do końca sezonu, ale przecież nie można też tego wykluczyć, bo The Reds grając w każdym meczu na maksa, jednocześnie grają na pewien sposób ekonomicznie, bez szaleństwa. Umieją przyspieszyć i zwolnić, na każdy pomysł obronny rywala znajdują antidotum, na kloppowirusa nie wynaleziono na razie szczepionki. Sami między 7 grudnia a 5 lutego stracili w lidze tylko jednego gola (Joe Gomez okazał się idealnym partnerem dla Virgila van Dijka). Grając nieodmiennie w systemie 1-4-3-3, w wersji Kloppa zarówno uporządkowanym jak i pozwalającym na improwizację, przypominają smoka o dużej liczbie zionących ogniem głów i ostrych pazurów. Perspektywa starcia z takim potworem musi mrozić myśli Diego Simeone. Nasz werdykt: szanse mocno niedoszacowane.
BARCELONA [1:6] Umieszczenie przez kogokolwiek Barcelony na trzecim miejscu listy faworytów Ligi Mistrzów nie tyle zadziwia, co wręcz szokuje. Kibice FCB nie mają bowiem powodów do optymizmu, a wręcz przeciwnie. Quique Setien jest trenerem bez doświadczenia w zmaganiach z gigantami. Do końca sezonu zapewne nie zagra Luis Suarez, bez którego Leo Messi jest w ataku osamotniony – a i również wykluczony z powodu kontuzji Ousmane Dembele mógłby się przydać. Antoine Griezmann wciąż pozostaje ciałem obcym. Najlepszym, najbardziej kreatywnym pomocnikiem jest Arturo Vidal, a to mówi bardzo wiele. Ponadto przywrócona do życia przez nowego trenera tiki-taka wygląda bardzo nieświeżo. Nieużywana przez dwa i pół roku kadencji Ernesto Valverde zbutwiała w szopie i nie nadaje się do użytku. Ale Setien nigdy innego sposobu gry nie stosował. Gdy do tego wszystkiego dodamy jeszcze konflikt między Messim a dyrektorem sportowym Erikiem Abidalem, zarysuje nam się naprawdę nieciekawy obraz stanu spraw na Camp Nou. Na szczęście dla kibiców Barcy Napoli też nie przeżywa złotej ery. Nasz werdykt: szanse zdecydowanie przeszacowane.
PSG [1:8] 2-2-2-3-4-4-3-4-2-5-2-4. Tyle bramek strzelali w kolejnych meczach ligowych paryżanie od dnia, kiedy ostatni raz poprzestali na jednym golu. Z tych dwunastu spotkań nie wygrali tylko jednego, ale tylko pięć razy nie stracili gola. Można powiedzieć, że na starcia z Borussią Dortmund zjadą prosto z długich wakacji, ewentualnie półkolonii. Jakimś przetarciem był niedawny mecz z Olympique Lyon, wygrany 4:2, w którym jednak w 47 minucie było już 3:0 i zabawa skończona. Jak zmobilizują się na starcia z rozgorączkowaną walką w Bundeslidze Borussią? Oto najważniejsze pytanie. W połowie lutego kontuzjowani byli Neymar, Marquinhos, Thiago Silva, Juan Bernat. Kylianowi Mbappe i Edinsonowi Cavaniemu nie całkiem chciało się grać. Nie współczując bynajmniej Thomasowi Tuchelowi, trudno mu było też zazdrościć. W Paryżu bez zmian: jeśli zespół zagra na sto procent, każdego może upokorzyć. Jeśli jednak nie – wtedy może zostać przez BVB rozjechany. Nasz werdykt: szanse lekko przeszacowane.
BAYERN [1:8] Hansi Flick po raz pierwszy zmierzy się z zagadnieniem o nazwie Liga Mistrzów, któremu nie dali rady tacy fachowcy jak Pep Guardiola i Carlo Ancelotti. Czy ten fakt, aby nie ogranicza w stopniu decydującym szans na tak wyczekiwany triumf Bawarczyków w Lidze Mistrzów? Ciężka sprawa. Może jednak los wynagrodzi Bayernowi wiele minimalnych, pechowych odpadnięć, właśnie w tym sezonie, jak kiedyś wynagrodził Chelsea prowadzonej przez Roberto di Matteo? Piłkarsko Bayern prezentuje się wiosną bez zarzutu. Robert Lewandowski wciąż strzela, Thiago i Joshua Kimmich świetnie rozgrywają. Jeśli swój szczyt złapią jeszcze Jerome Boateng (musi, bo do końca kwietnia nie zagra Niklas Suele) i Serge Gnabry, niczego nie będzie tej ekipie brakowało nawet do tego, by rzucić wyzwanie Liverpoolowi. Nasz werdykt: szanse lekko niedoszacowane.
