Leniwy wojownik


Piłka Nożna

30 sierpnia obchodził już 31 urodziny, ale mimo to Pavel Nedved nic nie stracił ani ze swej klasy, ani na wartości. Gdyby tylko Juventus zgodził się go sprzedać, to pewnie uzyskałby kwotę porównywalną do tej, za którą ponad dwa lata temu kupił go z Lazio Rzym: czyli ponad 40 milionów euro!


W lipcu 2001 roku cała operacja sprowadzenia Czecha do Turynu odbyła się błyskawicznie i jej szczegóły do końca udało się zachować w tajemnicy przed dziennikarzami. Ich czujność była uśpiona faktem, że Nedved zaledwie kilka tygodni wcześniej przedłużył kontrakt z Lazio na kolejne trzy sezony i wydawało się, że na klauzulę odstępnego rzędu 35 milionów euro, żadna siła nie wyciągnie go z Rzymu. tymczasem po raz kolejny się okazało, że dla Juventusu i jego prężnych działaczy nie ma rzeczy niemożliwych.

Miłość jest ślepa


Do Pragi, gdzie piłkarz spędzał urlop poleciał prywatny samolot braci Gianniego i Umberto Agnellich – honorowych prezydentów Juve. W drodze powrotnej miał już na pokładzie Nedveda oraz jego menadżera Zdenka Nehodę. Na miejscu szybko uzgodniono szczegóły transferu z samym piłkarzem, który podpisał czteroletnią umowę i zarabia ponad 5 milionów euro rocznie.

W stolicy Włoch zawrzało. Kibice Lazio w liczbie kilkuset wylegli na ulice miasta, by zaprotestować pod siedzibą ówczesnego prezydenta klubu, magnata na rynku spożywczym – Sergio Cragnottiego. Wystosowali też pismo, w którym dosadnie wyrazili złość: “Nie wierzymy już Gragnottiemu, który składa obietnice bez pokrycia. Nedved wróć, Cragnotti precz!

Radość natomiast zapanowała w Turynie, bo od początku wszyscy przeczuwali, że oto udało się pozyskać zawodnika, który lepiej niż ktokolwiek zastąpi dopiero co sprzedanego do Realu Madryt Zinedine’a Zidane’a.

I po przeszło dwóch latach od tamtych wydarzeń, z całym przekonaniem można powiedzieć, że nikt się nie zawiódł na Nedviedzie, a Czech sprostał niesłychanie wysokim wymaganiom. Dla potrzeb takiej drużyny jak Juventus stał się nawet bardziej pożytecznym piłkarzem od wspaniałego Francuza. Zresztą wyniki mówią same za siebie: z nim w składzie bianco-neri od dwóch sezonów są najlepszym zespołem Italii, teraz także należą do wielkich faworytów rozgrywek. Z kolei w okresie występów Zidane’a, tytuł mistrzowski udało się wywalczyć zaledwie raz. “Na grę Zizou patrzy się z wielką przyjemnością, ale a Nedvedem przyjemnie się wygrywa “, trafnie mówił nieżyjący już Gianni Agnelli. Także w sercach kibiców Czech szybko zajął miejsce Zizou. Kiedy w maju Francuz powrócił na Stadio Delle Alpi, by już w barwach Realu Madryt zagrać w rewanżowym półfinale Ligi Mistrzów, powitał go zabawny transparent: “Perdonaci Zizou, ma I’amore e’ Ceco” (Wybacz Zizou, ale miłość jest ślepa). A żart polegał na dwuznaczności słowa ceco, które w języku włoskim zależnie od kontekstu znaczy ślepy lub Czech.

Pechowy półfinał


To był mój najlepszy rok w karierze,” przyznał Nedved. Zabrakło w nim tylko jednego: występu w finale Ligi Mistrzów. Złośliwość lasu polegała na tym, że we wspomnianym półfinale przeciw Realowi z jednej strony wzniósł na wyżyny umiejętności: znakomicie podawał, strzelił efektownego gola, był ojcem zwycięstwa 3:1, ale z drugiej – spotkał go ogromny pech. Po prostu zgubiła go sportowa ambicja, kiedy w ostatnich minutach meczu zupełnie niepotrzebnie zaatakował w okolicach środka boiska Steve’a McManamana i sędzia Urs Maier słusznie wyciągnął żółtą kartę. Czech na finał do Manchesteru pojechał w roli kibica, a Juventus bez swojego asa przegrał.

Czy Nedved przegra również wyścig o Złotą Piłkę? Opiniotwórczy dziennik “La Gazzetta Dello Sport” urządził listopadowe prawybory. Poprosił dziewiętnastu laureatów tej nagrody o wytypowanie trójki najlepszych piłkarzy kończącego się roku. Omar Sivori, Gerd Muller, Franz Beckenbauer, Karl-Heinz Rummenige, Paolo Rossi, Michel Platini i Matthias Sammer na pierwszym miejscu wpisali nazwisko Nedveda. A po zsumowaniu wszystkich głosów wyszło, że Czech z 29 punktami wyprzedził Paolo Maldiniego, Zinedine’a Zidane’a oraz Thierry’ego Henry’ego.

Diametralnie inne okazały się wyniki francuskiego miesięcznika “Onze“, którego czytelnicy tradycyjnie wybrali Piłkarza Roku. Tu wygrał Henry, który zebrał 34 procent głosów, za nim znaleźli się Zidane oraz David Beckham, a Nedvedowi przypadło dopiero 4 miejsce z 9-procentowym poparciem. Wygrał za to głosowanie kibiców miesięcznika “World Soccer” – na najlepszego piłkarza świata 2003.

Uczeń Zemana


Każdy kibic zna i ceni piłkarskie walory Pavla. Warto zatem poznać go również z innej strony – tej zupełnie prywatnej. Komu najwięcej zawdzięcza, jaki jest w domu, co robi w wolnym czasie – o tym wszystkim opowiedział dziennikarzowi “La Gazzetta Dello Sport“.


Czy grę w Serie A bardziej niż komukolwiek zawdzięczasz Zdenkowi Zemanowi, twemu rodakowi, trenerowi Lazio?


Z Zemanem czuje się mocno związany i wiem ile mu zawdzięczam. Pamiętam, że w ogóle nie miałem ochoty przyjeżdżać do Włoch. Wolałem związać się z PSV Eindhoven – to także atrakcyjny klub, grający jednak w łatwiejszej lidze. Myślałem, że lepiej będzie zacząć za granicą właśnie w taki sposób. Jednak Zeman przekonał mnie, że jestem już gotowy do skoku na głęboką wodę.


Na boisku wydajesz się być niezmordowanym, zawsze w ruchu. Jaka jest tajemnica twojego przygotowania atletycznego?


Regularny trening na pewno też. Lubię trenować. Ale tajemnica tkwi chyba także w tym, że jestem strasznym leniem w domu. Nie robię absolutnie nic. Wyleguje się na kanapie i to wszystko. Co najwyżej idę do pokoju dziecięcego, by pobawić się z dziećmi. Kolację zazwyczaj jem w łóżku.


Czy sypialnia jest twoim ulubionym miejscem w domu?


Bez wątpienia. Każdego wieczoru, jeśli tylko nie gram meczu, tam zbieramy się całą naszą czwórką: żona Ivana, starsza córka Ivanka, syn Pavelek oraz ja. Chcemy spędzać razem jak najwięcej czasu i wszyscy jemy w łóżku, potem oglądamy kreskówki lub jakieś filmy. Rzadko wychodzimy wieczorami z domu, wole towarzystwo rodziny niż przyjaciół. Poza tym dla mnie wieczory nie są zbyt długie. Szybko zasypiam i budzę się wcześnie rano. Jeśli czeka mnie wieczorny mecz, to musze uciąć sobie drzemkę po obiedzie.


Twoja żona jest zatem szczęśliwa, kiedy dzień przed meczem udajesz się na zgrupowanie. Bo w domu i tak nie ma z Ciebie żadnego pożytku.


Myślę, że tak właśnie jest. Normalnie nie jestem gadułą, a dzień przed meczem tak bardzo skoncentrowany, że nic do mnie nie dociera. Ivana może coś do mnie mówić, o coś pytać, a ja nie odpowiadam. Ona wtedy się trochę denerwuje i gniewa. Ale kiedy się pokłócimy, to zawsze ja pierwszy szukam zgody.


Jesteś leniuchem, który wolny czas najchętniej spędza na spaniu, zabawie z dziećmi i przymilaniu się do żony. Czyli jesteś prawdziwym niedźwiadkiem – taki nosisz przydomek. Ale ten wizerunek kontrastuje z twoją postawą na boisku, gdzie jesteś agresywny i ostro walczysz…


Kiedy oglądam siebie w telewizji, jak kłócę się z sędziami, fauluje, przeklinam, to z ogromnym trudem się rozpoznaje. W normalnym życiu uchodzę za niesłychanie spokojnego człowieka. Niewiele rzeczy jest mnie w stanie wyprowadzić z równowagi.


A dlaczego w ojczyźnie nazywali cię niekiedy Szaleńcem?!


Ponieważ trenowałem nawet w Boże Narodzenie. Jak wspomniałem, uwielbiam trening i tak było od zawsze. Kiedy dzień rozpoczynam od joggingu lub kilku ćwiczeń w siłowni, to czuje się lepiej. Latem na wakacjach wstaje o szóstej rano, by pobiegać. Z przydomków najbardziej jednak podoba mi sie ten wymyślony przez kibiców Lazio. Oni na mnie wołali Stalowy Robot.

Kiedy Robot się zużyje? Pavel Nedved wyznaczył sobie konkretną datę: stanie się to w 2006 roku po zakończeniu mistrzostw świata w Niemczech. Będzie miał wtedy 34 lata, na koncie tyle pieniędzy, że nawet dzieci jego dzieci będą wiodły dostatni żywot.

Autor: Tomasz Lipiński

Źródło: Piłka Nożna (51-52/2003)

Wyszukał: DeeJay

Zapisy na Juventus-Milan!

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

Lub zaloguj się za pomocą: