Miała być włoska tiki-taka…
Niewiele ponad rok temu, kibice Juventusu dostali to co chcieli. Zarząd klubu postanowił zakończyć współpracę z ówczesnym trenerem Massimiliano Allegrim. No i się zaczęło. Karuzela domysłów i dywagacji kręciła się w najlepsze, a tifosi Starej Damy i dziennikarze wrzucali coraz to ciekawsze nazwiska. Sam też trochę popłynąłem i marzyłem wtedy, by ster Juve wziął w swoje ręce Pep Guardiola. Wiedziałem, że ze względów finansowych to się nie może udać, no ale marzyć zawszę można. Sensownym rozwiązaniem było zatrudnienie kogoś z dwójki Inzaghi, Pochettino. Tak się jednak nie stało, a “truskawką na torcie”, jaką zafundował nam zarząd Juve, było zatrudnienie Maurizzo Sarriego, który przyszedł do Juventusu opuszczając po roku pracy, londyńską Chelsea wygrywając z nią Ligę Europy.
Co wiemy o Sarrim?
Nigdy nie był zawodowym piłkarzem, na świat przyszedł w Neapolu 10 stycznia 1959. Z zawodu bankier. W swojej trenerskiej karierze, której początek sięga roku 1990 Maruzzio, przez dłuższy czas trenował lokalne drużyny w Toscani. Pierwszy profesjonalny kontrakt otrzymał 2005 roku, przejmując Pescare, grającą w Serie B. Następnym ważnym krokiem w jego karierze było przejęcie drużyny Empoli FC. Był to rok 2012, to była kolejna drużyna z zaplecza Seria A. Tu przyszedł pierwszy sukces Sarriego. Po dwóch latach drużyna “Azzuri” awansowała do najwyższej klasy rozgrywkowej we Włoszech…
Rok 2015.
W tym roku Sarri zastąpił Rafę Beziteza i przejął drużynę SSC Napoli. Przez trzy lata pracy widać było rękę Maurizzo. Głupio to przyznać, ale wydaje mi się, że to właśnie drużyna z południa Włoch grała najciekawszą piłkę dla oka. Dokładnie! Tylko dla oka, bo mimo efektownego stylu, zawszę to Juventus był krok przed nimi. W tym okresie Sarri wielokrotnie był nagradzany nagrodami indywidualnymi, min. nagrodą dla najlepszego trenera we Włoszech. Jedną z ciekawostek jest to, że “sarrismo”, bo tak potocznie jest nazywany styl drużyn prowadzonych przez Sarriego, doczekał się wpisu do słownika neologizmów.
Wróćmy do Turynu
Gdy przed obecnym sezonem, dowiedziałem się, że to Sarri zostanie nowym trenerem miałem mieszane uczucia. Z jednej strony liczyłem, na zmianę stylu gry. To napawało mnie optymizmem, bo w ostatnich latach gra Juventusu nie porywała. Bianconeri robili wyłącznie tyle, ile musieli zrobić by wygrać mecz, ale jak to mawia klasy “zwycięzców nie powinno się oceniać”. Drugą stroną medalu była prezencja Maurizzo. Juventus to TOP 5 światowej piłki, klub, w którym istnieje pewien dress code, a patrząc na faceta, który biega w polówce… no wybaczcie, ale nie. To nie ta klasa.
Pomijając aspekt wizualny
Jestem w gronie tych ludzi, którzy bronili Sarriego od kiedy tylko przyszedł do Juve. Choć moje oczy krwawią, a serce płacze w ostatnich miesiącach, wydaje mi się, że trzeba mu dać czas. Sarriball to styl bardzo złożony. Sami widzieliście, czy to w Napoli, czy w Chelsea, jak ważną rolę odgrywał Jorginho. Brakuje u nas kogoś takiego. To zawodnik, który paradoksalnie bardzo przypomina Pjanicia, który to notabene miał odgrywać jego rolę w Juve. Jorginho jednak myśli dużo szybciej. Nie tylko Bośniak zawodzi. Problemem Juventusu jest brak “drugiej linii”, jedynym pomocnikiem, któremu należy się pochwała to Bentancur. Na ten moment oprócz niego w drużynie zostawiłby, Ramseya i Rabiota. Włoska liga jest trudna, a piłkarz z usposobieniem Aarona potrzebuje chwili na adaptacje. Będę bronił też Adriena. Chłopak nie grał rok w piłkę, na tym poziomie wybicie z rytmu meczowego na tak długi okres, jest praktycznie samobójstwem. Czas rozstać się z opasłymi kotkami z naszej pomocy. Mimo wielkiej sympatii i szacunku Matuidi i Khedira najlepsze czasy mają już za sobą. Czas też pożegnać nasz wieczny talent Ruganiego, który jest solidnym obrońcą, a jego największym pechem jest to, że gra w erze Bonucciego i Chielliniego. Następnie należałoby wypchnąć z klubu chłopaka, który zawiódł mnie chyba najbardziej. Federico Bernardeschi, mam wrażenie, że czym więcej tatuaży na jego ciele, tym umiejętności mu ubywa. Po sprzedaży Miralema, Samiego, Blaise, Daniele i Federico uzbierała by się suma, by uzbroić naszą drugą linie w mózg i jakiegoś boiskowego zabijakę, pokroju Vidala.
Podsumowanie
Piłkarze Juventusu w tym sezonie wyglądają jakby ich ktoś wykastrował, a naoliwiona maszyna zaczęła się zacierać. Zawodnicy snują się po boisku jak za karę. Nie ma mowy o kreatywności. Nie wiem czy syndrom nowej “miotły” zaczął odbijać się czkawką, czy to bunt piłkarzy, którzy nie chcą pracować z Sarrim. Nie wiem co się dzieje z naszym klubem. Przed nami końcówka sezonu.
Nie wyobrażam sobie, że przegramy walkę z Lazio o Scudetto. Na Ligę Mistrzów patrzę trochę przez palce, bo system jaki zaproponowała UEFA, będzie trochę loteryjny.
Grunt się pali! Jednak okazuje się, że trofea nie dostaje się za to, że się jest Juventusem. Na każdy sukces trzeba ciężko pracować. Mam nadzieje, że ten sezon nie okaże się apokalipsą.
Autor: Piotr Gorzewski, calciops.blogspot.com