JUVENTUS [1:11] Uwaga: Cristiano Ronaldo się rozszalał, znów odnosi triumfy nad biologią, strzela gole co mecz. To oczywiście zdecydowanie zwiększa szanse Juve na zdobycie uszatki, bez tego jego rozszalenia się byłyby one niewielkie. Nie należy jednak zapominać, że mimo świetnej dyspozycji lidera, zespół przegrał ostatnio w Serie A z Napoli i z Hellasem Werona. Cóż, inni zawodnicy są najwyraźniej akurat dosyć daleko od szczytu formy, czy też miewają tylko jej przebłyski, jak Paulo Dybala. Trener Maurizio Sarri też specjalnie zespołowi nie pomaga. Średnio wydolny system z trzema defensywnymi pomocnikami usiłuje ostatnio odświeżyć, ale idzie średnio. Rodzi się powoli wniosek, że Juve to być może za wysokie progi dla niego. Zespół z Turynu ma liczną grupę kontuzjowanych piłkarzy. Nawet jeśli, co jest zapowiadane, Sami Khedira, Federico Bernardeschi, Douglas Costa, Danilo, a nawet Giorgio Chiellni wrócą na początku marca, pożytek z nich na razie będzie umiarkowany. Nasz werdykt: szanse lekko przeszacowane.
REAL MADRYT [1:15] Szacunek 1:15 byłby trafny jeszcze jesienią, kiedy niewielu zawodników Los Blancos było w wysokiej formie, a gra się nie kleiła. Jednak obecnie wszystko toczy się już w zespole Realu właściwymi torami. Zinedine Zidane jedną po drugiej likwiduje kolejne słabości, nawet gra skrzydeł wygląda coraz lepiej, a przecież na pierwszy mecz z City już zdrowy i w formie ma być Eden Hazard, a i pewnie Gareth Bale jest szykowany właśnie na to starcie. Real oprócz szturmowego 1-4-3-3 ma też przetrenowany wariant 1-4-5-1, w którym potrafi zdominować środek pola, wejść w posiadanie piłki albo przeczekać napór rywala. Wszyscy pomocnicy są w wysokiej formie, wypoczęci, zrelaksowani. Dopiero teraz, po półtora roku, nie mówi się o braku Cristiano Ronaldo. Na nasze oko Los Blancos to faworyt numer dwa Ligi Mistrzów, a ich starcia z MC zasługują na miano przedwczesnego… półfinału. Nasz werdykt: szanse zdecydowanie niedoszacowane.
TOTTENHAM HOTSPUR [1:22,5] Finalista poprzedniej edycji Ligi Mistrzów nie znajduje się w gronie kandydatów do triumfu w trwającej edycji. I nie ma się co dziwić. Tak – mimo wszystko – wysokie notowania można wytłumaczyć tylko wiarą w magię Jose Mourinho, który od dziesięciu lat nie wygrał tych rozgrywek, a bardzo za tym tęskni. Spurs są w przebudowie. Mecz z City pokazał, że Mou przeprowadza ów remont z głową, a jego ustawienie 1-4-2-3-1 się przyjęło. Sprzedaż Christiana Eriksena nie musi osłabić zespołu, więcej szans grania dostaną Giovani Lo Celso, Tanguy Ndombele, Steven Bergwijn. I tak jednak najwięcej będzie zależało od stanu zdrowia i formy kontuzjowanego Harry’ego Kane’a. MC udało się ograć z Lucasem Mourą na szpicy, ale na dłuższą metę to nie ma prawa działać. Nasz werdykt: szanse lekko przeszacowane.
