Krótko o tym dlaczego pokochałem Chiesę

Krótko o tym dlaczego pokochałem Chiesę i dlaczego to właśnie on powinien mieć „10” na plecach

Na przestrzeni ostatniego roku Federico przeżywa prawdziwy rozkwit. Zachwycamy się nim nie tylko my, kibice Juve, ale również zagraniczne media. Pojawiają się również pogłoski o potencjalnym zainteresowaniu niektórych klubów oraz padają mniej lub bardziej konkretne sumy, jakie giganci są skłonni wyłożyć za naszego piłkarza. Na tym etapie rzecz jasna traktujemy to bardziej jak plotki lub ciekawostki aniżeli rzetelne informacje, jednak sam fakt rozgłosu wysyła jasny sygnał zarządowi, iż jest to wartościowy zawodnik.

Pamiętam jego grę, gdy jeszcze reprezentował barwy Fiorentiny. Wybijał się na tle kolegów, szarpał, walczył i górował szybkością, więc już wówczas pomyślałem, że świetnie by było mieć takiego gościa w Juve. Matko Boska! Ile on nam krwi napsuł, gdy mierzyliśmy się z Fiołkami, ile razy doprowadzał do palpitacji serca, zbliżając się do bramki i ostrzeliwując ją… Dodatkowy atut Fede to moim zdaniem narodowość. Tak jak duża część naszej społeczności tęsknię bowiem za ItalJuve, w którym ci sami zawodnicy mogliby stanowić o sile zespołu Bianconerich i Azzurrich.

Ostatecznie moje życzenie spełniło się i Chiesa zawitał w nasze progi. Towarzyszyły temu emocje bardziej pozytywne niż negatywne, choć czasami pojawiały się drobne obawy o to, czy Federico przypadkiem nie okaże się być drugim Bernardeschim, który po przyjściu do Turynu zatracił dyspozycję z czasów florenckich i nie potrafił się do końca odnaleźć mimo usilnych starań.

Przy okazji poruszenia wątku tego zawodnika nasuwa mi się pewna dygresja. Chciałbym mianowicie podkreślić, że nie jestem zwolennikiem obrażania naszych piłkarzy. Niejednokrotnie wściekam się przed ekranem, przeklinam, ale w głębi ducha przecież każdy z nas chce, aby ulubieńcy pokazywali się z jak najlepszej strony. Właśnie dlatego życzę Bernie, aby utrzymał formę z ostatnich spotkań i zamknął nam usta, wysuwając argument nie do zbicia – dobrą grę podbudowaną ambicjami. Absolutnie nie mam zamiaru „objeżdżać” naszych graczy. Tak jak inni użytkownicy naszej strony uparcie twierdzę, że jeśli mamy jakiś problem – poza obsadą poszczególnych pozycji – to jest to — w dużej mierze — kłopot mentalny. Sądzę, że nie mamy już pewności siebie , która dawniej dawała nam psychologiczną przewagę nad resztą stawki. Spadek wiary we własne umiejętności jest tak głęboki, że nawet teoretycznie najsłabsze drużyny stawiają niemiłosierny opór. To, z czego to wynika i jakie są tego przyczyny, jest na tyle złożone, że wymagałoby to zbyt dalekiego odejścia od tematu. W kontekście Chiesy chciałbym jedynie podkreślić, iż ten problem dotyczy go w mniejszym stopniu — traktuje on każdy mecz tak samo odpowiedzialnie.

Dziś zachwycamy się Chiesą. Czytam komentarze w trakcie meczów i rośnie serce, gdy określamy go mianem „przekota” i doceniamy to, ile wnosi do drużyny. Nie można oprzeć się wrażeniu, że ten chłopak ma jeszcze ogromny margines rozwoju i staje się coraz bardziej dojrzały. Owszem, zdarzają mu się słabsze momenty, ale absolutnie nigdy, przenigdy nie można mu odmówić zapału i chęci do gry. To jest pierwszy powód mojej sympatii do niego. Widzieliśmy już co najmniej kilka takich spotkań, w których Fede był wręcz jedynym człowiekiem na boisku, któremu zależało i któremu palił się wzrok. Pamiętam, jak po jednej ze strzelonych bramek, biegł szybko na środek boiska, zachęcając resztę, aby jeszcze docisnąć przeciwnika, ale koledzy nie wydawali się równie zmotywowani. Wyglądało mi to na podejście w rodzaju: “Aaa… niech się młody nacieszy“. Podobne obrazki pamiętam z podwórka. Często zdarzało się, że  na boisku pojawiał się i jakiś małolat, który strzelał starszakowi bramkę i był potem jedyną osobą, która czuła satysfakcję z tego, że mu się udało. Poza nim nikt nie traktował tego szczególnie poważnie.

Nieważne czy Spezia czy Chelsea – Chiesa atakuje i zostawia serce na boisku, będąc przy tym – odpukać – niepodatny na poważniejsze urazy. Kocham moment, gdy zaczyna się ścigać z obrońcą i go objeżdża.  Poza tym ma coś szalonego w oczach – niby wygląda niepozornie, niewinnie, ale jego spojrzenie ma w sobie ogień. Do tego jest skromny i stawia na pracę u podstaw – nie ma wokół niego jakiegoś dziwacznego rozgłosu na temat pieniędzy, kontraktów, reklam czy imprezowych wyskoków. Chiesa mówił, że Juventus jest najlepszym miejscem dla niego, że chciał tu trafić. Ile w tym prawdy? Ciężko powiedzieć, ale bez względu na to, czy jest to grubymi nićmi szyte, zarząd powinien dmuchać i chuchać na tego zawodnika, pokazując, iż jest integralną częścią zespołu i projektu. Osobiście nie wyobrażam sobie jego odejścia do innego klubu i mam nadzieję, że każdy zrobi co tylko możliwe, aby Fede gościł u nas przez długie lata, a może nawet stał się legendą klubu.

Wszystkie te powody sprawiają, że — moim zdaniem — to bohater mojego felietonu powinien nosić numer 10. Koszulka ta ma dla wielu z nas szczególną wartość, bo wielu z nas zaczęło naszą przygodę z Juve od oglądania jednej z wielkich turyńskich dziesiątek — Alexa Del Piero. Chiesa nawet mi go przypomina – świetny drybling, szybkość, zwrotność i ciąg na bramkę. Nie chcę jednak, by stał się „nowym Alexem”. Niech będzie „naszym Fede”, który pisze własną historię i zostanie takim normalnym gościem, jakim jest teraz.

Obecnie „dziesiątkę” ma Paulo Dybala, którego uwielbiam, ale czy jest to postać na wagę tego numeru? Czy jest zawodnikiem odpowiednim do rangi kapitana? Wydaje mi się, że kapitan – owszem – powinien mieć niebagatelne umiejętności piłkarskie, ale także powinien reprezentować coś ekstra w obszarach mentalności, charyzmy, ogólnie całej psychologicznej otoczki. Czy Paulo na w sobie na tyle siły, by w trudnym momencie podnieść resztę zespołu właśnie w tym zakresie?

Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi, ale chciałbym, aby to Chiesa był naszą nową „10”.  Chciałbym jego długiego pobytu w Turynie. Chciałbym, aby zarząd tego nie sp… zepsuł. A nade wszystko chciałbym, aby nie były to tylko pobożne życzenia i abyśmy właśnie na takich zawodników stawiali. Na zawodników, którzy nie rozegrają idealnie każdego meczu, ale zawsze pokażą zaangażowanie, serce będą zdawać sobie sprawę, co oznacza noszenie koszulki Juve.

Autor: Marcin Kozak

Zapisy na Juventus-Milan!

Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

2 lat temu

Licze, ze zostanie z nami na lata. Oby go nie wykastrowali z tego jak gra.

Lub zaloguj się za pomocą: