Kto wygra Serie A?
Do roku 2006 Serie A nie była nudniejsza chyba tylko od mistrzostw świata szesnastej dywizji chińskiej w szachach. Po calciopoli sporo się zmieniło Niestety… na gorsze!
Kto wygra Serie A?
(okiem kibica Juventusu)
Afera, która zepchnęła na dno Juventus, została opisana na tyle dokładnie, że nie ma sensu przytaczać tu jej szczegółów. Późniejsze dochodzenia wykazały wprawdzie, że nie tylko Moggi był winien, lecz i kilku innych prominentnych działaczy z największych klubów, ale raz puszczonej w ruch machiny nie dało się zatrzymać – Juventus, w myśl starej zasady “Kowal zawinił, Cygana powiesili” poleciał. Po roku przymusowej banicji, Stara Dama wróciła do najwyższej klasy rozgrywek. I karuzela znowu się rozkręciła…
Dziś, po prawie 5 latach od tamtych wydarzeń, Serie A nadal jest jedną z pięciu najmocniejszych lig w Europie, choć straciła jedno miejsce w rozgrywkach Ligi Mistrzów na rzecz Niemiec, a jej kluby, mówiąc oględnie, nie radzą sobie ostatnio w europejskich pucharach. Niech tego obrazu nie zafałszuje ubiegłoroczna wygrana Interu. Bieżące rozgrywki przyniosły Włochom wiele rozczarowań. Dość powiedzieć, że ubiegłoroczny mistrz i wicemistrz kraju (odpowiednio: Inter i Roma) nie awansowały z pierwszego miejsca do fazy pucharowej LM. To samo dotyczyło Milanu. Nie najlepiej wiedzie się Włochom także w fazie pucharowej. Przegrana Milanu z Tottenhamem, czy klęska Romy z Szachtarem Donieck, na swoim stadionie nie są dobrym prognostykiem na przyszłość. W obecnym punkcie można by się więc pokusić o próbę analizy końcowego wyniku tabeli ligowej Serie A na koniec sezonu.
W pierwszej dekadzie XXI wieku, wyścig o scudetto rozgrywał się w zasadzie między drużynami, tworzącymi wielką trójkę ligi: Interem, Milanem i Juventusem. Czasem mieszała się w to Roma, a raz – Lazio. Zazwyczaj jednak wszystko pozostawało “w rodzinie”. Od sezonu 2005/2006 zrobiło się naprawdę nudno. Jak w małżeńskim trójkącie: żona się stara, kochanka przebiera nogami, a na finiszu największą radochę ma mąż. I to on – choć średnio przystojny to jednak obrzydliwie bogaty – ciągle kończy pierwszy. W zeszłym sezonie, mistrzostwo frajersko przegrała Roma, a Inter sięgnął po potrójną koronę. W tym roku może być jednak inaczej.
Miękkie boiska, twarde boje
Na półmetku rozgrywek można powiedzieć jedno: tytuł znowu trafi do Mediolanu. Pierwszą trójkę stanowią Milan, Inter i Napoli. O ile Napoli jeszcze zachowuje dystans do lidera (6 punktów straty), o tyle już 11 punktów traci rewelacyjne w tym sezonie Udinese. Dodatkowo, Inter miał jeden mecz zaległy z tytułu walki w klubowych mistrzostwach świata, które zresztą wygrał. Ale mając za przeciwnika mistrza Grenlandii, czy też Demokratycznej Republiki Konga, dokonałaby tego nawet Tremalica Bruk-Bet Nieciecza. No dobrze, może jest w tym trochę przesady, ale jednak niewiele.
W bieżącym sezonie nie ma drużyny niepokonanej. Inter koncertowo strzelił sobie w stopę na starcie, zatrudniając Rafę Beniteza, który okazał się być kiepską podróbką Jose Mourinho. W tej chwili jest już na drugim miejscu i całkiem realnie zaczyna zagrażać Milanowi. Milan miał słaby wrzesień, ale potem piął się już w górę. Niezłą jesień zaliczył Juventus, jednak początek nowego roku był (jest…) dla piłkarzy z Turynu tak słaby, jak linia obrony komendanta obozu w Auschwitz na procesie. Nawet zaliczające fantastyczny sezon Napoli uznawało wyższość rywali – właśnie Lazio i Milanu.
“Robiłem co mogłem, ale nie wyszło“
Wielkim, naprawdę wielkim zaskoczeniem jest postawa Udinese i Palermo. Szesnasta młodość Antonio Di Natale nie zapobiegała jednak fatalnemu początkowi sezonu, kiedy klub z Friulli stracił wiele cennych punktów. Krwi napsują pewnie jeszcze niejednemu, ale ani podbiją Europy, ani tym bardziej Serie B im niestraszne. Palermo prawdopodobnie jak zwykle co najwyżej otrze się o puchary. Warto jednak wspomnieć o dwóch piłkarzach klubu z Sycylii, a mianowicie Pastore i Iliciciu. Obaj trafili na Sycylię za relatywnie nieduże pieniądze, obaj są młodzi i… fenomenalni. Pastore to objawienie ligi. Strzela, dogrywa, asystuje, podaje i ogólnie robi z piłką to, czego nie potrafiliby po zsumowaniu swych umiejętności piłkarze Polonii Bytom, Zagłębia Lubin i Ceseny razem wzięci. Już pytają o niego potentaci z Barceloną i Realem na czele. Znając chciw… rozsądek właściciela klubu, Maurizio Zampariniego, Pastore długo w Palermo nie pogra. Nadspodziewanie dobry sezon rozgrywa także drużyna Lazio. Obicie Interu, odprawienie Fiorentiny, remis z Milanem na San Siro, wyjazdowa wygrana z Palermo, czy domowe 2:0 z Napoli robią wrażenie. Lazio to jednak drużyna chimeryczna, potrafiąca przegrać u siebie mecz derbowy z Romą, czy zebrać bęcki od Ceseny. Niestety, to także zespół niesamowicie uzależniony od jednego piłkarza. Jeśli sprowadzony latem za grube miliony z Sao Paulo Hernanes ma słabszy dzień – Lazio ma pecha. “Biancocelesti” spadli zresztą z trzeciej na czwartą pozycję. Co zresztą tak samo dotyczy Palermo. Piłka to jednak sport demokratyczny.
Radość Javiera Pastore – częsty obrazek w tym sezonie
Jak puszczenie nagłego bąka na mszy zaskakują Roma i Fiorentina. Chyba nie trzeba dodawać, że jest to zaskoczenie negatywne..? Drużyny przecież mocne kadrowo i stabilne finansowo wycierają się w połowie tabeli (odpowiednio szóste i dwunaste miejsce). Francesco Totti jest coraz starszy i coraz bardziej obrażony na wszystkich dookoła. Do dymisji po porażce z Szachtarem podał się Claudio Ranieri, a jego obowiązki przejął Vincezo Montella. Już jednak słychać głosy, że w szatni rządził będzie Totti, a nazywany “samolocikiem” Montella przyjmie pozę, bliższą Pawłowi Janasowi w Polonii Warszawa, aniżeli Louisowi van Gaalowi w Bayernie. We Fiorentinie za to drzemie potencjał, ale Sinisa Mihajlović to trener o wiele gorszy niż piłkarz. A widoki na poprawę, to jak polskie autostrady: w szerokiej perspektywie są, ale nie wiadomo gdzie, kiedy, za ile i czy w ogóle.
Po mistrza do (znowu) Mediolanu
Przeraża postawa w rundzie rewanżowej Juventusu. Koszmarna styczniowa seria. Porażki z Parmą, Napoli, Udinese, wymęczona wygrana z Bari, bezbramkowy remis z Sampdorią, utopiły wygraną z Cagliari i szczęśliwe zwycięstwo w Derby d`Italia z Interem. Ostatnia wyjazdowa przegrana z Lecce wstrząsnęła fotelem trenera Del Neriego. Przebudowany latem Juventus, który powitał nowego trenera, dyrektora sportowego i jedenastu (!) nowych graczy rozczarowuje nie mniej, niż w beznadziejnym poprzednim sezonie, zakończonym na siódmym miejscu. “Stara Dama”, która celowała w mistrzostwo, znajduje się obecnie na siódmym miejscu tabeli. Z udziału w LE wyleczył ją m.in. Lech Poznań, a z Pucharu Włoch – Roma. Po niedzielnym pokazie degenry z Bolonią, szanse na zajęcie czwartego miejsca są coraz bardziej iluzoryczne. Luciano Moggi wprost mówi, że o Lidze Mistrzów kibice powinni zapomnieć, a kolejni eksperci zrzucają winę na zarząd, piłkarzy i właścicieli klubu. Czyżby więc kolejny sezon Juve miało być nieoglądane w najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywkach? Coraz więcej na to wskazuje. W drużynie Starej Damy po sezonie znowu może dojść do rewolucji. “Kolejnej?”, chce się zapytać…
Kto zatem, wracając do pytania wyjściowego, zdobędzie scudetto 2011? To bardzo proste, odpowiemy: ten, kto przekroczy liczbę 80 punktów. A zupełnie serio – największe szanse wydaje się mieć jednak Milan. Ogranie 3:0 Napoli ma swoją wymowę. Po drodze, Milan ma lepszy rozkład jazdy, niż Napoli. Na drodze do tytułu może mu stanąć tylko Inter, z którym gra trzeciego kwietnia. Trudno za realnych przeciwników uznać Romę, Fiorentinę, czy (mówię to z bólem serca) – Juventus. O ile nie wydarzy się coś nieprzewidzianego, rosso-neri zdobędą scudetto. Napoli ma, wydawałoby się, lepszy niż Milan terminarz (same tuzy: Catania, Brescia, Parma, Cagliari, Bologna, Genoa i Lecce), ale jak mecz każe upatrywać faworyta właśnie w drużynie, dowodzonej przez Massimiliano Allegriego.
Czy na koniec sezonu piłkarze Milanu też będą się tak cieszyć?
Trzeba jednak oddać, że mecze z najtrudniejszymi przeciwnikami (Inter, Juventus) Napoli gra w zasadzie w ostatnich kolejkach. Po drodze ma m.in. Udinese i Palermo, jednak jeśli podopieczni Waltera Mazzariego zagrają mądrze, na co ich stać, to… i tak nie wygrają. Zbyt wielkie doświadczenie mają Milan i Inter, by teraz dać sobie wyrwać prowadzenie. I nawet mimo, że grają dodatkowo w Lidze Mistrzów, oraz w Pucharze Włoch. Lazio już odpadło z wyścigu. Może doczłapie się do LM. Obie mediolańskie drużyny będą walczyć do końca. Bijąc się na trzech frontach trudno im będzie utrzymać formę. Scudetto, tak czy inaczej, powędruje po raz kolejny do Mediolanu. Czyli po staremu. I nadal będzie można spokojnie psioczyć, jaka ta Serie A nudna. Miejmy tylko nadzieję, że trafi na tę bardziej zasłużoną stronę. Zasłużoną dla włoskiej piłki, rzecz jasna.
Autor: deszczowy