ATLETICO MADRYT [1:35] Poprawia się sytuacja zdrowotna w ekipie Diego Simeone. Jest to jakieś światełko w tunelu, lecz innych, w obliczu starcia z Liverpoolem nie widać. Atak słabo atakuje, pomoc słabo pomaga, obrona słabo broni, tylko Jan Oblak pozostaje niezawodny. Na każdym kroku problemy, prawie nikt nie spełnia oczekiwań. System gry nie zaskakuje żadnego rywala, Atletico nie boją się nawet słabeusze Primera Division. Czym tu postraszyć Liverpool? Angelem Correą i Yannickiem Carrasco? Boczni obrońcy The Reds, o ile nie zdarzy się nic niezwykłego, nakryją ich czapkami. Nastawić się na dwa razy 0:0 i karne? Bez szans. Atletico nigdy za kadencji Simeone nie było tak słabe, a Liverpool nigdy w tej dekadzie nie był tak mocny. Nasz werdykt: szanse zdecydowanie przeszacowane, zwłaszcza z uwagi na rywala w 1/8 finału.
RB LIPSK [1:35] Ekipa Juliana Nagelsmanna gra efektowny i poukładany futbol, jednak wydaje się, że ma sufit zawieszony na określonej wysokości. Wyłączenie z gry Timo Wernera i ograniczenie swobody Christopherowi Nkunku powoduje, że staje się bezzębnym tygrysem, a specjalistów od futbolowego likwidowania takich zawodników jak Werner i Nkunku, przy całym dla nich szacunku, mają wszyscy uczestnicy wiosennych zmagań w Lidze Mistrzów. Nadzieją na to, że uda się wyeliminować Tottenham i powalczyć dalej, jest eksplozja formy Daniego Olmo, której nie można wykluczyć, lecz w sumie trudno ją obstawiać po tym, co Hiszpan pokazał w meczu z Bayernem. Nasz werdykt: szanse zdecydowanie przeszacowane.
CHELSEA [1:40] Drużyna Franka Lamparda od początku sezonu jest najbardziej nieobliczalna w europejskiej elicie, co jest całkowicie zrozumiałe zważywszy na liczbę młodych zawodników wystawianych do gry. Chelsea jest w stanie zachwycić i załamać, z każdym wygrać i każdemu ulec. Jej zawodników cechuje brak kompleksów, wyrachowania, ale zarazem stabilizacji formy. Lampard buduje zespół aż furczy. Zmiany w wyjściowej jedenastce są częste, zmiany systemu gry także. W ostatnich dwóch miesiącach stosował i 1-4-3-3, i 1-4-2-3-1, i 1-3-4-2-1. Przygotowanie się do starcia z Chelsea jest więc wyjątkowo trudne. Trzeba jej narzucić swoje warunki, nie pozwolić się rozhuśtać, inaczej mogą być kłopoty. Nasz werdykt: szanse trafnie oszacowane.
BORUSSIA [1:50] Dołączenie do zespołu Erlinga Haalanda całkowicie zmieniło siłę i profil BVB. Cały zespół powoli zaczyna grać na niego, a on jest napastnikiem bezlitosnym, wykorzystującym olbrzymi procent bramkowych sytuacji. Bez Norwega szanse Borussii nie tylko na końcowy triumf, ale też nawet na przejście PSG byłyby znikome, bo sam Jadon Sancho raczej nie dałby rady zdezorganizować defensywy ekipy z Paryża. Z Haalandem – wzrosły. Notabene: Sancho i Haaland powinni za kilka lat bić się o Złotą Piłkę… Borussia dobrze atakuje i strzela, ale wciąż słabo broni. Jeśli Lucien Favre nie wyciągnie wniosków z porażki 3:4 z Bayerem Leverkusen, od PSG może dostać jeszcze więcej goli. System 1-3-4-3 z jednym defensywnym pomocnikiem nie do końca się sprawdza, bo zbyt wielu zawodników myśli głównie o atakowaniu. Urazy Marco Reusa, Thomasa Delaneya i Juliana Brandta pogarszają sytuację. Nasz werdykt: szanse właściwie oszacowane.
ATALANTA BERGAMO [1:65] Była o krok od odpadnięcia z Ligi Mistrzów w fazie grupowej. Teraz dzięki korzystnemu losowaniu może znaleźć się w ćwierćfinale, a potem to już wszystko będzie możliwe, bo szalony gang trenera Gasperiniego nie boi się nikogo, przed nikim nie pada na kolana, czego dowiodły jesienne starcia z Manchesterem City. Żadna, oprócz Lyonu, z ekip, które pozostały na placu boju, nie ma chyba tak niewielu piłkarzy światowej klasy, co Atalanta. Ale w żadnej przeciętni zawodnicy nie rozwijają się tak wspaniale, nie są tak znakomicie sterowani, wpasowani w system 1-3-4-2-1. Każdy z futbolistów tej ekipy gra na absolutnie maksymalnym dla siebie pułapie. Zespół nastawiony jest na atak, w związku z czym wielu postronnych kibiców nie opuszcza żadnego meczu Atalanty. Mimo wszystko jednak jej wielki sukces w Lidze Mistrzów byłby kuriozum. Nasz werdykt: szanse przeszacowane.
NAPOLI [1:80] Pod wodzą Gennaro Gattuso Napoli przegrywa więcej niż połowę meczów. Jednak wśród wygranych znajduje się spotkanie z Juventusem, które zapewne będzie wzorcem na wiosenne boje w Lidze Mistrzów. Jednak co zrobić, żeby wszystkie tak wyglądały? Gattuso chyba tego nie wie. Nadzieję na udane boje z Barceloną stanowią przede wszystkim dwaj Polacy. Piotr Zieliński stał się liderem środka pola, a Arkadiusz Milik to jedyny prawdziwy sztylet, chimeryczny, ale jednak. Może odrodzą się Dries Mertens, Lorenzo Insigne i Jose Callejon? Wątpliwe. Może klasę z Romy odzyska Kostas Manolas? Mocno niepewne. Nasz werdykt: szanse mocno przeszacowane.
VALENCIA [1:100] Zespół, który potrafi jednego dnia zachwycić, a drugiego totalnie rozczarować. W tydzień po 1:4 na Majorce pokonał 2:0 Barcelonę, by niebawem zostać rozniesionym w Getafe. Regułą są ostatnio dobre, albo bardzo dobre występy na Estadio Mestalla i katastrofalne na wyjazdach. Bardzo brakuje stopera Ezequiela Garaya, który nie zagra do końca sezonu. Valencii lekceważyć mimo wszystko nie można. W sumie, spojrzawszy na trzeźwo, ma największe szanse na awans do ćwierćfinałów ze wszystkich reprezentantów Hiszpanii. Grając przeciwko niej, trzeba ją bardzo krótko trzymać, nie można pozwolić, by poczuła się na boisku pewnie. Inaczej może ukąsić każdego. Nasz werdykt: szanse trafnie oszacowane.
OLYMPIQUE LYON [1:250] Skąd bierze się ta przepaść w notowaniach między Valencią a Lyonem, większa niż między City i Liverpoolem a Valencią? Z ósmego miejsca w tabeli Ligue 1 po 24 kolejkach? Z faktu, że Rudi Garcia objąwszy stanowisko trenera tylko nieznacznie poprawił wyniki? Z braku w kadrze znanych futbolistów? Z kontuzji odniesionej przez Memphisa Depaya, która wykluczyła go z gry do końca sezonu? Cóż, dużo tych czynników każących upatrywać w OL ekipę niepasującą do reszty stawki, przypadkowego uczestnika wiosennych bojów w Lidze Mistrzów, który dostał się do nich tylko w wyniku szczęścia w losowaniu fazy grupowej. O ileż ciekawiej by było, gdyby do bojów z Juventusem szykował się dajmy na to Ajax. Nasz werdykt: szanse trafnie oszacowane.
Po szalonej poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, kiedy wiosną dochodziło do wielkich sensacji i wspaniałych remontad, wszyscy mamy apetyt na kolejne niezwykłe i dramatyczne widowiska. A może tym razem będzie normalnie? Zwycięstwo dwiema bramkami u siebie rozstrzygnie sprawę awansu? Żaden kopciuszek (czyli zespół spoza wielkiej siódemki – patrz górna połówka rankingu) nie zrobi kariery takiej, jaką zrobiły Tottenham i Ajax? Sprawdzą się wszystkie powyższe przewidywania? Mamy nadzieję, że nie. Tylko nie to!
Autor : Leszek Orłowski
Źródło : Piłka Nożna 7/2020