#FINOALLAFINE

Mattia De Sciglio: Allegri, ja i blizny

Mattia De Sciglio Allegri Ja I Blizny
Fot. Grzegorz Wajda / WajdaFoto, JuvePoland

Mattia De Sciglio napisał w kwietniu długi list, opublikowany niedawno przez portal Cronache di Spogliatoio. Kilka dni temu obrońca przedłużył swój kontrakt z Juventusem, ale w liście nie porusza zbyt wiele tematów związanych z Bianconerimi; skupia się przede wszystkim na Allegrim, Milanie, problemach z kibicami Rossonerich, gwizdach. Przesłana do mediów korespondencja zawiera wiele osobistych przemyśleń Włocha, który próbuje odciąć się od obrazu protegowanego Massimiliano Allegriego.

Fot. ph.FAB / Shutterstock.com

De Sciglio rozpoczyna swój tekst od rozstania z Milanem. W tamtych czasach na ławce Rossonerich siedział Vincenzo Montella: „Podnoszę głowę i widzę, że na tablicy pojawia się numer 2. Mój numer. Słyszę krzyk “De Sciglio, schodzi De Sciglio”. Nie mam zbyt wiele czasu, by uświadomić sobie, że dokładnie w tym momencie 70 tysięcy osób zaczyna gwizdać. Bardzo głośno. Nie rozumiem tego, zostałem rzucony na pożarcie lwom. Czemu do cholery mnie zmieniasz?”, zadaję sobie pytanie. Milan przegrywa u siebie z Empoli 0:2, w lidze nie idzie nam dobrze. Cała drużyna nie gra najlepiej. I wtedy, w 70. minucie, trener Montella podejmuje decyzję, by ściągnąć mnie z boiska. To był początek końca. Moja sytuacja już wtedy była delikatna, ale ta chwila była jak gaszenie ognia benzyną. Szczególnie, że na boisku pojawia się za mnie inny boczny obrońca – wchodzi Ocampos“.

Kozioł ofiarny

„Gwizdy są tak mocne, że nie jestem w stanie myśleć. Siadam na ławce rezerwowych i robi mi się ciemno przed oczyma, jestem wściekły. Gotuję się w środku. Nigdy dotąd nie czułem się tak, jak w tych sekundach. Zostałem zepchnięty w przepaść, ofiarowany kibicom do rozszarpania, aby ktoś mógł umyć ręce od odpowiedzialności. Byłem tym wk$%wiony. Do tego doszły gwizdy – skoro kolejny raz wszyscy gramy źle, czemu to ja znowu jestem kozłem ofiarnym? Idę pod prysznic, ale w środku eksploduję. Na parkingu stadionu spotykam moich rodziców, czekają na mnie by wspólnie wrócić do domu. Wsiadam do auta i ruszamy w kierunku tunelu. Jest spory ruch, więc mój tata hamuje i ustawia się w kolejce. Kibic z piwem w ręku i Bóg wie iloma we krwi zbliża się do samochodu i krzyczy: W środku jest De Sciglio”. Zaczyna mnie obrażać, robi się tłok: “Wynoś się do Juventusu”. Znieważają mnie, bo jakiś dziennikarz rozpuścił plotkę, że podpisałem już kontrakt z Juve. To nieprawda, ale wrócimy do tego później. Mój ojciec wysiada z samochodu i usiłuje ich uspokoić, uświadomić im, że nie można tak nikogo kamienować. Nic z tego, zaczynają się przepychanki. Od tego momentu nie widziałem już niczego. Mrok, wszystko pokryła ciemność. Wysiadłem z auta i popełniłem błąd – zareagowałem. Nie dałem rady utrzymać na wodzy wszystkich negatywnych emocji, które przeżywałem. To była z mojej strony pomyłka, ale widziałem moich rodziców, wciągniętych w to wszystko i było to okropne. To był moment, który zdecydował o rozstaniu“.

„To był wieczór 23 kwietnia 2017 roku. Gdy opowiadam wam to dzisiaj, nadal skacze mi ciśnienie. Jak do tego doszło? To była kręta ścieżka, stworzona przez chore dynamiki w naszym środowisku, a następnie przetworzona przez moją świadomość, która w tym okresie stała się zrakowaciałym mięśniem, niemożliwym do wyćwiczenia w pewnych okolicznościach. Blizny, ale nie takie, których przyczyną jest odwaga. Na takie – koniec końców – patrzysz z dumą i uznajesz, że było warto. Moje blizny są świadectwem przemocy, aby się zabliźnić potrzebowały innych ran. Pozwoliłem im oddychać, wystawiłem na widok i teraz być może jestem dumny również z nich. Albo przynajmniej z drogi, którą razem z nimi przebyłem“.

W następnej kolejności włoski defensor skupił się na analizie relacji z Massimiliano Allegrim: „Zanim zacznę mówić o Allegrim, chciałbym wyjaśnić jedną rzecz – nie jestem jego beniaminkiem. Nasza relacja jest w ostatnich latach jedną z najbardziej ikonicznych na linii trener-zawodnik, ale Allegri nigdy mnie nie faworyzował. Jasne, to prawda, ze pomiędzy nami powstała wyjątkowa relacja. To u niego zadebiutowałem, widział mój upadek, widział też, jak się podnoszę. Uważam, że Allegri, jak wszystkie inne osoby, które uczynił wysiłek, by przeanalizować mnie takim, jaki jestem, zawsze zdawał sobie sprawę, że chcę być w tym co robię autentyczny. Prosty, dobrze wychowany, oddany. Nasza relacja opiera się na zaufaniu, co często jest podkreślane. Wymaga ode mnie wiele i często jestem tym, którego najmocniej masakruje, ponieważ chce dla mnie dobrze i zna moje zalety. Dużo pracuje nad komunikacją z grupą i z jednostkami. Drażni się ze mną i rodzą się z tego zaczepki i odpowiedzi. Dobrze się bawimy. Allegri lubi nadawać piłkarzom ksywki i kiedy chce uderzyć w moją dumę, nazywa mnie “Je i śpi”. Tak, mówi że zasadniczo jestem osobą, która trenuje, je i idzie spać. Tyle. Jednak trenerze, muszę w tym miejscu coś wyznać. My także z ciebie żartujemy. Przedrzeźniamy sposób, w jaki mówisz po toskańsku, a kilka razy zdarzyło się, że potrzebowaliśmy tłumaczenia tego, co mówisz. Podczas spotkań, na których omawiamy taktykę, gdy pojawiają się nowi zagraniczni piłkarze często pytają nas: “Co on powiedział?”. Gdy mówisz na co dzień po angielsku jest już trudno zrozumieć włoski, co dopiero liwornejski! A więc tak, staliśmy się wszyscy tłumaczami z liwornejskiego na angielski“.

„Jego pragmatyzm postrzegany jest jako defekt. Wiele osób kieruje swój wzrok na piękną piłkę, porównuje do Guardioli i wytyka go palcem. Według mnie Pep jest jedyny w swoim rodzaju, wyjątkowy jeśli chodzi o pomysły i sposób ustawiania drużyny, wymyślania ról odpowiednich dla jej poszczególnych elementów. Ludzie wepchnęli sobie do głowy pomysł, że wszystkie wielkie zespoły muszą grać pięknie. Nie zamierzam stawiać się w roli obrońcy Allegriego, to tylko moje przemyślenia, ale jest w tym sprzeczność. We Włoszech wszyscy mają tendencję do skupiania się na wyniku, jednak później zaczyna się rozmowa o pięknej grze. A te dwie rzeczy często nie idą w parze. Każdy mecz ma swoją historię, czasem grasz lepiej, ponieważ pozwala ci na to przeciwnik, czasem nie. To zależy, ile przestrzeni ci pozostawiają i od wielu innych czynników“.

Gorzkie rozstanie z Mediolanem

Przygoda z Rossonerimi to nie tylko gorzkie rozstanie, ale też piękne lata spędzone w mediolańskim zespole: „Pamiętacie ten filmik, na którym Boateng stroi sobie ze mnie żarty? Za każdym razem gdy go oglądam, umieram ze śmiechu. Kevin mówi na nim: “De Sciglio jest najlepszym bocznym obrońcą na świecie, jest zbyt dobry. Jedyne co, to powinien ściąć włosy, bo wygląda jak mój dziadek”. Moja kariera właśnie się rozpoczynała, byłem w euforii. Wszystko było dla mnie nowe, takie sytuacje napełniały mnie pozytywną energią, wiarą we własne siły i świadomością swojej wartości. Milan był zasilaczem do moich baterii, byliśmy ciągle połączeni i przez cały czas byłem naładowany na 100%“.

W zespole był Boa, był Ibra, był Allegri i przede wszystkim to był Milan. Mój Milan. Kiedy zaczynałem pisać ten list, wybrałem dwa pytania, na które odpowiem. Co stało się z Mattią De Sciglio, tym talentem, którego wszyscy widzieli w roli przyszłej gwiazdy calcio na swojej pozycji, piłkarzem zdolnym w bardzo młodym wieku występować na najważniejszych światowych arenach? Jak to się stało, że wszyscy zaczęli go nienawidzić? Miałem wszystko, żyłem pełnią życia. To były piękne chwile, która jedna po drugiej wypełniały mi serce“.

Z raju do piekła. Nikt nie uczy jak radzić sobie z bólem

Nikt nie przygotowuje cię na upadek w otchłań. Zacząłem mieć problemy fizyczne, które uwarunkowały moje występy. Spędziłem rok grywając mniej niż wcześniej i nieregularnie. Nie miałem poważnych kontuzji, to wszystko były kilkutygodniowe przerwy – wracałem na boisko, by po dwóch występach znów musieć pauzować. Bez regularności było mi ciężko utrzymać poziom moich występów. Prasa i kibice zaczęli mnie krytykować. Zranili mnie, sprawili mi ból. Nie byłem na to przygotowany, ale nie w tym rzecz. Zraniła mnie zaciekłość tych ataków. Z raju trafiłem do piekła. Odmawiali mi szacunku tylko po to, by móc powiedzieć, że grałem gównianie. Złościłem się. Uważam, że na szacunek zasługujemy tym, jak żyjemy. Akceptuję, że ktoś może powiedzieć, ze grałem źle, ale nic więcej. Tymczasem stworzono fałszywy obraz mnie i nawet gdy grałem dobrze i tak znajdowano powód, by mnie zaatakować. Jeśli popełniłem pół błędu, było to stanowczo podkreślane. Zadawałem sobie pytanie: dlaczego? Nigdy nie wychodziłem przed szereg, nie byłem jednym z tych piłkarzy, których widuje się wieczorami na imprezach w Mediolanie. Byłem tym samym chłopakiem, który wypruwał sobie żyły i wychodził na boisko, nawet gdy nie był na 100% zdrowy. Jeśli byłem w stanie dać z siebie 70%, to i tak starałem się na maksa. Tak samo było podczas treningów, prowadziłem życie profesjonalisty. Nie umiałem sobie wytłumaczyć tej złości. Bolało mnie, że było łatwiej uczynić kozła ofiarnego ze mnie, niż z kogoś innego. Nigdy się nie odzywałem, zawsze byłem do dyspozycji. Być może właśnie ze względu na mój charakter było łatwiej mnie atakować“.

Nadszedł zły okres w życiu De Sciglio. „Zamknąłem się w domu. Żyłem w spirali negatywnych myśli. Czułem się winny nawet, gdy szedłem z moją narzeczoną na kolację w środku tygodnia, albo gdy wychodziłem z moją matką. Czułem, że nie powinienem pokazywać się na zewnątrz. Obawiałem się, co pomyślą o mnie ludzie. Nieoczekiwanie znalazłem się w nienormalnej sytuacji. Nie umiałem poradzić sobie z nią we właściwy sposób, co doprowadziło to tego, że zamknąłem się od środka. Brakowało mi tego dawnego Mattii. Brakowało mi szczęścia. Było mi trudno się uśmiechnąć. Jestem radosnym chłopakiem, który szuka towarzystwa i non-stop żartuje. Zmieniłem się we własne przeciwieństwo. Zamknięty w sobie, siedzący w domu, przekonany, że nie mogę pozwolić sobie na jakąkolwiek radość z życia. Pomyśleć, że to, iż czułem się kruchy i wrażliwy było dla tego świata luksusem. Gdy moi rodzicie pierwszy raz spotkali się ze Stefano Tirellim, coachem mentalnym, który wyciągnął mnie z dołka, powiedzieli mu: “Mattia-piłkarz interesuje nas względnie. To na czym nam zależy, to Mattia-nasz syn. Jeśli przywróci mu pan uśmiech, będziemy zadowoleni“.

Kolejny etap kariery

Z pojawieniem się Tirellego rozpoczał się kolejny etap drogi De Sciglio: „Rozpoczęliśmy terapię, która pozwoliła mi odzyskać spokój. Powiedział mi, że otarłem się o depresję, stan co do którego nikt nie jest świadomy, że w niego wkracza. Nauczyłem się pracować nad własną głową w trakcie długiego procesu, który pozwolił mi zrozumieć, kim naprawdę jestem. Uświadomiłem sobie, że dotarłem na ten poziom, ponieważ na to zasługiwałem. Szczęścia trzeba czasem poszukać. Wszystko dzieje się z określonych powodów. Determinacja w osiąganiu celów, które postawiłem przed sobą jako dziecko, zaprowadziła mnie w miejsce, gdzie jestem dziś. Codziennie poświęcałem czas na to, by pracować nad swoją mentalnością. Podczas naszego pierwszego spotkania moje oczy pozbawione były blasku. Dwie sesje tygodniowo, dużo pracy psychologicznej i akupresura. Wykorzystywaliśmy także metody znane w medycynie chińskiej. To było inspirujące. Mój pacyfistyczny charakter został przez wiele osób błędnie zinterpretowany, odebrany jako brak osobowości. Nawet kiedy miałem 20 lat, jeśli cierpiałem bez słowa, to było to postrzegane jako oznaka miękkości. Nie, po prostu byłem sobą. Sprawia mi zbyt wiele problemów posłanie ludzi w cholerę i życie spokojnie po swojemu. Tylko ja wiem, ile zrobiłem, by znaleźć się w tym miejscu. To niesprawiedliwe, jeśli czterech idiotów z zewnątrz warunkuje mi życie. Nie mogę wszystkiego zniszczyć“.

Zbliżał się mecz Milan-Empoli. „Wróciłem do formy i również na Euro poszło mi nieźle. Mattia wrócił, nawet wcześniej niż De Sciglio. Po kilku miesiącach zakomunikowałem klubowi, że nie będę przedłużał umowy, która właśnie upływała. To był wybór okupiony cierpieniem, ale stało się zbyt wiele i potrzebowałem zmienić otoczenie. Uważałem, że klub mógł lepiej o mnie zadbać, magazynowałem w sobie zbyt wiele żalu. W styczniu przeczytałem: De Sciglio nie przedłuży kontraktu, bo podpisał już umowę z Juventusem”. Dotknęło mnie to, ponieważ do tamtej pory nie rozmawiałem jeszcze z nikim. Były to plotki puszczone w obieg przez dziennikarzy, ale kibice zareagowali złością. Niestety w naszym kraju to standard. Moja domniemana umowa stała się kolejnym pretekstem by mnie atakować i krytykować z jeszcze większą złośliwością. Sytuację pogorszył fakt, że kontuzje złapali Montolivo i Abate, przez co na moje ramię trafiła kapitańska opaska. Brak szacunku był na porządku dziennym“.

Dzielenie szatni z Ronaldo, pojedynki z Neymarem

List kończy się introspekcją włoskiego piłkarza: „Jestem znowu tam, przy wyjeździe z tunelu na San Siro. Wracam do samochodu i staram się znaleźć ciszę. Moi rodzice martwią się. Zamykam oczy i śnię o normalności. Ja i moi przyjaciele jesteśmy w lodziarni Federico w Pontesesto, dzielnicy Rozzano, w pobliżu oratorium, w którym się wychowywałem. Biorę jogurt z miodem i orzechami, to moje ulubione smaki. Jakiś dzieciak prosi mnie o zdjęcie, a potem wszyscy razem gramy w piłkę, pomimo innych życiowych obowiązków. Jestem zawodnikiem Primavery Milanu i za niedługo będę dzielił szatnię z Ibrahimoviciem i Cristiano Ronaldo. Zmierzę się z Neymarem i będę błagał bogów, by Douglas Costa został na mojej pozycji, ponieważ bardzo trudno jest grać za nim. Kilka miesięcy później wkroczę do szatni, w której siedzieć będą Seedorf, Nesta, Thiago Silva, Gattuso, Inzaghi, Zambrotta, Zlatan. Zagram w reprezentacji, zdobędę Scudetti. W wieku 30 lat spojrzę za siebie, zbiorę się na odwagę i opowiem o moich bliznach. Tych, które sprawiły, że jestem tym właśnie człowiekiem. Tych, na które nie wystarczy plaster. Tych, których koniec końców żaden z nas nie jest w stanie uniknąć“.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
1 rok temu

fajny tekst, dziekuje!

jako fani czesto postrzegamy pilkarzy jako nadludzi, wymagamy od nich niewiadomo czego przez pryzmat zarobkow. A to nie do konca tak dziala, ze jesli masz 20-kilka lat i zarabiasz kilka milionow euro za sezon, to z automatu dostajesz +50pkt do psychiki.

1 rok temu

Bardzo długi artykuł... Jednak to ciekawe bo napiszę ten komentarz gdy jestem w połowie tego tłumaczenia/artykułu.

De Sciglio - ach to rozstanie z Milanem, rodzice odbierają ze stadionu w samochodzie... serio, czy słyszałem ten chłop żeby Gladiotowów odbierali rodzice...

Allegri go rozumiał, Boateng go wychwalał, wstyd, kolesiostwo, cały syf jaki mamy w Ekstraklasie.

A sam fakt że prawdopodobnie nie napisał nawet jednego zdania w tym artykule podkeśla jak g%wn!any jest ten news.